— Mogę się dosiąść?
Odwróciłem się szybko w stronę
znajomego głosu i… zaniemówiłem. Przede mną stała bardzo bliska mi osoba, a
była nią Pansy. Serce skoczyło mi do gardła, jednak nie dałem tego po sobie
poznać. Nie miałem pojęcia, co ona tu robi.
Pansy ubrana była w zwykłe dżinsy i kolorową
koszulę w kratkę. Czarne włosy związała w wysokiego kucyka, a oczy zostały
przysłonięte przez okulary przeciwsłoneczne. Nie zauważyłem, by na twarz
nałożyła tonę makijażu, jak było to jeszcze całkiem niedawno temu. Nawet przez
chwilę zastanawiałem się, czy to aby na pewno ona, ale kiedy kichnęła tak, że
było ją słychać w całym parku, byłem pewien, iż to Pansy, moja Pansy. Patrzyłem
na nią kilka sekund. Dopiero, kiedy dziewczyna chrząknęła, ocknąłem się.
— Proszę — oparłem, przesuwając
się w bok i robiąc więcej miejsca na ławce.
— Aż dziwne, że o tej porze
ludzie zamiast siedzieć w pracy, przychodzą do parku — powiedziała po pewnym
czasie, wzdychając. Obserwowałem kątem oka jej osobę. Na kolanach trzymała
otwartą książkę, którą niedawno wyjęła z torby. Swoją twarz wystawiła w
kierunku słońca, uśmiechając się.
Nadal miała coś w sobie z tej
dziewczyny, którą zapamiętałem z Hogwartu, jednak nie zauważyłem, by oglądała
się za innymi mężczyznami czy próbowała ze mną nachalnie rozmawiać. Po
zakończeniu wojny zmieniła się, stała się zupełnie inna, chociaż wiele osób nie
chciało uwierzyć w jej przemianę. Musiała się nasłuchać wielu negatywnych
opinii, zanim ludzie ją zaakceptowali. Przestała się narzucać, a próbowała na
nowo zyskać moje zaufanie. Minęło kilka tygodni, kiedy zaczęliśmy normalnie
rozmawiać, zwierzać się ze swoich problemów. Nie dostrzegłem tego momentu, gdy
Pansy Parkinson stała się dla mnie kimś więcej, niż zwykłą koleżanką — stała
się przyjaciółką, której mogłem się zwierzyć, a którą z czasem ponownie
zacząłem odtrącać. Udawałem, że nie widzę smutku w jej oczach, kiedy chłodno odpowiadałem
na pytania albo unikałem odpowiedzi. Udawałem, że nie widzę zaniepokojonych
spojrzeń rzucanych w moją stronę. Udawałem.
— Wie pan co? — zaczęła po
kilku minutach trwania w całkowitej ciszy. — Przypomina mi pan kogoś.
— Tak?
— No tak. Tyle że jego
poznałabym wszędzie, nawet kiedyś byłam w nim zakochana, ale z czasem mi
przeszło. Wydarzyło się wiele rzeczy, które mnie zmieniły, no i przestałam w
nim widzieć kogoś, kogo mogłabym kochać.
Próbowałem ukryć drżenie rąk, a
wzrok skupiłem na Timber, bawiącej się samej. Wdychałem świeże powietrze,
uspokajając oddech.
To miał być zwykły, niczym nieróżniący się od innych, dzień. Miałem wstać
z łóżka, zejść na śniadanie, potem z powrotem wrócić do pokoju i pobawić się
samemu w ciszy, nikomu nie przeszkadzając. Miałem. Tym razem ojciec miał inne
plany.
— Paniczu Malfoy, trzeba już wstawać na śniadanie… — Usłyszałem tuż przy uchu skrzeczący głos
domowego skrzata. Obróciłem się na drugą stronę i przykryłem poduszką głowę.
— Chwila — warknąłem w odpowiedzi. Wiedziałem, że to niegrzeczne
zachowanie, ale w tej chwili byłem zdenerwowany. Wczorajszego wieczoru ojciec
prowadził długi monolog o moim postępowaniu, więc późno położyłem się spać. A
teraz byłem zły, że musiałem tak wcześnie wstawać.
— Ale paniczu, pan będzie zły, jeśli nie stawi się panicz za chwilę na
śniadaniu.
Westchnąłem
z irytacją, ale podniosłem się, siadając na łóżku. Rozejrzałem się
nieprzytomnym wzrokiem wokół siebie.
Na
dworze świeciło słońce, a ptaki grały swoje prywatne koncerty. Mimo to na
terenie naszej posiadłości można było wyczuć mroczną i nieprzyjemną aurę. To
dlatego wszyscy omijali dom z daleka, nawet nie podchodząc do bramy. Przez
chwilę pomyślałem, że może wyszedłbym na zewnątrz i pobawił się z innymi
dziećmi, ale zaraz wrócił zdrowy rozsądek. Przecież tata mi nie pozwoli.
Zsunąłem
stopy na podłogę i ruszyłem powoli w stronę komody, na której naszykowane były
dla mnie ubrania na dzisiejszy dzień. Spojrzałem na skrzata, a ten rozumiejąc
mój wzrok, karzący mu zostawić mnie w spokoju, zniknął z cichym pstryknięciem.
Założyłem
na siebie wszystkie ubrania, nie zapominając, aby się uczesać. Na mojej twarzy
zauważyłem grymas, który gościł od bardzo dawna. Nie pamiętam, kiedy ostatni
raz się uśmiechałem. Chyba było to wtedy, gdy Blaise Zabini mnie odwiedził. Był
całkiem w porządku, a ojciec powiedział, że to z nim mam się kolegować w
Hogwarcie.
Nie
mogłem się doczekać wyjazdu do Hogwartu. Byłem podekscytowany, chociaż nie
dawałem tego po sobie poznać. Po kryjomu odliczałem dni do opuszczenia domu.
Chciałem wreszcie odetchnąć i odpocząć od ojca, którego miałem już dość.
Martwiłem się jedynie o matkę i to, co z nią będzie, gdy wyjadę. Wiedziałem, że
ojciec potrafił być nieobliczalny, co pokazał niejednokrotnie. Mimochodem
zerknąłem na bliznę, znajdującą się na prawej ręce. Z pewnością mogłem
powiedzieć, iż mój tata był bezdusznym człowiekiem. Zbyt wiele widziałem to,
czego nie powinienem widzieć, by mieć o nim inne zdanie.
Otworzyłem
drzwi, wychodząc na korytarz. Kroki stawiałem niepewnie, bojąc się konfrontacji
z tatą. Pewnie obwini mnie o spóźnienie się na śniadanie. Zawsze tak było, zawsze
obrywałem za chociażby najmniejsze przewinienie.
Powoli
schodziłem po schodach. Przypomniałem sobie o dobrych manierach, więc
wyprostowałem się. Od razu skierowałem się w stronę jadalni. Byłem pewien, że
rodzice już na mnie czekają, a ojciec jak zwykle będzie zły. Otworzyłem drzwi,
wchodząc do środka. Tata podniósł wzrok znad gazety, którą akurat czytał. Mama
również na mnie spojrzała. W jej oczach dostrzegłem troskę i bezgraniczną
miłość. Uśmiechnąłem się lekko w jej stronę, a ona w odpowiedzi posłała mi
przestraszone spojrzenie. Przełknąłem głośno ślinę. Zająłem miejsce przy stole
naprzeciwko mojej rodzicielki.
— Spóźniłeś się — powiedział ojciec surowym tonem, odkładając gazetę na
stół.
— Przepraszam — odparłem ze skruchą, opuszczając wzrok na swoje dłonie.
— Później porozmawiamy o twoich manierach. Teraz chcę w spokoju zjeść
śniadanie.
Ojciec
klasnął dwa razy w dłonie, a na stole natychmiast pojawiły się półmiski,
wypełnione po brzegi jedzeniem. Oczywiście nie zabrałem się za jedzenie, dopóki tato nie wyraził zgody skinieniem głowy.
Nałożyłem na talerz dwa tosty, do szklanki nalałem ciepłego mleka i zacząłem
jeść. Przez kilkanaście minut
było słychać jedynie stukanie sztućców o talerze. Kiedy skończyliśmy, ojciec
ponownie klasnął dwa razy w dłonie, a wszystkie talerze zniknęły ze stołu.
Wytarłem kąciki ust serwetką, dokładnie tak, jak uczyła mnie mama i wstałem z
krzesła, w celu odejścia do swojego pokoju.
— Poczekaj synu, musimy porozmawiać.
Słysząc
chłodny głos taty, na moim ciele mimowolnie pojawiły się niechciane dreszcze.
Rzuciłem zaniepokojone spojrzenie w stronę matki, szukając wsparcia, jednak ona spuściła wzrok, unikając patrzenia
na moją twarz. Zmarszczyłem brwi, zastanawiając się, czemu rodzicielka
tak się zachowuje. Jeszcze wczoraj normalnie rozmawialiśmy, dopóki nie przerwał
nam ojciec.
— Dobrze — odpowiedziałem bez zająknięcia. Matka wstała od stołu, skinęła
głową ojcu i wyszła z pomieszczenia, nie zaszczycając mnie żadnym spojrzeniem.
Nie dodała mi otuchy. Nie zrobiła nic.
— Widzisz, synu — zaczął tata, gdy mama cicho zamknęła za sobą drzwi. —
Zauważyłem, że okazujesz bardzo wiele emocji swojej matce. To nie jest dobre
posunięcie. Później ludzie wykorzystują nasze słabości, przez co człowiek staje
się nic nie wartym tchórzem, zwykłym ścierwem. Uczucia, Draconie, są jedynie
dla słabych. To dzięki nim stajemy się miękcy, a to nie należy do cech
arystokratów, zrozumiałeś?
W
odpowiedzi pokiwałem głową, chociaż wcale nie zrozumiałem.
