Pierwszą noc w Denver
spędziłyśmy w hotelu znajdującym się niedaleko szpitala. Tej nocy nie mogłam
zmrużyć oka — leżałam naprzeciwko Sophie, wpatrując się w jej twarz i nie mogąc
oprzeć się pokusie, by obudzić dziewczynkę tylko po to, aby zapytać, czy dobrze
się czuje. Obserwowałam unoszącą się powoli klatkę piersiową mojej córki,
kontrolując każdy jej oddech. W chwili usłyszenia bolesnej diagnozy coś się we
mnie zmieniło; nagle wszystkie dźwięki stały się zbyt głośne, każdy człowiek
mógł być nośnikiem jakiejś choroby, a ja po prostu byłam przewrażliwiona.
Zacisnęłam mocno wargi, usiłując stłumić w sobie krzyk jakiegokolwiek protestu,
nie chcąc obudzić Sophie. Wiedziałam, że teraz potrzebowała dużo odpoczynku i
mnóstwo sił, by zacząć walczyć z chorobą i nie dać się jej pokonać.
Przekręciłam się na drugi bok,
próbując odgonić od siebie natrętne myśli dotyczące białaczki. Musiałam na
naszą sytuację patrzeć optymistycznie i próbować myśleć jedynie o tym, że
wszystko będzie dobrze, a moja córka wygra z chorobą i wrócimy do Londynu, jak
gdyby nigdy nic. W niektórych momentach miałam takie wrażenie, jakbym
znajdowała się za pewną powłoką i obserwowała wszystkie wydarzenia, nie mogąc
mieć na nie większego wpływu. Mogłam się im jedynie przypatrywać i je
akceptować bez żadnego ingerowania. Zawsze sądziłam, że wszystko dzieje się w
jakimś celu, by móc coś wynieść z
danej lekcji życia, jednak w tym momencie miałam wrażenie, iż los ze mnie kpi,
ciągle wystawiając na próbę. Ile razy jeszcze miałam przeżyć taki szok, żeby w
końcu móc spokojnie odetchnąć i normalnie żyć?
Podniosłam się na łóżku do
pozycji siedzącej i głęboko westchnęłam, wypuszczając z siebie całe powietrze.
Potrzebowałam świeżego powiewu wiatru, natychmiast. Zerknęłam na śpiącą Sophie,
po czym skierowałam swoją dłoń w stronę jej czoła, odgarniając włoski tak, by
nie wchodziły na twarz dziewczynki. Zmarszczyła nos, ściągając brwi przez sen.
Na mojej twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Ten odruch odziedziczyła
zdecydowanie po mnie. Wstałam z posłania, kładąc na swoim miejscu poduszkę. Przed
wyjściem z pokoju zerknęłam ostatni raz w stronę mojej córki. Przekręciła się
na drugi bok, po czym wtuliła się w poduszkę, którą przed chwilą położyłam na
łóżku, po stronie na której spałam.
Cicho zamknęłam za sobą drzwi.
Ruszyłam przed siebie ciemnym korytarzem w stronę windy. W kieszeni spodni
wyczułam różdżkę, więc od razu poczułam się pewniej. Dotarłam do windy,
wciskając guzik przywołujący ją. Po kilku sekundach wsiadłam do pomieszczenia i
nacisnęłam przycisk, który miał mnie przewieźć na ostatnie piętro hotelu.
Pewny, kobiecy głos
zasygnalizował przybycie na miejsce. Drzwi windy rozsunęły się z cichym
brzdękiem, a ja wyszłam z niej, stając na pustym korytarzu rozświetlonym
jedynie dzięki migotającej lampie wiszącej na suficie. W jednej chwili chciałam
natychmiast zawrócić, ale nie zrobiłam tego — pomyślałam, że należy mi się
chwila na przemyślenie pewnych spraw, zupełnie samotnie. Wyjęłam różdżkę z
kieszeni piżamy, poprawiłam torebeczkę, która wisiała na moim ramieniu od
czasu, kiedy wyszłam z pokoju i ruszyłam przed siebie, do wiadomego dla mnie
celu. Na końcu korytarza natrafiłam na schody, więc zaczęłam się po nich
wspinać. Pokonałam dwa piętra i znalazłam się naprzeciwko dużych, ciężkich
drzwi. Tak jak wcześniej podejrzewałam, były zamknięte. Skierowałam różdżkę w
stronę zamka i szepnęłam ciche Alohomora,
wcześniej upewniając się, czy aby na pewno jestem tam sama. Drzwi ustąpiły.
Bezdźwięcznie otworzyły się na oścież, a ja postawiłam pierwszy krok naprzód.
Zimne powietrze uderzyło mnie w
twarz, od razu orzeźwiając. Kolejne kroki stawiałam już o wiele pewniej, aż w
końcu znalazłam się na samym środku dachu. Zaciągnęłam się świeżym powietrzem,
przymykając przy tym oczy. Serce wracało już do swojego normalnego,
prawidłowego rytmu. Uśmiechnęłam się szeroko, czując, że w tym momencie, na tą
jedną chwilę, byłam wolna i przez te sekundy nic mnie nie obchodziło.
Przypomniałam sobie siedem lat spędzonych w Hogwarcie, podczas których razem z
Harrym i Ronem wymykaliśmy się w nocy, by rozwiązać jakąś zagadkę. Wtedy
obawiałam się konsekwencji, jakie mogły wyniknąć z naszych nocnych eskapad.
Teraz z chęcią wróciłabym do tamtych czasów i wszystko bym powtórzyła. Ile bym
dała, żeby poczuć ten przypływ adrenaliny, krew buzującą w żyłach oraz zwykły
strach przed przyłapaniem przez któregoś z nauczycieli. Nie chciałam tego
przyznać, ale brakowało mi moich przyjaciół. Oszukiwałam samą siebie, twierdząc
inaczej.
Nie zauważyłam momentu, w
którym z moich oczu poleciały pierwsze łzy, które okazały się być łzami tęsknoty
za tym, co już nigdy nie wróci i co bezpowrotnie zostało utracone. Niedbale
starłam słone krople z policzków, pociągając nosem. Mimowolnie potarłam swoje
ramiona, by choć trochę się rozgrzać. Wiał dość mocny, porywisty wiatr, ale w
końcu nie było się czemu dziwić — wielkimi krokami nadchodziła jesień, więc
deszcz i mocne podmuchy powietrza były charakterystyczne dla tej pory roku. Na
niebie zaczęły kłębić się wielkie, granatowe chmury. Podejrzewałam, że lada
moment lunie deszcz. Mimo to usiadłam na zimnej posadzce, podkurczając nogi pod
samą brodę. Z kieszeni piżamy wypadła moja różdżka, a z ramienia zsunęła się
torebeczka, spadając na marmurową podłogę. Usłyszałam charakterystyczny dźwięk
przewracania się książek i lekko się skrzywiłam. Wiedziałam, że wyjście do
biblioteki przed wyjazdem nie było zbyt dobrym pomysłem.
Skierowałam swoje dłonie w
stronę torebeczki leżącej na posadzce. Odsunęłam suwak i włożyłam całą rękę do
woreczka, próbując wyszukać w nim mały, szklany słoiczek. Po krótkiej chwili
poczułam zimne szkło. Wyciągnęłam słoik z torebki, po czym postawiłam go przed
sobą. Koniec różdżki skierowałam w stronę środka pojemniczka i wyszeptałam parę
dobrze dobranych słów, które znałam już od bardzo dawna. Z końca magicznego
patyka wystrzelił jasnoniebieski płomień. Zatrzymał się na samym środku,
zawisając w powietrzu i oświetlając niewielki obszar wokół siebie. Kąciki mych
ust uniosły się lekko do góry, gdy zauważyłam, że udało mi się osiągnąć
zamierzony efekt. Przypomniałam sobie, iż Harry od zawsze był zakochany w tych
niebieskich ognikach. Nie potrafiłam zliczyć, ile razy mnie prosił, abym
wyszeptała to zaklęcie, chowając płomyki w środku słoiczka. Ogrzewaliśmy swoje
dłonie w zimowe wieczory, kiedy śnieg prószył już z nieba, zakrywając białym
puchem błonia Hogwartu. Te wspomnienia, ciągle tak żywe, nie dawały o sobie
zapomnieć. A może po prostu to ja nie chciałam ich wyrzucić z głowy i to
dlatego ciągle do mnie wracały? Nie znałam odpowiedzi na te pytania i nigdzie
nie mogłam ich poznać. Pójście do biblioteki nie rozwiązałyby mojego problemu; musiałam
sama stawić im czoła.
Uniosłam dłonie, ustawiając je
tuż nad słoiczkiem. Poczułam ciepło, które jednak nie parzyło, a sprawiało przyjemne
uczucie.
Nie pamiętam, ile czasu
przesiedziałam na dachu hotelu, wpatrując się raz w chmury kłębiące się na
niebie, a raz w niebieski płomyk, który wciąż tlił się w słoiczku mimo mocnych
podmuchów wiatru. Dopiero kiedy poczułam na swoich policzkach mokre krople,
zorientowałam się, że to nie łzy, a deszcz. Potrząsnęłam w rozdrażnieniu głową.
Najwyższy czas wrócić do pokoju, aby przespać choć trochę tej nocy. Następny
dzień miał być dniem trudnym, a przede wszystkim długim i musiałam mieć siły,
by podnieść się z łóżka. Powoli wstałam z kamiennej podłogi, otrzepując swoje
spodnie z niewidzialnych drobinek kurzu. Podniosłam z posadzki torebeczkę,
zakładając ją na ramię. Płomyk zgasiłam jednym zaklęciem, po czym schowałam
słoik do mojego woreczka, uprzednio go otwierając. Po raz ostatni spojrzałam w
dal, starając się zapamiętać wszystkie szczegóły tego pięknego widoku.
Wcześniej nie zwróciłam na to uwagi, ale Denver nocą wyglądało… magicznie. W
mojej głowie zaświtała myśl – byłam ciekawa, co właśnie w tej chwili robili moi
przyjaciele oraz, a to było dla mnie najważniejsze, czy byli szczęśliwi w swoim
życiu. Skierowałam swoje kroki w stronę wyjścia, zastanawiając się, czy to
wszystko naprawdę się dzieje...
— Niech mi pan, do cholery, nie
mówi, że mam się uspokoić! Przejechałam z chorym dzieckiem połowę świata tylko
po to, żeby powiedział mi pan, że nie ma miejsc na oddziale?! Żartuje sobie pan
ze mnie, tak?
— Jest mi naprawdę bardzo
przykro…
— Dzwoniłam tutaj, pytałam się
o wszystko, zapewniano mnie, że są wolne miejsca na dziecięcym rozdziale — powiedziałam,
zaciskając wargi.
— Doktorze? Mogę prosić na
chwilę? — Pielęgniarka przerwała naszą wymianę zdań, spoglądając to na mnie, to
na mężczyznę, z którym rozmawiałam.
— Przepraszam na chwilę — powiedział
lekarz, odchodząc z kobietą, która przed chwilą nam przeszkodziła, kilka metrów
ode mnie.
