Słysząc irytujący głos budzika, niechętnie uniosłem
powieki do góry tylko po to, by zlokalizować jego miejsce i po chwili cisnąć go
w drugi kąt pokoju. Nie miałem ochoty zwlekać się o tak wczesnej porze z łóżka.
W mojej głowie pulsował tępy, nieprzyjemny ból, który zniechęcał mnie do
wstania, mimo że dobrze wiedziałem, iż powinienem, bo inaczej nie zdążę do
pracy. Sam nie wiedziałem co jest przyczyną złego samopoczucia, z jakim
zmagałem się od powrotu do domu. Byłem zmęczony, ale kiedy się położyłem, nie
potrafiłem zmrużyć oczu.
Przed sobą ciągle miałem obraz twarzy Granger ─ tej
Granger, którą przez sześć lat przezywałem i której nienawidziłem całym sobą.
Nagle pojawiła się w szpitalu, tym samym zmuszając mnie, chcąc czy nie chcąc,
do przemyślenia pewnych kwestii. Kiedy zacząłem zapominać o nieprzyjemnych dla
mnie sytuacjach, ona przyjechała do Denver i zburzyła dotychczasowy porządek.
Przez nią wszystko zaczęło nawracać i wystarczyło przymknięcie oczu, bym cofnął
się do przeszłości, bolesnych wspomnień, do których nigdy nie chciałem wracać.
Gdy wreszcie wczorajszej nocy udało mi się zasnąć, dręczyły mnie koszmary, z
których nie potrafiłem się wybudzić. Główną rolę w nich zwykle grał mój ojciec;
zawsze zimny i oschły. Na jego twarzy przeważnie widniał grymas złości,
pogardy, jaką darzył moją osobę. Jako dziecko nigdy nie miałem pojęcia co
takiego mu zrobiłem, że aż tak mną gardzi i się za mnie wstydzi. Przejmowałem
się tym tylko do pewnego czasu ─ później, kiedy byłem już o wiele starszy
zrozumiałem, iż nie mam się czym przejmować, bo ojca charakter już się nie
zmieni i nie będzie lepiej, a z biegiem czasu, tylko gorzej. Martwiłem się
jedynie o bezpieczeństwo mojej matki, która jako jedyna starała się mnie
chronić przed złem, jakie otaczał świat.
─ Musisz
wyjechać ─ powiedziała obojętnie
rodzicielka, wpatrując się w widok za oknem. Uparcie unikała mojego wzroku
zapewne w obawie przed tym, że gdy ujrzy moją twarz, ulegnie i nie pozwoli mi
odejść.
─ Nie zostawię
cię tu samej ─ odparłem spokojnie,
święcie o tym przekonany.
Wojna odcisnęła
na mnie i mojej matce szczególny ślad, piętno. Wystarczyło, iż pokazaliśmy się
na Pokątnej, aby ludzie zaczęli wytykać nasze osoby palcami. Nikt nie wierzył w
naszą niewinność i to, że byliśmy zmuszeni służyć Voldemortowi. Kogo to
obchodziło? Dla ludzi jedynie ważne było to, że zabijaliśmy ludzi i byliśmy
podłymi śmierciożercami, nie mających żadnych skrupułów. W trakcie wojny
wszyscy marzyli, by ta tyrada wreszcie się skończyła; ja również należałem do
tego grona. Każdej nocy prosiłem Merlina, żeby zatrzymał to całe
przedstawienie. Okazało się, że po wojnie wcale nie było lepiej. Już sam nie
wiedziałem, który okres był dla mnie lepszy. Pozostawało nam jedynie żyć w
przeświadczeniu, że wszyscy ludzie nas nienawidzą…
─ Przestań. Masz
przed sobą całe życie, zaczniesz je w innym kraju, z innymi ludźmi. Zdobędziesz
nowe wspomnienia, a pozbędziesz się tych starych, przez które ciągle cierpisz.