— Za tydzień po raz pierwszy jedziesz do Hogwartu – kontynuował. —
Poznasz wiele osób, które cię zainteresują, jednak pamiętaj — Ojciec stanął za mną i mocno
złapał za ramię — ty masz już wybranych znajomych. Spróbuj się zakolegować lub
choćby przyjaźnie odezwać do kogoś spoza rodzin arystokrackich, a przysięgam,
że pożałujesz.
Przełknąłem
głośno ślinę. Serce łomotało mi jak szalone, nie chcąc wrócić do prawidłowego
tempa.
—
Dobrze — odpowiedziałem, nawet nie próbując mrugnąć powieką.
— Musisz się nauczyć być osobą wypraną z jakichkolwiek emocji, musisz je
ukrywać przed innymi ludźmi, by nie wykorzystali tego przeciwko tobie. Ludzie
są potworami i nigdy się nie zmienią. A ty musisz iść za moim przykładem i
stawać się tym, kim powinieneś się stać już dawno. Chłodny, opanowany. Przez
korytarze Hogwartu masz iść z podniesioną głową, patrząc na wszystkich z góry.
To my jesteśmy arystokratami, to my zasługujemy na bycie czarodziejami, nie
osoby półkrwi czy szlamy — mówił przez zaciśnięte zęby, nie zwracając uwagi, że
miażdży mi ramię. Zacisnąłem mocno zęby, by żaden jęk bólu nie wydostał się z
mojego gardła. — A szlamy… Te osoby
nie mają prawa istnieć, nawet nie zasługują na życie. Trzeba je tępić, nie ma
innego wyjścia. Musisz to zrozumieć,
synu.
Nie
rozumiałem. Nie chciałem tego zrozumieć. Co ci ludzie zrobili mojemu ojcu, że
tak bardzo ich nienawidzi? Nie odważyłem się o to zapytać.
— Rozumiesz? — zapytał, odwracając mnie w swoją stronę. Stałem z nim w
oko w oko, widząc pulsujące żyły na szyi. — Widzę w twoich oczach strach, synu.
To musisz nauczyć się ukrywać — strach, którego nie powinno być, radość, te
idiotyczne uśmieszki i wszystkie inne uczucia. Nie bądź głupcem i słuchaj się
mnie, a zajdziesz daleko.
W
odpowiedzi pokiwałem głową.
Zakodowałem
sobie w mózgu — przestać czuć.
Z
każdym następnym dniem próbowałem wcielić ten plan w moje życie, przynajmniej w
obecności mojego ojca, jednakże czasami było to naprawdę trudne. Często
obrywałem zaklęciami, których skutki czułem potem przez bardzo długi czas, za
to, że nie stosowałem się do poleceń taty. Niejednokrotnie słuchałem, iż jestem
zwykłym tchórzem. Z czasem nauczyłem się udawać, iż nie słyszę tych słów. Tak
było lepiej.
Nawet
nie zauważyłem momentu, kiedy stałem się tą osobą zaprojektowaną przez mojego
ojca.
A
podczas wojny poczułem, że rzeczywiście lepiej jest nic nie czuć.
— Zaciął się pan? — Głos Pansy
wyrwał mnie z objęć nieprzyjemnych wspomnień. Potrzęsłem głową i przetarłem
dłońmi twarz.
— Chyba tak. Wie pani,
zawiesiłem się i wróciłem do wspomnień. Czasami zdarzają mi się takie rzeczy.
— To nie wstyd. Każdy ma swoje
własne wspomnienia, do których wraca mimo tego, że czasami chce się ich za
wszelką cenę pozbyć. Ja również tak mam, niech mi pan uwierzy na słowo.
— Wierzę pani.
Zapanowała cisza. Na niebie
zaczęły kotłować się ciemne chmury, zwiastujące deszcz. Zastanawiałem się,
czemu Pansy mnie nie poznała. Czy naprawdę aż tak się zmieniłem w ciągu tych
pięciu lat…?
— A co panią sprowadza do Denver,
jeśli oczywiście mogę zapytać? – zapytałem nagle, zupełnie nie wiedząc
dlaczego.
— Tylko i wyłącznie praca.
Jeszcze dzisiaj wyjeżdżam stąd i wracam do Londynu. Muszę panu powiedzieć, że Denver
jest naprawdę bardzo przyjaznym miastem.
— Nie mogę się nie zgodzić. —
Uśmiechnąłem się lekko.
Zerknąłem na zegarek,
znajdujący się na mojej ręce. Spędziłem tutaj już dość czasu, bo półtorej
godziny. Dochodziła godzina druga po południu. Spojrzałem na niebo, które było
już całkowicie zasłane ciemnymi chmurami. Jeśli nie chciałem bardzo zmoknąć,
powinienem się już zbierać. Przez chwilę zastanawiałem się, czemu Pansy nie
zbiera się, ale nie odważyłem się o to zapytać. Nie chciałem być nachalny.
Wstałem z ławki. Czułem, że
wzrok dziewczyny podąża za mną. Miałem ochotę porządnie sobie samemu przywalić
za to, iż wcześniej nie odszedłem, nie rozpoczynając w ogóle rozmowy z kobietą.
— Będę się już zbierał. Miło
było mi panią poznać — powiedziałem, gwiżdżąc w kierunku Timber. Gdy ta
przybiegła, założyłem jej smycz i odwróciłem się w kierunku Pansy. Chowała
właśnie książkę do swojej torby.
— Mi również. Może jeszcze
kiedyś się spotkamy?
Kobieta stanęła naprzeciwko
mnie, a ja pokiwałem głową. Miałem ochotę ją bardzo mocno przytulić i wyszeptać
zwykłe „przepraszam”. Wiedziałem jednak, że nie mogę. W zamian wyprostowałem
się, przyjąłem obojętny wyraz twarzy, kiwnąłem głową i odszedłem wraz z Timber
truchtającą przy moim boku. Po raz kolejny stchórzyłem.
Po drodze złapał mnie deszcz.
Wielkie krople wody spadały z nieba, mocząc przy tym mnie i Timber. Suczka
wyrwała mi się i popędziła sama w stronę naszego mieszkania, by schronić się
przed deszczem. Dogoniłem ją po kilku minutach.
Zupełnie zapomniałem o
zakupach, które miałem zrobić. W głowie była jedynie postać mojej przyjaciółki.
Nie wiedziałem, że gdy spotkam kogoś znajomego, wszystko ponownie wróci z
dwukrotnie większą mocą. Czułem się bezradny, jak jeszcze nigdy dotąd.
Niechciane wspomnienia ponownie stawały przed moimi oczami, gdy tylko
przymknąłem oczy. Krzyki, pusty wzrok,
obojętność, morderstwa, ludzie błagający o litość…
Usiadłem na łóżku, głęboko
oddychając. Nie mogłem teraz wracać do wspomnień, ponieważ wiedziałem, że nie
poradzę sobie z tym. Złapałem się za włosy i mocno je pociągnąłem, marząc
jedynie o tym, by ból przysłonił myśli.
Najgorsze chwile przychodzą w
takich momentach, kiedy człowiek niczego się nie spodziewa i nie jest na nie
przygotowany. Nie ma żadnej szansy na odparcie ataku. Musi tkwić w stanie
smutku, bezsilności i poczucia wielkiej przegranej. Tak też było tym razem w
moim przypadku.
Wstałem z łóżka i wziąłem do
rąk szklaną butelkę po whisky. Z wściekłością rzuciłem ją o ścianę. Rozbiła się
na milion małych kawałków, a każdy z nich spadł na podłogę. Moje serce biło
szybko, jakby usiłowało uciec ze swojego miejsca… W tym samym momencie
usłyszałem głośne szczekanie. Spojrzałem w stronę drzwi i zauważyłem Timber.
Przyglądała mi się z ciekawością, przechylając łeb raz na jedną, raz na drugą
stronę. Westchnąłem zrezygnowany.
Nie pamiętam momentu, kiedy
usiadłem na podłodze, zwiesiłem głowę zupełnie bezradny, a Timber podbiegła do
mnie. Siedziała wyprostowana, nie ruszając się nawet o centymetr. Po prostu
przy mnie trwała, a to było najważniejsze. Po jakimś czasie trąciła nosem moją
twarz. Podniosłem głowę do góry. Brązowe oczy wpatrywały się we mnie z pewnego
rodzaju troską. Pogłaskałem ją lekko po łbie, jednocześnie myśląc, że to Timber
powstrzymała mnie od zrobienia czegoś głupiego.
Tego dnia nic więcej nie
robiłem. Siedziałem na podłodze, wokół rozbitego szkła, a wraz ze mną Timber.
Nic nie mówiłem. Rozumiałem się z suczką bez słów.
I uświadomiłem sobie, że po raz
kolejny mnie uratowała.
Z dziwnego stanu wybudził mnie
przeraźliwy krzyk mojej córki. Nie czekałam długo — zerwałam się z łóżka,
biegnąc w kierunku pokoju Sophie. W tamtym momencie osoba Wooda już nie
istniała.
Z bijącym sercem otworzyłam
drzwi, wchodząc do środka. Sophie wierciła się niespokojnie po łóżku, głośno
płacząc. Nie rozmyślając zbyt długo, co mam robić, podbiegłam do łóżka dziewczynki
i usiadłam na nim.
— Sophie! — krzyknęłam, potrząsając
lekko córkę za ramiona. — Sophie, obudź się!
Gdy po kilkunastu sekundach nie
przyniosło to żadnego efektu, wzięłam dziewczynkę na ręce i wstałam z łóżka,
chodząc po całym pokoju. Głaskałam ją po plecach, uspokajając.