W moim sercu gościła w tej
jednej chwili nieprzejednana złość. Zniknęła ona jednak z momentem spojrzenia
na Sophie, siedzącą na krześle na końcu korytarza, przytulając do siebie
ukochanego misia. Na jej twarzy malowało się mnóstwo uczuć — począwszy od
niezwykłej ciekawości, a kończąc na bezradności. Znałam moją córkę i
wiedziałam, że chociaż próbuje być odważna, boi się. Jak na swój wiek dużo
rozumiała, czasami obawiałam się, że zbyt wiele. Patrzyła na świat i wszystko,
co działo się wokół niej, z piękną, dziecięcą ufnością. Sophie wyczuła mój
wzrok na sobie, ponieważ odwróciła się w moją stronę i szeroko się uśmiechnęła.
Zeskoczyła z krzesła, spojrzała się na Charlotte, która przez chwilę zajmowała
się dziewczynką i szybko podbiegła w moją stronę. Ukucnęłam na podłodze,
rozkładając szeroko ramiona. Nie minęło nawet kilka sekund, kiedy Sophie wpadła
w moje ręce, mocno się do mnie przytulając.
— Długo tu jeszcze będziemy? —
zapytała, odsuwając się trochę i zakładając zabłąkany loczek za ucho.
— Dopiero co przyszłyśmy,
Sophie. Muszę załatwić jedną sprawę, a potem zobaczymy.
Sophie zmarszczyła czoło,
intensywnie nad czymś się zastanawiając. Nie zdążyła mi jednak odpowiedzieć,
ponieważ męski głos przerwał nam naszą dyskusję.
— Pani Hermiono? — Odwróciłam
się w stronę mężczyzny, stojącego nade mną i moją córką. — Czy możemy
porozmawiać?
— Oczywiście — odpowiedziałam
automatycznie, wstając z podłogi. Poczułam, że Sophie chwyta mocno moją dłoń i
przytula się do mojej nogi. Uśmiechnęłam się lekko pod nosem; wiedziałam, iż
teraz dziewczynka już mnie nie puści i nie odejdzie, kiedy ją o to poproszę.
— Pani córka zostanie przyjęta
na oddział — powiedział lekarz, zdejmując okulary z nosa i przecierając je
rogiem fartucha lekarskiego. — Pielęgniarka zaprowadzi panią na drugie piętro,
gdzie zostanie pani przydzielony lekarz, z którym zostanie omówiony plan
leczenia. To on zezwoli badania, wszystko zostanie pani wyjaśnione.
— Chwila — mruknęłam,
przegryzając nerwowo wargę. — Przed chwilą wykłócał się pan ze mną, że na
oddziale nie ma miejsc, a teraz nagle to miejsce się pojawiło?
— Tak, jedno miejsce się
właśnie zwolniło. Pani Megan zaprowadzi panią i pani córkę na oddział.
Wszystkiego dowie się pani na miejscu, proszę się o nic nie bać. Przepraszam,
ale muszę już iść; obowiązki wzywają — uciął mężczyzna. Kiwnął w moją stronę
głową w celu pożegnania i odszedł w swoją stronę, nie odwracając się za siebie.
Na mojej twarzy pojawił się nikły uśmiech; w końcu wszystko zmierzało w dobrym
kierunku. Teraz wszystko powinno być lepiej, a przynajmniej taką miałam
nadzieję.
— Teraz pójdziemy do domu?
— Jeszcze nie teraz. Muszę
porozmawiać z panem doktorem i on nam powie, kiedy możemy już stąd iść. Gdzieś
się spieszysz?
— Tak — odparła tajemniczo.
Puściła moją dłoń i odwróciła się tyłem do mnie. Westchnęłam głośno,
przecierając oczy. Dzisiejszej nocy praktycznie nie zmrużyłam oka, więc byłam
naprawdę zmęczona. Nie miałam ani siły, ani ochoty kłócić się z moją córką.
Była niezwykle upartą dziewczynką i jeśli coś sobie postanowiła, tak musiało
być.
— Sophie, nie wymyślaj. Wiedziałaś,
że musimy tutaj przyjść i trochę to nam zajmie czasu. Dzisiaj rano powiedziałam
ci coś i proszę się mnie słuchać. Dobrze?
Ukucnęłam naprzeciwko
dziewczynki, chowając jej małe dłonie w swoje. Mała blondynka zmarszczyła nos i
wolno pokiwała głową twierdząco. Odetchnęłam cicho z ulgą. Myślałam, że będzie
trudniej ją przekonać, a okazało się zupełnie inaczej. Dostrzegłam, że w ciągu
tych kilku dni Sophie zmarniała. Jej twarz była blada, a pod oczami pojawiły
się cienie, mimo tego że dużo odpoczywała. Martwiłam się jej stanem.
— To idziemy? — zapytała,
wzdychając z niezadowoleniem. Uśmiechnęłam się lekko i skinęłam twierdząco
głową, podnosząc się w końcu z podłogi.
W naszą stronę ruszyła
pielęgniarka, która miała nas zaprowadzić na dziecięcy oddział. Od pewnego
czasu kobieta przyglądała nam się, czekając aż skończymy rozmawiać. Była ona
średniego wieku — mogła mieć niewiele ponad czterdzieści lat. Pod oczami
pojawiły się już niechciane zmarszczki. Na czubku głowy zaplotła koka. Wypadły
z niego pojedyncze kosmyki włosów, więc pewnie robiła swoją fryzurę w
pośpiechu, byleby nie przeszkadzała jej w pracy. Uśmiechała się do każdego, kto tylko
przechodził obok niej, dzięki czemu roztaczała wokół siebie mnóstwo pozytywnej
atmosfery. Z osoby kogoś mi przypominała, ale kiedy usłyszałam pisk naszej
lekarki, Charlotte, już wiedziałam do kogo była podobna.
Charlotte zerwała się z
siedzenia. Musiało jej się zakręcić w głowie od gwałtownego wstania, ponieważ
przytrzymała się krzesła, zanim powolnym krokiem ruszyła w kierunku
pielęgniarki. Na twarzy kobiety pojawiło się zdziwienie, pomieszane z
niepewnością. Dopiero po kilku sekundach niepewność przerodziła się w szok. Na
jej twarzy zagościła nieopisana radość. Ona również pisnęła, zakrywając usta
dłońmi. Nie minęło zbyt dużo czasu, gdy obie stały na środku korytarza,
wtulając się w swoje ramiona. Sophie ścisnęła mocno moją dłoń, przyglądając się
z ciekawością tej scenie.
Charlotte pierwsza oderwała się
od swojej siostry. Starała rękawem łzy, płynące mimowolnie z policzków. Podczas
całego wyjazdu niewiele mówiła. Podejrzewałam, że stresowała się tym
spotkaniem; w końcu obie kobiety nie widziały się od kilku lat i miały sobie
wiele do wytłumaczenia. Teraz w końcu nadszedł ten długo oczekiwany moment.
Mogły wreszcie odrobić czas, który został im odebrany, wbrew ich woli. Nie
wiedziałam, czemu nie kontaktowały się ze sobą przez tyle czasu i nawet nie
zamierzałam o to pytać. Ceniłam sobie prywatność nie tylko swoją, ale też
innych osób.
— Megan — szepnęła kobieta, z
którą przyjechałam do tego miasta. — Tak długo…
— Może usiądźmy, zrobiłyśmy
chyba dość duże zamieszanie — powiedziała Megan, odchrząkując. Charlotte
skinęła twierdząco głową. Złapała swoją siostrę za dłoń i poprowadziła pod
ścianę, gdzie znajdował się cały rząd krzeseł. — Czemu przyjechałaś?
— Ładne mi powitanie, Megan —
zbeształa kobietę Charlotte. — Nie widziałyśmy się ponad dziesięć lat, a ty
pytasz, czemu przyjechałam. Twój charakterek ani trochę się nie zmienił przez
ten czas. Tatuś byłby z ciebie na pewno bardzo dumny.
— Ty tatusia do tego nie
mieszaj. Więc dowiem się w jakim celu wreszcie zdecydowałaś się odwiedzić swoją
siostrę po tylu latach?
— Przyjechałam z Hermioną i jej
córeczką. — Wskazała na mnie gestem dłoni. Megan spojrzała się w naszą stronę i
uśmiechnęła przyjaźnie. Niepewnym krokiem ruszyłam w stronę kobiet, by
przywitać się z siostrą Charlotte. Pociągnęłam za sobą Sophie, która chowała
się za mną nieco zawstydzona.
— Dzień dobry, miło mi panią
poznać. Hermiona.
— Megan Hughes — powiedziała
pielęgniarka, wyciągając swoją dłoń w moją stronę. Uścisnęłam ją geście
powitania. — A ta mała królewna jak się nazywa? — Wskazała ręką na moją córkę.
— Mama zawsze mówi, że nie
można pokazywać nikogo palcem, bo to niegrzeczne — odparła dziewczynka, jeszcze
mocniej przytulając się do mojej nogi. Zaśmiałam się nerwowo, czując, że na
moje policzki wstępują niechciane rumieńce. Sophie miała rację; od zawsze
powtarzałam jej, iż nie powinno się wskazywać na kogoś ręką, ponieważ takie
zachowania świadczą o nas samych.
— Twoja mama jest bardzo mądra.
Następnym razem będę wiedziała, żeby nie pokazywać na nikogo ręką.
— Obiecujesz? — zapytała
podejrzliwie, wychodząc zza mojej nogi i stając naprzeciwko starszej kobiety.
Zadarła wysoko głowę i zmarszczyła nos w oczekiwaniu na odpowiedź.
— Sophie, to nie jest twoja
koleżanka — zbeształam dziewczynkę, wtrącając się do rozmowy.
— Nie szkodzi, naprawdę. W jej wieku ja również
do wszystkich zwracałam się po imieniu, przynajmniej tak słyszałam z opowiadań
Charlotte i moich rodziców. Może już chodźmy na oddział, pewnie lekarz będzie
chciał dokładnie przebadać Sophie. — Uśmiechnęła się ciepło. W moim sercu
zagościło dziwne, przyjemne uczucie nadziei. Widząc takie osoby, które
potrafiły samą swoją obecnością podnieść na duchu, wszystko wydawało się
prostsze i bardziej możliwe.
— Idziesz z nami, Charlotte? —
Megan zwróciła się do swojej siostry, wstając z krzesła.
— Nie, poczekam w kawiarni, aż
wrócicie. Czeka nas bardzo długa rozmowa, nie sądzisz?
— O tak… No dobrze, chodźmy —
powiedziała, odwracając się w naszą stronę. Kiwnęłam lekko głową. Usłyszałam
ciche westchnienie doktor Hughes, więc spojrzałam na nią. Wpatrywała się w moją
osobę. Na jej ustach widniał lekki uśmiech.
— Oddaję już Sophie do leczenia
innemu lekarzowi.
— Dziękuję, pani doktor, że chciała
pani z nami tutaj przyjechać. Nie wiem, co bym bez pani pomocy zrobiła.
Naprawdę dziękuję.
— Ależ nie ma za co. Taki mój
zawód. Gdybyś potrzebowała jakiejś porady, dzwoń. Będę czekała na telefon.