Myślisz, że nie słyszę, jak co noc budzisz się z wrzaskiem, jak krzyczysz w
poduszkę, bo te same koszmary znowu wracają? Każdego wieczora modlę się, żebyś
w końcu przespał spokojnie całą noc, ale każdego wieczora się zawodzę. Będąc w
Londynie, widząc na ulicach ludzi, z którymi jest związana twoja przeszłość,
nie polepszy ci się, złe sny nie odejdą, ciągle będą cię nawiedzały. Ty musisz
wyjechać, Draco, nie masz innego wyjścia.
─ Nie zostawię
cię tu samej ─ powiedziałem,
zaciskając pięści. ─ W takim razie,
jeśli tak bardzo chcesz, żebym wyjechał, wyjedź ze mną. Oboje zaczniemy nowe
życie, ty też na nie zasługujesz.
Matka odwróciła
swój wzrok od okna i spojrzała się na mnie. W jej szarych oczach zalśniły łzy,
które od kilku dni usilnie starała się w sobie zatrzymywać. Podziwiałem ją,
ponieważ mimo tego co przeszła w swoim życiu, nadal była niezwykle silną
kobietą, stającą naprzeciw przeciwnościom losu. Owszem, była niezwykle krucha i
wszystko mocno przeżywała, tyle że wewnątrz siebie. Nie pozwalała, by jej
uczucia wyszły na zewnątrz, wolała je kryć w sobie. Uważała, że tak jest lepiej
i z czasem ja również zacząłem tak sądzić. Ukrywanie jakichkolwiek emocji pod
obojętnością było dobre.
─ Nie chciałam
ci tego mówić, żeby cię nie martwić… Draco, za miesiąc będę miała sprawę za
bycie w szeregach Voldemorta. Jestem osobą pełnoletnią, więc wstąpienie do jego
armii było moją samodzielną decyzją i muszę ponieść za to karę.
Skamieniałem.
Przełknąłem głośno ślinę, która zdążyła nagromadzić mi się w gardle.
─ Mamo, jeśli ty
poniesiesz za to karę, ja także to zrobię. Nie zostawię cię tutaj samej, nie
możesz mnie zostawić, nie teraz! Nie mam nikogo, mam tylko ciebie, rozumiesz?!
Nie możesz mnie teraz zostawić ─ wykrzyczałem,
podnosząc się z kanapy. Złapałem się za głową, czując pulsujący ból w
skroniach. Po raz kolejny wszystko zaczęło się walić, a ja nie miałem na to
żadnego wpływu.
─ Draco, uspokój
się ─ powiedziała spokojnie, jakby
to, że będzie toczyć się przeciw niej proces, było zupełnie naturalną rzeczą. ─
Ty nie poniesiesz żadnej kary. Kiedy
wstąpiłeś w szeregi, byłeś niepełnoletni, nie podjąłeś sam tej decyzji, tylko
zostałeś zmuszony. Wszystko jest w porządku, nic tutaj nie jest twoją winą.
Proszę cię tylko o to, żebyś zaczął nowe życie, bo to na zasługujesz.
Przeszedłeś już zbyt wiele, powinieneś mieć lepsze życie, lepsze dzieciństwo, a
ja nie potrafiłam ci tego zapewnić. Przepraszam, Draco.
─ Ja po prostu
nie chcę cię stracić, mamo. Ciebie też zmusili, muszą cię oczyścić ze
wszystkich zarzutów, nie ma innej opcji.
Matka podeszła
w moim kierunku, stając naprzeciwko mnie. Na jej czole pojawiła się niewielka
zmarszczka. Długo zastanawiała się co powinna zrobić, aż w końcu przytuliła
mnie; trochę niezdarnie, ale jednak to objęcie dało mi siłę na kolejne dni.
Nigdy nie było wielu okazji, kiedy moja własna rodzicielka mogłaby mnie
przytulić, ponieważ zarówno ona, ale przede wszystkim ojciec uważali, że tak
nie wypada — przecież pochodzimy z arystokratycznej rodziny i takie zachowanie
jest nie na miejscu.