— Ci... — szepnęłam. Po kilku
minutach płacz ustał, choć Sophie nadal szybko oddychała. Nie wiedziałam, czy
mam dziewczynkę budzić, czy lepiej nie. Wielokrotnie słyszałam o lękach
nocnych, a matki często nie mogły wybudzić dziecka z koszmaru, tak jak było
teraz w przypadku Sophie. Mała dziewczynka nie pierwszy raz pierwszy budziła
się w nocy z krzykiem, jednak zwykle udawało mi się ją dobudzić, nie tak jak
teraz.
Ostatecznie uznałam, iż
dzisiejszej nocy Sophie będzie spała obok mnie, by czuła się bezpieczniej,
jeśli w nocy się jeszcze raz obudzi. Ruszyłam powoli w stronę mojego pokoju,
nadal mocno przytulając dziewczynkę do siebie. Położyłam ją na łóżku,
odgarniając grzywkę z jej czoła. Lekko się uśmiechnęłam. Okrążyłam łóżko i położyłam
się obok Sophie. Dokładnie przykryłam i siebie, i dziewczynkę kołdrą.
Położyłam się na boku, by
widzieć twarz Sophie. Nie mogłam uwierzyć, że tak szybko urosła. Jeszcze
niedawno była niemowlęciem, musiałam ją karmić butelką, uczyłam pierwszych słów,
pierwszych kroków… A teraz? Teraz już biegała po całym domu, śpiewając
piosenki. Z jej jasnych włosów można już było robić długie warkocze. Była
dziewczynką niezwykle odważną i, co było dla mnie najważniejsze, tryskającą
życiem.
Doskonale pamiętam ten moment,
kiedy od dwóch miesięcy nie dostawałam miesiączki. Pełna obaw udałam się do
lekarza, żeby dokładnie się przebadać.
—
Hermiono, wszystko w porządku? Siedzisz w łazience od godziny… — zapytała
zmartwionym głosem Ginny.
Od
kilku dni praktycznie codziennie wymiotowałam, a mdłości dokuczały mi przez
cały dzień. Niestety podejrzewałam, jaki jest powód mojego złego samopoczucia,
jednak nie chciałam dopuszczać do siebie tej myśli. Równie dobrze mogłam się
czymś zatruć — ta myśl była dla mnie jedynym pocieszeniem.
— Wszystko w porządku, za chwilę wyjdę! — odpowiedziałam. Wzięłam głęboki
wdech i wstałam z zimnych kafelek. Stanęłam naprzeciwko lustra, odkręcając
wodę. Przemyłam twarz, nieco się orzeźwiając. Spojrzałam na swoje odbicie w
lustrze. Od kilku dni wyglądałam naprawdę kiepsko przez codzienne wymioty.
Byłam niesamowicie blada, ciągle było mi zimno. Uszczypnęłam swoje policzki, by
nadać im nieco koloru, po czym wyszłam z łazienki.
— Wyglądasz, jakbyś zjadła fasolkę o smaku wymiocin.
Ginny
siedziała na łóżku i czytała książkę, zerkając na mnie od czasu do czasu. Rude
włosy związała w wysokiego kucyka. Ubrana była w zwykłe dresy i rozciągniętą
bluzkę.
Byłam
w Norze od kilku dni.
Rodzice wyjechali na tydzień do Francji, aby odwiedzić ciotkę — tak przynajmniej
mi powiedzieli. Tato nie chciał, żebym zostawała sama w domu, tym bardziej, że
źle się czułam.
— Uwierz mi, właśnie tak się czuję — odparłam, kładąc się na swoim
łóżku.
— Może powinnaś udać się do
lekarza?
— Ginny, to zwykłe zatrucie. Pewnie zjadłam coś nieświeżego.
— Mimo wszystko, powinnaś udać się do Munga, nawet jeśli do zatrucie.
Chodzisz blada od kilku dni, a w łazience przesiadujesz większość czasu. W
dodatku jesz tyle, co nic. Musisz w końcu pomyśleć o sobie, a nie tylko
martwisz się o innych.
— Dobrze, Ginny, jutro pójdę do lekarza, ale robię to tylko dla ciebie.
Ginny głośno
się zaśmiała i odłożyła książkę na szafkę stojącą obok łóżka. Za oknem zdążyło
już się ściemnić. Wyraźnie
było słychać wiatr, który kołysał drzewami stojącymi niedaleko domu.
Pomyślałam, że pewnie kolejnego dnia będzie bardzo padało. Ostatnie dni były
duszne, więc deszcz był w tym momencie dla wszystkich zbawieniem.
—
Idziemy spać? — zapytała Ginny, ziewając.
— Tak, zdecydowanie — odpowiedziałam, przecierając oczy. — Idę się
przebrać — dodałam i ruszyłam z powrotem do łazienki. Założyłam na siebie
piżamę, dobrze wyszczotkowałam zęby, po czym wróciłam do pokoju. Ginny leżała
już na łóżku, przykryta kołdrą aż po brodę.
— Gasisz światło! — Dziewczyna głośno się zaśmiała, odkręcając się w
drugą stronę.
— Dobra, dobra — mruknęłam, podchodząc do lampy i wyłączając ją. Po
chwili wróciłam do łóżka i położyłam się. — Dobranoc, Ginny.
— Dobranoc.
Przez
długi czas przekręcałam się z boku na bok, nie mogąc zasnąć. Myśli dręczyły
moją głowę, a ja nie mogłam nic na to poradzić. Co jeśli zaszłam w ciążę? Jak
zareagują na to rodzice, przyjaciele, a w szczególności Oliver? Obawiałam się wizyty
u lekarza, która miała odbyć się już kolejnego dnia. Jedyną myślą, jaką się
pocieszałam było to, że jutro będzie już wszystko jasne i nie będę musiała
przejmować się nieścisłościami. Teraz mogło tylko być lepiej.
Następnego
dnia wyszłam z Nory wcześnie rano, zanim jeszcze wszyscy domownicy zdążyli się
obudzić. Ginny zostawiłam jedynie karteczkę z wiadomością, że udałam się w
końcu do lekarza i wrócę po południu.
W
Mungu już od rana na korytarzach był niesamowity tłok. Każdy chciał się dostać
do lekarza jak najszybciej, ja również nie byłam wyjątkiem. Przede mną było
kilka osób, a za mną było ich jeszcze więcej. Cieszyłam się, że wstałam
wcześniej, żeby zająć
kolejkę. Wyjęłam z torby książkę i zaczęłam czytać, by zająć czymś czas, który
w tym miejscu niemiłosiernie się dłużył.
— Pani Hermiona Granger? — Usłyszałam po jakimś czasie. Z zadumy wyrwał
mnie miły, kobiecy głos. Podniosłam głowę, napotykając na wzrok magomedyczki.
— Tak.
— Już pani kolej, zapraszam do gabinetu.
Skinęłam
głową i podniosłam się z krzesła. Zakręciło mi się w głowie, więc przytrzymałam
się ściany, czekając, aż mi przejdzie. Głęboko odetchnęłam, przechodząc przez
próg drzwi i zaraz je za sobą zamykając.
— Proszę usiąść. Co pani dolega? — zapytała kobieta, siadając przy swoim
biurku.
— Od kilku dni mam mdłości i kilka razy wymiotowałam. Poza tym… spóźnia
mi się miesiączka, no i…
— Podejrzewa pani ciążę?
— Może być taka możliwość… — mruknęłam.
— Dobrze. Zwykłe badanie diagnozujące powinno rozwiać nasze wątpliwości.
Proszę się położyć na leżance i zamknąć oczy — powiedziała, wskazując na łóżko.
Wykonałam wszystkie jej polecenia, nawet się nie zastanawiając.
Poczułam,
że po całym moim ciele przeszedł przyjemny, ciepły prąd. Poczułam na plecach
dreszcze.
— Proszę się nie ruszać, za chwilę wszystko będzie jasne. — Usłyszałam.
Powstrzymałam
się od kiwnięcia głową. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego, że zaraz
usłyszę, co mi dolega, a ta informacja, być może odmieni całkowicie moje życie.
Nie chciałam przyznać tego sama przed sobą, ale bałam się, a wręcz byłam
przerażona przyszłością.
— Muszę pani pogratulować. Będzie miała pani piękną córeczkę. Proszę już
usiąść.
— Słucham? — zapytałam, otwierając oczy i siadając na leżance. W moim gardle
utworzyła się gula. Nie wierzyłam w to, co usłyszałam. Wcześniej jedynie
rozmyślałam o tym, że mogę być w ciąży, ale miałam jakąś nadzieję, że się mylę.
Ale w końcu nadzieja matką głupich, więc czego mogłam się spodziewać?
— Jest pani w trzecim miesiącu ciąży. To stąd wzięły się mdłości i
wymioty. Przepiszę pani zioła do picia i dolegliwości powinny ustąpić. Proszę
się zgłosić za miesiąc na kontrolę, sprawdzimy, jak maleństwo będzie się
rozwijało i ustalimy termin porodu.
Pokiwałam
twierdząco głową. Magomedyczka podała mi kartkę z wypisanymi lekami, a ja
przyjęłam ją. Powiedziałam ciche „do widzenia” i wyszłam z gabinetu.
Nie
pamiętam, jak pokonałam drogę z Munga na zewnątrz. Szłam przed siebie, nie
zwracając uwagi na ludzi przechodzących obok mnie. Nie miałam żadnego konkretnego celu — chciałam
znaleźć się gdzieś daleko, uciec od wszystkich i zaszyć się w jakimś kącie,
żeby nikt mnie nie znalazł. Nie mogłam uwierzyć, że byłam taka głupia. Niby
najmądrzejsza czarownica od czasów Roweny, a zachowałam się, jak typowa
nastolatka; po prostu dziecinnie. Westchnęłam i mimowolnie dotknęłam brzucha.