Kiwnęłam głową twierdząco,
powstrzymując łzy, które cisnęły mi się do oczu. Charlotte Hughes zajmowała się
chorobami Sophie od jej narodzin. Zawsze przyjeżdżała na domowe wizyty, jeśli
ja nie mogłam dotrzeć do przychodzi. Zawsze była gotowa mi pomóc. Ceniłam sobie
jej zdanie, ponieważ dobrze wiedziałam, że chce dla Sophie i dla mnie jak
najlepiej. Znała dobrze moją sytuację, ale mimo to nigdy o nic się nie
dopytywała. Byłam jej za to wdzięczna i jeśli jej siostra, Megan, była do
Charlotte choć trochę podobna, nie mogłam lepiej trafić.
Poczułam, że Sophie puszcza
moją dłoń. Nim zdążyłam cokolwiek zrobić, dziewczynka podbiegła do Charlotte i
mocno ją przytuliła. Na twarzy kobiety pojawiło się zaskoczenie, jednak po
chwili znowu się uśmiechała, głaszcząc moją córkę po włosach. Nie minęła nawet
minuta, kiedy Sophie oderwała się od pani doktor i z powrotem wróciła do mnie.
Była do niej przywiązana i nie zdziwiłam się, że tak zareagowała. Charlotte
wracała do Londynu, a my zostawałyśmy w Denver. Nikt nie wiedział, kiedy
wrócimy do domu i czy w ogóle to nastąpi. Może choroba Sophie miała być tym
momentem, w którym trzeba było zostawić za sobą Anglię, a zacząć życie w innym
kraju?
— Mamo, chodźmy już — mruknęła
Sophie, łapiąc mnie za dłoń. Nie czekając nawet na moją odpowiedź, pociągnęła
mnie w stronę Megan, która czekała, aż przyjedzie winda.
Zapadła dość niezręczna cisza,
przerywana jedynie cichym nuceniem jakiejś melodii przez moją córkę. Nie
wiedziałam, jak powinnam zacząć rozmowę i czy w ogóle powinnam ją zaczynać. Nie
musiałam myśleć nad tym zbyt długo, ponieważ ledwo słyszalne brzęknięcie
zawiadomiło o przybyciu windy. Metalowe drzwi rozsunęły się na oścież. Z małego
pomieszczenia wyszły dwie pielęgniarki. Jedna z nich stała przy wózku, na którym
siedziała dość młoda kobieta. Druga trzymała za rączkę małą dziewczynkę; mogła
być trzy lata starsza od Sophie. Wyglądała na bardzo zmęczoną, mimo tego że tak
niewiele zaznała życia. Uścisnęłam mocniej dłoń dziewczynki, jakbym chciała
zapewnić ją, iż wszystko jest w porządku i niczego nie musi się obawiać.
Wszystkie osoby wyszły z windy,
a nasza trójka w zamian do niej weszła. Megan nacisnęła guzik mający przewieźć
nas na trzecie piętro. Po kilku sekundach irytujący, kobiecy głos
zasygnalizował przybycie na miejsce. Drzwi windy rozsunęły się. Pociągnęłam za
sobą Sophie, wychodząc z pomieszczenia i rozglądając się naokoło siebie.
Po korytarzu chodziły
pielęgniarki, lekarze. Kilka osób spacerowało ze swoimi bliskimi, rozmawiając
cicho między sobą. Ktoś gdzieś biegł, ktoś płakał, ktoś się śmiał. Każdy
przejmował się swoimi osobistymi sprawami, nie zwracając uwagi na problemy
innych ludzi. Sophie oglądała się za każdą osobą, którą tylko zobaczyła.
Przyglądała im się z ciekawością, chociaż w jej spojrzeniu dostrzegłam
przerażenie. Jak na swój wiek była odważna, ale była także dzieckiem, bojącym
się wielu rzeczy; szpital również do nich należał. Dziewczynka przysunęła się
do mnie bliżej, ściskając pod ramieniem swojego misia, dzięki któremu czuła się
choć trochę pewniej.
— A oto lekarz, który się wami
zajmie — powiedziała Megan, wskazując dłonią na mężczyznę, rozmawiającego z
innym doktorem.
Jego sylwetka zdecydowanie
kogoś mi przypominała, jednak nie potrafiłam w moich myślach znaleźć tej osoby.
Przełknęłam głośno ślinę, poprawiłam torebkę, aby nie zsuwała się z ramienia, i
powolnym krokiem ruszyłam za poznaną niedawno kobietą, która już zdążyła zacząć
rozmowę z lekarzem, mającym leczyć moją córkę. Im bardziej się zbliżałam, tym
większe miałam wrażenie, że znam tego mężczyznę. W końcu doszłam do tej dwójki,
stając zupełnie z boku, za nim. Moje serce przyspieszyło, bijąc dwa razy
szybciej.
— Hermiono — zaczęła kobieta,
zwracając się w moją stronę. — Poznaj doktora Malfoya. To on zajmie się
leczeniem Sophie i to z nim ustalisz plan leczenia. Zresztą, porozmawiacie już
na spokojnie w gabinecie.
Mężczyzna odwrócił się w moją
stronę, kiedy usłyszał, jak Megan wypowiadała moje imię. W tym jednym momencie
wszystko stało się jasne. Usłyszenie nazwiska lekarza jedynie potwierdziło moje
przypuszczenia, co do tego, kim jest osoba stojąca przede mną. Draco Malfoy. Wpatrywałam się w jego
twarz próbując doszukać się jakiejkolwiek kpiny, jakiegoś żartu — czegokolwiek,
co utwierdziłoby mnie w przekonaniu, że ktoś robi sobie ze mnie żarty. Nic
takiego nie miało jednak miejsca. Malfoy był tak samo zaskoczony jak ja,
chociaż starał się to dobrze ukryć. Nie tego się spodziewałam, kiedy tutaj
przyjechałam. Przez głowę nie przeszła mi myśl, że spotkam wroga ze szkolnych
lat, gnębiącego mnie na każdym kroku i wyzywającego od najgorszych. Teraz okazało się, iż miał leczyć moją córkę.
— Mamo? — Cichy głosik Sophie
wyrwał mnie z zamyślenia. Oderwałam swój wzrok od postaci Malfoya i przeniosłam
go na dziewczynkę. Wpatrywała się we mnie z niepokojem, ściskając w swoich
małych rączkach Rudolfa. — Pójdziemy do domu?
— Już niedługo — odparłam,
lekko się uśmiechając. Spojrzałam na Megan, próbując znaleźć jakieś wsparcie, cokolwiek.
Nie chciałam patrzeć na mężczyznę stojącego naprzeciwko mnie. Czułam jego
przenikliwe spojrzenie na sobie. Nawet nie wiedziałam jak powinnam się zachować
w tej sytuacji.
— Może przejdźmy do mojego
gabinetu. — Odchrząknął blondyn, wreszcie przerywając tę krępującą ciszę. Megan
spoglądała ze zwątpieniem to na mnie, to na Draco, próbując zrozumieć, co się
dzieje. Kiwnęłam sztywno głową, nie wydobywając z siebie żadnego słowa.
— Sophie, zostaniesz z panią
pielęgniarką? Chciałabym porozmawiać z panem doktorem.
Przykucnęłam, zrównując się z
Sophie. Dziewczynka wpatrywała się we mnie, marszcząc czoło i intensywnie nad
czymś myśląc.
— A nie mogę iść z tobą?
— Muszę porozmawiać z panem
doktorem o poważnych sprawach. Wrócę szybko, obiecuję.
— Na pewno?
— Na pewno.
— No dobrze — mruknęła Sophie,
puszczając moją dłoń. Podeszła do Megan i złapała jej rękę. Kobieta lekko się
uśmiechnęła, wyszeptała coś do ucha dziewczynki, sprawiając, że ta szeroko się
uśmiechnęła i dwa razy pokiwała twierdząco głową. Pomachała mi jeszcze na
pożegnanie i odeszła w stronę windy, z której niedawno wysiadłyśmy.
Któraś pielęgniarka potrąciła
mnie łokciem, nawet nie przepraszając. Wytrąciła mnie z nieprzyjemnych myśli,
sprawiając, że mimowolnie zerknęłam na Malfoya. Stał wyprostowany, a z jego
oczu zionął chłód. Zastanawiałam się, jak ktoś tak obojętny mógł zostać osobą,
która miała ratować życie ludziom. Nie potrafiłam sobie tego wyobrazić.
Blondyn spojrzał na mnie
znacząco, kiwając lekko głową. Sztywnym krokiem ruszył w stronę swojego gabinetu.
Nie zastanawiałam się długo, od razu ruszyłam za mężczyzną. Zagarnęłam
zagubiony kosmyk włosów za ucho, byleby mi nie przeszkadzał. Tu chodziło o
życie mojej córki i w takiej chwili nie mogłam patrzeć na przeszłość, jaka
dzieliła mnie i Draco Malfoya. Cokolwiek by się działo, musiałam się z nim jakoś
porozumieć, zacząć rozmawiać. Otworzył przede mną drzwi pokoju, przepuszczając
mnie pierwszą. Skinęłam głową w geście podziękowania i weszłam do środka.
Gabinet był nadzwyczaj
normalny. Zwykłe drewniane biurko, pod oknem stała leżanka, a przy lewej ścianie
znajdowała się gablotka z różnymi książkami i teczkami. Usiadłam na krześle,
przy biurku, kładąc na swoich kolanach torebkę. Swój wzrok utkwiłam w dłoniach,
bawiąc się przy okazji oczkiem pierścionka. Usłyszałam, że Malfoy zajmuje
miejsce na fotelu, naprzeciwko mnie. Otworzył jakąś teczkę, wyjmując z niej
mnóstwo kartek i rozkładając je na biurku.
— Słuchaj — zaczęłam,
zdobywając się na odwagę i podnosząc wzrok na znienawidzonego mężczyznę,
którego pamiętałam tylko i wyłącznie ze szkolnych lat, kiedy jedyne, co między
nami było, to nienawiść. — Jeśli chcesz, poszukam innego lekarza i…
— Nie, to ty posłuchaj, Granger
— przerwał mężczyzna, wbijając we mnie zimne spojrzenie. — Nie obchodzi mnie
to, co było kilkanaście lat temu. Tamten okres mam już dawno za sobą i staram
się o nim zapomnieć. Jeśli masz do mnie jakieś uprzedzenia, proszę bardzo,
zmieniaj lekarza, ale to nie zmienia faktu, że jestem jednym z lepszych
doktorów w tym szpitalu i już wcześniej zdecydowałem się leczyć twoją córkę,
nie znając jej nazwiska. Teraz nie zamierzam tego zmieniać, bo ja zawsze
dotrzymuję słowa. Nie mieszam pracy z życiem prywatnym i ty też tego nie rób.
Tutaj jestem innym człowiekiem i poza szpitalem także. Nie znasz mnie, więc nie
oceniaj mojej osoby przez pryzmat tego, co było wcześniej.
Zapadła cisza. Nie ta, w której
człowiek czuje się komfortowo, ale tego rodzaju, kiedy jedyne o czym marzysz,
to uciec gdzieś daleko. Wpatrywaliśmy się z zaciętością w swoje oczy, a żadne z
nas nie zamierzało tego przerwać. Jedynym dźwiękiem w tej głuchej ciszy było
natrętne tykanie zegara. Nie pamiętam dobrze, ile czasu przesiedzieliśmy,
wpatrując się uparcie w siebie nawzajem, ale w końcu przyszło pewne
opamiętanie. Odchrząknęłam, po czym otworzyłam swoją torebkę, wyszukując z niej
teczkę z różnymi papierami.
