Bycie samotną matką nie jest łatwe.
Sama musisz walczyć ze wszystkimi przeciwnościami, które los rzuca
pod nogi; nie możesz pozwolić sobie na chociażby chwilę słabości. Czasami bywa
trudno, ale to normalne, ponieważ właśnie takie jest życie – nigdy nie jest i
nigdy nie będzie kolorowo. Co jakiś czas natykasz się przeszkody, udaje ci się
je jednak omijać, ale masz wrażenie, że to szczęście nie będzie trwało długo.
Że w końcu się potkniesz i już nigdy nie wstaniesz.
Tamtej nocy nie mogłam zmrużyć oczu. Być może wpływ na moją
bezsenność miał księżyc, który pokazywał całe swoje oblicze w pełni. Gwiazdy
migotały na niebie, niczym małe świecące punkciki, układając się w przeróżne
konstelacje. Sophie już spała w swoim pokoju, wygodnie ułożona w łóżku. Słyszałam,
jak przekręcała się z jednego boku na drugi. W rączkach ściskała misia, który
był jej nieodłącznym przyjacielem.
Sophie była małą czteroletnią dziewczynką, z jasnymi, lekko
kręconymi włosami. Jej zielone oczka były dla mnie całym światem i nie potrafiłam
wyobrazić sobie bez niej życia. Nadała sens mojemu istnieniu wtedy, gdy
wszystko wydawało mi się szare i zupełnie bezbarwne. Pokolorowała mój świat i
byłam jej za to ogromnie wdzięczna. Nie musiała nic robić, bo zwykły uśmiech
czy każde pojedyncze słowo, było samo w sobie dla mnie nagrodą, powodem, dla
którego miałam ochotę codziennie podnosić się z łóżka.
Gdzieś w oddali włączył się alarm samochodowy, zakłócając panującą
wokół ciszę. Oparłam się o zimną szybę, chłodząc tym samym rozgrzane czoło.
Podziwiałam ulicę, po której jeszcze spacerowali parami ludzie, rozmawiając i
śmiejąc się. Ja i Sophie również uwielbiałyśmy wieczorami przechadzać się
uliczkami Londynu, oglądając witryny sklepów. Zazwyczaj były to sklepy z
zabawkami, a dziewczynka zachwycała się każdą to bardziej. Pragnęłam podarować
jej cały świat, ale nie mogłam. Dopiero gdy zostałam sama zrozumiałam, jak
trudno jest samodzielnie żyć i jak ciężko jest zarobić na życie tak, by
równocześnie zapewnić dziecku piękne dzieciństwo.
Od małego próbowałam patrzeć na życie w pozytywach, ale z biegiem
lat, gdy zaczęłam dorastać, a życie stawało się coraz trudniejsze, zrozumiałam,
że nie wszystko musi być dobre. Ludzie wciąż od nas odchodzą, mimo
wielokrotnych zapewnień iż w każdej chwili będą. W moim przypadku ta myśl
sprawdziła się w każdym znaczeniu — w najgorszym czasie, kiedy potrzebowałam
kogoś bliskiego, zostałam sama. Czy to nie paradoks? Zawsze starałam się
wszystkim dookoła pomagać, a nikt tej pomocy mi nie zaoferował, kiedy
najbardziej tego brakowało.
Usłyszałam jak Sophie cicho wzdycha pod nosem i przekręca się na
drugi bok. Rzuciłam ostatnie spojrzenie na granatowe niebo, z którego zaczynały
skapywać wielkie krople deszczu; do takiej pogody, z każdym mijanym dniem,
zaczęłam się coraz bardziej przyzwyczajać. Słońce rzadziej wychylało się zza
chmur, choć przecież było lato. Brakowało mi ciepłych dni, podczas których
mogłabym spędzić z Sophie więcej czasu na zewnątrz, a nie tylko siedząc w domu.
Zapewnienie dziecku rozrywki tak, by ciągle było czymś zajęte, było o wiele
trudniejsze, niż mogłoby się wydawać.
Zsunęłam nogi na podłogę. Lekko zadrżałam, gdy moje stopy dotknęły
zimnej posadzki. Powoli, uważając, żeby drewniane deski nie zaskrzypiały,
ruszyłam w stronę łóżka Sophie. Nachyliłam się nad nią, pocałowałam w czółko, a
ona uśmiechnęła się przez sen. Dawała mi tyle szczęścia samą swoją obecnością —
nigdy nie przypuszczałam, że może mnie spotkać coś tak pięknego jak miłość
dziecka. Uśmiechnęłam się lekko i przykryłam dziewczynkę szczelniej kołdrą, po
czym skierowałam się w stronę wyjścia z pokoju. Zapaliłam w przedpokoju światło,
uprzednio cicho zamykając za sobą drzwi. Ruszyłam przed siebie, mijając po
drodze pokój, który służył mi za sypialnię. Ten wieczór był dla mnie
trudniejszy; Sophie długo nie chciała iść spać, ciągle opowiadając mi, jak
minęło jej popołudnie w przedszkolu i jak cudowny będzie kolejny dzień. Mieli
wybrać się do zoo, więc sama perspektywa tam wydawała się być dla niej tak
piękna, że sen, mimo zmęczenia, nie chciał przyjść. W końcu jednak, po kolejnej
przeczytanej bajce, Sophie odwróciła się na bok i zasnęła, a ja mogłam
odetchnąć z ulgą.
Kiedy weszłam do kuchni, na chwilę przystanęłam w miejscu
rozglądając się wokół siebie. Zwykłe drewniane szafki niczym nie wyróżniały się
od innych kuchni, ale jednak były moje.
Do każdego pomieszczenia w tym mieszkaniu miałam sentyment, ponieważ na jego
umeblowanie zarobiłam zupełnie sama, jednak to kuchnia, a nie żaden inny pokój,
była moim azylem; miejscem w którym mogłam bez problemu zapomnieć o otaczającym
mnie świecie. Tak jak każdego wieczoru usiadłam przy drewnianym stole,
wpatrując się w swoje dłonie. Tego wieczoru byłam zmęczona jak nigdy dotąd.
Bezsenność, która trapiła mnie od kilku dni, powoli zaczynała mnie wykańczać.
Jedynym światełkiem w tej ciemności była Sophie, zawsze roześmiana,
poprawiająca, samą swoją obecnością, humor. To było niezwykłe jak jedna, mała
osoba, może tak wiele wnieść do życia. Wciąż nie potrafiłam zdać sobie sprawy z
tego, jakie mam ogromne szczęście, że Sophie jest przy mnie.
Oparłam głowę o dłonie, przymykając oczy. Powieki zdawały się
ciążyć, ale ja wiedziałam, że jeszcze nie mogę zasnąć.
Zerknęłam na zegar wiszący na ścianie. Wskazówki pokazywały
godzinę dwudziestą drugą, choć ja czułam, jakby był już środek nocy. Westchnęłam
i podniosłam się z krzesła, wolno wlokąc się ku łazience, usytuowanej zaraz
obok kuchni. Pomieszczenie było małe. Wanna, toaleta, pralka — wszystko co
powinno się tam znaleźć. Szare kafelki na ścianach dodawały pomieszczeniu nieco
chłodu, ale zabawki porozrzucane na podłodze eliminowały to uczucie. Podniosłam
z posadzki gumową kaczuszkę, samochodzik i lalkę, której Sophie umyła włosy.
Włożyłam je do koszyka, stojącego na półce.
Stanęłam przed lustrem. Wzięłam do rąk gumkę do włosów i związałam
je w niedbałego kucyka, byleby nie zmoczyły się podczas kąpieli. Szybko zdjęłam
wszystkie ubrania, po czym wrzuciłam je do kosza, stojącego tuż obok pralki.
Okręciłam ciepłą wodę, czekając aż wanna będzie choć w połowie
pełna. Po niespełna kilku minutach weszłam do brodzika, wcześniej wlewając
płynu do kąpieli. Gdy tylko moje stopy dotknęły wody poczułam, że całe ciało
zaczyna się odprężać, a wszystkie problemy odchodzą w niepamięć. Oparłam głowę
o brzeg wanny i zamknęłam oczy. Nie martwiłam się już o pracę; nie martwiłam
się, czy aby na pewno starczy mi pieniędzy na czynsz; nie martwiłam się
powrotem Olivera do Londynu. Wszystko w tamtej chwili było nieważne. Nie czułam
wody, która zaczęła się robić zimna, ani nie zwracałam uwagi na dreszcze pojawiające
się na mojej skórze. Dopiero po pewnym czasie ocknęłam się, wychodząc z tego
dziwnego stanu odrętwienia. Podniosłam się do góry, trzymając brzegu wanny,
żeby się nie poślizgnąć. Szybko założyłam na siebie piżamę, a na ramiona
zarzuciłam szlafrok i wyszłam z łazienki.
Sprawdziłam jeszcze, czy oby na pewno dobrze zamknęłam drzwi, po
czym powoli ruszyłam do swojej sypialni. Zanim jednak weszłam do środka,
wstąpiłam jeszcze do pokoju Sophie. Oparłam się o framugę drzwi. Wpatrywałam
się w małą postać — była schowana w pościeli tak bardzo, że ledwo widziałam jej
włosy. Uśmiechnęłam się lekko pod nosem. Powoli podeszłam do łóżka Sophie i
nachyliłam się nad nią, całując w czoło.
— Dobranoc — szepnęłam
cicho. Wyszłam z pokoju, cicho zamykając za sobą drzwi.
Gdy tylko położyłam się na łóżku poczułam, że moje powieki robią
się coraz cięższe i cięższe, aż w końcu je zamknęłam. Nie zdążyłam przykryć się
kołdrą, a już oddałam się w ramiona Morfeusza, pozwalając, by zabrał mnie ze
sobą w świat snu. Moją ostatnią myślą było stwierdzenie, że wreszcie, po
długiej walce, wygrałam z bezsennością.
~
Obudziły mnie promienie słońca, przeciskające się przez rolety.
Była to jakaś zmiana, ponieważ od tygodnia, dzień w dzień, od rana do wieczora
padał deszcz, jedynie z małymi przerwami. Każdego dnia towarzyszył nam deszcz i
pochmurna pogoda, co nie zachęcało do wyjścia z domu. Przeciągnęłam się i
powoli otworzyłam oczy. Na moje usta wkradł się mały uśmiech. Ten dzień musiał
być lepszy od poprzedniego — nie przyjmowałam do siebie innej opcji.