Gdzieś tam rozwijała się mała istotka, a ja miałam stać się matką. Miałam stać
się dla dziecka wzorem do naśladowania, miałam pokazać maleństwu, jak wygląda
życie…
Usiadłam
na najbliżej ławce i oparłam się. Przymknęłam lekko oczy, zastanawiając się
przy tym, co tak właściwie powinnam zrobić. Nie udałoby mi się długo ukrywać
ciąży, ponieważ w końcu większy brzuch zacząłby być widoczny. Poza tym pewnie
źle czułabym się z tym, że okłamuję moich znajomych. Musiałam porozmawiać z
Oliverem i wyjawić mu, iż oczekuję dziecka. W końcu to on był ojcem, byłam tego
całkowicie pewna.
Rozejrzałam
się wkoło siebie, upewniając się, czy nie ma nikogo blisko mnie. Wyjęłam z
kieszeni różdżkę i wysłałam patronusa do Oliviera z prośbą o spotkanie w
kawiarence, znajdującej się niedaleko stąd.
Zerwał
się porywisty wiatr. Potarłam swoje ramiona, by choć nieco się rozgrzać i
szybko ruszyłam w stronę kawiarni.
Wraz
z otworzeniem drzwi, zadzwonił dzwonek oznajmiający moje przyjście. Kelnerka,
która stała do mnie tyłem, odwróciła się i uśmiechnęła lekko. Skinęłam głową na
przywitanie i ruszyłam w stronę wolnego stolika, usytuowanego obok okna. Mogłam
obserwować wszystkich ludzi spacerujących po ulicy bez obawy, że oni zobaczą
mnie. W końcu była to kawiarnia należąca do świata magii i mugole widzieli ten
budynek jako starą i zaniedbaną kamienicę.
— Coś podać? — zapytała kelnerka, gdy podeszła do mojego stolika.
— Poproszę herbatę z cytryną.
— Dobrze, zaraz przyniosę – odpowiedziała, odchodząc w stronę baru.
Stukałam palcami o blat stolika z niecierpliwością. Nie miałam pojęcia, jak
wyznać Oliverowi prawdę, bałam się jego reakcji. Obawiałam się, że po
dzisiejszym dniu już nic mnie nie zdziwi.
Po
kilku minutach kelnerka przyniosła mi herbatę. Powoli zaczęłam ją pić, kiedy
usłyszałam dźwięk dzwonka przy drzwiach. Ktoś wszedł do środka. Podniosłam
głowę do góry i dostrzegłam postać wysokiego mężczyzny — Olivera. Moje serce
zaczęło dwa razy szybciej bić, a w głowie pojawia się myśl: „Spokojnie,
Hermiono, nie zapomnij, jak się oddycha. Wdech, wydech, nie pomyl kolejności”. Oliver
zobaczył mnie. Uśmiechnął się lekko i ruszył powoli w moją stronę. Czas zdawał
się płynąć o wiele wolniej, jakby kpił ze mnie.
Gdy
Oliver doszedł do stolika, nachylił się nade mną i złożył na policzku lekki
pocałunek. Na moje policzki wpłynęły
czerwone rumieńce. Pomyślałam, że może nie będzie tak źle, kiedy powiem mu
prawdę, skoro tak się ze mną przywitał. Przez głowę przeszła mi myśl, iż równie
dobrze mógł być to przyjacielski całus, ale szybką ją odsunęłam.
— Więc… czemu się chciałaś ze mną spotkać? — zapytał, zdejmując kurtkę i
wieszając ją na oparciu krzesła. Usiadł, prostując się i lekko uśmiechając w
moją stronę. Założyłam zabłąkany kosmyk włosów za ucho, przeciągając moment
powiadomienia o czymś, co było nieodwracalne.
— Ja… — zaczęłam, pragnąć wreszcie to z siebie wydusić. Chciałam mieć to
jak najszybciej za sobą.
— Coś panu podać? — przerwał nam głos kelnerki, która ponownie podeszła
do naszego stolika. Zirytowana przekręciłam oczami, wzdychając.
— Kawę rozpuszczalną — odpowiedział. Kobieta odeszła, a Oliver z powrotem
spojrzał na mnie pytająco, zaciekawiony powodem, przez który chciałam się
szybko z nim zobaczyć. — Więc?
— Jak tu zacząć… Od kilkunastu dni czułam się bardzo źle. Ciągle było mi
niedobrze, kilka razy wymiotowałam, poza tym, gdy patrzę na jedzenie, mam
ochotę wszystko zwrócić.
Kelnerka
przyniosła filiżankę z kawą, obserwując mnie kątem oka. Upiłam łyk herbaty,
uspakajając serce, które z chwili na chwilę biło coraz szybciej. Chłopak zaczął
pić swoją kawę, a fakt, że zacząć siorbać, nie pomagał mi, a jedynie utrudniał.
— Jestem w ciąży — powiedziałam szybko, spuszczając wzrok na dłonie. Sama
nie wiem dlaczego, ale było mi wstyd. Przecież wina nie leżała tylko po mojej
stronie — on był tak samo winny, jak i ja, a mimo to wzięłam cały ciężar na
siebie.
Wyraz
twarzy Olivera zamienił się w sekundę — jeszcze przed chwilą uśmiechał się w
moją stronę, dodając odwagi, a teraz był przerażony. Odstawił filiżankę z kawą
na stolik, wpatrując się we mnie z niedowierzaniem.
— Ale jak? — wydukał po kilku sekundach, które w tym momencie wydawały
się być dla mnie całą wiecznością.
— Naprawdę mam ci tłumaczyć, skąd biorą się dzieci? Myślałam, że jesteś
na tyle mądry, by to wiedzieć — warknęłam. Widząc jego spojrzenie, nieszczerze
dodałam: — Przepraszam.
Zapadła
cisza. Jakby na złość, inni klienci również pogrążyli się w bezczynności, a
kelnerka przeglądała gazetę, nie wykonując żadnych dźwięków. Czułam na sobie
wzrok Olivera. Nie potrafiłam spojrzeć mu w tym momencie w oczy, bo bałam się
tego, co w nich ujrzę.
— Powiesz coś? — zapytałam po jakimś czasie, chcąc przerwać tą
przerażającą ciszę.
— Hermiono… Musisz mnie zrozumieć — Westchnął. — Dopiero co zacząłem
karierę obrońcy w Zjednoczonych z Puddlemere. W każdej gazecie jest jakaś
wzmianka o mnie, jestem sławny, a wiadomość, że dziewczyna, z którą się
przypadkowo przespałem, teraz jest w ciąży… Byłbym skończony, rozumiesz? Moja
kariera upadłaby, zanim na dobre zaczęła się rozwijać. Dam ci pieniądze, dam ci
wszystko, czego będziesz potrzebowała, ale nie wyjawiaj nikomu, kto jest ojcem
dziecka. Nie niszcz mnie, Hermiono.
Z
każdym słowem wymawianym przez Olivera w moich oczach gromadziło się coraz
więcej łez. Nie mogłam uwierzyć, że Wood tak mnie potraktował. Otworzyłam usta,
ale po chwili znowu je zamknęłam. Poczułam się jak nic nie warty śmieć — taki,
którego można wykorzystać i po chwili wyrzucić za siebie.
— Wiesz, czego się
obawiałam? Właśnie tego, że potraktujesz mnie tak, jakbym była nikim.
Zostawiasz mnie samą na lodzie. Miałam jakieś nadzieje, że jesteś inny, niż
reszta… Zawiodłam się, jak zwykle. Zbyt dużo sobie wyobrażałam.
Wstałam
z krzesła i pośpiesznie założyłam na siebie płaszcz. W kieszeni wyszukałam kilka
srebrnych sykli, po czym położyłam go obok filiżanki z niedopitą herbatą.
— Zapłacę — powiedział Oliver, łapiąc mnie za dłoń.
— Daruj sobie — odparłam, wyrywając rękę z uścisku. — Nie chcę od ciebie
niczego. Żadnych pieniędzy, nic. Już mnie nie zobaczysz, nie martw się. Nie
stanę na twojej drodze do kariery.
Zdążyłam
jeszcze uchwycić zdziwiony wyraz twarzy Wooda, zanim wyszłam z kawiarni.
Zaczęłam
biec przed siebie. Niewiele widziałam, ponieważ łzy ciągle płynęły z moich
oczu, nie mogąc przestać. W końcu potknęłam się o krawężnik, upadając i
rozrywając spodnie na kolanie. Płakałam, nie zwracając większej uwagi na osoby,
które klękały obok mnie,
pytając, czy wszystko w porządku. Nic nie było w porządku. W takich
chwilach, jak ta, człowiekowi zwyczajnie odechciewa się żyć. W ciągu jednego
dnia wszystko obróciło się w proch, wszystko przepadło, dając małe szanse na
naprawienie. Przyszłość była dla mnie wielką niewiadomą, dlatego tak bardzo się
jej obawiałam…
Ktoś
pomógł mi wstać, zaprowadził do najbliższej ławki, gdzie usiadłam.
Automatycznie odpowiedziałam, że wszystko jest dobrze, można mnie zostawić
samą. Wcale tak nie było. W środku byłam rozbita i wiedziałam, iż potrzeba mi
będzie dużo czasu, zanim wszystko wróci do normy.
Dotknęłam
brzucha i pomyślałam, że jednak mam teraz dla kogo żyć. Trzeba było tylko powiedzieć
reszcie o maleństwie, które nosiłam już pod swoim sercem z nadzieją, że
otrzymam wsparcie, którego tak bardzo w tej chwili potrzebowałam.
Nie zwróciłam uwagi na to, że z
moich oczu zaczęły lecieć łzy. Uśmiechnęłam się lekko i pocałowałam moją córkę
w czoło, przymykając oczy. Mając Sophie, miałam wszystko i niczego już więcej nie
potrzebowałam.
Zaczęłam oddalać się w świat
snu, kiedy cichy głosik z powrotem mnie wybudził.
— Mamo?