— Tutaj są wszystkie badania,
jakie miała robione Sophie — powiedziałam, podając mężczyźnie plik dokumentów z
wynikami badań. Blondyn od razu wszystkie kartki rozłożył na biurku i każdy
pergamin przeglądał z osobna. Zauważyłam, że gdy próbował się usilnie nad czymś
skupić, marszczył czoło.
— Postanowił już pan coś? — zapytałam po kilku minutach,
pocierając dłonią skronie. Draco zmierzył mnie wzrokiem i westchnął.
— Najpierw chcę przebadać
dokładnie pani córkę i powtórzyć te badania. Nie miała robionej biopsji szpiku,
więc chciałbym to zrobić, żeby mieć pewność, co do dalszego leczenia. A później
zaczniemy chemioterapię indukcyjną. Jej celem jest uzyskanie remisji, czyli
powrotu prawidłowych parametrów krwi. Terapia ta jest długa i chory, w tym
przypadku Sophie, musi przebywać w izolacji, żeby nie złapała żadnej infekcji.
Niestety, ta terapia wiąże się z kilkoma skutkami ubocznymi, takimi jak
wymioty, utratę włosów, nudności i obniżoną odporność.
— I będzie musiała przebywać
przez ten czas w szpitalu?
— Tak — odpowiedział. — Jakie
miała pierwsze objawy?
— Rano obudziła się z dużą
temperaturą, zaczęła jej lecieć krew z nosa… Wezwałam pogotowie, chociaż oni i
tak nie mogli zatamować krwawienia. Poza tym na nodze dostrzegłam dzień wcześniej
dość dużego siniaka. Myślałam, że się o coś uderzyła i postanowiłam zapytać ją
o to rano, ale nie miałam już takiej możliwości.
Słuchał z uwagą, notując
ważniejsze informacje na kartce papieru. Przeczesał dłonią włosy, lekko je
mierzwiąc.
— Chciałbym zbadać Sophie i
porozmawiać z nią. Zgodzi się pani? —
zapytał, wstając z fotela.
— Tak, oczywiście — odparłam
bez wahania. Ja również podniosłam się ze swojego siedzenia. — Pójdę po nią.
Czy mam z nią tutaj przyjść?
Mężczyzna nie odpowiedział,
tylko pokiwał twierdząco głową. Wyszłam z gabinetu, zamykając za sobą drzwi.
Tak jak podejrzewałam, Sophie czekała tuż przed pokojem, siedząc na krześle i
przytulając do siebie Rudolfa. Niedaleko stała Megan, rozmawiając z inną
pielęgniarką. Zerkała co chwilę na moją córkę, by zobaczyć, czy wszystko u niej
w porządku.
Gdy Sophie zobaczyła mnie,
zeskoczyła z krzesła, poprawiła swój plecaczek, który miała na plecach i
podbiegła w moją stronę. Będzie zawiedzona, kiedy powiem jej, że musi zostać w
szpitalu na dość długi czas. Wiedziałam jedno – nie zostawię jej nawet na krok,
choćbym miała każdej nocy spać na drewnianym krześle przy jej łóżku.
— Pan doktor musi cię zbadać —
powiedziałam, przełykając ślinę, która zdążyła się nagromadzić w moim gardle.
Mina Sophie zmieniła się; miała nadzieję, iż zaraz wrócimy do domu. Okazało
się, że wszystko stało się trudniejsze, niż na początku przypuszczałam.
Musiałam po raz kolejny zawieść moją córkę dla jej dobra. Dostrzegłam, że w jej
małych, dziecięcych oczkach pojawiły się łzy. Przez cały dzień dzielnie starała
się je powstrzymywać, aż w końcu nadszedł moment, w którym szala przechyliła
się na gorszą stronę i emocje wzięły górę.
Schyliłam się i wzięłam Sophie
na ręce, mocno ją do siebie przytulając. Gładziłam jej jasne włoski, próbując
dodać jej choć trochę wsparcia z mojej strony. Żałowałam, że nie mogłam zrobić
nic, by zabrać od niej tą chorobę i przenieść ją na siebie.
— Możemy iść do gabinetu, żeby
pan doktor cię zbadał? — zapytałam cicho.
— Tak — powiedziała po kilku sekundach,
pociągając nosem. Postawiłam dziewczynkę z powrotem na podłodze. Starłam
pojedynczą, zabłąkaną łzę z policzka Sophie i uśmiechnęłam się pokrzepiająco.
Nie wiedziałam tylko, czy ten uśmiech miał podnieść na duchu mnie czy moją
córkę.
Zapukałam do drzwi i nie
czekając, aż lekarz odpowie, nacisnęłam klamkę, wchodząc do środka
pomieszczenia. Malfoy stał przy biurku segregując papiery.
— Dzień dobry — powiedziała
nieśmiało Sophie.
— Dzień dobry — odparł blondyn,
skupiając swój wzrok na dziewczynce. — Jak się nazywasz?
— Sophie. A ty jak masz na
imię?
— Ja jestem Draco. Mogę do
ciebie mówić po imieniu? — zapytał, przechodząc tuż obok nas i kucając
naprzeciwko małej blondynki.
— Ale tylko jak ja będę mogła
mówić do pana też po imieniu — odpowiedziała już o wiele pewniej.
— Dobrze. A więc, Sophie, mogę
cię zbadać?
— Okej.
— Usiądziesz na leżance? —
Dziewczynka w odpowiedzi pokiwała twierdząco głową, podchodząc do łóżka i
wskakując na nie z moją drobną pomocą. Draco podwinął bluzkę Sophie i przyłożył
słuchawkę lekarską w miejsce serca. Przez chwilę wsłuchiwał się w bicie
serduszka ze skupioną miną, aż w końcu odłożył słuchawki na bok. Poprosił
Sophie, by ta położyła się na leżance, a w między czasie pytał się o różne rzeczy
— czy ma w przedszkolu dużo kolegów, czy ma swoje ulubione zabawki i jak się
nazywają.
Kiedy badał moje dziecko,
poczułam się tak, jakbym była intruzem, zupełnie nieproszonym gościem. Oni
prowadzili swoją własną rozmowę, a ja znajdywałam się z boku, za dziwną
powłoką, oddzielona od nich bez mojej zgody. W końcu po chwili, która wydawała
się być dla mnie całą wiecznością, skończył, wzdychając cicho pod nosem.
— Mogę iść już do domu? —
zapytała Sophie, schodząc z leżanki. Malfoy spojrzał się na mnie kątem oka, a
ja poczułam się zupełnie bezradna. Wiedziałam, że przyjazd tutaj wiąże się z
tygodniami spędzonymi w szpitalu, ale kiedy przyszedł ten czas, nie potrafiłam
powiedzieć tego mojej córce.
— Sophie — zaczęłam.
Dziewczynka podeszła do mnie, wdrapała się na kolana i przytuliła, jakby bała
się, iż za chwilę zniknę i pozostanie po mnie jedynie zapach, unoszący się w
powietrzu. — Będziemy musiały zostać w szpitalu trochę dłużej, niż wcześniej
przewidywałyśmy.
— Dlaczego? — Odsunęła się ode
mnie, patrząc podejrzliwie w moje oczy.
— Ponieważ lekarze muszą podać
ci specjalne leki, żebyś wyzdrowiała. Nie martw się, nim się obejrzysz, wrócimy
do domu i wszystko będzie tak jak dawniej. Znowu będziesz chodziła do
przedszkola i spotkasz swoich kolegów. Ruby będzie ci przynosiła babeczki, zaprosi
cię na pizzę…
Sophie nie odpowiedziała.
Spuściła wzrok na swoje rączki i zaczęła się bawić rogiem bluzki. Blondyn
przeszedł za biurko i usiadł na fotelu, wpatrując się we mnie wyczekująco.
Wiedziałam, czego ode mnie oczekuje. Miałam powiedzieć dziewczynce, że jeszcze
tego dnia będzie musiała mieć zrobione jedno badanie — biopsję szpiku. To było
cholernie niesprawiedliwe; nienawidziłam zawodzić kogokolwiek, a tym bardziej
moją własną córkę.
— Jest jeszcze coś — powiedziałam,
zakładając za ucho kosmyk włosów. — Lekarze będą musieli przeprowadzić takie
badanie. Zrobią ci taki zastrzyk, wiesz? Tyle że to nie będzie ani trochę
bolało. Poza tym zostanę przy tobie i będę trzymała cię za rękę przez ten cały
czas.
— Dobrze, mamusiu — odparła. —
Mogę iść do pani pielęgniarki? Powiedziała, że jak będę dzielna, to da mi
lizaka, a byłam bardzo dzielna, więc powinnam go dostać, prawda?
— Prawda, prawda. Dobrze, idź,
tylko uważaj na siebie.
— Mamo, jestem już duża!
Dziewczynka zeskoczyła z moich
kolan, otworzyła drzwi gabinetu i już po chwili jej nie było.
— Sprawdzę, o której godzinie
będzie wolna sala i dam pani znać. Pielęgniarka zaprowadzi panią do wolnej
sali. Załatwiłem już wcześniej jednoosobowy pokój, więc nie będzie żadnych
problemów, jeśli chciałaby pani spać razem z córką. Chemię zaczniemy za trzy
dni, jeśli wyniki się potwierdzą.
— To wszystko? — zapytałam,
wstając z krzesła i dosuwając je do biurka. W odpowiedzi mężczyzna pokiwał
twierdząco głową. Podczas badania Sophie oczy blondyna wydawały się być radosne,
a teraz jego wzrok ponownie zmienił się w zimny, nieprzyjemny.
Zanim wyszłam z gabinetu,
ponownie zatrzymał mnie głos Malfoya, który sprawił, że na moich plecach
pojawiły się dreszcze.
— Bezpieczniej będzie, gdy
Sophie nie będzie spacerowała tak dużo po korytarzu. Wiele dzieci jest w bardzo
złym stanie i… może lepiej, żeby ich nie widziała.
Zamknęłam drzwi, pozostawiając
za sobą jedynie ciszę.
Komentarz na szybko w paru zdaniach. Rozdział nie przeczytany za to przeczytałam notkę autora. (tak wiem...)
OdpowiedzUsuńJak najbardziej powinnaś zgłosić się do konkursu, pomysł na to opowiadanie znalazłaś i chociaż jest podobny do innych to bardzo się różni. Pisanie idzie Tobie całkiem nieźle, masz czasem błędy ale każdy je popełnia. Masz szansę stworzyć dzieło, które coś osiągnie. Co do pomysłu to niestety nie podrzucę Ci ani jednego bo mam pustkę w głowie, jestem zmęczona, przejadłam się słodyczami i w ogóle mam obniżone procesy umysłowe :(
Spróbuj! Nic Cię to nie kosztuje a możesz przeżyć przygodę życia ;)
Dajana
P.S. Wybacz nieskomentowanie rozdziału ale nie mam czasu go przeczytać, muszę jeszcze napisać hipotezy do pracy licencjackiej a jakoś mi to nie idzie.