Zerwałam się szybko z łóżka i podbiegłam do okna, odsłaniając
rolety. Po deszczowej nocy nie było już śladu. Słońce mocno grzało, a na ulicy
już, mimo wczesnej pory, było widać ludzi. Spojrzałam na zegarek leżący na
komodzie. Dochodziła ósma, a więc nadszedł czas szykowania siebie i Sophie do
wyjścia. Ruszyłam do drzwi i cicho je otworzyłam, by nie obudzić jeszcze
Sophie, śpiącej, jak mi się wydawało, w pokoju obok. Zmarszczyłam brwi, kiedy
usłyszałam dźwięk telewizora dochodzący z salonu. Zwykle o tej porze jeszcze
spała i musiałam ją budzić.
Sophie siedziała po turecku przed telewizorem, zajadając płatki
śniadaniowe. Nie zauważyła mojego przybycia. Wpatrywała się w animowane
postacie, wpychając do swojej buzi jeszcze więcej smakołyków. Sytuacje, w
których wstawała wcześniej ode mnie, zdarzały się rzadko, dlatego byłam jeszcze
bardziej zdziwiona.
— Sophie? — zaczęłam, opierając się o drzwi. Sophie gwałtownie
odwróciła się w moją stronę. Na jej małej twarzy na początku było widoczne
przestraszenie, jednak po chwili uśmiechnęła się, jakby uświadamiając sobie, że
mnie widzi i ma potencjalnego towarzysza do zabawy. — Czemu mnie nie obudziłaś?
— Bo spałaś — odparła krótko, próbując schować za sobą płatki tak,
żebym ich nie zauważyła. Dobrze wiedziała, że nie może jeść takich smakołyków
przed śniadaniem, bo jej tego po prostu zabraniałam. Dziwiłam się, kiedy na
placu zabaw widziałam matki, które pozwalały swoim dzieciom za wszystko.
Uważałam takie zachowanie za nieodpowiedzialne; moi rodzice, mimo bycia
jedynaczką, nigdy mnie nie rozpieszczali, dlatego wychowując Sophie również się
tym kierowałam. Dziewczynka ostatecznie wzruszyła ramionami i odwróciła się,
wracając do oglądania filmu, nie zwracając na mnie większej uwagi.
— Idziemy zjeść śniadanie? — zapytałam w końcu, kiedy dalej byłam
ignorowana.
— Tak! — krzyknęła nagle i nie czekając już na mnie, pobiegła w
stronę kuchni, zostawiając na dywanie paczkę płatek. Uśmiechnęłam się lekko pod
nosem, po czym ruszyłam za Sophie. Zmieniała zdanie co pięć minut, ale przez te
lata nauczyłam się, że dzieci po prostu takie są.
Gdy weszłam do kuchni, stała na taborecie, przy oknie. Obserwowała
ludzi chodzących już po ulicy, gdzieś się spieszących. Promienie słoneczne
padały na twarz mojej córki, a mi od razu do głowy przyszła myśl, że tak
naprawdę mam wszystko. Mając przy sobie Sophie, miałam wszystko, co tylko
mogłabym mieć i niczego więcej nie potrzebowałam. Moje szczęście było z nią ściśle
związane — bo to ona była moim szczęściem. W gorsze dni była promykiem, który
od razu wszystko rozjaśniał. Nie potrafiłam wyobrazić sobie bez niej życia, bo
uzależniła mnie od swojej obecności. W każdej sekundzie, gdy była w
przedszkolu, a ja w pracy, zastanawiałam się, czy wszystko u niej w porządku,
czy nie płakała, kiedy wyszłam, zostawiając ją z opiekunkami. Sophie była moją
codziennością i dzięki niej życie wydawało mi się łatwiejsze, a zarazem
piękniejsze.
— Sophie, zejdź z tego krzesła, bo w końcu spadniesz —
powiedziałam, wyrywając się z zamyślenia. Wyjęłam z lodówki mleko. Przy okazji
włączyłam radio, z którego od razu zaczęła grać muzyka. Każdego ranka towarzyszyły
nam poranne audycje, jakoś łatwiej zaczynało się wtedy dzień.
— Mamo, a pójdziemy dzisiaj do parku, na plac zabaw? — Sophie
ostrożnie zeszła ze stołka, a ja obserwowałam ją kątem oka, by w razie czego
szybko interweniować. Od czasu, kiedy wypadła z łóżeczka będąc jeszcze
niemowlęciem, byłam niesamowicie ostrożna. — Proszę, proszę, proszę!
— Dzisiaj idziesz do przedszkola — oparłam, sięgając po garnek.
Wlałam do niego mleko i chwilę czekałam, nim się zagrzeje.
— Muszę? — zapytała, robiąc minę męczennika. Zaśmiałam się pod
nosem. Ukucnęłam naprzeciwko Sophie, łapiąc ją za dłonie. Coś ją męczyło;
zawsze w takich chwilach marszczyła czoło, jakby zastanawiając się, czy
zdradzić mi, co to takiego było.
— Przecież masz tam mnóstwo koleżanek i kolegów, więc w czym jest
problem?
— Główka mnie boli.
— To czemu nic mi nie powiedziałaś? — Zmarszczyłam brwi, a Sophie
mocno przytuliła się do mnie, oplatając moją szyję swoimi małymi rączkami. —
Nie mogłaś w nocy spać?
— Tylko raz się obudziłam, ale przytuliłam się do Rudolfa i od
razu znowu zasnęłam! — powiedziała ze zdziwieniem, nadal mocno mnie trzymając i
nie chcąc puścić.
— Rudolf zawsze pomaga, prawda? Musimy chyba coś na ten ból
zaradzić, co ty na to? — Uśmiechnęłam się lekko, wstając z podłogi razem z
Sophie na rękach. — O nie, kipi mleko, muszę je uratować! — zawołałam, stawiając
dziewczynkę na ziemi, która już teraz na to pozwoliła. Zdjęłam garnek z mlekiem
z gazu.
— Wyparowało? — zapytała, marszcząc brwi i stając na palcach, żeby
zobaczyć stan zawartości garnuszka.
— Na szczęście nie. Wyciągnij z szuflady dwie łyżeczki.
Wyjęłam z szafki miski i rozlałam do nich mleka — w jednej
mniejszą porcję, w drugiej nieco większą. Potem postawiłam obie miseczki na
tatce, sięgnęłam jeszcze po płatki, które zajęły swoje miejsce obok mleka i
powoli, żeby niczego nie rozlać, ruszyłam w stronę stołu. Sophie oczywiście
siedziała, trzymając w ręku łyżeczkę. Po nocnym bólu głowy nie było już żadnego
śladu, zupełnie jakby o nim zapomniała. Uśmiechała się szeroko, jakby właśnie
zaczął się jej najlepszy dzień w życiu.
— A miód?
— A nóżki masz?
— A… — zaczęła, ale z braku pomysłu na odpowiedź zrezygnowała z
próby dokończenia swojej wypowiedzi. Wstała z krzesła i sama podreptała po
miód, stojący na szafce. Po chwili wróciła ze słoikiem podając mi go, abym
odkręciła. Łyżeczką nabrałam miodu i dodałam do mleka Sophie. Sama dosypała
sobie płatek śniadaniowych, po czym zaczęła jeść.
Przez pewien czas było słychać jedynie obijanie łyżek o dno miski.
Jedynym innym dźwiękiem była nieznana mi piosenka, która właśnie leciała w
radiu. Sophie spojrzała na mnie i roześmiała się, a ja zmarszczyłam brwi, nie
wiedząc o co chodzi.
— Mamo, to nasza piosenka!
— Nasza piosenka? — zapytałam, podnosząc do góry brew. Wstałam z
krzesła, po czym zebrałam ze stołu miski i włożyłam je do zlewu. Miałam zacząć
je myć, kiedy Sophie podeszła do mnie, złapała za dłonie i zaczęła tańczyć.
Idąc za jej przykładem również zaczęłam poruszać się w rytm muzyki. Głośno się
śmiałam, obserwując radość dziewczynki. Ten dzień musiał się udać. Nie zawsze
musiało być przecież tak, jak poprzedniego dnia, kiedy myśli przytłoczyły mnie
i nie dały poprawnie funkcjonować. Kluczem do mojego szczęścia od czterech lat
była Sophie, a ja musiałam zacząć to w końcu dostrzegać. W złych chwilach
powinnam myśleć o tej małej istocie, która pokolorowała mój świat. Pojawiła się
nagle, ale nie zmieniało to faktu, że kochałam ją całą sobą. Niczego w życiu nie
mogłam być pewna oprócz jednego uczucia —miłości matki do dziecka.
— A teraz szybko leć myć ząbki — powiedziałam, kiedy piosenka
skończyła się, zastąpiona przez poranne wiadomości. Sophie zrobiła minę
pokrzywdzonego dziecka przez własną matkę, trochę się naburmuszyła i bardzo
powoli ruszyła w stronę łazienki.
Podeszłam do zlewu, w którym stały brudne naczynia. Szybko umyłam
dwie miski i talerzyki, nie zwracając już nawet uwagi, czy dobrze je
wyszorowałam. Mężczyzna, który prowadził poranne wiadomości w radiu
poinformował, że zbliża się za piętnaście dziewiąta. Wszystkim słuchaczom
życzył miłego dnia i puścił kolejną, tym razem smutniejszą piosenkę,
przywodzącą wiele niechcianych wspomnień. Potrząsnęłam głową pozbywając się
tych myśli, odstawiając je na wieczór. To noc była porą na wspomnienia. W dzień
każdy zaszywał się z gorszymi myślami w świetle słońca.
Ruszyłam w stronę łazienki. Sophie siedziała na brzegu wanny i
powoli myła ząbki.
— Jak już je dobrze wyszorowałaś, to idź się już ubierać, żebyśmy
znowu nie spóźniły się do przedszkola.
Dziewczynka spojrzała na mnie, zeskoczyła z wanny i podeszła do
umywalki, do której ledwie dosięgała, by wypłukać buzię. Potem szybko popędziła
do swojego pokoju, żeby zacząć szykować się do wyjścia — a więc musiała spakować
kilka zabawek, bez których nie mogła wyjść z domu. Ja przeszłam do swojego
pokoju, by wreszcie zacząć się szykować. Wiedziałam, że tego dnia znowu spóźnię
się do pracy; miałam tylko nadzieję, że mój szef również postanowi przyjść
nieco później. Otworzyłam szafę na oścież. W mojej garderobie przeważały ciemne
ubrania. Czarne marynarki, spódnice do kolan i koszule w stonowanych kolorach.