Jest! Jestem pierwsza! (Czy nie? )
OdpowiedzUsuńAj, Nieważne, ważne że jest kolejny cudowny rozdział :D
Te wspomnienia były takie super, słodkie i wgl i prawie się rozplakalam jak czytałam wspomnienie Hermiony :(
A no i oficjalnie oświadczam że nienawidzę Wooda! Co za facet no -.-
No i biedny Draco, i jako dziecko i jak sobie przypominał wojnę ;/
A i uwielbiam Timber :D
Podsumowując - rozdział był hhdiddnjx :*
A i gdzie jedziesz?
Pozdrawiam :*
Haha, wygrałaś złoty ołówek. B|
UsuńDziękuję! Bardzo miło jest mi słyszeć takie słowa, chyba się rozpływam.
Wood pojawi się jeszcze w późniejszych rozdziałach, gdzie pokaże swoją nieco lepszą stronę.
Jeszcze raz dziękuję. :)
M.
Nie, nie. Ołówek jest brązowy. Złote są stringi.
UsuńMi się osobiście podoba to jak przeplatasz wydarzenia ze wspomnieniami, dzięki temu wydaje mi się, że jest ciekawiej !
OdpowiedzUsuńUdanego wypoczynku i wracaj szybko z nowym rozdziałem!
Bardzo się cieszę, że Ci się podoba! :)
UsuńNa wyjazd biorę ze sobą zeszyciki i długopisy, więc mam nadzieję, że ten czas nie pójdzie na marne.
Dziękuję!
M.
Rozdział świetny, M.
OdpowiedzUsuńPrzeplatane wspomnienia są świetnym pomysłem, nie zanudzasz nas przynajmniej. Czekam, cholera, na konfrontacje Draco i Hermiony, nie mogę się doczekać. ;_;
Tak, nareszcie wakacje, jak ja ich wyczekiwałam i nareszcie mogę się wyspać, i nic nie robić. Po prostu nic nie robić i mieć święty spokój (co z tego, że z racji tego, że siedze w domu jestem traktowana, jak pomoc domowa, skrzat, dosłowne)... :I
Miłego wyjazdu M, dokąd to się wybierasz?
Pozdrawiam, Salvio Hexia. :(
Dziękuję!
UsuńCieszę się, że ten pomysł nie okazał się niewypałem, a wręcz przeciwnie. :)
Spotkanie Draco i Hermiony za około dwa rozdziały, może trzy. Troszkę mi się przesunęło. ;_; Jestem ciekawa czy będziecie zaskoczeni okolicznościami, w jakich się spotkają.
Ej, ale spokojnie, Salvio! U mnie jest to samo. M. wynieś śmierci, M. idź do sklepu, M. odkurz ten pokój!
Mój tata jest kierowcą i jeździ po świecie, więc wybieram się z nim do Francji. Trochę się boję, no ale, raz się żyje! :D
Dziękuję! :)
M.
O boże, M! Weź mnie ze sobą! Francja to jest najpiękniejszy kraj na świecie.
UsuńPolecam serdecznie. :')
PS Nie zdziw się, jak w nocy zobaczysz ciemnoskórych imprezowiczów w parku i jak przyniosą sobie z domu kanapę. To jest tak normalne...
:*
Haha dobra! :D chodź, jest dużo miejsca! Właśnie wyruszam, ale wykupiłam sobie pakiet internetu :)
UsuńOkej, nie zdziwię się. xD
Hej.:)
OdpowiedzUsuńNiesamowite, te wspomnienia są po prostu niesamowite.
Całość również znakomita.:P
Pozdrawiam serdecznie,
la_tua_cantante_
dramione-badz-moja-nadzieja.blogspot.com
PS. Udanego wypoczynku !
Dziękuję, cieszę się, że Ci się spodobało.
UsuńDzięki! ;)
M.
Hej moja M :)
OdpowiedzUsuńRozdział cudowny :D
Trochę nie rozumiem rozmowy Pansy - Draco. Zachowywali się jakby się nie znali... Ale może później się to wyjaśni.
Z jeden strony rozumiem Wood'a ale żal mi Hermionki :)
Życzę udanego odpoczynku i czekam an kolejny rozdział...
Całuje Eff
Dziękuję. :)
UsuńHej, ale przecież Pansy nie poznała Draco, czyli zachowywali się tak, jakby się nie znali, ponieważ Draco nie chciał, żeby Pansy go poznała. Czemu? Dowiecie się później.
Wood jeszcze się pokaże w późniejszych rozdziałach. :)
Dziękuję, już wróciłam. :D
M.
Po przeczytaniu miałam tylko jedną myśl: jacy ci faceci potrafią być okropni! Najpierw tyran Lucjusz, potem tchórz Wood... (a może tylko ja nadal wierzę w romantycznych bohaterów? xd) Na szczęście i Draco i Hermiona jakoś zdołali się z tych relacji uwolnić. Zaciekawiła mnie też Pansy, musiała naprawdę się zmienić, skoro nie poznała "swojego" Draco... i dobrze jej tak, odkąd się dowiedziałam, że w książkach miała uosabiać wszystkie dziewczyny, które kiedykolwiek dręczyły w szkole Rowling, nie znoszę jej ^^
OdpowiedzUsuńMiłego wyjazdu życzę :) (mi jak na razie udało się wyjechać tylko 40km dalej, żeby zawieźć papiery do nowej szkoły :-p)
Lucjusz pojawi się jeszcze we wspomnieniach Draco, a Wood pojawi się w kolejnych rozdziałach, pokazując swoją lepszą stronę.
UsuńMuszę się zasmucić. Pansy będzie pozytywną postacią. :(
Dziękuję, wróciłam cała i żywa. :) W takim razie życzę Ci jakiegoś wyjazdu. :D
M.
Cudowny rozdział, te wspomnienia takie wzruszające ale Lucjusza i Wooda to naprawdę nie lubię :/ A ja myślę, że Pansy to się zmieniła na dobre choć nie wiem jak to przedstawisz. Życzę weny.
OdpowiedzUsuńDziękuję. :) Cieszę się, że Ci się spodobał rozdział, no i wspomnienia. Bałam się, że się nie spodobają.
UsuńMasz rację, wojna zmieniła Pansy. Postaram się jakoś dokładniej opisać to w kolejnych rozdziałach. Musze wszystko sobie rozplanować. :)
M.
Wiesz jak mnie irytuje bloggger ??Nie powiadomil mnie o rozdzialach,sama musialam zadbac o siebie.
OdpowiedzUsuńM . Jestes genialna.boska.fenomenalna etc.etc ♥♥♥
Uwielbiam ★★★
pozdrawiam
Layls
♥
Zapraszam na nowy blog.pisany wraz z hopplessdream ♥
Usuńkobieta-smierciozercy.blogspot.com
Haha, dziękuję. :D
UsuńPostaram się wpaść, kiedy już nadrobię wszystkie zaległości na blogach, a dość dużo się ich nazbierało. :)
M.
Zaskoczyłaś mnie, nie spodziewałam się Pansy.
OdpowiedzUsuńPierwsza część (czyli fragment do wspomnienia) przepięknie napisana. Oddaje dużo emocji i czytając z perspektywy Draco, miałam wrażenie jakbym to ja nim była albo po prostu siedziała w Jego głowie. Ujęłaś mnie Pansy, rzeczywiście się zmieniła, inaczej wygląda, inaczej się zachowuje. Na prawdę go nie poznała?
Dracon miał paskudne dzieciństwo, strasznie mu współczuję czytając Jego wspomnienia. Lucjusz jest taki zimny, wyniosły i do bólu opanowany. „Nie bądź głupcem i słuchaj się mnie, a zajdziesz daleko” tylko Lucjusz mógł coś takiego powiedzieć, słuchając Go nikt daleko by nie zaszedł wręcz przeciwnie!
Oglądałaś może kiedyś bajkę Mulan? Tam był mały smok Mushu. To tak a propo tego deszczu, nie wiem czemu ale wyobraziłam sobie jak zacierasz rączki i mówisz: „Mushu ty geniuszu” :D
Hermiona głupia nie jest, nie uważam by się zachowała jak nastolatka, od razu zaczęła myśleć o dziecku, powiedziała Oliverowi prawdę, nie owijała w bawełnę... No i jak zachował się przyszły tata? Wszystko jej da ale ma zamknąć dziób na kłódkę! To jest dopiero zachowanie nastolatka! I jeszcze to zdanie w którym oznajmia, że przypadkowo przespał się z Hermioną. Co za cham!
Słodka Sophie... już nie mogę się doczekać dalszych rozdziałów, jestem ciekawa jak potoczy się ta historia.
Pozdrawiam, udanego wyjazdu
Dajana
P.S. Jak piosenka? podobała się?
O jeju, nawet nie wiesz jak bardzo ucieszył mnie Twój komentarz. Poprawiłaś mi, zepsuty już, humor. :)
UsuńSzczerze powiedziawszy nad wspomnieniem Draco siedziałam dłużej. Zależało mi, żebym jak najlepiej to opisała, więc cieszę się, że mi wyszło. :)
Lucjusz jeszcze się pojawi we wspomnieniach, to nie koniec.
Haha, nie oglądałam, ale z pewnością obejrzę. :D Uwielbiam oglądać bajki, wiem, to głupie. ;_;
Wood pojawi się w późniejszych rozdziałach, pokazując swoją cieplejszą stronę. Nie chcę mimo wszystko robić z niego nie wiadomo jak złego.
Oczywiście, że się podobała! To jak najbardziej moje klimaty. Przez kilka dni słuchałam jej ciągle. :D
Dziękuję bardzo, bardzo, bardzo!
Już wróciłam, więc gdy już odpocznę, biorę się do pisania.
M.
Rozdział jest piękny!
OdpowiedzUsuńCholerny Oliver!
Grrrr...