Nad konkursem ciągle się zastanawiam, no i może coś w końcu uda mi się wymyślić.Trochę mnie przekonałyście. :)
UsuńCzekam na Twoją opinie dotyczącą rozdziału! I trzymam kciuki, żebyś dobrze napisała hipotezę to pracy licencjackiej. Niech wena będzie z Tobą. :')
M.
Świetny rozdział, strasznie szkoda mi Sophie :c Szkoła jak to szkoła- nauka i lekcje, codzienna rutyna :) Co do konkursu jestem jak najbardziej na tak! Piszesz genialnie i uważam, że powinnaś spróbować! Pomysłu na pracę nie mam, ale może ci coś wpadnie do głowy. Czekam na kolejny rozdział i życzę weny!
OdpowiedzUsuńCieszę się, że rozdział Ci się spodobał.
UsuńMożliwe, że coś spróbuję wymyślić, przekonałyście mnie. :)
M.
Witaj !
OdpowiedzUsuńTo tak:
W końcu ! Jest !
Oczywiście jest wspaniały - jak zwykle zresztą.
Tak btw cieszę się, że mnie choć trochę zrozumiałaś.
U mnie w środę miniaturka.
Pozdrawiam,
Andromeda
Ps.: Tak wgl to tak dziwnie jak oni do siebie mówią per pan i pani xD
Dziękuję, cieszę się, że się spodobał. ;)
UsuńWiesz, długo się zastanawiałam, jak powinni się do siebie zwracać, ale mimo wszystko postawiłam na 'pan, pani'. Nigdy specjalnie się nie lubili, wręcz przeciwnie, przecież byli w szkole wrogami. Poza tym nie widzieli się przez kilka dobrych lat. I nigdy nie mieli szans bliżej się poznać.
M.
Jaki tam mizerny rozdział ! Ogarnij się kobieto ! Gorzej Ci , meliski na uspokojenie podać, bo takie bzdury na koniec piszesz, że aż się zdenerwowałam !
OdpowiedzUsuńRozdział genialny, słodziutka Sophie i Draco <3
Cały rozdział zaskakuje pozytywnie i jest jednym z lepszych !
Cudowny !
Co do konkursu, to weź udział, co Ci szkodzi :) Możesz napisać opowiadanie o czymś związanym z twoimi pasjami :)
Czekam na następny !
Layls
Dobra, widzę, że ja nic o moich rozdziałach nie mogę mówić, bo się po prostu na tym nie znam. XD Po prostu wydawało mi się, że w porównaniu z poprzednimi, wypadł blado.
UsuńDziękuję, miło mi czytać takie słowa, mam nadzieję, że są szczere. :)
Coraz bardziej mnie przekonujecie!
M.
Witam Moją Mrs M.
OdpowiedzUsuńDroga Panienko : D Rozdział jest cudowny nie wiem co narzekasz. Szczerze Hermiona mnie troszkę drażni ze względu na to ze mam wrażenie, że ona do końca nie pojmuje na czym polega życie... Albo mi się wydaje, że jest ona mało dojrzała... Mam nadzieje, że pójdzie po rozum i odezwie się do któregoś z przyjaciół... Myślę, że jej przyjaciele bardzo za nią tęsknią ale również się o nią martwią... To bardzo nie sprawiedliwe w stosunku do Harry'ego, Ginny i Rona... Szczerze mam wrażenie, że Draco patrzy od niej dużo bardziej dojrzale na życie i sytuacje które go otaczają... Nie mniej jednak cieszę się, że w końcu doszło do ich spotkania... Jednak Hermiona jest tak zapatrzona w swoja sytuacje, że nie widzi zmian w Malfoy'u... Ale jego przemiana jest ogromna... Bardzo lubię małą Sofie i mam wielką nadzieje, że los będzie dla niej łaskawy...
Bardzo mi się podobał rozdział... Jednak mam nie oparte wrażenie, że brakuję gdzieś tam w głębi tych emocji co towarzyszyły w poprzednich rozdziała... Ale moim zdaniem to ten brak czasu...I problem z pisaniem rozdziału...
Co do konkursu to uważam, że będzie nie mądra jeżeli nie weźmiesz w nim udziału... Nawet gdybyś miała nie zdobyć żadnego miejsca to i tak jest do dla Ciebie ogromna możliwość rozwinięcia oraz przełamanie się... Jesteś utalentowaną osobą i powinnaś rozwijać talent który natura Cię obdarowała...
Rozumiem iż nie masz czasu na pisanie...Bo sama cierpię na brak czasu, a jak już go mam to towarzyszy mi totalny brak weny... Moja wena uaktualnia się w momencie jazdy tramwajem z pracy albo 5 minut przed zaśnięciem więc nie jest to odpowiedni czas do pisania rozdziału...
Kochaniutka życzę Ci abyś miała dużo weny oraz abyś miała odpowiednią ilość czasu aby wrzucić kolejny rozdział w jak najkrótszym czasie...
I weź udział w tym konkursie... :)
Całuję Effy :*
Muszę się z Tobą nie zgodzić.
UsuńPo 1 - nie wiesz z jakiego powodu nie utrzymuje z przyjaciółmi kontaktu, nie wiesz do czego między nimi doszło gdy powiedziała im o ciąży. Może to oni powinni odezwać się pierwsi bo to oni zachowali się nie fair?
Po 2 - jak niby Hermiona ma zauważyć zmiany jakie zaszły w Malfoyu skoro było to ich pierwsze spotkanie po latach i trwało zaledwie kilkanaście minut?? Zapatrzona we własną sytuację??? To przede wszystkim dotyczy jej dziecka. Nie w głowie jej teraz przyglądanie się Malfoyowi, bo ma poważnie chore dziecko i to o Sophie przede wszystkim teraz myśli. I nie jest to jakaś tam jej sytuacja... Tylko coś o wiele poważniejszego.
Po 3 - w żadnym stopniu nie jest mało dojrzała. Gdyby taka była to nie zgodziłaby się by Malfoy leczył jej dziecko. Uwierzyła w to, że jest dobrym lekarzem mimo, że przez lata był jej wrogiem. Zachowała się bardzo dojrzale. Bo wie, że przede wszystkim liczy się teraz dziecko.
JASMIN
Może masz racje :) Może za bardzo negatywie podeszłam do postaci Hermiony w tym opowiadaniu. Może za bardzo podeszłam z krytyką do jej osoby :) Ocenie jej zachowanie po ponownym przeczytaniu rozdziału :)
UsuńDziękuje za opinie Jasmin - jestem Ci bardzo wdzięczna, że zwróciłaś mi uwagę, szczególnie, że jak zauważyłaś mogę nie mieć racji co do charakteru Panny Granger :)
Niestety muszę się zgodzić z Jasmin - nie do końca wiesz, czemu Hermiona nie odzywa się do przyjaciół, bo tego jeszcze nie opisałam. Oni się pojawią, może nawet niedługo, cierpliwości. Wszystko wyjaśnię.
UsuńHm, ciężko, żeby Hermiona po kilkunastu minutowym spotkaniu zobaczyła w Malfoyu jakąkolwiek zmianę. Poza tym zauważ, że jest wpatrzona w swoją córkę i walczy o jej życie. Czy los będzie dla niej łaskawy? To już w kolejnych rozdziałach. :)
Może rzeczywiście brakuje gdzieś tych emocji. Tak jak wyżej pisałam, nie jestem zadowolona z tego rozdziału; pisało mi się go bardzo trudno i mozolnie.
Możliwe, że wezmę udział w konkursie, jeśli oczywiście wyrobię się z napisaniem pracy na odpowiedni termin. Przekonałyście mnie.
M.
Wyszłam na idiotkę:(
UsuńNie no, bez przesady. xD Inaczej mogę rozumieć moje opowiadanie ja, a inaczej moi czytelnicy. Dla mnie, piszącej rozdziały, coś może być oczywiste, a dla Was mniej oczywiste. To zupełnie normalne. :D
UsuńM.
Po prostu popełniłam błąd :/ czytając rozdział kierowałam się tym co ja widzę... Po prostu nie weszła w rolę Hermiony... No i wielka gafa...
UsuńNie przejmuj się, nic się nie stało. :)
UsuńM.
Och nic się nie stało ;)
UsuńJa z kolei jestem bardzo ciekawa czy Hermiona spotka się jeszcze z matką... Lub czy chociaż dowie się ona o stanie w jakim jest jej wnuczka.
Hmm umknęło mi - czy Herm ma jakiś kontakt z ojcem?
Jasmin
Ah, to słodka tajemnica. ;) Wszystko już mam zaplanowane, oprócz kwestii zbliżenia się do siebie Draco i Hermiony.
UsuńO tym również nie pisałam, ale nie będzie to miało jakiegoś wielkiego wpływu, więc mogę powiedzieć - nie ma kontaktu z ojcem. Pisałam, że ojciec pomagał finansowo Hermionie, gdy ta urodziła. :)
M.
Rozdział świetny, bardzo mi się spodobał. szczerze nie mogę doczekać się większej ilości magii, być może spotkania Hermiony z przyjaciółmi, ale przede wszystkim pierwszych pozytywnych uczuć między naszą dwójką ;) Wybacz, że tak od razu, ale zależy mi, kiedy mogę spodziewać się nowego rozdziału? Tak mniej więcej.
OdpowiedzUsuńCath.
Dziękuję, bardzo się cieszę. Magia jeszcze się pojawi, chociaż zbyt wiele jej nie będzie; spotkanie przyjaciół również będzie i pozytywne uczucie między Draco i Hermioną także. :P Na wszystko przyjdzie czas.
UsuńHm, kolejny rozdział... Tak naprawdę to moja wena jest nieprzewidywalna i pojawia się niespodziewanie, więc nie potrafię powiedzieć, kiedy opublikuję kolejny rozdział. Może za dwa tygodnie, trzy? :) Spróbuję jak najszybciej go napisać; mam nadzieję, że wena mi dopisze. Jeśli coś, zawsze można pisać na asku, jak mi idzie, czy zaczęłam pisać, kiedy rozdział - zawsze odpowiadam. :)
M.
Witam :)
OdpowiedzUsuńZaczęłam czytać Twoje opowiadanie jakoś 1,5 tyg. temu. Przyznaję, że ogromnie mnie wciągnęło gdyż z takim pomysłem jeszcze się nie spotkałam, tak więc przede wszystkim gratuluję pomysłu ;)
Codziennie zerkałam czy nie pojawił się rozdział VII mimo, iż wiedziałam, że ma być dopiero w weekend :D I się doczekałam ;)
Ojj, ciąży nad Tobą ogromna odpowiedzialność i pokładam w Tobie duże nadzieje, właśnie z racji pomysłu jakiego się podjęłaś. Ogromnie liczę na to, że blog zostanie ukończony :)
Co do nowego rozdziału - odrobina samokrytycyzmu dobrze robi, ale Ty odrobinkę przesadzasz ;) Widać, że włożyłaś w niego mnóstwo wysiłku i wg mnie wyszło bardzo dobrze. W każdym razie mnie się bardzo podoba :) A przede wszystkim ta chłodna, profesjonalna postawa Malfoya :D
JASMIN
(będę zawsze komentować jako anonim, ale podpisywać się będę tym nickiem)
Pozdrawiam :)
Cieszę się, że udało mi się Ciebie zaciekawić na tyle, że się wciągnęłaś. :) Tak szczerze powiedziawszy zaczęłam pisać własne opowiadanie, tyle że w ogóle mi nie szło, no i postanowiłam wykorzystać ten pomysł na dramione. :)
UsuńTaak, wiem, że mam do udźwignięcia dość duży ciężar, jednakże na razie jakoś daję sobie radę. Mam nadzieję, że uda mi się skończyć to opowiadanie, bo tak szczerze powiedziawszy, to moje małe marzenie. :)
Pisało mi się ten rozdział bardzo ciężko i wydawało mi się, że tak też będzie się go czytało. Po prostu do momentu dodania byłam pewna, że mi nie wyszedł. :P Cieszę się, że mimo wszystko widać, że dużo się nad nim napracowałam.