Jedynie na dnie szafy leżało kilka rozciągniętych swetrów, spodnie, dresy,
które zazwyczaj nosiłam tylko po domu. Wybrałam ubrania i wróciłam do łazienki,
chcąc się odświeżyć, zanim wyjdziemy z domu.
Stanęłam przed lustrem. Rozczesałam dokładne włosy, robiąc sobie
wysokiego kucyka. Na usta nałożyłam najzwyklejszą pomadkę, a rzęsy pomalowałam
tuszem. Włosy spryskałam jeszcze lekko lakierem do utrwalenia fryzury, by nie
musieć jej później poprawiać w pracy.
— Sophie, radzisz sobie? — krzyknęłam, wracając do pokoju.
— Tak! — Jej piskliwy głos wcale nie przekonywał mnie, że idzie
jej dobrze. Szybko założyłam na siebie naszykowane wcześniej ubrania, po czym skierowałam
się do pomieszczenia obok.
Sophie stała przed komodą, z której zostały powyciągane wszystkie
ubrania. Leżały na podłodze, a dziewczynka rozglądała się wokół siebie,
zastanawiając się co dzisiaj wybrać. Ciągle miała na sobie piżamę. Ze
zdezorientowaną miną przeglądała każde ubranie, po chwili odrzucając je ze
złością za siebie. Jedynie na łóżku był już naszykowany plecak, w którym
zauważyłam kilka lalek.
— Może ci pomóc? — zapytałam, ujawniając swoją obecność. Sophie
spojrzała na mnie, kiwając twierdząco głową.
Stanęłam obok niej i ukucnęłam. Rozejrzałam się po wszystkich
ubraniach. Wybrałam białą bluzkę z kolorowymi napisami i zwykle spodenki. Kiedy
Sophie była już gotowa do wyjścia, zabrała swój mały plecak, misia Rudolfa pod
rękę i obie ruszyłyśmy w stronę drzwi wyjściowych.
Od zawsze obserwowałem ludzi. Obserwacja jest dobrym sposobem na
poznanie człowieka. Wszystko można wyczytać z oczu, postawy i zachowania.
Problemy, z jakimi boryka się dana osoba, co przeszła w swoim życiu; jaka
przeszłość się za nią ciągnie, gdy nie może się z nią do końca uporać. W moim
zawodzie umiejętność obserwacji była ogromną zaletą. Ze spokojem patrzyłem na
płaczące matki, chociaż w środku trząsłem się z bezsilności na samą myśl, że
nie mogę i nie potrafię im już pomóc. Widziałem to, co przeżywają, kiedy
przekazywałem im informacje, które rozrywały ich serca na strzępki. Widziałem
bezgraniczny smutek w oczach i zwykłą bezradność. Na moich oczach ich świat
doszczętnie się rozpadał, zostawiając po sobie tylko ruiny. Patrzenie na takie
sytuacje nie było dla mnie łatwe.
Nie raz musiałem wyładowywać złość na przedmiotach, które jakimś
cudem znalazły się pod moimi rękami. Nie raz nocami topiłem swoje smutki w
alkoholu, próbując zapomnieć o tym kim byłem, jestem i już zawsze będę.
Próbowałem się pogodzić z tym faktem, ale nadaremnie. Jedynym wyjściem było
zrehabilitowanie się, odcięcie się od wszystkich znajomych i rozpoczęcie
drugiego życia, zupełnie sam, z daleka od dawnego świata, który kiedyś był moim
domem. Musiałem zacząć swoje życie od nowa, nauczyć się żyć tak, by wreszcie
widzieć jakieś pozytywy — uśmiech
posyłany w moją stronę przez przypadkowego człowieka czy życzliwą starszą panią
w sklepie. Jedynym wyjściem na lepsze życie było zaczęcie dostrzegać dobra w
najmniejszych rzeczach. Nie było to jednak takie łatwe, bo okazało się, że
byłem więźniem. Więźniem samego siebie, więźniem przeszłości, więźniem
popełnionych niegdyś błędów.
Kim więc jestem?
Nazywam się Draco Malfoy. Jestem człowiekiem, za którym ciągną się
cienie przeszłości, nie chcąc zostawić mnie w spokoju. Człowiekiem, który
patrzył na morderstwa z przekonaniem, że nie może nic zrobić, by uratować choć
jedno ludzkie życie. Człowiekiem, który jest niewolnikiem. Niewolnikiem własnych wspomnień.
— Draco, czy ty możesz udać się już do domu? Twoja zmiana skończyła
się już dwie godziny temu, a ty nadal tu siedzisz. Jesteś niepoważny. —
Podniesiony głos wybudził mnie z krótkiej drzemki. Mój kark domagał się
porządnego masażu lub chociaż spania w normalnej pozycji, na miękkim łóżku.
— Jeszcze chwilę, Megan — mruknąłem w odpowiedzi, nie podnosząc
nawet do góry wzroku.
Megan Hughes była jedną z pielęgniarek na oddziale, na którym
pracowałem. Była osobą niezwykle ciepłą i skromną. Swoimi kiepskim żartami potrafiła
wszystkich dookoła rozbawiać, a uśmiech nigdy nie znikał z jej twarzy. Mimo że
była szczęśliwa, miała za sobą ciężką przeszłość, a szczegóły znało niewiele
osób — to przede mną się otworzyła i opowiadania historię swojego życia, choć
wcale jej o to nie prosiłem. Potrzebowała w tym czasie kogoś, kto mógłby jej
wysłuchać, nie przerywając. Długi czas nie mogłem zrozumieć, czemu to właśnie
mi postanowiła zaufać, jednak nigdy nie poznałem odpowiedzi. Czasem nurtujące
pytania muszą pozostać tylko pytaniami.
Przetarłem zmęczone oczy i wstałem w fotela. Podszedłem do dużego
okna, które oświetlało cały gabinet. Dzisiejszego dnia miałem nocną zmianę.
Niewiele się działo, chociaż i tak chodziłem po całym oddziale i zaglądałem do pacjentów,
chcąc samemu się przekonać, czy wszystko u nich w porządku. Teraz słońce powoli
budziło się do życia, wychylając się zza horyzontu. Niebo było czyste,
nieskalane chmurami.
— Masz natychmiast jechać do domu i przyjechać dopiero na swój
dyżur. I żebym cię tu wcześniej nie widziała.
Jej stanowczy głos sprawił, że nie chciałem protestować.
Odwróciłem się w stronę kobiety. W rękach trzymała mokrą ściereczkę i ścierała
kurz, który osiadł na półkach na jednym z regałów. Ubrana była w zwykły fartuch
pielęgniarki, a włosy spięła w luźnego koka, by nie przeszkadzały jej w pracy. Była
ode mnie starsza i traktowała mnie bardziej jak syna, którego nie miała, a nie
jak kolegę z pracy. Na jej twarzy można już było dostrzec kilka zmarszczek —
miała czterdzieści pięć lat. Miesiąc wcześniej cały zespół w szpitalu
zorganizował przyjęcie urodzinowe z okazji jej urodzin. Zaskoczona mina kobiety
była warta kilku godzin intensywnych przygotowań.
Megan opowiedziała mi historię swojego życia podczas mojego stażu
w szpitalu. Jako stażysta nie mogłem wykonywać skomplikowanych zabiegów,
dlatego głównie pomagałem pielęgniarkom w prostych czynnościach, przyglądając
się ich pracy. Od samego początku Megan mnie zaintrygowała; widziałem z jaką
czułością zajmowała się pacjentami, jak dla każdego potrafiła znaleźć chwilę
czasu, by porozmawiać. Ta praca była tym, co napędzało ją do życia, znalazła w
niej swoje ukojenie, szczęście.
Po pierwszym dniu
stażu w szpitalu, który był przepełniony emocjami, ruszyłem w stronę bufetu.
Miałem ochotę napić się czegoś mocniejszego, ale zostały mi jeszcze trzy
godziny do końca mojej zmiany, więc na tę chwilę musiałem zadowolić się zwykłą
kawą. Wybierając zawód lekarza — mugolskiego lekarza — nie przypuszczałem, że
może być tak trudno. Medycyna była trudną dziedziną, ale przynoszącą wiele
satysfakcji. Wiedziałem, że matka byłaby ze mnie dumna, gdyby wiedziała, jak
zacząłem układać sobie życie, a przecież właśnie tego dla mnie chciała: dobrego
życia, pozbawionego przeszłości.
Usiadłem przy jednym
ze stolików przy oknie. Stąd miałem idealny widok na parking szpitala. Mimo że
zapadł już wieczór, wciąż stało wiele samochodów. Bliscy nie tak łatwo chcieli
się rozstać z tymi, którzy zostawali na oddziałach. Dla niektórych perspektywa
zostawienia kogoś wiązała się z obawą, czy kolejnego dnia uda im się jeszcze
porozmawiać. Szpitale uczyły pokory, doceniania tego, co się ma w danym
momencie życia.
— Coś podać? —
Usłyszałem tuż obok mnie. Podniosłem wzrok do góry i zauważyłem stojącą obok
mnie kelnerkę, trzymającą w dłoniach notes i długopis. Uśmiechnęła się, jakby
zauważając, że wytrąciła mnie z rozmyślania.
— Poproszę kawę
nierozpuszczalną.
Kobieta skinęła głową
i odeszła z powrotem w stronę baru. Sekunda mijała za sekundą, minuta za
minutą, a ja miałem wrażenie, że czas płynął dwa razy wolniej. Nie mogąc skupić
się na niczym konkretnym, rozglądałem się wokół siebie, przypatrując się każdej
osobie z osobna. Jedna z kobiet, siedzących dwa stoliki obok, miała podkrążone
oczy, siedziała zgarbiona i usiłowała zjeść obiad, który niedawno podała jej
kelnerka. Dłubała widelcem w potrawie, jakby powstrzymywała się od głośnego
płaczu. Podpierając głowę dłonią, chowała swoją twarz za włosami, najwyraźniej
nie chcąc, aby ktokolwiek widział ją w tym stanie. Śmiało mogłem przypuszczać,
że owa kobieta albo kogoś straciła, albo właśnie traci.
— Mogę się dosiąść?
Podniosłem wzrok do
góry, napotykając brązowe oczy. Przede mną stała kobieta, mająca około czterdziestu
lat; była ubrana w fartuch pielęgniarki. Tego dnia widziałem ją kilka razy na
oddziale; miałem wrażenie, że przygląda mi się z uwagą, jakby chciała mnie
rozszyfrować, zrozumieć co właściwie robię w tym miejscu. W dłoniach trzymała
jakiś notes.