I czemu Pansy go nie poznała...
Och tyle ciekawostek :)
Weny.
Pozdrawiam,Lili.
Dziękuję. :)
UsuńCzłowiek po 5 latach może się zmienić z wyglądu. :P
M.
Super! Podoba mi się, że z każdym rozdziałem wprowadzasz jakąś namiastkę z przeszłości bohaterów. Zaintrygowałaś mnie postacią Pansy i jestem naprawdę ciekawa co takiego szczególnego zaszło między nimi... a raczej, dlaczego nie rozpoznała Draco. Olivier zachował się bardzo nie fajnie, ale chyba niczego innego się nie spodziewałam...
OdpowiedzUsuńRozdział świetny :)
Czekam na kolejny. Baw się dobrze! :)
Cieszę się, że Ci się podoba. :)
UsuńHm, Pansy się jeszcze pokaże, zarówno w wspomnieniach Draco, jak i w "normalnym" życiu.
Oliver jeszcze się pokaże, to nie koniec.
Dziękuję, już wróciłam. Żyję!
M.
<3
OdpowiedzUsuń<3
UsuńCo Draco zrobił Pansy, że bał się przyznać, iż to on? Dlaczego Oliver okazał się takim brzydko mówiąc śmieciem? Eh, Ci nasi bohaterowie, już tyle zdążyli się namęczyć, że głowa mała.. Ciekawi mnie także, co jest z Sophie, czemu ma takie koszmary? Ah i zaskoczyłaś mnie tym, że to Pansy :D
OdpowiedzUsuńRozdział, jak zwykle, czadowy! Czekam z niecierpliwością na następny :D.
Pozdrowienia i życzę dużo weny i miłego wyjazdu,
Promise
Zapraszam do mnie na :pragnienia-naszego-serca.blogspot.com
Hm, wydawało mi się proste - chciał zacząć nowe życie, z dala od wszystkich ludzi, którzy byli powiązani z poprzednim. Wrócę do tego w kolejnym rozdziale.
UsuńSophie, Sophie, Sophie... Nic nie powiem! :D
Dziękuję. :)
Wpadnę do Ciebie, obiecuję, ale kiedy nadrobię wszystkie zaległości na blogach, a naprawdę mnóstwo się tego nazbierało. Następnym razem biorę laptopa. ;_;
M.
Jak zwykle z opoźnieniem ale wspaniała.
OdpowiedzUsuńTrochę się pogubiłam na początku ale potem zrozumiałam że to Draco rozmawia z Pansy.
Muszę przyznać że ciekawie pokazałaś ich spotkanie i wywarło na mnie wrażenie.
Podobnie jak przeszłość Hermiony.
Już rozumiem dlaczego została sama z dzieckiem.
Oliver zachował się jak drań i mam nadzieję że kiedyś będzie tego żałował.
I również martwią mnie sny Sophie.
Czuje że to nie jest przypadek iż się tak dzijee.
Na pewno jeszcze wprowadzisz nas w całą historię i już nie mogę się doczekać co pokażesz jeszcze.
Pozdrawiam mocno i trzymam kciuki za resztę.
Dziękuję, kochana! Tyle ciepłych słów, zrobiło mi się bardzo miło. ;)
UsuńHm, Sophie... Nic nie zdradzę! Rozwiązanie tego "problemu" nastąpi niedługo... Jestem ciekawa, jak zareagujecie.
Dzisiaj, jeśli mi się uda, lub jutro, wpadnę do Ciebie.
M.
Zapraszam na nowy Rozdział 003 „Odnaleźć siebie” na adres http://amara-ultionis.blogspot.com życze przyjemnej lektury!
OdpowiedzUsuńEch, faceci to świnie jak to Big Cyc śpiewał.
OdpowiedzUsuńLucjusz, Wood - oboje są siebie warci.
Ach, nie mam weny.
Pozdrawiam,
Mad.
Wood pokaże jeszcze swoją cieplejszą stronę, Lucjusz nie.
UsuńMam nadzieję, że chociaż się podobało. :c
M.
Co to byłby za komentarz, gdyby nie był spóźniony? Na pewno nie mój XD
OdpowiedzUsuńCo z tego, że dużo wspomnień, ale rozdział piękny! Jak wszystkie zresztą... Powtarzam się? Ależ skądże XD
A tak poważniej mówiąc, to czekałam na ten fragment z Oliwierem i jestem usatysfakcjonowana. Znaczy nie, nie jestem, bo chcę więcej rozdziału, ale ze sceny jestem. Znaczy wiesz, o co chodzi. Ech, nieważne ://
Zaprawdę powiadam Ci, że nie lubię Malfoy'a. Lucjusza oczywiście, Draco to moja wieczna miłość <3
Halo, jak to wyjeżdżasz? A gdzie pisanie rozdziału? Halo!!! Ja tu cierpię ;_____; *mówi to osoba, której nie będzie miesiąc, tsaa*
Czekam aż wrócisz no i słonecznych wakacji, kochana :)
Ale jest już coraz lepiej! xD Ty zostawiasz te komentarze zawsze, cokolwiek by się nie działo, a większości nawet się nie chce napisać zwykłej kropki, minki, czegokolwiek. Nawet zaczęłam się zastanawiać, czy ten rozdział rzeczywiście mi wyszedł. ;_; Tak, wiem, marudzę. Jestem straszną marudą. ;_; Mam to po tacie!
UsuńDziękuję. Cieszę się bardzo, że Ci się spodobało! :)
Wiem o co chodzi, wiem. Chociaż jak przeczytałam pierwszy raz to nie wiedziałam, ale już wiem. :D
Ej, Draco to moja miłość.
Już wróciłam, możesz oddychać! XD Jutro się biorę za pisanie. Jak będzie mi się chciało.
Dziękuję. :)
M.
Burza się zbliża, więc będzie króciutko, no cóż. Hehe.
OdpowiedzUsuńCzuję się oburzona, że o rozdziale dowiedziałam się dopiero teraz. Ktoś, nie wymienię z imienia ( NO M., A KTÓŻBY INNY) nie poinformował mnie o nowej notce, tak miło :)))
Rozdział cudowny, ale powiedz mi...
JAK MOGŁAŚ ZROBIĆ WOODA OJCEM SOHPIE.
JAK.
Dobra, w filmie grała go niezła dupeczka, ale jakoś tak no, nie, po prostu nie. Ojcem miał być Draco :c
I rozdział jak zawsze cudowny i perfekt i spoczi i jestem już spiąca, a dopiero 21:30, jak żyć. XD
I fajosko, że już wróciłaś. Tęskniłam, wiesz?
Och, na czułości mi się zebrało, ohohoho.
SPAĆ.
Vilene
Następnym razem będzie dłużej, hehe.
UsuńWysłałam Ci wiadomość o nowym rozdziale, chyba czas zainwestować w okulary! :D
Dziękuję. Tak, mogłam tak zrobić, za Chiny tego nie zmienię, nie zmusisz mnie. Draco odegra inną rolę. :c
Wróciłam, żyję, o tak.
M.
iwoqnfiowfnwkfnwfnsmwfnowiqfnowignfweiognweogn
OdpowiedzUsuńno, to tyle chyba........XD
supersupersupersuper, chcę więcej!
zawsze kończysz w takich momentach, że jezu, nie mogę się doczekać
duuuuuużo weny, żebyś szybciutko napisała nowy i buziaczki,
avada
http://prohibiti-amare-dramione.blogspot.com
Dziękuję. xD
UsuńUwielbiam kończyć w takich momentach. One są najlepsze.
M.
Uff, w końcu dotarłam. Nie wiem jak ty to robisz, ale bawisz się moimi uczuciami ;). Gdy to czytam to po prostu wpadam w melancholię. Pewnie dzięki licznym opisom można się tak wczuć w akcje, choć wydało mi się, że w tym rozdziale było ich mniej. Dowiedzieliśmy się tu więcej o przeszłości Miony i o Oliverze. Jestem ciekawa jeszcze dlaczego straciła kontakt z przyjaciółmi. Nie zgadłabym, że Draco spotkał Pansy. Naprawdę świetnie to opisałaś i tą jej zmianę, na początku byłam w szoku, że nie poznała Dracona. Pomysł z tymi wspomnieniami jest naprawdę interesujący. Chciałabym jednak żeby Hermiona i Draco w końcu się spotkali. Wierzę, że będą to niesamowite okoliczności. W tym rozdziale było wiele powtórzeń, ale to nic, bo każdy je robi, a ja już szczególnie. Twoje opowiadanie naprawdę jest na wysokim poziomie ! Fabuła też wspaniała ;*
OdpowiedzUsuńWięc pozdrawiam ;)
co-serce-pokocha-dramione.blogspot.com
Jest mi teraz smutno. Przeze mnie wpadasz w melancholię, cholera. Jeszcze Cię w depresję wpędzę.
UsuńW tym rozdziale jest mniej opisów? Drugą część pisałam na szybko, przed wyjazdem, więc może rzeczywiście masz rację.
Draco i Hermiona wkrótce się spotkają, spokojnie. Na pewno nie będzie to w kolejnym rozdziale, ale postaram się już w piątym..
Rozdział nie był sprawdzany przez betę, nawet ja nie miałam czasu go przejrzeć. Zaraz przeczytam go i postaram się wyłapać te poważniejsze powtórzenia.
Dziękuję. :)
M.