Dziękuję za wszystkie bardzo miłe słowa, bardzo, bardzo dziękuję. :)
M.
To żeś sobie po marudziła :D. Rozdział nie był taki, byś miała prawo być z niego niezadowolona. (chociaż było za mało Draco !! :D ) Powoli wszystko jasno opisujesz i wprowadzasz nas w swój świat.
OdpowiedzUsuńSzkoda mi małej Sophie, to niesprawiedliwe przez co musi przejść... Przecież jest jeszcze małą dziewczynką. Mimo tego, że jest odważna, rezolutna, mądra i ciekawska (na pewno po mamusi) nie rozumie z czym wiąże się jej choroba. Biedne dziecko :(.
Czekam na Dramione!! :D
Pozdrowienia, udanego tygodnia w szkole i dużo weny!
Promise
PS: Ja przeczytałam całą notkę autorską, czy coś wygrałam?:D
Ja to się kurde nie znam. Lepiej się w ogóle nie będę odzywała. xD
UsuńMi też jej szkoda, no ale co zrobię, nic nie zrobię. Jeszcze pokaże, że jest odważna i jest prawdziwą Gryfonką!
A po tatusiu co odziedziczyła? :D
Wygrałaś moją dozgonną wdzięczność, moja praca nie poszła na marne, uf!
M.
Kochana M. Dziękuję Ci za każdy komentarz na moim blogu! Każde miłe słowo wstrzykuję dawkę radości do mojego serduszka! Dziękuję! :*
UsuńPS: KIEDY ROZDZIAŁ?:P
UsuńPS: 2 (HAHA) Cudowny szablon! <3 I gdzie się podziała informacja o postępach w rozdziale?:P To zawsze tak podnosiło na duchu!
UsuńAleż nie ma za co! Komentuję z czystej przyjemności. :)
UsuńNowy rozdział... No tak. Napisałam jeden akapit, ale to przez ten brak czasu! Ciągle mam jakieś sprawdziany - jak nie matematyka, to fizyka i chemia, i tak w kółko. Powoli chyba wariuję. Teraz w piątek będę miała czas, jak tylko wrócę do domu, więc przyłożę się i skończę ten rozdział, choćbym miała go pisać do końca mojego życia.
Wiem, że cudowny, wiem, wiem! Tamten mi się znudził i postanowiłam coś zmienić i proszę, oto jest. Jestem zadowolona, a mnie trudno zadowolić jeśli chodzi o szablony. :D
Już jest, już jest! Zawsze możecie mnie pytać na asku, emailu, gg... No piszcie, to pomaga. :)
M.
Boszsze jak ja cię nienawidzę... Każesz tyle na siebie czekać - napięcie rośnie... Jesteśmy już w tym nieszczęsnym Denver i nie chcą jej przyjąć do szpitala - napięcie rośnie (i szczerze chętnie spoliczkowałabym tego doktorka na początku, więc wzrasta i ciśnienie). No i Malfoy! Tak bardzo wyczekiwany Malfoy! Jak przeczytałam to musiałam się wykrzyczeć w poduszkę ze szczęścia! Jakoś taka bezduszna jestem albo coś, ale mam coraz mniej sympatii do Sophie. Jakoś tak. Rozdział taki trochę, że dzieje się mało a dzieje się dużo. Mniam!
OdpowiedzUsuń(W drugim akapicie, w rozmowie Hermiony z doktorkiem, napisałaś "rozdziale" wydawało mi się, że chodziło o "oddziale")
Bierz udział w tym konkursie, bierz! Możesz napisać coś wzruszającego, kunszt pisarski masz, teraz tylko musisz sklecić historię, która mocno wryje się w pamięć. Może coś o sierotach albo coś w tym stylu? (Ja bym napisała o klanie sierot-ninja-zabójców, ale ja jestem dziwna więc nie zwracaj na mnie uwagi. Tym bardziej że do ciebie taki temat raczej by nie pasował.)
Nie ogarniam o co chodzi z tym, że coś ci nie poszło w tekście... Masz niską samoocenę albo za mało w siebie wierzysz. Ogarnięcie się jest dobrym wyjściem.
PS. Powodzenia z chemią!
Mhihihi. :D Cieszę się, że udało mi się zbudować to napięcie! Osiągnęłam swój cel.
UsuńA wiesz, że zastanawiałam się, czy Hermiona nie spoliczkuje tego lekarza, no ale Sophie patrzyła, więc lepiej, żeby matka nie uczyła dziecka takich zachowań. Ach, ja też jak pisałam ten moment, to byle szybciej do niego dojść, a kiedy zaczęłam ten fragment pisać... Ach, świetnie mi się go pisało.
Zaraz poprawię ten błąd; możliwe, że się rozpisałam i nie zwróciłam uwagi na to słowo.
Chyba coś spróbuję napisać! Jutro mam po południu trochę wolnego czasu, więc usiądę, skupię się i coś wyskrobię. Właśnie nie wiem czy mam napisać to w formie płynnego tekstu, czy może coś z dialogami..? Sama nie wiem.
Wydawało mi się, że ten rozdział miał w sobie mniej opisów, no i ogólnie zbytnio mi nie wyszedł. Widocznie się pomyliłam. ;) Hm, od pewnego czasu cierpię na brak wiary w siebie i słabą samoocenę, próbuję się ogarnąć, ale mi nie wychodzi. :D
Chemia poszła mi beznadziejnie, może dwa będzie. ;_; Lepiej mi pójdzie kolejnym razem!
Dziękuję za taki miły komentarz. :)
M.
Aj kochanie warto było czekać na ten rozdział.
OdpowiedzUsuńNaprawdę zrobiłaś na mnie wrażenie.
Zwłaszcza jeśli chodzi o spotkanie tej dwójki.
Czegoś takiego się nie spodziewałam.
bardzo podziwiam Sophie.
Nie jeden dorosły w jej obliczu by się załamał
Ona tymczasem dzielnie stawia czoła chorobie przy czym jest taka niezwykła.
W ogóle samo opowiadanie ma swój urok.
I mam nadzieję, że rozdziały powinny się pojawiać częściej.
Co do konkursu literackiego powinnaś się zgłosić.
A nóż widelec ci się uda coś wygrać gdyż nigdy nic nie wiadomo;)
naprawdę warto próbować.
pozdrawiam mocno i posyłam buziaki <3
Jeju, dziękuję bardzo! Cieszę się, że opłacało się czekać, naprawdę bardzo mi miło. Jeszcze chwila i wpadnę w samozachwyt.
UsuńSophie jest odważną dziewczynką (w końcu i Hermiona i Oliver byli w Gryffindorze, po kimś musiała tą odwagę odziedziczyć), ale czasami będą słabsze momenty. :)
Postaram się, aby rozdziały pojawiały się w mniejszych odstępach czasu. Będzie trudno, ale gdy widzę, że mam dla kogo pisać, piszę z radością. :)
Spróbuję!
Ja też wysyłam buziaki. :D
M.
Rozdział wspaniały, naprawdę mi się podoba, ja bym się na Twoim miejscu zgłosiła, masz talent, najlepiej napisać o uczuciach, o tym co nas otacza, o tym co Ci się przydarzyło w życiu :) Życzę weny. Wiem, że krótki komentarz ale śpieszy mi się. Następny będzie dłuższy. Obiecuję! :D Czekam na nexta oczywiście, bo historia coraz bardziej staje się interesująca.
OdpowiedzUsuńDziękuję, dziękuję. :)
UsuńMożliwe, że coś napiszę - jeśli nie, trudno, mogę jeszcze napisać za rok, bo ten konkurs jest co rok. Uczucia - chyba na tym chciałabym się skupić.
Trzymam za słowo!
M.
już jakiś czas temu widziałam, że opublikowałaś nowy rozdział, ale nie mogłam się za niego zabrać.... piszesz smutną historię, nie mogę się skupić na relacji draco i hermiony, bo całą moją uwagę przykuwa chora sophi - nie znoszę takiej niesprawiedliwości, dobija mnie dogłębnie i tracę wiarę w boga.... :(
OdpowiedzUsuńJeju, zaraz pomyślę, że wpędzam Cię w jakąś depresję, czy coś w tym stylu. :( Ja również nie znoszę takiej niesprawiedliwości i oglądanie jakichkolwiek filmów, w których ludzie umierają na raka, dobijają mnie. W Boga wierzę i wierzę w to, że to wszystko ma jakiś cel.. Przynajmniej chcę w to wierzyć.
UsuńM.
NIE SKOMENTOWAŁAM PIERWSZA, ALE TO PRZEZ PIEPRZONĄ ŁADOWARKĘ OD LAPTOPA, I TAK BYŁAM PIERWSZA, HALO, DROGA PANI, PROSZĘ TYLKO NA MNIE NIE KRZYCZEĆ, CHCIAŁAM DOBRZE!!!!111ONE
OdpowiedzUsuńA tak serio: naprawdę chciałam wczoraj skomentować i byłam w połowie komentarza, ale laptop padł, bo zepsułam ładowarkę (drugą w tym miesiącu [*]). Jestem wściekła, bo straciłam cenny czas i kolejne sześć dych, ale w końcu mogę przejść do sedna, czyli rozdziału.
Zdecydowanie wyszedł lepiej, niż zakładasz. Wątpię, żeby był to najgorszy rozdział w Twoim życiu, bo przecież Twój warsztat pisarski wciąż się szlifuje i raczej nie cofa (w rozwoju XD).
Ogółem bardzo spodobała mi się kreacja Hermiony w tym rozdziale, sceny z jej punktu widzenia wychodzą naprawdę naturalnie, to jest świetne.