— Tak, proszę.
— Wszystkie stoliki
pozajmowane, jak nigdy dotąd — powiedziała, odsuwając swoje krzesło i siadając.
Uśmiechnąłem się lekko w jej stronę, widząc, że nie ma zamiaru milczeć. Może
dobrze się złożyło? Potrzebowałem kompana do rozmowy, bo gdy wracałem do
mieszkania, towarzyszyła mi tylko cisza. A w ciszy człowiek zmaga się ze zbyt
wieloma bolesnymi wspomnieniami, przeszywającymi duszę na wskroś. W każdej
sekundzie, jakby chciały udowodnić, że przeszłość jest ze mną w każdej chwili
mojego życia i nigdy się jej nie pozbędę. — Pierwszy dzień?
W odpowiedzi
pokiwałem twierdząco głową. Kelnerka właśnie przyniosła mi kawę, wraz z
cukierniczką. Megan zamówiła herbatę i ciastko, uprzednio pytając mnie kilka
razy, czy na pewno też nie chcę nic zjeść.
— Pierwsze dni zawsze
są najtrudniejsze. Z czasem będzie lżej, zobaczysz.
— Mam nadzieję —
odparłem, upijając łyk kawy.
Przez jakiś czas między
nami panowała niczym niezmącona cisza. Nieznajoma kobieta chwilowo zajęła się
sobą: pisała coś w dzienniczku, a ja obserwowałem ją i piłem czarną, zbawienną
dla mnie tego dnia, ciecz. Kilka razy nasze spojrzenia się spotkały. I
pomyślałem tylko o tym, jak smutne są jej oczy.
— Opowiedz mi o sobie
— zaczęła nagle kobieta, kładąc notatnik na stoliku.
— Nie jestem
przyzwyczajony zwierzać się obcym ludziom.
— Jesteś nieufny
wobec innych. Dobrze, a więc powiedz mi tylko, jak masz na imię?
Z jakiegoś powodu
wierzyłem w dobre intencje tej kobiety. Wydawała mi się osobą, która wiele
przeszła w swoim życiu i pragnie pomóc innym. Swoim zachowaniem przypominała mi
moją matkę, co tylko wzmacniało moje zaufanie do niej. Kilkanaście miesięcy
samotności sprawiło, że ciągle kumulowałem w sobie wszystkie emocje, przez ten
czas zbierałem złość na świat, złość na moją przeszłość. Trudno było mi się
pogodzić z faktem, iż byłem zmuszony zacząć życie z dala od tego, co łączyło
mnie z tym, co było kiedyś. Zniknąłem tak, jak gdyby nigdy bym nie istniał.
Teraz pojawił się ktoś, kto chciał mnie wysłuchać i chciałem komuś wreszcie
zaufać. Wierzyć, że ktoś może być dobry i mieć tylko i wyłącznie takie
intencje.
— Mam na imię Draco.
— To bardzo ciekawe
imię, nigdy nie spotkałam się z podobnym. — Uśmiechnąłem się, słysząc jej
słowa. — A więc skąd wziąłeś się w Denver, Draco?
— Powiedzmy, że w
przeszłości nie byłem dobrym człowiekiem. Podejmowałem złe decyzje, przez które
musiałem ponieść konsekwencje. Dla większości osób byłem przesiąknięty złem do
szpiku i nic ani nikt nie mogło tego zmienić. Tak często słyszałem te słowa, że
po pewnym czasie zacząłem w nie wierzyć. Matka powiedziała, żebym zaczął nowe życie
gdzieś indziej. Gdziekolwiek, z dala od wszystkich ludzi, którzy przypisywali
mi same złe cechy. Nikt nie widział we mnie nic dobrego, oprócz matki. To ona
jako jedyna zawsze we mnie wierzyła. Postanowiłem więc rzeczywiście wyjechać,
zostawić za sobą tamto życie. Chciałem zacząć wszystko od nowa, ale jak się
okazało złe wspomnienia postanowiły nękać mnie każdej nocy, każdego dnia.
Czułem się winny, wstydziłem się swojej przeszłości. Chciałem się
zrehabilitować, dlatego mnie teraz tutaj pani widzi. Kilka lat temu niszczyłem
życia ludziom; teraz postanowiłem je ratować.
Między nami zapadła
długa cisza. Ja wpatrywałem się w oczy nieznajomej kobiety, a ona patrzyła w
moje, jakby próbując wyczytać, czy to co mówię, jest prawdą. Wszystkie słowa,
które wypowiedziałem, były potokiem, który w odpowiednim momencie postanowił ze
mnie wypłynąć.
— Spotkało cię wiele
złego, Draco, ale jestem pewna, że twoja matka byłaby z ciebie dumna. Jesteś
dobrym człowiekiem, widzę to.
— A pani? Jaka jest
pani historia? — zapytałem, chcąc już zmienić temat. Nie chciałem ciągle być w
centrum uwagi, nie chciałem tylko mówić, ale też słuchać.
— Moja historia
zaczęła się ponad dziesięć lat temu, kiedy związałam się z człowiekiem, w
którym byłam szaleńczo zakochana. Jak wiadomo, zakochani świata nie widzą poza
sobą. Byłam tylko ja i on. Nie dostrzegałam problemów wokół mnie. Zachowywałam
się jak egoistka. Potem wiadomo był ślub i bardzo skromne wesele. Nie zauważyłam,
kiedy mój mąż zaczął pić coraz więcej alkoholu, a co za tym szło, stawał się
bardziej agresywny. W końcu zaszłam w ciążę. Oczekiwałam wybuchu radości, a
jedyne co zastałam, to agresję i złość. Pobił mnie do nieprzytomności.
Straciłam dziecko. W ucieczce pomogła mi moja siostra. Nie potrafiłam żyć z
człowiekiem, który zabił moje dziecko. Nie chciałam żyć z takim człowiekiem, bo
dobrze wiedziałam, że on się nie zmieni. Postanowiłam przenieść się na inny
kontynent. Zaczęłam nowe życie tutaj, w Dener. Ot, moja historia, Draco…
— Dobrze, że była
przy pani siostra i pomogła…
— Mów mi proszę
Megan. Megan Hughes — przerwała mi, zakładając na ucho zabłąkany kosmyk włosów.
— Draco Malfoy.
Uśmiechnąłem się w jej
stronę, a ona go odwzajemniła. Jeszcze chwilę rozmawialiśmy, tym razem na
lżejsze tematy. Po kilkunastu minutach oboje zebraliśmy się do wyjścia.
Zapłaciłem za kawę, po czym wróciłem do pracy, by dokończyć swoją zmianę, tym
razem już z lepszym nastawieniem i z poczuciem, że ludzie w tym miejscu są
dobrzy. Z myślą, iż może naprawdę czeka mnie w tym miejscu dobre życie.
Od tego dnia staliśmy
się, można powiedzieć, przyjaciółmi. Nie miałem nikogo oprócz niej. I nigdy nie
żałowałem, że zwierzyłem się Megan Hughes.
— Zawiesiłeś się?
Głos kobiety przywrócił mnie z powrotem na ziemię. Megan patrzyła
na mnie zatroskanym wzrokiem. Pokiwałem twierdząco głową, przecierając oczy.
Zdjąłem z siebie fartuch, wieszając go na oparciu fotela.
— Lepiej pojadę do domu porządnie się wyspać — powiedziałem,
zbierając dokumenty porozkładane na biurku, po czym schowałem je do teczki.
Założyłem kurtkę wiedząc, że o tak wczesnej porze na zewnątrz będzie chłodniej.
— Tylko nie jedź w tym stanie samochodem. Zamów sobie taksówkę.
— Dobrze, Megan. — Zaśmiałem się, wymijając kobietę w drzwiach. —
Do zobaczenia jutro rano! — krzyknąłem, kierując się w stronę windy.
Gdy wszedłem do mieszkania, od razu skierowałem się w stronę
mojego pokoju. Nie miałem nawet zamiaru się przebierać — od razu położyłem się
na łóżku i nim zdążyłem o czymkolwiek pomyśleć, zasnąłem.
Cholernie podobał mi się ten rozdział, M!
OdpowiedzUsuńWidać, że przyjemnie Ci się go pisało. Lekko się czyta, z uśmiechem na ustach w niektórych momentach.
Fabuła mnie strasznie zaciekawiła i chcę więcej, więcej, więcej!
Także czekam już na nowy rozdział.
Pozdrawiam Cię i życzę dużo weny,
Avada.
http://prohibiti-amare-dramione.blogspot.com
Ale się cieszę, że Ci się spodobał ten rozdział!
UsuńDziękuję, dziękuje :)
M.
Po pierwsze - ja to kiedyś się zabije, że oglądałam Egzorcystę i przez to nie skomentowałam pierwsza :c
OdpowiedzUsuńA po drugie to rozdział oczywiście ujsisjuzbsj *-* Wszystko jest super napisane, jak zawsze ;) A Forks mi się kojarzy ze Zmierzchem! ;D
Dracze ma fajną koleżankę a Hermiona Sophie, która jest taaaaka słodka :*
No i po trzecie - STO LAT STO LAT NIECH ŻYJE ŻYJE NAM!
Nie mogłam się powstrzymać :p
Pozdrawiam :*
Nie no, nie zabijaj się, bez przesady xD Egzorcysta? Br... Nienawidzę horrorów :D
UsuńDziękuję. Cieszę się bardzo, że Ci się spodobał rozdział. :)
Mi Forks kojarzy się z... Forks xD
Dziękuję!
M.
Przede wszystkim witaj z powrotem M. :) !
OdpowiedzUsuńCieszę się, że mogę po raz kolejny czytać opowiadanie Twojego autorstwa, które zapowiada się niezwykle ciekawie. Bardzo ciekawi mnie Draco.Jestem ciekawa tego, jakich wspomnień jest niewolnikiem. Poza tym Hermiona i Sophie. Trudno mi uwierzyć, że przyjaciele od tak odwrócili się od Miony. Musiało stać się coś wielkiego! Huh, nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału.:)
Urodzinki masz/miałaś.:) Nie martw się, stara jeszcze nie jesteś, są starsi.;) Tak więc skoro mam okazję, to chciałabym Ci życzyć w tym szczególnym dniu standardowo zdrowia, szczęścia, pomyślności, miłości, ale także spełniania własnych marzeń, wytrwałości w dążeniu do postawionych sobie celów. Przyjaźni szczerej, wiernej, bezgranicznej. Weny, która cię nie opuści, pomysłów szalonych, zabawy i radości, uśmiechu na co dzień i wszystkiego, czego sama pragniesz w swojej duszy, w swoim sercu.:) STO LAT ! :) :* ♥ ♥ ♥
Pozdrawiam,
la_tua_cantante_
Dzień dobry, witam!