Naprawde uwielbiam tego bloga, mimo ze ma tylko 3 rozdzialy. I tak ni z tego, ni z owego powiem, ze naprawde bardzo cie lubie, haha, wiem, ze cie nie zam, ale zyskalas moja sympatie tym, jak traktujesz swoich czytelnikow i jak swietnie komentujesz inne opowiadania :-) i nie mowie tego, zeby sie podlizac.... nie miej mnie za wariatke xdd
OdpowiedzUsuńPansy, Pansy, Pansy... wszedzie pozna Dracona, huh? Nie rozumiem, dlaczego on jej nie chcial powiedziec, ze to on. Fakt, moze i powiedziala troche za duzo, no ale co mu zaszkodzi? Ja juz chce wiedziec, jal oni sie spotkaja(Miona i Draco)!!! Ba! Ja chce, zeby oni byli juz razem i zeby Sophie wreszcie mogla mowicc do kogos per"tato". To bedzie takie slooodkie <3
Olivier to kompletny egoista,vzachowal sie jak tchorz. Jak tak mozna!? Bardsaazo sie ciesze, ze Herm sie nie poddala.
Robi sie coraz ciekawiej i czelam na kolejny rozdzial :-)
S
Ojeju, po raz pierwszy słyszę takie słowa i jest mi naprawdę bardzo, bardzo miło! Staram się komentować blogi, które czytam, bo wiem jak ważne są komentarze dla innych. Spokojnie, za Twojego też się zabiore xD
UsuńCieszę się, że mnie lubisz. Ja też Cię lubię! Spokojnie, nie mam Cię za wariatke. :D
W kolejnym rozdziale trochę wyjasnie to, czemu Draco nie powiedział Pansy, że to on. Widzę, że tylko ja to rozumiem xD
Ah, ale was zaskocze. Aż sie nie moge doczekać.
A czy będzie mówić Sophie do Draco per 'tato'? Zobaczymy.
Dziękuję!
M.
Ale się "wkopałam". Myślałam, że mój komentarz się nie dodał i napisałam kolejny xdd
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o fabułę, to jest bardzo dobrze zbudowana i pomysł genialny. Przy poprzednim rozdziale jeszcze nie było tego widać, ale teraz już tak- to opowiadanie będzie genialne! :D
OdpowiedzUsuńJedyna rzecz do jakiej się przyczepię, a właściwie to może dwie rzeczy, to długość rozdziałów i opisy. Ja osobiście nie potrafię czytać długich rozdziałów. Bo mnie to po prostu męczy. Zamiast cieszyć się tekstem, zastanawiam się, czy daleko jeszcze do końca. Fabuła mnie nie nudzi, owszem. Jednak opisy prostych czynności, jak mycie zębów, jedzenie albo zbyt szczegółowe opisy innych rzeczy po prostu mnie męczą. ;/ Chcę przebrnąć przez nie jak najszybciej i jak widzę dużo tekstu, to od razu sobie myślę "O Boże, będzie trudno". Oczywiście, jeżeli takie opisy pojawiają się sporadycznie, nie ma nic przeciwko. Ale sama musisz przyznać, że Twoje rozdziały są przesiąknięte tymi opisami :)
Oczywiście, jest to tylko moje zdanie i nikt nie każe Ci się go słuchać :) Może po prostu mam taki dzień, że się wszystkiego czepiam, trudno mi się skupić, pogoda też nie zachwyca- tylko namawia do zakopania się w ciepłej pierzynie<3
Jak zwykle, już po 3rozdziałach mam swoje hmm.. "typy" :D Zakochałam się w Megan, Timber i chyba powoli zakochuje się w Pansy. Oczywiście, nie podejrzewaj mnie o jakieś homoseksualne zapędy xD Te postacie po prostu są bardzo kochane i cieszę się, że Draco ma w nich oparcie. No, może z wyjątkiem Pansy, choć o kwestia do przedyskutowania. Mam jednak nadzieję, że w końcu przestanie być taki tchórzem (ale trzeba pamiętać, że to jedynie wina Lucjusza, stanowczo i bezapelacyjnie!) i w końcu otworzy się na ludzi, na Pansy. Trudno mu będzie, prawda, ale nie znaczy, że nie należy próbować, co nie? Do odważnych świat należy. :D
Przy ostatnim rozdziale zapomniałam wspomnieć, że Jack Davies (już go nienawidzę) jest palantem, świnią, dupkiem, padalcem i jełopem skończonym, ot co! I jeżeli tylko spróbuje tknąć Hermionę, to przysięgam, jak mamusię kocham, że przypierdolę mu jego ukochaną, szklaną popielniczką. A żeby wiedział!
No i kolejny facet od siedmiu boleści- Oliver Wood. Ech... Nieciekawy gość. Czy on nigdy nie miał w sobie instynktu tacierzyńskiego? Czy jak to tam się zwie. Mała Sophie jest czarująca. Raczej po mamie, bo chyba nie po nim. Zastanawia mnie tylko ten jej siniak. Czyżby bili ją w przedszkolu? Zadzwońcie po Dracze, on załatwi sprawę, hahah :D Taki dżołk xD
Zastanawiają mnie także dwie kwestie. Pierwsza- gdzie, kiedy i jak w ogóle będzie wyglądało spotkanie Malfoy'a i Granger? On w Forks. Ona w Londynie. Teraz pytanie- on przyjedzie do Londynu (np. coś załatwić), czy ona do Forks (np. odciąć się i odpocząć z córką lub znów zacząć na nowo)? Możliwości jest wiele. No dobra, trzy. Bo zawsze jeszcze mogą oboje wyjechać na wakacje do innego, kolejnego miasta :D Ale to takie tam rozmyślania.
Natomiast druga kwestia to sławetna Złota Trójca. Co się z nią stało? Rozpadła się, ok, ale dlaczego? Wiemy tylko tyle, że odwrócili się od niej przyjaciele, ponieważ zaszła w ciążę. Ale skoro to zrobili, to prawdziwymi przyjaciółmi nie byli. Ale przepraszam bardzo, dlaczego? Czy to taka ujma zajść w ciążę przez jedną, głupią wpadkę? Czy to taki wstyd? Hermionie też się coś od życia należy! No a Ginny? Taka przyjaciółka, a też nie pomogła? Chamstwo. Chamstwo i niesprawiedliwość, ot co!
Ech, mam nadzieję, że szybko do nas wrócisz i coś naskrobiesz, bo robi się ciekawie :D
Udanych, słonecznych wakacji<3
Pozdrawiam, Ana M.
Ojej, ojej, jaki długi komentarz! Nie spodziewałam się zastać niczego nowego pod tym rozdziałem, a tu proszę, niespodzianka.
UsuńWięc tak, zaczynam odpisywanie. B|
Hm, jeśli chodzi o długość rozdziałów i opisy.. Koleżanka wyżej napisała, że wydaje jej się, że tych opisów było w tym rozdziale mniej, a ja też sądzę, że nie piszę nie wiadomo jak długich. Czasem zacznę pisać taki opis i nie zauważam, a jest już cały. ;_; Hm, co do długości... M. jest głupia, ponieważ jak sobie wszystko zaplanuje, to musi sobie to w danym rozdziale zrealizować.. Więc, najlepszą radą będzie dla Ciebie dzielenie sobie takiego rozdziału na pół. xD Jeśli miałabym wstawić 4 strony rozdziału inni marudziliby, że za krótko. Ale wezmę sobie Twoją radę do serca - mniej opisów czynności! Chociaż wiadomo, one będą, tylko postaram się, żeby nie były tak bardzo rozbudowane.
Hm, Draco miał swoje powody do opuszczenia Londynu. Będzie to wyjaśnione w, być może, już kolejnym rozdziale. Powoli będę odchodziła od tych "wspomnień" kiedy wszystko zacznie być już bardziej przejrzyste. Oj, w kolejnym rozdziale, kochane, będzie się działo. Przynajmniej u Hermiony. :D
Oh, Jack Davis pokaże jeszcze jakim jest palantem, mogę to obiecać.
HA! Ana, jesteś bardzo spostrzegawcza. Siniak... Skąd się wziął? Odpowiedź w kolejnym rozdziale.
Ah, jak ja uwielbiam to uczucie, kiedy ja wiem wszystko, a wy nic. XDD Spokojnie, ja naprawdę wszystko mam obmyślone, co do chwili. Spotkanie Draco i Hermiony odbędzie się w... hm, dość nietypowych warunkach. Przekonacie się sami.
A czy kiedykolwiek napisałam, że przyjaciele odwrócili się od Hermiony? Skądże! O tym będzie już w następnych rozdziałach. Tajemnice zaczną się powoli rozwiązywać. :)
Zaczęłam pisać rozdział i mam dopiero pół strony, a już jutro znowu wyjeżdżam! Jak tak dalej będzie to skończę go za miesiąc. ;_;
Dziękuję, kochana, za taki długi komentarz! Że też chciało Ci się tyle pisać. xD
M.
Fakt, przyznam rację koleżance, że jest opisów mniej. Ale nie skomentowałam rozdziału 1, więc odnosiłam się głównie do niego ;p Wiesz, ja znam poranne czynności na pamięć, choćby ze swojego własnego życia, więc nie chce mi się czytać o tym samym u Hermiony, choć faktycznie, jej poranek dzięki Sophie jest trochę inny :D
UsuńTylko nie mów, że tknie Hermionę, błagam :c Chcesz mi złamać serduszko? :*
Oo, nietypowe warunki, kocham to! I żadnych oklepanych sytuacji, jak ja to uwielbiam :D
Nie napisałaś? :o Jestem głupia xD Nie wiem skąd, ale skądś tak wywnioskowałam/gdzieś przeczytałam, choć to niemożliwe, ale ok. Widocznie moja wyobraźnia jest jakaś porąbana i nieogarnięta xD
No dziś się zebrałam, bo pomyślałam, że skoro mam dzień wolny, to zajmę się nadrabianiem zaległości :D Dlatego mój komentarz jest trochę spóźniony xD
Ana M.
Ah, w rozdziale pierwszym rzeczywiście było dużo opisów tych porannych czynności. Wiesz, ktoś mógłby się przyczepić, że napisałabym tylko "Wstałam i poszłam się wykąpać, a następnie zjadłam śniadanie. Wyszłam z domu zamykając za sobą drzwi. " Wolę się rozpisać i mieć świadomość, że osiągnęłam swój cel, jaki sobie wcześniej postawiłam. :)
UsuńHehe, nic nie powiem.