A ja się przyczepię do czegoś, ha! Kochana, przecież nie możesz spocząć na laurach, jak to tak. Znaczy to było tak *historia mojego życia*: postanowiłam znaleźć błąd, żeby nie było, że jesteś idealna, bo Cię jeszcze zeżrą zazdrośnice alboco, a Tobie nie wolno przestać istnieć, bo nie zdradziłaś nam jeszcze zakończenia choroby Sophie, a ja chcę wiedzieć, ale chyba zboczyłam z tematu, więc mówię, że tak przeszukuję linijka po linijce jakieś Twoje przeoczenie czy cuś, no i znalazłam! Chyba XD Chodzi mi oczywiście o per "pan, pani", na które się zwracają Draco i Hermiona (temu zdaniu chyba brakuje logiki ;-;). To nie błąd, o nie, ale kurwde hsduickjbadvkljvsbfjzhbdiajkzdvbkhsjbfvsikjdfvbikdfjvbhskjdbh to takie przykre czytać, że zwracają się do siebie tak chłodno, tak obojętnie tak cholernie... nijako. Jakby nie istnieli dla siebie. To smutne. Cholernie smutne. Aż zachciało mi się o tym napisać miniaturkę ;______;
Ale w ogóle to cud, miód i orzeszki, kocham Twoje rozdziały, chociaż za bardzo Ci słodzę i później utopisz się w tym morzu pychy, ale co tam, najważniejsze, że napiszesz nam kolejne części opowiadania i ZAKOŃCZENIE, CHCĘ ZNAĆ ZAKOŃCZENIE.
Napisałabym jeszcze opieprz obiecany przy naszej ostatniej rozmowie, ale jestem już zmęczona, a i tak wiem, że nic do Ciebie nie dotrze i nadal będziesz uważać, że jesteś beznadziejna, i Twoje rozdziały są beznadziejne, CHOCIAŻ NIE SĄ, DO CHOLERY JASNEJ.
Takim ładnym akcentem kończę swój komentarz, czekam na następny rozdział ze (zgadnij czym) niecierpliwością (zgadłaś, mentalne brawa) XD
Całuję :*
Zła, niedobra ładowarka, jak ona mogła tak nagle się zepsuć, nie rozumiem tego.
UsuńBoże, wszystkim wokół mnie psują się ładowarki od laptopów, a mi się jeszcze ani razu nie zepsuła. Magia?
Cieszę się, że Ci się spodobał ten rozdział i masz odmienne zdanie od mojego. C:
No na razie będę się tak do siebie zwracali. Bądź co bądź, nie widzieli się przez kilka dobrych lat, a wcześniej nie utrzymywali między sobą zbyt dobrych stosunków.
Dziękuję. XD Zakończenie tylko ja znam i nikomu go nie zdradzę, bo to tajemna tajemnica.
Ja widzę, że ja nie mogę wyrażać swojego zdania, co do moich rozdziałów, bo od razu wszyscy na mnie krzyczą. ;_;
M.
Ciężko mi uwierzyć, że miałaś kłopoty z pisaniem tego rozdziału bo w ogóle nie wyczułam tego w czasie czytania. Szkoda mi małej Sophi jest tak słodka i bezbronna, że nie zasłużyła na taki los. Od notki że Hermiona wzięła kasę z banku cały czas czekam, aż ktoś wpadnie na jej trop (ale często zbytnio kombinuję, więc może przeginam). Sytuacja pomiędzy Draco i Hermioną bardzo ciekawa, naturalnie wyszła ;) Teraz tylko przemyślenia Draco <3 i Dramione.
OdpowiedzUsuńStyl jak zawsze dobry.
Co do napisania czegoś na konkurs, pisz kochana pisz! Ja nigdy w czymś takim udziału nie brałam u teraz trochę żałuję(a na politechnice już raczej takich akcji nie ma;)). Jak zabierzesz się za pisanie na konkurs to polecam bloga pani doktor Wrycza-Bekier o ile jeszcze nie zaglądałaś : poradnikpisania.pl. Ja znalazłam czas na przeczytanie może pięciu wpisów, ale jestem pod dużym wrażeniem ;)
Pozdrawiam Syntia ;))
No pisałam ten rozdział prawie półtora miesiąca, ale cieszę się, że podczas czytania nie jest czuć, że pisało mi się trudno.
UsuńAaa, nic nie mówię, nic nie mówię! Buzię mam zamkniętą na kłódkę, nic nie zdradzę. Jeszcze nie wiem o czym będzie kolejny rozdział, ale coś tam wymyślę.
Zajrzałam na tą stronę, którą mi poleciłaś i muszę przyznać, że autorka zna się na rzeczy i pisze naprawdę pomocne rzeczy. Chyba niestety z mojego udziału w konkursie nic nie wyjdzie, bo nic nie mogę wymyślić. Zresztą, mam jeszcze kilka dni, więc może coś wymyślę. :)
M.
Bierz, chochliku, udział w tym konkursie i nawet się nie zastanawiaj! Piszesz świetnie i mimo, że nie jesteś zadowolona z rozdziału, wyszedł Ci naprawdę bardzo dobrze. Szczerze mówiąc obawiałam się trochę konfrontacji Dramione, ale opisałaś ją idealnie dokładnie tak,njak powinna przebiec - dojrzale.
OdpowiedzUsuńZawsze warto czekać na Twoje rozdziały, talent nigdy Cię nie opuszcza!
Ja również obawiałam się, że opis tego spotkania mi nie wyjdzie, więc cieszę się, że Ci się spodobał. :) Dzisiaj może przysiądę i spróbuję coś na ten konkurs wyskrobać. Trochę za późno się obudziłam.
UsuńDziękuję za te miłe słowa, jeju, kochana jesteś!
M.
Serce się kraje gdy czytam o przestraszonej Sophie, która nie wie do końca co się dzieje i chce do domu :((( Nie rób jej krzywdy!
OdpowiedzUsuńUWAGA: Ma ktoś może kontakt z Aksmel lub wie chociaż czy żyje...?? Od kwietnia nie daje znaku życia.
Pewnie nie żyje.
UsuńCała historia jest już praktycznie zaplanowana i nic, ani nikt nie zmieni już mojego zdania. ;)
UsuńNiestety ja nic nie wiem o Aksmel, jedyny kontakt jaki do niej mam, to jej blog.
M.
O, kochanie, jak Ci się rozdział udał.
OdpowiedzUsuńJuż po jednym akapicie wokół mnie była tylko mgła, a ja odizolowałam się i przeniosłam w umysł Hermiony, autentycznie.
Piszę ten komentarz już chyba... 2 dzień? Ciągle gdzieś się przewija ta karta i nie umiem do niej wrócić, ładnie skomentować. Moje wypalenie, brak weny, jest nieznośny. Może nawet bolesny, nieważne.
Wiedz, że próbuję się przemóc.
Spotkanie z Draconem było dobrze napisanie... to znaczy, jego wypowiedź pierwsza czy druga o tym, że jest innym człowiekiem do mnie nie przemówiła, ale cała reszta... rozmowa z Sophie mi zdecydowanie wynagrodziła. Była pełna tej prawdziwości, jaką zawsze widzę w kontaktach z dziećmi (których nie darzę sympatią i zawsze jest ta niezręczność).
Mój mózg jest wypalony, ale widzę, że ty się jakoś trzymasz. Rozdział jest niesamowity... czytałam go cztery dni temu, a wczoraj moje emocje, co do notki opadły, więc nie umiem z siebie wykrzesać żadnych pochwalnych słów i słodkości...
Mówię, więc po męsku; jest zajebiście.
J'adore ton récit, M., beaucoup inspiré. Tak, właśnie poświęcam czas francuskiemu.
W każdym razie; czekam na więcej.
Cieszę się, że mimo wszystko ten rozdział Ci się spodobał.
UsuńAle on powiedział, że jest innym człowiekiem w szpitalu i poza nim, a nie tak ogólnie, że się zmienił. W każdym bądź razie, bałam się, czy oby na pewno dobrze napiszę tą rozmowę Sophie-Draco, więc cieszę się, że nawet mi się udało.
Mój mózg również jest przegrzany i tylko dzięki kawie jakoś udaje mi się uczyć.
Dziękuję, dziękuję.
Mam nadzieję, że w końcu odpoczniesz, wena do Ciebie wróci, no i chęci też.
M.
Jezu zabieram się do skomentowania chyba 4 raz! Zawsze coś innego jest ważniejsze bądź natychmiast muszę to zrobić. No co za...
OdpowiedzUsuńNo ale ok. Mam nadzieję, że do pisania się zabrałaś i już coś wyskrobałaś (chodzi o konkurs). Co do rozdziału jest naprawdę dobry, podoba mi się bo jest taki melancholijny ale i dużo się w nim dzieje, mamy nareszcie Dracona, moment w którym Hermiona dowiaduje się, że to On będzie leczyć jej córkę jest przepiękny! Nie masz co siebie obwiniać, piszesz coraz lepiej, budujesz napięcie, podnosisz ciśnienie... jest super. Nie wiem o co tyle hałasu, weny nie było a jak przyszła to zostawiła po sobie coś wspaniałego :)
Mam nadzieję, że zostanie z Tobą na dłużej ;)
Dajana
P.S. Przepraszam za późne skomentowanie i ogólnie za roztrzepanie w komentarzu, jakoś ostatnio czuję się dziwnie we własnej skórze.
Co do konkursu, napisałam jedno zdanie i chyba już nie zdążę nic napisać. Nie miałam żadnego pomysłu, a kiedy przyszedł, okazało się, że nie mam czasu by coś napisać. Wezmę udział za rok. ;_; Jestem na siebie zła, że taka okazja przeleciała mi między palcami.
UsuńCieszę się, że Ci się podobał. Ja mimo wszystko mam co do niego mieszane uczucia. :)
Uf! Bałam się, że zawiodę Cię tym opisem spotkania Hermiony i Draco, więc cieszę się bardzo, że jednak nie zawiodłam. Kamień z serca!
Dobrze powiedziane - czuć się dziwnie we własnej skórze. Czuję się podobnie. ;)
M.
Wspaniały rozdział ! <3 Czekałam na niego .. :) Bardzo fajnie opisujesz Malfoya jako lekarza , ponieważ nie piszesz tylko gdzie pracuje i kim jest tylko co w tej pracy robi :) Biedna , mała Sophie .. :c Och jak ja bym chciała ją przytulić i pocieszyć c': Mam nadzieję ,że uda się ją wyleczyć i czekam na dalsze rozwinięcie akcji pomiędzy Draco i Hermioną , bo jak na razie ich relacje są dosyć chłodne ... Pozdrawiam i życzę dużo weny ! :) /k
OdpowiedzUsuńDziękuję. :) Cieszę się, że Ci się spodobał. Jeśli chodzi o pracę Malfoy'a, to dużo staram się czytać o zawodzie onkologa, o białaczce, żeby jak najlepiej wychodziło mi opisywanie tego.
UsuńCo do Sophie, hm, nic nie powiem! Wszystkiego się wkrótce dowiecie.
Ich relacje są chłodne, bo hej, dopiero się spotkali po iluś tam latach! Nie zapominajmy też, że byli wrogami i ta nić nienawiści nie została jeszcze przerwana. :)
Dziękuję!
M.
Tak dawno mnie nie było przez ilość nauki, dzisiaj wchodzę, patrzę i rozdział mogłam przeczytać już kilka dni temu. :C No, ale chociaż krócej będę czekać na kolejny. :D
OdpowiedzUsuńNie wiem o co Ci chodzi, bo ten rozdział jest świetny. XD W końcu spotkanie po latach. :D Czekam na dalszy rozwój wydarzeń. Moja biedna, mała Sophie.. Serce mi się kraja, gdy czytam jak się boi i, że będzie musiała tyle wycierpieć. :C Jakoś nie mam weny na komentarz.. Więc zostaje mi tylko czekać na następny rozdział i życzyć Tobie weny. ♥ - Voldemort
Cieszę się, że rozdział Ci się spodobał. :)
UsuńDziękuję, wena na pewno się przyda!