UsuńA ja się cieszę, że po raz kolejny mogę coś napisać. Cieszę się, że to opowiadanie zaciekawiło Cię. :) Wszystko będzie wytłumaczone dlaczego, jak i kiedy. Nie tylko Draco jest niewolnikiem swoich wspomnień, ale także Hermiona. :)
Za pisanie kolejnego rozdziału wezmę się dopiero za tydzień, kiedy będę miała już wszystkie oceny wystawione. :)
Urodzinki dzisiaj mam! Ale ja się tak staro czuję, że tragedia. Pamiętam jeszcze jak do przedszkola chodziłam, a teraz w liceum już ;_;
Jeju, dziękuję za wszystko, czego mi życzyłaś! To naprawdę bardzo miłe. Mam nadzieję, że owe życzenia będą się spełniały. Jeszcze raz dziękuję :)
M.
Kochana, wiesz, że czekałam na Twój powrót bardzo, bardzo niecierpliwie i trzymałam kciuki za tego nowego bloga. Nie mogłam się doczekać pierwszego rozdziału.
OdpowiedzUsuńTo,co przeczytałam wzbudziło we mnie takie uczucia, że musiałem odczekać kilka godzin, żeby wziąć się za skomentowanie.
Masz niezwykły dar do opisywania spraw naturalnych, takich małych zdarzeń, które są w normalnym życiu. Hermiona i Sophie.. Ahh.. Tak przyjemnie czytało się te sceny. Wydaje mi się, że ten ból głowy nie był zwykłym bólem głowy. Wydaje mi się, że Olivier jest Olivierem Woodem i ma coś wspólnego z Hermioną... Cholera... Tyle już bym chciała wiedzieć. Widać, że wszystko masz dokładnie przemyślane.
Draco... Ahh.. Nowe życie, nowa praca, zupełnie inny człowieka, ale nadal z przeszłością. Niesamowite! I ta nietypowa przyjaźń...
Wydaje mi się, że niedługo Hermiona i Sophie zawitają do Forks, bo będą potrzebowały pomocy Dracona.
Kochana, naprawdę jest pod WIELKIM wrażeniem. Wiesz, że w Ciebie wierzę i zawsze będę trzymać za Ciebie kciuki?
Urodziny!!!!! WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO! Niech spełni się każde Twoje marzenie! Życzę Ci miłości, jak z opowiadań, które piszesz i czytasz. Życzę Ci szczęścia, spełnienia i wiary w siebie. Wszystkiego wszystkiego co najlepsze! <3
mam nadzieję, że szybko napiszesz kolejny rozdział <3 <3
Pozdrawiam,
Edge
Jeju, aż nie wiem co powiedzieć. Twój komentarz wywołał u mnie łzy w oczach :)
UsuńWłaśnie co to scen z Hermioną i Sophie miałam największe obawy. Wydawały mi się nieco nienaturalne, przynajmniej takie jest moje odczucie.
Olivier rzeczywiście jest Olivierem Woodem. W następnych rozdziałach postaram się wszystko wyjaśniać. Ogólny zarys historii w głowie mam, ale wiadomo, że pewnie jeszcze po drodze coś zmienię, jak to ja :)
Historia Draco również będzie dokładniej opisana.
Naprawdę bardzo miło mi słyszeć takie słowa! Przed samą publikacją miałam wątpliwości, czy oby na pewno dobrze robię publikując kolejną historię.
Dziękuję! Ah... Gdyby taka miłość była realna... Jeszcze raz dziękuję <3
Postaram się. Dla Was.
M.
świetny początek :) może i niewiele się dzieje, ale początki właśnie takie są, no i zaciekawiłaś mnie tym rozdziałem
OdpowiedzUsuńCieszę się, że ten rozdział Ci się spodobał. Starałam się. :)
UsuńM.
Na początku !
OdpowiedzUsuńWszystkiego Najlepszego !
A teraz te inne sprawy:
1. Za krótki.
2.Za krótki
3.Za krótki
.
.
.
.
(kopnięta ósemka później ) Za krótki.
Rozdział podobał mi się, nawet bardzo! Sophie- cudne imię, jeszcze cudniejsza dziewczynka!
Tak wyobrażałam sobie Hermionę jako matkę, taką na luzie, a jednocześnie mamę kwoczkę <3
Draco... co tu dużo mówić, samo to słowo wyraża milion wyrazów :)
Polubiłam Megan, współczuje jej, że przez takie piekło przeszła!
To chyba wszysko..., a nie !
Za krótki.
Pozdrawiam
Layls
dramione-teatr-uczuc.blogspot.com
A dziękuję :)
UsuńEj no, rozdział ma prawie 7 stron. :D
Cieszę się, że rozdział Ci się spodobał. Mi również imię Sophie bardzo się podoba :)
Megan ciągle gdzieś będzie.
A Draco... Z nim jest dokładnie tak samo, jak napisałaś :)
M.
Hah blogspot jest denerwujący nie ma co.
OdpowiedzUsuńNapsiałam długi i piękny komentarz a on tymczasem się zablokował.
Normalnie masakra jakaś.
zacznę więc od początku.
Przeczytałam jednym tchem.
Już dawno mi się to nie zdarzyło i naprawdę mnie wciągnęłaś.
Oczywiście od razu zwróciłam uwagę na Draco.
Zaczął całkiem inne życie.
Nigdy nie myślałam że zobaczę go w takiej niezwykłenj roli.
No i oczywiście Hermiona i Sophie.
Już nie mogę się doczekac gdy dojdzie do ich spotkania bo pewnie dojdzie.
Pozostaje mi pozdrowić serdecznie i liczyć że nowy rozdział pojawi się już wkrótce.
znalazłaś we mnie czytelniczkę i już dodaje do Obserwowanych.
Postaram się na bieżąco komentować Twoją historię i lepiej poznać jej bohaterów.
tymczaasem pozdrawiam mocno.
http://amara-ultionis.blogspot.com.
Ogólnie dzisiaj blogspot coś szwankuje, bo mi kilka razy nie dodał komentarza na innych blogach.
UsuńCieszę się, że ten rozdział Cię wciągnął :)
Do ich spotkania dojdzie, ale trochę później. Przynajmniej taki mam plan.
Niestety nie jestem w stanie podać daty kolejnego rozdziału, ale postaram się napisać go w miarę szybko.
M.
A ja wiem, co się stanie z Sophie i właśnie to mnie smuci. :c
OdpowiedzUsuńAle cii, nie będę spojlerować!
Więc, po pierwsze, bardzo się cieszę, że wróciłaś. Tralala, wiedziałam, że tak będzie. Od tego nie da się uciec, niestety.
Opowiadanie jest perfekcyjnie, czytałam je już, kiedy zaczęłaś je pisać jako autorskie, no więc mniej więcej wiem, co się dalej wydarzy. Ale przejdźmy do rozdziału.
Zazwyczaj nie podobają mi się wstępy i rozdziały pierwsze, po prostu nic się w nich nie dzieje i człowiek zasypia, czytając. Ale Twój rozdział mi się podobał (nic nowego, co nie? XD) I fajnie że dodałaś trochę nowych bohaterów - Sophie i Megan - a nie tylko stereotypowych bohaterów z HP.
I jestem bardzo dumna, że wróciłaś. Kocham mocno :c
I po raz kolejny sto lat, Myszko. Składałam Ci już życzenia z 50 razy, ale złożę jeszcze raz. Wszystkiego, co najlepsze, Kocie! <3
Całusy, Vilene (nie-pytaj-mnie-o-jutro.blogspot.com)
Co się stanie z Sophie? O: Kurde, wiesz więcej ode mnie. Co to będzie, co to będzie.
UsuńNo przecież, wszystko co moje musi Ci się podobać, innej opcji nie ma. xD
Ja też jestem z siebie dumna, o tak. Teraz tylko żeby wszystko mi wyszło :')
Dziękuję jeszcze raz! Za pamięć o mnie, o moich urodzinkach i ogólnie za wszystko. <3
M.
Fajny pierwszy rozdział, intrygujesz a to jest wielki atut. Forks kojarzy mi się z Zmierzchem heh, myślę, że będę tu często wpadać ♥ Życzę weny.
OdpowiedzUsuńhttp://the-streetangel.blogspot.com/ - zapraszam.
Cieszę się, że udało mi się Ciebie zaintrygować.
UsuńDzięki. :)
Spróbuję do Ciebie wpaść, gdy już ten szał w szkole opadnie, oceny będą wystawione.
M.
Siedzę w autobusie po pierwszym zdanym egzaminie i wreszcie mam sekundę czasu, żeby przeczytać Twój rozdział. Kochanie wyszło Ci świetnie! Opisałaś wszystko bardzo realistycznie i z tak wielką delikatnością, że aż zaparło mi dech. Jedynym do czego mogę się doczepić to napisane przez Ciebie słowo "anonimowanych" :D pisze się, i mówi zresztą też, "animowanych". Reszta jest perfekcyjna i mimo, że wiem o czym będzie ta historia ( w końcu czytałam fragment kiedyś;)) to będę śledzić!
OdpowiedzUsuńBrawo, witaj z powrotem (wiedziałam, że wrócisz :D ) i jeszcze raz najwspanialszego <3
M.D.
Gratuluję zdanego egzaminu! :D
UsuńUf, cieszę się, że jednak dobrze mi wyszedł ten rozdział.
Haha, nawet nie skapnęłam się z "anonimowanych" xD
Dziękuję :)
M.
Kochana M !!!
OdpowiedzUsuńMyślę sobie zajrzę i przeczytam początek :D
A po pracy na spokojnie, w domu usiądę i przeanalizuje...
Coś mi nie wyszło...
Jak tylko przeczytałam pierwsze dwa zdania doszłam do wniosku, że muszę czytać dalej :D
O to moje zdanie :P
Jesteś kapitalna.
Hermiona jest bardzo dojrzała lubię ją w tej wersji.
Z drugiej strony czuje niedosyt jej osoby.