─ Wszystko
będzie dobrze, synu. Jesteś już prawie pełnoletni, wkroczysz na ścieżkę
dorosłego życia, zaczniesz pracę… Poradzisz sobie. Zawsze chciałeś robić
wszystko sam, już od małego, więc teraz będziesz miał taką szansę. Nie żałuj
mnie, bo zasłużyłam sobie na to, chociażby tym, że pozwoliłam wciągnąć ciebie w
ten chory układ. Zbyt szybko musiałeś dorosnąć, nie miałeś kiedy nacieszyć się
dzieciństwem, zabawami, i przepraszam cię za to. Dlatego teraz muszę zrobić
wszystko co w mojej mocy, żebyś chociaż dorosłe życie miał lepsze.
Kobieta
odsunęła się ode mnie na pewną odległość, badając moją reakcję. Przez jakiś
czas patrzyła w moje oczy, jakby chciała z nich coś wyczytać, jednak ja
pozostawałem obojętny. W głowie powtarzałem wypowiedziane przez nią słowa i
usiłowałem je zrozumieć, pojąć ich sens. Matka ruszyła w stronę komody, na
której były poustawiane różne ramki ze zdjęciami, przeważnie z tego okresu,
kiedy byłem mały. Wzięła do ręki jedną z fotografii, przesuwając z sentymentem
po niej palcem i tym samym ścierając kurz, jaki zdążył już na niej osiąść.
Zdjęcie przedstawiało mnie, szczerzącego się do fotografa, którym zapewne była
moja mama. Fotografia była ruchoma, więc w jednej chwili się śmiałem, a po
sekundzie wskazywałem coś na niebie.
Zauważyłem, że matka
drugą dłonią, bo w jednej ciągle trzymała zdjęcie, skierowała w stronę skroni,
i potarła je. Mogłem sobie wyobrazić, że na jej twarzy pojawił się grymas bólu.
Ostatnimi czasu, po zakończeniu bitwy, coraz częściej dopadało ją zmęczenie, męczyły
ją bóle głowy, a nawet wymioty. Udawałem, że tego nie widzę, ale kilka razy
zwróciłem jej uwagę, żeby wreszcie udała się do Munga. Ona była jednak
nieugięta. Nie chciała pokazywać się na oczy ludziom; uważała, że na to nie
zasługuje. Powoli niszczyła samą siebie ─ nie wyglądała już na kobietę w swoim
wieku, ale na ponad dziesięć lat starszą. Martwiłem się jej stanem, jednak nic
nie mogłem zrobić. Zostało mi jedynie przypatrywanie się, jak niszczy swoje
zdrowie z każdym dniem coraz bardziej.
─ Musisz
wyjechać z miasta jeszcze dzisiaj ─ powiedziała na pozór obojętnym tonem, jednak
ja potrafiłem wyszukać w jej głosie choćby delikatne drżenie. Tak też było tym
razem. Potrzebowałem dość długiej chwili, aby móc na spokojnie przetrawić te
słowa. Na początku chciałem się roześmiać, wręcz histerycznie, a później zacząć
krzyczeć i rzucać wszystkim, co tylko udałoby mi się napotkać na mojej drodze.
Zacisnąłem wargi, by nie zacząć wrzeszczeć. Mój oddech przyspieszał, a ja nie
miałem na to żadnego wpływu. Starałem się zachować na swojej twarzy obojętność,
jednak w niektórych sytuacjach nie potrafiłem zapanować nad emocjami.
─ O czymś
jeszcze mnie dzisiaj powiadomisz? Nie sądzisz, że jak na jeden dzień, dowiaduję
się zbyt wiele? ─ zapytałem szorstko.
─ Uspokój się i
nie mów do mnie takim tonem. Zrozum, Draco, że robię to wszystko dla twojego
dobra. Nie zapewniłam ci dobrego dzieciństwa, więc chcę chociaż dać ci
możliwość lepszej przyszłości. Udało mi się jakoś załatwić ci mieszkanie, ale
nie spodziewaj się nie wiadomo czego. Musisz doceniać to co masz, bo później
nagle może tego zabraknąć.