Jeju, już się boję ich spotkania. Zabijecie mnie, właśnie to sobie uświadomiłam.
A dobrze, że się zebrałaś. Ja też dzisiaj nadrabiałam zaległości. xD
M.
No racja, z dwojga złego lepię przedobrzyć, niż żeby czegoś za mało było ^.^
UsuńNo zdradź, proooooszę<3 Mnie nie zdradzisz? :* Mnie? No weź, M... Ja w gruncie rzeczy jestem bardzo przekonująca xD
Boże, chyba nie planujesz nić zrobić Sophie! :o Inaczej...
Znajdę Cię!
I poznasz mój gniew.
Amen.
Ana M.
Haha a w życiu Ci nie powiem. XD Dużo dowiesz się w kolejnym rozdziale. Tak mnie natchnełaś, że mam już stronę. :D
UsuńNic nie mówię, buzia zamknięta...
M.
Hej
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że wcześniej nie komentowałam, ale nie mogłam(komp nawalił)
A więc: rozdział wspaniały, szkoda, że Pans go nie poznała tak smutno. A najgorsze jest to, że zaczynam bać się o Sophie. Nie wiem co o tym wszystkim myśleć, po prostu rozwalasz system i jestem strasznie ciekawa co dalej. Proszę dodaj jak najszybciej :)
Pozdrawiam i życzę weny
Ps. Może wpadniesz do mnie? Mam nowy rozdział
http://takie-tam-dramione.blogspot.com
Pansy jeszcze się pojawi w opowiadaniu, spokojnie.
UsuńBoisz się o Sophie? Hm, wszystko wyjaśni się w kolejnym rozdziale. Myślę, że będziecie nieźle zdziwieni. :)
Dziękuję. :)
M.
Ech, w końcu udało mi się nadrobić wszystkie zaległości, gdy przypomniałam sobie, że i ty założyłaś nowego bloga !
OdpowiedzUsuńOczarowałaś mnie tą historią i nie mogę się doczekać nowego rozdziału !
Mogłabyś mi od czasu do czasu napisać, że jest coś nowego, co ?
Pozdrawiam,
Andromeda
Ps.: U mnie nowy rozdział, więc zapraszam ;)
Cieszę się, że udało mi się Ciebie zaciekawić. Mam nadzieję, że zostaniesz ze mną do końca. :)
UsuńM.
Zapowiada się fantastycznie! *.*
OdpowiedzUsuńSophie jest taka słodziutka <3
A Oliver, mimo, że w HP go uwielbiam w Twoim opowiadaniu skreśliłam go po całej linii.
Jejuuu!! Pisz szybko kolejny rozdział, bo się nie mogę doczekać.
POZDRAWIAM!!
Lacarnum I.
Cieszę się, że Ci się spodobało! Oliver wystąpi w kolejnych rozdziałach, no i cóż, pokaże swoją wrażliwszą stronę. :)
UsuńPiszę, piszę! Niestety pracuję (rwanie wiśni, hehehe) i mogę pisać tylko wieczorami. :(
M.
Hej,
OdpowiedzUsuńZostawiłaś linka do swojego opowiadania w komentarzu i powiem, że jestem Ci za to bardo wdzięczna. To opowiadanie jest genialne. Bardzo mi się podoba. czyta się je lekko i przyjemnie. W dodatku szablon jest genialny!
Zarys fabuły jest cudowny. Spotkałam się już kilkakrotnie z czymś podobnym ale to twoje opowiadanie najbardziej mnie wciągnęło i oczarowało!
Pozdrawiam i życzę miłych wakacji
Charlotte Petrova
-------------------------
dramione-wymiana.blogspot.com/
charlotte-petrova-dramione.blogspot.com/
Jeju, jeju, tyle ciepłych słów, a ja nie wiem co już pisać. Dziękuję! Naprawdę się staram.
UsuńIle ja tego szablonu szukałam... Chyba przejrzałam wszystkie szablonarnie, szablonownie, czy jak to się nazywa. xD
M.
Zapraszam do siebie na nowy rozdział, M.
OdpowiedzUsuń+Jak Francja!?
Ty wiesz, że kocham Twoje opowiadanie. <3 Zresztą inaczej bym go nie betowała! Jesteś świetna i czekam na dalszy ciąg. :> Zaskoczyłaś mnie, już myślałam, że będzie słodko i pięknie i to Hermiona się dosiądzie. XD
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny. <3
Cave Inimicum
http://dramione-jestesmy-jednoscia.blogspot.com/
Wiem, wiem. xD
UsuńJasne, jakby Hermiona się dosiadła, to byłoby zbyt łatwe!
M.
Rozdział nie był nudny - czytało się go przyjemnie, a wspomnienia dały nieco światła na niewyjaśnione kwestie.
OdpowiedzUsuńZachowanie Olivera całkowicie potępiam - powinien poczuć chociaż w jakimś stopniu obowiązek, by trwać przy czymś, co sam uczynił; by dbać o nowe życie i troszczyć się o nie. Jednak tego nie zrobił. Zawiódł Hermionę i sprawił, że musiała poradzić sobie ze wszystkim sama.
Zastanawia mnie, jaka była reakcja pozostałych. Wygląda na to, że nie zaakceptowali jej dziecka, skoro do tej pory nie pojawiła się żadna wzmianka chociażby o Ginny w tutejszym życiu. Jeżeli jednak jest tak, że odwrócili się od niej wszyscy, nawet Harry i nawet Ginny, to nie będę w stanie tego zrozumieć. Przyjaźń ponad wszystko, prawda?:)
Pansy nie poznała Dracona? W takim razie musiał się on bardzo zmienić. Dziwi mnie jej podejrzenie, a mimo to i tak błoga nieświadomość tego, kim on jest. Chyba że wiedziała, ale chciała, żeby mężczyzna sam się przyznał? Oczywiście, chciał uciec od wszystkiego, co łączyło go z przeszłością, ale sam wspomniał, że Pansy była jego przyjaciółką. Takie osoby były potrzebne niezależnie od wszystkiego.
Wygląda na to, że zaraz moja głowa upadnie z głośnym hukiem na klawiaturę, ale mam nadzieję dotrwać jeszcze do kolejnego rozdziału - w końcu opowiadanie naprawdę wciąga, a przy tym jest dobrze napisane... Czego chcieć więcej? :)
Jestem zmęczona więc piszę tylko, że był bardzo ciekawy. Oby tak dalej, to na pewno wyjdzie Ci fantastyczne opowiadanie. ;)
OdpowiedzUsuń-Voldemort
No i kolejny bardzo dobry rozdział. Kocham te wspomnienia... dodają takiej atmosfery i autentyczności. :P
OdpowiedzUsuńno nie czyli jednak Olivier :(
OdpowiedzUsuńCóż.... dobrze, że Wood nie był gorszym draniem i jej czegoś nie zrobił. Szkoda mi Hermiony, chociaż co prawda, to prawda, sama najmądrzejsza wtedy nie była. Jeśli chodzi o spotkanie z Pansy, to było takie...dziwne. Jestem ciekawa przemiany tej dziewczyny, jednak że nie poznała Dracona, to mnie jednak bardzo zastanawia.
OdpowiedzUsuńOgólnie bardzo mi się podobało, no przecież to oczywiste! :D. Brakuje mi trochę magii, ale to nic :D.
Panna T .
Draco miał naprawdę paskudne dzieciństwo, chociaż ja sama zastanawiam się, czy nie byłoby lepiej nic nie czuć... Na pewno byłoby mniej rozczarowań ale z drugiej strony... Hermiona przeżyła ogromne rozczarowanie. Tak się zawieść na człowieku. Brak słów. Dobrze że ma tą Sophie, że nie usunęła ciąży. Po takich przeżyciach, każdy miałby wątpliwości. Czekam z niecierpliwością na moment spotkania Draco i Hermiony.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Kate
#MagiczneSmakołyki #PieprzneDiabełki
OdpowiedzUsuńOkej, przeczytałam ten rozdział i mam takie "ŻE CO?!" M, czy to typowa reakcja na Twoje rozdziały? Wiesz, nie chcę się czuć jakoś dziwnie, ale no... nie da się tego inaczej skomentować. Zacznę od początku, bo kilka kwestii muszę poruszyć.
Nie spodziewałam się, że to Pansy usiądzie obok Draco. Nie byłoby w tym nic dziwnego, że są dla siebie tacy... obcy. Znowu mnie zaskoczyłaś, ale ofc pozytywnie. Zazwyczaj wydawało mi się, że Pansy i Draco łączy jakaś więź czy relacja. Tak było w innych opowiadaniach, ale tutaj postawiłaś na oryginalność. Ciekawe i intrygujące. Szczególnie moment, gdy Draco odchodzi i mówi, że znowu stchórzył. Ach, te tajemnice!
Muszę jeszcze poruszyć wątek Lucjusza, bo znowu podniósł mi ciśnienie. Sposób w jaki narzucał swojemu synowi własne teorie wyssane z palca jest po prostu karygodny. Lucjusz od zawsze chciał nim rządzić. Ech, biedny chłopak.
Została jeszcze Hermiona i Oliver. Jeny zawiodłam się na nim. Jak on mógł tak ją potraktować. Kariera ważniejsza niż dziecko. I jeszcze nie mówić, że to on jest ojcem... Myślałam, że to fajny chłopak, przynajmniej tak go wszyscy kreują. Ale tutaj widać zupełnie inne oblicze. O dziwo mnie to intryguje i aż chcę czytać dalej.
Pozdrawiam
Arcanum Felis
PS. Na bloga trafiłam dzięki Akcji komentatorskiej „Magiczne Smakołyki”.