Córeczkę ma idealną - chwilowo myślałam, że mała mówi o bólu głowy, ponieważ nie chcę iść do przedszkola - że się czegoś obawia...
A potem bardzo mnie to zmartwiło.
Kolejna sprawa blondyneczka - trochę mi to podjeżdża Draczem :D
Co do DRACONA - uwielbiam go. W każdej wersji :)
Ciekawi mnie o co nadal ma do siebie wyrzuty.
Jestem zachwycona Twoim opowiadaniem.
Jestem oczarowana....
Cudownie piszesz...
Masz tak lekki styl pisania :)
Mam nadzieję, że kolejny rozdział będzie już nie długo. :)
Dodaje Cię do listy moich blogów u mnie :)
I będę Ci odwiedzać napewno :*
Całuje Effy :*
P.S. Wszystkiego najlepszego. Spełnienia najskrytszych marzeń :*
Ojej, dziękuję bardzo za takie miłe słowa! Nawet nie wiem czy na nie zasługuję :)
UsuńWszystko będzie dokładnie opisane w późniejszych rozdziałach. Sophie nie jest córką Draco! Był nawet taki fragment, że Hermiona obawiała się powrotu Oliviera do Londynu. :)
Ojej, cieszę się bardzo, że rozdział Ci się spodobał.
Dziękuję za życzenia! <3
M.
Super rozdział :) Nie mogę doczekać się następnego :)
OdpowiedzUsuńTo będzie wspaniałe opowiadanie ;)
Pozdrawiam i dużo weny życzę :D
Dziękuję. Cieszę się, że do mnie wpadłaś :)
UsuńM.
Ciekawie,ciekawie :)
OdpowiedzUsuńWeny.
Pozdrawiam,Lili.
Zapraszam na ron-hermiona-draco-dramione.blogspot.com.
Dziękuję. :)
UsuńDodałaś coś nowego na bloga?
M.
ciekawy rozdział, przemyślany co do szczegółu, lekko się czyta.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Miło mi słyszeć te słowa, dziękuję. :)
UsuńM.
Świetny rozdział! Coś czuję, że zostanę tu na dłużej :)
OdpowiedzUsuńCześć! Chciałabym Cię zaprosić na mojego bloga, który liczy sobie 14 rozdziałów, a będzie jeszcze więcej :) Blog jest o Dramione, nauka w Hogwarcie, na ostatnim roku :) Chciałabym, aby każdy wyraził opinię na temat tego co piszę. Mam nadzieję, że zostawisz po sobie jakiś ślad i może zostaniesz moją stałą czytelniczką :) Pozdrawiam i jeszcze raz zapraszam, a oto link: http://jednoczesniedwieosoby.blogspot.com
Mam nadzieję, że rzeczywiście przeczytałaś choć zdanie tego rozdziału. :)
UsuńSpróbuje do Ciebie wpaść, kiedy wszystkie oceny zostaną już w szkole wystawione i nie będzie nauki.
M.
Jestem pod wrażeniem! Nie czytałam twojego poprzedniego opowiadania, ale widzę ..że to będę chłonęła.
OdpowiedzUsuńDraco jako lekarz, pasuję to do niego.
Bardzo cieszę się na następny rozdział.
Nudno nie było. Cenie właśnie momenty, które nie są przepełnione akcją a jednak tak wciągające.
Pozdrawiam,
i zapraszam do mnie! :D Jest ciężko, ale nie zamierzam się poddać. Cieszyła by mnie twoja opinia!
na-skraju-wolnosci,blogspot.com
Bardzo się cieszę, że spodobał Ci się pomysł, oraz ten rozdział. :)
UsuńMyślę, że kolejny rozdział będzie jeszcze taki spokojny, za to kolejny postaram się, by coś się tam działo.
Postaram się do Ciebie wkrótce wpaść. :)
M.
Już jestem. :)
OdpowiedzUsuńTrochę mi zajęło, żeby w końcu się zebrać i napisać dla ciebie ten nieszczęsny komentarz. Nawet juz do tego nie mam weny. Dobrze, że chociaż tobie jej nie brakuje. Rozdział wspaniały, a pierwsze wrażenie niezwykle pozytywne.
Nie mam się nawet do czego przyczepić. Uwielbiam oryginalne opowiadania.
Pozdrawiam i czekam na więcej, kochana. :*
Jestem pewna, że wena u Ciebie jest, tyle że głęboko schowana. Musisz ją wyciągnąć! :D
UsuńCieszę się, że ten rozdział Ci się spodobał. Mam nadzieję, że nie zawiodę Cię. :)
M.
Wiem, że nie zawiedziesz.
UsuńDziękuję za wiarę we mnie, to bardzo miłe. :)
UsuńM.
Hej :D
OdpowiedzUsuńNominuję Cię z wielką przyjemnością do Liebster Awards!!! <3
Szczegółów szukaj na moim blogu : ) http://milosc-wszystko-wybaczy.blogspot.com/
Całuje Effy <3
Dziękuję bardzo za nominację! Spróbuję odpowiedzieć na pytania w najbliższym czasie. :)
UsuńM.
Wow, odkryłam tego bloga przypadkiem...Dlaczego nie ma więcej rozdziałów ?:( To dopiero początek, a ja już nie mogę się doczekać co dalej !
OdpowiedzUsuńPoczątek jest bardzo dobry. Krótkie wprowadzenie, nie dłuży się. Ciekawie opisałaś noc i to kim jest Sophie. Wszystko dobrze opisane, muszę Cię pochwalić za niezwykły styl pisania. Miło się czyta :).
Czekam na więcej.
Zapraszam serdecznie do siebie. Zależałoby mi na Twoim zdaniu <33
http://co-serce-pokocha-dramione.blogspot.com/
Pozdrawiam <3
Postaram się szybko opublikować drugi rozdział. :) Niestety zacznę go pisać dopiero w czwartek, jako że do środy mam jeszcze naukę.
UsuńCieszę się, że wszystko Ci się podoba, naprawdę bardzo mi miło.
Wpadnę do Ciebie, kiedy już wreszcie ten cały szał nauki minie! :)
M.
Na samym początku, chciałabym ci napisać BARDZO, BARDZO spóźnione życzenia ;) Ale lepiej późno niż wcale, prawda? A więc życzę wszystkiego, co najlepsze, wełno weny i tak wspaniałych rozdziałów jak ten!
OdpowiedzUsuńZaczyna w opowiadanie Manei Divinii, zaobserwowałam, że pojawiasz się pod każdym jej rozdziałem, a w końcu napisała coś o twoim poprzednim blogu. Niezmiernie mnie zaciekawiło, co pisałaś, więc postanowiłam, że wpadnę. Najpierw zaczęłam od tego bloga, bo zobaczyłam, że zaczynasz od nowa i muszę przyznać, że bardzo mi się podoba! Rozdział taki swojski i... ludzki? Tak, tego inaczej nie mogę nazwać. Ani grama magii, ale według mnie to dobrze :) Pokazałaś, że da się bez niej obejść i normalnie żyć. Zaskoczyła mnie Hermiona z małą Sophie. Przez dłuższy czas zastanawiałam się, z kim ona ma tak śliczną córeczkę. Gdy przeczytałam o blond włoskach, na myśl od razu nasunął mi się Draco, ale zaś gdy dotarłam do zielonych oczu, Smok od razu zniknął, a na jego miejscu pojawił się Harry, ale zniknął równie szybko, jak się pojawił, bo przecież ona ma blond włosy. Więc pozostałam przy Olivierze i wersji, że to ojciec malutkiej, który zostawił tak wspaniałe kobiety... wrrr... jak ja nienawidzę takich! :<
A co do jasnowłosego boga seksu, muszę napisać, że zaskoczyłaś mnie z tym lekarzem. Już gdzieś się spotkałam z tym, tyle że był to magomedyk, ale zwykły lekarz jest jak najbardziej na plus. Urzekłaś mnie zdaniem: Kilka lat temu niszczyłem życia ludziom; teraz postanowiłem je ratować.
Niby takie proste, ale wyraża ogromną skruchę Dracona.
Naprawę polubiłam Megan, która jako jedyna mu pomogła, kiedy tego potrzebował, która przejrzała go na wylot.
Niezmiernie mnie ciekawi, jak potoczą się ich losy, a przede wszystkim, jak natknął się na siebie. Co o tego mam jakieś podejrzenia, jednak zachowam je dla siebie, bo gdybym jednak trafiła w sedno...
Z niecierpliwością czekam na nowy rozdział, zaraz zabieram się do czytania poprzedniego opowiadania i życzę samych szóstek na świadectwie :*
~Sectumsempra~
http://www.jestes-moim-wrogiem-kochanie.blogspot.com/
Jeju, jeju, jaki długi komentarz! Sprawiłaś mi nim ogromną przyjemność. :)
UsuńA dziękuję bardzo za życzenia. Nadal nie czuję się tą 17-latką ;_;
Hah, no to nieźle natrafiłaś na mojego bloga! Tego to bym się nie spodziewała.
Cieszę się niezmiernie, że rozdział Ci się spodobał. To bardzo miłe.
Hm, o magii będzie jeszcze wspomniane, czemu Hermiona i Draco jej tu nie używali. Postaram się wszystko dokładnie wytłumaczyć. :)
Sytuacja z Olivierem również będzie dokładnie opisana w postaci wspomnień, których to Hermiona i Draco są niewolnikami.
Muszę Ci powiedzieć, że mi to zdanie również się bardzo podoba, udało mi się! :D
Megan ciągle gdzieś będzie.
A jak natkną się na siebie? To już wkrótce się dowiesz. :)
Poprzednie opowiadanie jest moim pierwszym opowiadaniem, które kiedykolwiek napisałam, to był mój początek z pisaniem, więc cudów się nie spodziewaj. :c
Dziękuję! Najgorzej nie będzie. :)
I jeszcze raz dziękuję za taki długi komentarz! :3
M.
Cześć,
OdpowiedzUsuńmiło nam poinformować Cię, że zostałaś przyjęta do Stowarzyszenia DHL! Liczymy na to, że poczujesz się u nas dobrze :-)!
W imieniu SDHL,
Faceless.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńCóż… Ja w takim razie ja odegram rolę tej złej.
OdpowiedzUsuńNa samym początku już byłam gotowa pisać, że tekst pod względem warstwy poprawnościowej (piękne określenie, nie ma co) jest naprawdę dobry i pochwalić za dbałość o szczegóły, jednak z każdym akapitem niestety utwierdzałam się w przekonaniu, że nie należy oceniać książki po okładce, a w Twoim przypadku treści po kilku pierwszych zdaniach.