─ Ile jeszcze
decyzji zdecydujesz się podjąć beze mnie?! ─ wykrzyczałem, nie zwracając uwagi
na jej wypowiedź. ─ Ale bardzo proszę, jeśli tak bardzo ci na tym zależy,
wyjadę i już nie będę ci stawał na drodze, skoro ci przeszkadzam.
Zanim wyszedłem
z pokoju zdążyłem uchwycić zaskoczone i smutne spojrzenie matki. Dobrze
wiedziałem, że zachowałem się jak niedojrzały i rozpieszczony nastolatek, ale w
tamtym momencie zawładnęły mną emocje. Ludzie w gniewie często wypowiadają
niechciane słowa, których później żałują. Każdego kolejnego dnia żałowałem
tego, co powiedziałem, ale mogłem jedynie się z tym pogodzić i próbować
zapomnieć. Od razu po wyjściu z pokoju pragnąłem zawrócić, ale mózg podpowiadał
mi coś zupełnie innego: „Nie wracaj, nie ma takiej p o t r z e b y”. Nie
wróciłem.
Przetarłem zmęczone oczy, podnosząc się powoli z
łóżka. Właśnie rozpoczynał się kolejny taki sam dzień; czasami miałem dość tej
rutyny. Chciałem wsiąść do samochodu i wyjechać gdzieś daleko, odcinając się od
świata. Pragnąłem pobyć trochę sam, odizolować się od ludzi, pomyśleć w
samotności. Już od dawna planowałem wziąć urlop, ale nigdy nie było okazji,
zawsze było coś ważniejszego, przez co nie mogłem udać się w żadną podróż.
Teraz także nie mogłem tego zrobić, bo miałem nową małą pacjentkę i swój cel ─
uratować jej życia. Wstałem z łóżka i zerknąłem kątem oka na zegarek. Wskazówki
pokazywały już godzinę siódmą. Dzisiejszego dnia miałem do pracy na późniejszą
godzinę, więc miałem okazję trochę bardziej się wyspać. Tej nocy nie dręczyły
mnie koszmary, nawet nie miałem problemów z zaśnięciem, co było dla mnie dość
dużym szokiem. Czułem, że coś się zmienia na lepsze, tylko jeszcze nie
wiedziałem dokładnie, co to jest.
Od razu ruszyłem w stronę łazienki, po drodze
praktycznie potykając się o leżącą na podłodze Timber. W odwecie zawarczała na
mnie, kilka razy szczeknęła i schowała się w mojej sypialni, zapewne wchodząc
na łóżko. Tego poranka miałem zbyt dobry humor, żeby na nią krzyczeć. Ten jeden
raz mogłem przecież jej pozwolić, nic się nie stanie, a najwyżej z mojej
poduszki pozostanie jedynie puch. Sam dobrze nie wiedziałem co jest przyczyną
świetnego samopoczucia ─ po raz pierwszy od jakiegoś czasu naprawdę chciało mi
się żyć i wstałem z łóżka z myślą, że ten dzień będzie dobry. Przeczesałem
szybko swoje włosy, opłukałem wodą twarz i wziąłem do dłoni szczoteczkę do
zębów. Wycisnąłem na nią trochę pasty, po czym zacząłem myć zęby.
Wizyta Granger w klinice, w której pracowałem, była
dla mnie szokiem. Gdy zobaczyłem jej postać na początku myślałem, że to zwykły
sen, że coś mi się przewidziało i nie jest możliwym, żeby pojawiła się w
Denver. Dopiero kiedy zobaczyłem małą dziewczynkę, zacząłem stopniowo wszystko
rozumieć ─ Granger ma córkę, która była chora i którą też miałem leczyć. Pojawiły
się we mnie obawy, bo kto w takiej sytuacji by ich nie miał? Nienawidziliśmy
się praktycznie od zawsze. Ja wyzywałem ją od szlam na szkolnych korytarzach, a ona nie ukrywała swojej niechęci
do mnie i eksponowała ją na każdym kroku. Niejednokrotnie dochodziło między
nami do spięć oraz różnych pojedynków, często kończących się szlabanami.