M.
Kiedy przewidujesz następny?
OdpowiedzUsuńAktualnie dopiero co zaczęłam pisać rozdział i mam go dopiero kilka zdań, ale to i tak jest już dla mnie postęp, bo jeśli coś zacznę, to dalej jest już łatwiej. Więc - odpowiadając na Twoje pytanie - kolejny rozdział może się pojawić gdzieś za dwa tygodnie. Mam nadzieję, że zmieszczę się w tym przedziale. :)
UsuńM.
Boski szablon ;) Rozdział świetny;)
OdpowiedzUsuńNatalia
Super! Świetnie, że się podoba. Dziękuję. :)
UsuńBrakuje tylko z boku tej notki odnośnie postępów nad kolejnym rozdziałem.... ;)
OdpowiedzUsuńJutro zrobię tą tabelkę i będę pisała tam na bieżąco co i jak z kolejnym rozdziałem. Poza tym jeśli ktoś chce wiedzieć co z kolejnym rozdziałem, możecie pisać do mnie na asku, to zawsze mnie jakoś motywuje. :)
UsuńM.
Szczerze mówiąc, nie przepadam za dramione, głównie przez to, że dziewięćdziesiąt procent z nich to kopalnia bezsensu, olewanie kanonu i cała masa innych wad, których po prostu nie mogę zdzierżyć.
OdpowiedzUsuńU ciebie jest jednak inaczej. Sama nie wiem, dlaczego postanowiłam przeczytać cały rozdział, ale lektura bardzo mnie wciągnęła. Po raz pierwszy widzę Draco w roli uzdrowiciela, nie Naczelnego Amanta Ministerstwa, i, muszę przyznać, niezmiernie mi się on taki podoba. Ujęło mnie też to, że Malfoy zachowuje się względnie normalnie, nie próbuje obmacywać Hermiony po pięciu sekundach rozmowy.
Sophie natomiast jest po prostu przeurocza! Ale nawet ona mnie wzbudzi u mnie miłości do dzieci, więc pozostanę przy zachwycaniu się Malfoyem.
Już wcześniej dodałam się do obserwowanych, ale postanowiłam zostawić również komentarz. Pozdrawiam i życzę weny. :)
http://podarte-listy.blogspot.com/
Bardzo się cieszę, że mimo że nie lubisz dramione, udało mi się Ciebie zaciekawić. :)
UsuńChciałam stworzyć trochę inną historię, różniącą się od innych. A Draco swoje w życiu przeszedł, co zmieniło w mojej historii jego podejście do życia. Z Hermioną nie będzie tak łatwo - zanim do siebie dotrą minie trochę czasu.
Super, że tak uważasz, ja też ją bardzo lubię. Ja za to bezapelacyjnie kocham dzieci. :)
Cieszę się, że zostawiłaś po sobie komentarz, bo mało obserwatorów się na to decyduje. Mam nadzieję, że jeszcze Cię tu zobaczę! :)
M.
Świetnie zapowiada się ta historia. Jest tutaj tyle szczegółów. Bardzo wyczuwam się w to co piszesz.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawią mnie losy głównych bohaterów, czegoś takiego wcześniej nie czytałam.
Będę tutaj zaglądała regularnie.
Życzę weny i czasu na pisanie.
Pozdrawia,
Dominika :))
Cieszę się, że się podoba, bo bardzo się staram pisząc rozdziały. Cieszy mnie ta opinia. :)
UsuńDziękuję, przyda się!
M.
Żyłam w przekonaniu, że dodałam komentarz. I to już dawno. A okazało się, że jednak blogger go zjadł i puff- nie ma komentarza.
OdpowiedzUsuńTeraz nawet nie pamiętam, co w nim napisałam. Wiem tylko, że było coś o tym, jak podoba mi się to opowiadanie, jak bardzo uwielbiam Sophie i że opisy są niesamowite i w ogóle uwielbiam czytać Twoją twórczość.No, coś w ten deseń.
Ściskam, anonimowa em. <3
Blogger to w ogóle sobie żyje jak chce. Kiedyś ustawiłam automatyczne dodawanie któregoś tam rozdziału i co? Nie dodał, a ja ciągle żyłam w przekonaniu, że go dodałam. Zły blogger!
UsuńDziękuję, zarumieniłam się. (:
M.
Dawno mnie nie było.... Kategoryczne NIE na nieobecność! Ogromnie Cię przepraszam, czasami sama już nie wiem, gdzie przeczytałam, gdzie skomentowałam, a gdzie mnie nie było, a być powinnam! ;/ Czas jest chyba największym wrogiem człowieka!
OdpowiedzUsuńRozdział naprawdę wspaniały, powiem szczerze czytało mi się bardzo lekko ;) Acz wchodzimy w strefę, której nie lubię; choroby przez które przechodzą małe dzieci, słowa Draco pod koniec, załamałam się. Wybacz, ale mnie po prostu załamuje świadomość o bólu, jakie małe dziecko przeżywa, a na tym będzie bazować historia. Choroba Sophie, miłość Draco i Hermiony, a wszystko owiane cierpieniem.
Jej, aż mnie korci, aby zapytać, czy Sophie da radę walczyć i wygra, ale nie zapytam, bo wiem, że nie powiesz.. :)
Niecierpliwie czekam na kolejny rozdział!
Pozdrawiam i życzę weny
Charlotte Petrova
-----------------------
charlotte-petrova-dramione.blogspot.com
dramione-wymiana.blogspot.com
Ach, wiedziała, że zapomnę napisać to, co napisać zamierzałam! :( Szablon jest cudowny! Naprawdę już go uwielbiam! :))
UsuńC.
Okej, wiem, syn (?) marnotrawny powraca. Przepraszam, że nie skomentowałam, po kroćset przepraszam. Przeczytała już dawno i wiem, że tłumaczenie "nie miałam głowy do komentowania" będzie po prostu żałosne. Wracając, rozdział mi się podobał, zwłaszcza profesjonalizm Draco, bo takiego Malfoya chciałabym widzieć- nie ciepłą kluchę, jaką robi z niego większość blogerek. Naprawdę, nienawidzę tego, szczerze, z całego serca nie cierpię. Reasumując, jeszcze raz bardzo przepraszam i skruszona idę czytać dalej.
OdpowiedzUsuńOwlShadow
demonychaosu.blogspot.com
ale służbowo :)
OdpowiedzUsuńJejkuuu wreszcieee taaak <3
OdpowiedzUsuńEhm... Wybacz że wchodzę tu tak późno ale czas aby ponadrabiać zaległości. Rozdział był cudowny. Tęskniłam za tym klimatem i Twoim stylem.. Nie rozpiszę się za wiele bo jestem chora a po drugie czeka na mnie biologia i po trzecie pisze z komorki. Mam nadzieję że odnajdziesz ten komentarz i że zrozumiesz że ta notka jest ...najlepsza ! Inaczej wyobrażałam sobie to spotkanie a Ty zaskoczylas mnie pozytywnie... I tak wiem że za niedługo nawiąże się między Miona a Draconem jakaa wiez. Wierze ze okaże jej wsparcie. Hermiona jest naprawdę bardzo silna, nie dość że stracila przyjaciol to w dodatku ta choroba..
Ok... Więc za parę dni zostawię komentarz pod następnym rozdzialem <3<3
Dziękuje...
Pozdrawiam.
Nela.
Ugh, ciężki zwłaszcza, że stosunek Draco i Hermiony jest taki a nie inny. Niemniej jednak mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze między nimi :D.
OdpowiedzUsuńUwielbiam Sophie, jest strasznie podobna do mojego chrześniaka :D.
Panna T .
O matko, niezmiernie się cieszę mogąc przeczytać kolejny tak wspaniały rozdział. Tym razem wszystko było opisane z perspektywy Hermiony, więc nie dało się jednoznacznie odczuć, co czuje Draco w związku z tym, że kolejna osoba z przeszłości, o której tak usilnie starał się zapomnieć, pojawiła się w jego świecie. Mimo to zachował się bardzo w porządku, oddzielając te dwie sfery i postanawiając zaopiekować się córką kobiety. Bardzo, bardzo dobrze. :)
OdpowiedzUsuńSophie też jest tak niezwykłym dzieckiem, że aż sama chciałabym wziąć taką cudowną dziewczynkę na ręce i porozmawiać. Momenty, kiedy mówi innym na "ty", jak i jej "układ" z Draconem są po prostu strzałem w dziesiątkę.
Podziwiam Cię bardzo za utrzymywanie tego opowiadania w takim smutnym, refleksyjnym stylu. Nie jest to historia, gdzie możemy spodziewać się wesołych kłótni i zabawnych komentarzy pomiędzy głównymi bohaterami, ale Twoja kreacja świata pozostawia za sobą magiczny ślad. :)
hmmm Sophie ma 4 latka? Hermiona zaszła w ciążę po wielkiej bitwie?to jak ma się do tego to zdanie:
OdpowiedzUsuń"Nie, to ty posłuchaj, Granger – przerwał mężczyzna, wbijając we mnie zimne spojrzenie. – Nie obchodzi mnie to, co było KILKANAŚCIE LAT TEMU"???
Zwykle nie odpowiadam na komentarze pod wcześniejszymi rozdziałami, ale dla Ciebie, drogi anonimie, zrobiłam wyjątek. Nie żeby coś, ale nienawiść Hermiony i Draco, zaczęła się już na pierwszym roku w Hogwarcie, gdy mieli po 11 lat i to właśnie miałam na myśli pisząc ten fragment. Dalsze liczenie chyba nie jest już trudne? ;)
UsuńDoczekalam się! ;-) Wreszcie się spotkali. To dopiero było zaskoczenie. Dobrze, że tak na siebie zareagowali - jak dorośli ludzie. Draco zachował się bardzo profesjonalnie. Będzie dobrym lekarzem dla Sophie i chyba już się polubili;-) Ciekawe jak rozwinie się ich "nowa" znajomość. Może coś zaiskrzy między Draco i Hermioną? Na pewno;-)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Kate
#MagiczneSmakołyki #PieprzneDiabełki
OdpowiedzUsuńJak miło jest wrócić do tego opowiadania i klimatu. Wytworzyłaś niesamowitą więź między Hermioną i córką. Obie dopełniają się wzajemnie i kochają całym sercem. Fragment, gdy Hermiona siedziała na dachu, rozczulił mnie. To było jednocześnie smutne i takie urocze. Szczególnie wspomnienia o Harrym.
Zastanawiałam się, kiedy Hermiona i Draco się spotkają. Domyślałam się, że będzie to miało miejsce w szpitalu, bo w końcu Draco jest lekarzem Sophie, ale i tak miałam takie wow. Draco zaimponował mi profesjonalizmem i tym, że potrafi zagadywać dzieci. A jego ostatnie słowa aż mnie zmroziły. Czyżbym widziała tam coś na kształt troski?
Na bloga trafiłam dzięki Akcji komentatorskiej „Magiczne Smakołyki”.