„…zostawiając na dywanie paczkę płatek.” – muszę czepiać się szczegółów, przepraszam. Płatków, nie płatek.
„Na jej małej twarzy na początku malowało się przestraszenie.” – Na mojej twarzy również maluje się przestraszenie.
„Potem postawiłam obie miseczki na tatce,” – bardzo trudne słowo dla odmiany, jednak nie mniej obstawiałabym na wersję: „tacce”, jakkolwiek głupio by to nie wyglądało.
I tak na koniec narracji Hermiony, w nawiązaniu do jednej ze scen tanecznych w rozdziale, powiem Ci szczerze, że jak sąsiedzi mają przychodzić do mnie z pretensjami za każdym razem, gdy na minutę pozwolę sobie na beztroski śmiech (który w moim przypadku jest słyszalny z kilometra, co podobno już zostało poparte badaniami, ale kto by wierzył w pogłoski?), to już dawno powinnam być eksmitowana xD.
„Potrząsnęłam głową, chcąc pozbyć tych myśli i odstawiłam je na wieczór.” – Też czasami chciałabym umieć odstawiać myśli, szkoda, że to niemożliwe.
„Sophie zrobiła minę dziecka skrzywdzonego przez własną matkę się naburmuszyła i bardzo powoli ruszyła w stronę łazienki.” – Uwaga szarada, powiedz co w tym zdaniu jest nie tak… A ja się naburmuszę i przejdę do dalszej części.
Opowieść Dracona zdecydowanie bardziej do mnie przemówiła i mnie ujęła, nie wiem dlaczego, wiń za to moją wrażliwość. A może raczej moje wspomnienia… Tak ciężko wybrać, mając tak wiele pasujących do zasadniczego pytania odpowiedzi.
„Śmiało mogłem przypuszczać, że owa kobieta albo kogoś straciła, albo właśnie traci.” - Ładne zdanie, zdecydowanie ładne.
„I pomyślałem tylko o tym, jak smutne są oczy tej kobiety.” – Nie wierzę, że to zauważył, nikt już tego nie zauważa.
Powiem Ci, że jak na nieufnego człowieka, Draco wyjątkowo szybko przedstawił swój życiorys. Nie nazywaj go więc ufnym, a samotnym. Nieufni ludzie po minucie rozmowy nie spowiadają się nowo poznanej osobie, w nowym dla siebie miejscu; samotni tak. Samotni i nieszczęśliwi. I bardzo wierzący.
W ogóle ta ich cała rozmowa wydaje mi się przerysowana, sztuczna. Tak jakby prowadzili utarty, grzecznościowy schemat – ja się spowiadam, ty udajesz, że słuchasz, a potem przeprowadzamy zamianę ról. Spróbuj bardziej się wczuć w opisywane sytuacje, a powinnaś zauważyć tę różnicę, o którą mi chodzi.
Jeżeli mogę jeszcze coś powiedzieć, tym razem z małą sugestią, uważaj na powtórzenia, bowiem one są głównie Twoim problemem.
Jeszcze uwaga techniczna: gdy opowiadasz historię, ustami bohaterów, nie zaczynaj od nowego akapitu, bo to ciągle ta sama wypowiedź, sukcesywnie kontynuowana. Możesz zacząć od nowego wersu, ale nie akapitu.
Przepraszam za moje powyższe słowa. Potwierdza się powiedzenie, że łatwiej znaleźć błędy u innych, niż u siebie. Chciałabym żebyś wiedziała, że nie mają one na celu podcięcia Ci skrzydeł, a ich rozłożenie. Mam nadzieję, że zrozumiesz.
Również chciałam Ci złożyć spóźnione, ale jak najbardziej szczere życzenia z okazji, jak dobrze zrozumiałam, Twoich 18 urodzin.
„Osiemnaście lat marzyłaś, by dorosłą wreszcie być.
Dziś marzenia swe spełniłaś, zaczniesz pełną piersią żyć.
Lecz pamiętaj, że przed Tobą jeszcze wiele, wiele lat.
Żyj więc mądrze, w zgodzie z sobą, a piękniejszy będzie świat!”
Tych kilka słów przesyła Ci nieco starsza koleżanka. Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie!
Dominika
PS. „Moją ostatnią myślą było stwierdzenie, że wreszcie, po długiej walce, wygrałam z bezsennością.” - Nawet nie wiesz ile bym dała, by móc powiedzieć to samo…
Dziękuję za wytknięcie mi tych błędów. Wieczorem, gdy usiądę przy laptopie, poprawię je.
UsuńUhm, tak naprawdę to jeszcze wiele przede mną. Muszę się dużo rzeczy nauczyć... Nie wszystko zawsze wychodzi tak, jakbym chciała.
Co do rozmowy Draco z Megan... No cóż, może rzeczywiście przesadziłam.
Wiem, że powtórzenia się zdarzają, ale czasem nie mam pomysłu, żeby zamienić jakieś słowo na inny jego synonim. Postaram się bardziej na to uważać.
Nie przepraszaj. Jesteś po prostu szczera i wytknęłaś mi te błędy, które znalazłaś w tekście. Ani ja, ani moja beta, nie jesteśmy w stanie wyłapać wszystkich błędów.
Mam nadzieję, że mimo wszystko ten rozdział nie był wielką katastrofą i dało się go jakoś przeczytać, mimo tych błędów, mojej składni itd. Tak jak napisałam na górze, muszę się jeszcze wiele nauczyć. Postaram się bardziej kolejnym rozdziale, przynajmniej spróbuję.
Osiemnaste urodziny mam dopiero za rok, obchodziłam siedemnaste. Dziękuję bardzo za życzenia. To miłe.
M.
Jak będziesz dodawala same takie rozdziały to będziesz zbierala same pochwały. Rozdział cudowny. Chyba najlepszy jaki czytałam twojego autorstwa. Nie mogę się doczekać dalszej części. Weny życzę :*
OdpowiedzUsuńJeju, dziękuję, bardzo miło mi słyszeć takie słowa.
UsuńDziękuję. :)
M.
Hej.
OdpowiedzUsuńTęskniłam za tobą!
Fajnie, że znów piszesz, a ten rozdział jest r.e.w.e.l.a.c.y.j.n.y :D
Tylko martwi mnie jeden fakt bo;
Draco jest lekarzem i pracuje w szpitalu
Hermiona jest kimś tam...i ma córkę którą kocha, a moim zmartwieniem jest to czy przypadkiem nie skrzywdzisz Sophie aby ta trafiła do szpitala i nni się poznali....Jak miałaś podobny plan to ci po prostu ZABRANIAM.
Nie rób tego :D czekam niecierpliwie na kolejny rozdział, i takie jeszcze pytanko mogła byś mnie powiadomić o kolejnym? n
Kocham Cię i pozdrawiam
Nuśka
Ps. To Forks to przypadek czy Zmierzch XD
Ps2. takie-tam-dramione.blogspot.com Zapraszam
Ja też tęskniłam!
UsuńDziękuję, bardzo miło mi słyszeć takie słowa. :)
Ale ja zupełnie nie wiem o co Ci chodzi. :D
Jasne, postaram się poinformować Ciebie o kolejnym rozdziale.
Nie lubię Zmierzchu (o nie dobra ja), więc to przypadek.
Postaram się do Ciebie wpaść, kiedy znajdę chwilę czasu. :)
M.
CAŁUSKI <3 KISSKI <3 BUZIACZKI <3 <3 <3
UsuńNie wiem, gdzie mam poinformować o nowym rozdziale... więc, zapraszam! :)
OdpowiedzUsuńRozdział odbiega normą od innych, trochę poeksperymentowałam. Mam nadzieję, że się opłaciło.
M. czy Ty również czujesz, że to już koniec?! Koniec nauki, martwienia się o oceny, wkurzania nauczycieli (jeju, jak mi będzie tego brakować ;__;), spotykania się ze znajomymi na przerwie i uciekania z tych nudniejszych lekcji. Średnia się zamknęła na cudownej, okrągłej liczbie, ja jestem usatysfakcjonowana, ale przecież o czymś zapomniałam. O czym? O Tobie!
OdpowiedzUsuńTak więc wracam z nowymi siłami, nadzieją na cudowne wakacje i już widzę ich pierwszy plus - Twoje rozdziały! Bardzo lubię, jak prowadzisz narrację 1-osobową. Mogę Ci nawet zdradzić, że od jakiegoś czasu ona kojarzy mi się właśnie z Tobą :)
Hermiona jako samotna matka, urocza Sophie i pewien tajemniczy Oliver, który, jak mniemam, jeszcze się tu pojawi. Draco jako magomedyk - super pomysł. Dawno nie czytałam przedstawienia Malfoy'a z zawodem w szpitalu, tym bardziej jestem zadowolona z tej konwencji. Na razie jest wszystko, co zaczyna nadawać klimat opowiadaniu - dziecko, anioł w ludzkiej skórze (Megan), samotna Hermiona i (jak sądzę) samotny Draco! Czekam na ich pierwsze spotkanie, jestem bardzo ciekawa, czym nas zaskoczą (czym Ty nas zaskoczysz!).
Piękny szablon, strasznie mi się podoba, a Malfoy ze szklaneczką trunku... <3
Z niecierpliwością wyczekuję nowego rozdziału i postaram się na bieżąco komentować *zła Natalia, niedobra Natalia, leń z Ciebie śmierdzący, że nie komentujesz :///*
Pozdrawiam gorąco :*
Tak, to już koniec, dziękuję, dziękuję! XD Gdybym miała jeszcze miesiąc chodzić do tej szkoły, musieliby mnie zamknąć w psychiatryku, o tak. :')
UsuńHaha! Wiesz, muszę Ci powiedzieć, że o wiele bardziej swobodnie czuję się, pisząc w narracji 1-osobowej, niż w 3-osobowej. Już się przyzwyczaiłam i trudno będzie mi się przestawić. Kiedyś nawet próbowałam napisać miniaturkę w 3-osobowej, ale na próbach się skończyło. Po dwóch zdaniach zamknęłam Worda xD
Olivier nie jest tajemniczy, będzie więcej o nim w kolejnych rozdziałach. :) Draco nie jest magomedykiem! Jest lekarzem, ale jakim? O tym również jeszcze będzie.
Masz rację, Megan jest takim aniołem stróżem i jeszcze nie raz będzie się pojawiała z pomocą.