Dopiero teraz, kiedy ją zobaczyłem, zacząłem się zastanawiać kiedy tak
właściwie rozpoczęło się między nami tak silne uczucie, jak nienawiść. To
przyszło samo, z czasem. Po prostu była szlamą, osobą mugolskiego pochodzenia i
ze zwykłej konieczności musiałem jej nienawidzić. Tak mnie wychowano ─ abym
czuł niechęć do takich osób, jak ona.
Gdy ją zobaczyłem, wbrew własnej woli, zacząłem myśleć
co taka postać, jak ona, przyjaciółka wielkiego Harry’ego Pottera i
wybawicielka całego świata, robi s a m a z małą córką u boku, w takim mieście
jak Denver. Czyżby przyjaciele i rodzina odsunęli się od niej? I kto był ojcem
tej małej dziewczynki? Te pytania same się nasuwały, mimo że próbowałem je
powstrzymywać. Ze względów czysto służbowych musiałem prowadzić z Granger
jakiekolwiek rozmowy i nie miałem zamiaru mieć z nią żadnych innych stosunków.
Nie chciałem z nią rozmawiać o niczym innym, niż o jej córce. Była osobą
związaną z moją przeszłością, z okresem, który przez jakiś czas miałem już za
sobą, a teraz to znowu mogło wrócić. Wraz z przybyciem Granger do Denver, miały
zacząć powracać wspomnienia… Zarówno dobre, jak i złe.
Noc po biopsji Sophie spędziłam na plastikowym
krześle, co jakiś czas przysypiając, ale czuwałam ─ wystarczyło, że moja córka
choć trochę się poruszyła, a ja już siedziałam na baczność, uważnie ją
obserwując. Mimo że nic się nie działo, wolałam być ostrożna, pewna, iż
dziewczynka jest bezpieczna. Każdej sekundy tej nocy byłam gotowa wstać, biec
po kogokolwiek, krzyczeć, jeśli coś nagle miałoby się dziać. Czas tego wieczora
dłużył mi się niemiłosiernie; za oknem szalał wiatr, nawet przez jakiś czas
słyszałam krople deszczu uderzające o parapet. Pogoda dostosowywała się do
mojego nastroju, bo mimo że miałam ochotę po prostu schować się w kącie i
płakać, musiałam być silna, nie dla siebie, ale dla Sophie, ponieważ to ona
najbardziej mnie potrzebowała w tej trudnej chwili.
W każdej sekundzie pobytu tutaj myślałam o moich
przyjaciołach, czy o rodzicach, którzy pozostali w Londynie. Przez te pięć lat
nie miałam zbyt wiele czasu na rozmyślania; moje życie było rutyną, polegającą
na wstaniu, zjedzeniu śniadania, pójścia do pracy, wrócenia do domu. Tą rutynę
zabarwiała jedynie Sophie, na której twarzy zawsze można było dostrzec uśmiech.
Teraz okazało się, że mam o wiele zbyt dużo czasu na myślenie ─ bo co innego
można robić w nocy, czuwając przy łóżku chorego dziecka? Nie wiedziałam co
konkretnie działo się u Harry’ego czy rodziców, więc pozostawało mi jedynie
wyobrażanie sobie tego, jakie mają życie i czy są szczęśliwi.
W pewnej chwili wydawało mi się, że to przez Malfoya
takie rzeczy zaczęły mi przychodzić do głowy. To była jedyna osoba, jaka była
powiązana z moją przeszłością; z innymi nie miałam kontaktu. Wszystkie
wspomnienia, zarówno dobre, jak i złe, powracały, gdy tylko udało mi się
przymknąć oczy. Widziałam twarz Harry’ego, Rona, widok Hogwartu czy chatkę
Hagrida. Mimo że obrazy właśnie tych postaci zaczęły się zamazywać, starałam
się ich nie zapominać. Osoby te były dla mnie zbyt ważne, bym tak szybko mogła
o nich przestać pamiętać. Przyjaźń nie odchodzi przecież „ot tak”, jak za
machnięciem różdżki. Miałam jedynie nadzieję, że moi przyjaciele nie zapomnieli
o mnie, bo ja nie potrafiłam tego zrobić.
Słysząc
porywisty wiatr na zewnątrz wzdrygnęłam się i mimowolnie potarłam swoje
ramiona, chociaż wcale nie było mi zimno. Współczułam Harry’emu, że musi w taką
paskudną pogodę mieć wartę. Ron smacznie spał i cicho chrapał. Przez sen
śmiesznie marszczył nos ─ zauważyłam to już dawno temu, jednak nigdy
nie przypatrywałam się mu z taką uwagą, jak teraz. Najprawdopodobniej coś mu
się śniło i miałam nadzieję, że te sny są przyjemne. Przynajmniej miał szansę
na bycie szczęśliwym w świecie snu. Uważałam, iż z naszej trójki to on miał
najgorzej. Zostawił całą rodzinę i nie wiedział, co się z nimi działo.
Codziennie przesiadywał godziny przy radiu, słuchając audycji, podczas której
wymieniali nazwiska zabitych lub porwanych przez śmierciożerców. Jego nadzieja
była piękna ─ po każdym skończonym
programie wzdychał z ulgą i przymykał na jakiś czas oczy, głęboko się
zamyślając. Harry czy ja nie mieliśmy tego problemu. Harry’ego rodzice już nie
żyli, a moim usunęłam pamięć dla ich własnego dobra. Tylko czasami
wsłuchiwaliśmy się w audycję, zupełnie przypadkowo; zarówno ja, jak i Harry,
przyłapywaliśmy się na tym, że czekaliśmy aż prowadzący wypowie jakieś znajome
nazwisko. Może i straciliśmy rodziców, ale znajomych ciągle mieliśmy i martwiliśmy
się o każdego z osobna.
Wyrywając się
wreszcie z zamyślenia, wstałam z łóżka, rozprostowując swoje ciało. Wiedziałam,
że skoro nie udało mi się zasnąć do tej pory, już nie będę potrafiła zapaść w
sen. Spojrzałam jeszcze raz na Rona, uśmiechając się lekko pod nosem. Na jego
twarzy pojawił się duży uśmiech, ale po chwili zamienił się od w grymas. Byłam
bardzo ciekawa co mu się śniło, więc postanowiłam zapytać o to rano, o ile będzie pamiętał.
Zdjęłam swój płaszcz, który był zawieszony na krześle i szybko go na siebie
zarzuciłam. Wychodząc z namiotu złapałam szalik z wieszaka, po czym owinęłam
się nim. Zimne powietrze uderzyło mnie w twarz i sprawiło, że skuliłam się i
zmrużyłam oczy. Wiał mocny wiatr; mało brakowało, żebym w pewnym momencie
upadła na ziemię. Dostrzegłam Harry’ego siedzącego pod jednym z drzew. Miał
przy sobie słoiczek ─ tlił się w nim mały, niebieski płomyk. Ogrzewał sobie
nim dłonie, zupełnie nieświadomy tego, że jest przeze mnie obserwowany.
Siedział na niewielkim kocu, a dzięki mnie był on ogrzewany, więc nie było na dworze
aż tak zimno. Wiedziałam, iż książki w tej podróży się przydadzą i miałam
rację. Praktycznie bezszelestnie podeszłam do Harry’ego, zajmując obok niego
miejsce. Zerknął na mnie kątem oka, lekko się uśmiechając. Ostatnio, kiedy tak
samo cicho podeszłam do Rona, wystraszył się i postawił na nogi cały las swoim
krzykiem. Harry i ja mieliśmy z niego niezły ubaw. Takie chwile były nam
potrzebne ─ nie mogliśmy ciągle
myśleć o tym, że zbliża się wojna, a my nagle nie znaleźliśmy wszystkich
horkruksów. Potrzebowaliśmy choć trochę rozrywki, ponieważ inaczej można było
zwariować.