Wiesz, jak ja długo szukałam tego szablonu... Kobieto, ja wszystkie szablonownie, szablonarnie, czy jak to się nazywa... przeszukałam, żeby znaleźć jakiś szablon, który by mnie usatysfakcjonował... Już się poddawałam, a tu proszę, znalazłam :> Też mi się podoba :D
Zła Natalia, niedobra, leń z Ciebie! xD
M.
"Bycie samotną matką nie jest łatwe" idealnie zaczęłaś pierwszy rozdział. Bardzo podoba mi się twój styl pisania, większych błędów nie zauważyłam :)
OdpowiedzUsuńwydaje mi się, że już gdzieś czytałam podobną historię ale cóż Twoja nie musi być taka sama ;) bardzo chcę przeczytać kolejny rozdział, bo wiedziałabym więcej o opowiadaniu ale cierpliwie będę czekała. Bardzo cieszę się, że jakimś cudem Twój blog znalazł się w moich zakładkach, będę często Cię odwiedzała (w miarę moich możliwości) :D
No cóż życzę weny twórczej i serdecznie pozdrawiam
Dajana
A jeszcze jedno... kim jest Oliver???
UsuńZaniepokoiłam się kiedy o nim wspomniała Hermiona, dziwne myśli przeszły mi przez głowę kiedy czytałam ten fragment
Dajana
Długo zastanawiałam się jak zacząć ten rozdział. To zdanie przyszło jakoś tak samo, więc tym bardziej cieszę się, że Ci się spodobało. :)
UsuńCo do błędów... Hm, myślę, że ani ja, ani moja beta - Cave, nie jesteśmy w stanie wszystkich wyłapać.
W dzisiejszych czasach trudno jest wymyślić coś oryginalnego. Mam nadzieję, że jako tako zaskoczę Cię kolejnymi rozdziałami. :)
Olivier... no cóż, będzie jeszcze o nim.
Rozdziału drugiego mam już prawie 4 strony, jak się sprężę, to niedługo powinien być. :)
Dziękuję za komentarz!
M.
Też mam misia Rudolfa!
OdpowiedzUsuńDobra, na początku powinnam się przywitać, skoro tak długo mnie nie było na twoich blogach. No, tu i tam :)) Cieszę się, że jednak zdecydowałaś się zostać i napisać kolejne opowiadanie. Uwielbiam to jako odskocznię od tego całego życia realnego xD
Zacznę od tego, że mimo zbetowanego rozdziału, rzuciły mi się w oczy pewne drobne błędy. Przede wszystkim powtórzenie "mleko", kiedy Hermiona robiła śniadanie. Parę razy mignęło mi słowo "niewiele" napisane osobno. Piszemy je razem :)
A więc skończyłaś z pisaniem o Hogwarcie :D Teraz to już będzie z górki, bo o wiele lepiej pisze się , kiedy wszyscy są dorośli i mają własne życia. Przynajmniej dla mnie, nie wiem, jak to jest u ciebie. Rozdział pierwszy mi się podobał. Taki trochę sentymentalny, spokojny, bez żadnej specjalnej akcji. Wiadomo, że na początek nie rzucisz żadnym pościgiem xD Czy coś.
Draco jest lekarzem? Mugolskim lekarzem? Tutaj nie jestem pewna, no bo Megan jest pielęgniarką, a w Mungu pielęgniarek nie było.
Jestem bardzo ciekawa, o czym to opowiadanie będzie. To znaczy, wiem, że o nich, ale coś więcej to trzeba niestety poczekać :((
I jeszcze jedno: FORKS?! Poważnie? Jestem w szoku, że wymieniłaś to miasteczko i wgłębi ducha mam nadzieję, że nie będzie to nic związane ze Zmierzchem.
DW.
Na początek muszę: TO NIE JEST NIC ZWIĄZANEGO ZE ZMIERZCHEM, NAPRAWDĘ GŁOWA MNIE NIE BOLI XD Nie lubię Zmierzchu. Nawet nie wiedziałam, do momentu dodania tego rozdziału, że Forks jest związane ze Zmierzchem. Jeju, ja może zmienię tą nazwę, zanim ktoś sobie jeszcze coś pomyśli. o:
UsuńPrzejrzę rozdział, żeby wyszukać jeszcze te błędy. :)
Tak, postanowiłam zacząć trochę z innej strony. I pisze mi się nawet łatwiej.
Ej, pościg... To jest pomysł... :D
Jakim Draco jest lekarzem, nie powiem. Wyjaśni się w kolejnych rozdziałach, jestem ciekawa, czy będziecie zaskoczeni.
Dziękuję, cieszę się, że jako tako Ci się podobał, tym bardziej, że cenię sobie Twoje zdanie :)
M.
PS. Ja mam Tadzika! Że misia xD
UsuńTo pierwszy rozdział, a ja już jestem zakochana w tym opowiadaniu. Świetnie zaczęte i o samego początku wciąga :D Lecę nadrabiać zaległości i czytać drugi rozdział ;)
OdpowiedzUsuńUwielbiam Twój blog . ! ! Widać źe zwracasz uwage na kaźdy szczegół i wkładasz w to serce . Najbardziej spodobało mi się to, że Miona ma córke . ;) Muszę szybko przeczytać następny rozdzialik, zanim wstanie starszy brat :)
OdpowiedzUsuńŻyczę miłego pisania ;*
Poczułam się zobligowana do wejścia tutaj, szczególnie zważywszy na fakt, że komentujesz moje opowiadanie, a chciałabym się w jakiś sposób odwdzięczyć. Widać, że godzinę wybrałam sobie idealną do czytania, ale skoro czasu wciąż brak... :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam opowiadania przedstawiające historię po Hogwarcie - są dojrzalsze i często znacznie ciekawsze, bo autorzy tychże opowiadań mają naprawdę wiele pomysłów na napisanie ich. Z tym, że Hermiona jest samotną matką, spotkałam się kilka razy. Najczęściej były to bardzo dobre historie i mam nadzieję, że Twoja również będzie się do nich zaliczać - a tak się właśnie zapowiada. Draco Malfoy został tutaj ukazany w świetle, w jakim go lubię - wciąż dręcząca i nękająca go przeszłość oraz staranie się uwolnić od swoich cieni bądź cieni rodziny. Jako lekarz/magomedyk (nie kojarzę, żeby była wzmianka o tym, gdzie dokładnie pracuje - chyba że przez godzinę mój mózg ma problem z kojarzeniem faktów:D) moim zdaniem sprawdzi się idealnie - w końcu chociaż w jakimś stopniu chce odpracować błędy z przeszłości. Jestem ciekawa, gdzie Hermiona pracuje, jak i kto jest dokładnie ojcem dziecka - chyba nie Oliver Wood?
A jednak. Chciałam się dowiedzieć, czy dobrze zapamiętałam (nikt nie jest nieomylny) i wyskoczył mi Twój komentarz z potwierdzeniem. Jak pięknie:P Zastanawia mnie, jak złączysz losy głównych bohaterów - czy Hermiona bądź Sophie zachorują, czy w jakiś zupełnie inny sposób postawisz ich na jednej drodze.
Komentarz jest chaotyczny, bardzo, bardzo przepraszam za to, jednak mam nadzieję, że jakiś tam ogólny sens pozostał. Świetnie piszesz i zapowiada się naprawdę dobra historia, więc lecę czytać dalej, o ile mózg pozwoli!:)
Pozdrawiam,
C.
No, no muszę Ci powiedzieć, że zapowiada się ciekawie. Historia już zdążyła mnie zaintrygować do tego stopnia, że chcę czytać i czytać.
OdpowiedzUsuńStrasznie podoba mi się postać Sophi, wydaję się być taka pełna radości, szczęśliwa, zawsze uśmiechnięta i mądra jak na swój wiek. Mam nadzieję, że będzie jej dużo w tej historii. :)
Troszkę spóźnione (3 miesiące, no ale lepiej późno niż wcale) STO LAT!! :D
-Voldemort
fajnie się czyta cieszę się że zajrzałam na tego bloga
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTak jak obiecałam, jestem! :)
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo mi się spodobał, ponieważ pierwsze, co zauważyłam - zaczęłaś swoją historię strasznie podobnie do mojej (chodzi mi o sam pomysł). Mam nadzieję, że nie zostanę oskarżona o kopiowanie pomysłów, ponieważ wpadł mi on do głowy, zanim znalazłam Twojego bloga :) .
Wracając do rozdziału. Nie opisałaś wyglądu i charakteru Hermiony, ale jej przemyślenia, jej poranek, co dało mi do myślenia i wykreowania sobie jej w głowie. Jest bardzo spokojna i już po tej notce wiem, że kocha Sophie nad życie.
Co do Dracona, to cieszę się, że pojawiły się u niego zmiany. Podoba mi się postać Megan, bardzo fajnie to wszystko prowadzisz! :) Jestem też ciekawa, czy Draco jest gdzieś niedaleko Hermiony, czy jednak nie :) .
Lecę komentować kolejny :)
Panna T .
Rozdział bardzo ciekawy. Zaznajomiłaś nas z bohaterami historii. Dobrze, łatwo i szybko się czytało. Za szybko;-)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Kate
#MagiczneSmakołyki #PieprzneDiabełki
OdpowiedzUsuńJuż od dawna zamierzałam przeczytać Twoją historię, ale jakoś się nie składało. W sumie dobrze wymyśliłyśmy z tą akcją, bo mam okazję przeczytać to opowiadanie.
Zazwyczaj początkowe rozdziały są najtrudniejsze do napisania. Ty od razu mnie zaciekawiłaś, głównie głównymi postaciami. Rozmyślania Hermiony i wspomnienia Draco były takie klimatyczne. Dodatkowo Sophie, która jest tak uroczą dziewczynką, że aż się rozpływam <3
Zapowiada się fajna historia z tajemnicami i wspomnieniami. Takie lubię najbardziej ;)
Nie będę wspominać o błędach, bo to nie ma sensu. Obie dobrze wiemy, że teksty pisane na przestrzeni lat, a szczególnie początkowe rozdziały niewiele mówią o obecnym stylu autora, dlatego pędzę dalej, bo jeszcze trochę mi zostało. No w sumie więcej niż trochę.
Pozdrawiam
Arcanum Felis
PS. Na bloga trafiłam dzięki Akcji komentatorskiej „Magiczne Smakołyki”.
Czy istnieje możliwość pozyskania wersji pdf? :)
OdpowiedzUsuń