─ Znowu nie
mogłaś spać? ─ zapytał Harry, pocierając swoje dłonie, aby się rozgrzać.
─ Nie ─
odparłam zgodnie z prawdą. ─ A Ron jak zwykle zaczął chrapać, musiałam wyjść,
bo już nie mogłam wytrzymać.
─ Nie potrafię
spać tak spokojnie, jak on. Ciągle jestem na baczności i w każdej chwili jestem
gotów walczyć. Czy to już nie jest jakaś obsesja?
─ Nie, po
prostu wolisz być czujny na wszelki wypadek. Ja też tak mam. Myślisz, że
dlaczego nie mogę spać? Po prostu czuję się bezpieczniej, kiedy jestem na
nogach. To normalne w takich czasach. A Ron… taki już jest. Cieszmy się, że
jego ręka już jest w miarę sprawna i może nią normalnie operować.
Harry w odpowiedzi
przytaknął twierdząco głową. Siedzieliśmy obok siebie, trzymając się za dłonie.
I ja czułam się lepiej i on. Czułam, że mam kogoś, na kim bezgranicznie mogę
polegać. Ron także był świetnym przyjacielem, co pokazywał niejednokrotnie, ale
czasami nie potrafiłam z nim rozmawiać na wszystkie tematy. Często się unosił,
przerywał w połowie zdania i nie pozwalał dokończyć. Harry zaś był wyrozumiały
i zawsze wiedział co powiedzieć w danej sprawie. Starał się być dla mnie podporą,
a w tych czasach posiadanie takiej osoby było niezwykłym darem.
─ Myślisz, że
uda nam się znaleźć wszystkie horkruksy na czas? ─ zapytał po długim czasie.
Przestałam już odczuwać zimno, jakie panowało na zewnątrz. Niby mogłam się
rozchorować przez siedzenie na takiej pogodzie, ale było mi zbyt dobrze, z
Harrym, abym chciała wrócić do namiotu.
─ Nie wiem,
Harry, nie potrafię odpowiedzieć ci na to pytanie ─ odparłam szczerze, chwilowo
się zamyślając. ─ Zawsze pozostaje nadzieja, a nadzieja naprawdę potrafi
zdziałać cuda. Musimy wierzyć, że nam się uda, musimy. Nie mamy innego wyjścia.
─ Nie mamy ─
powtórzył, intensywnie nad czymś myśląc. ─ Nie jest ci zimno? Trochę już tutaj
siedzimy. Zresztą ty powinnaś smacznie spać, a to ja powinienem tutaj marznąć.
Należy ci się w końcu trochę odpoczynku, już i tak najwięcej robisz z naszej
trójki.
─ Najwyżej ty
jutro też będziesz ze mną siedział. ─ Zaśmiałam się głośno z miny Harry’ego, na
którego twarzy pojawiło się przerażenie. Po chwili jednak i on zaczął się
śmiać. Takie chwile były najlepsze.
Nie siedziałam
już z Harrym długo. Kilka minut później wróciłam do namiotu, ponieważ uznałam,
że jednak jest zbyt zimno. Gdy weszłam do środka wydało mi się, że w tej
ciemności zauważyłam jakiś ruch, jednak po chwili odgoniłam od siebie tą myśl.
Pewnie mi się przewidziało; w końcu kiedy człowiek jest zmęczony, coś takiego może
się zdarzyć. Zdjęłam z siebie płaszcz i zawiesiłam go na wieszaku, stojącym
przy wejściu. Cicho ruszyłam w stronę mojego posłania, znajdującego się
naprzeciwko łóżka Rona. Praktycznie bezdźwięcznie wsunęłam się pod koc,
zakrywając się po sam czubek nosa. Przez długi czas przekręcałam się z boku na
bok, nie mogąc zasnąć. Dręczyło mnie dziwne, niepokojące uczucie, przez które
nie potrafiłam zmrużyć oczu. Jak zwykle byłam zbyt przewrażliwiona. Całe pole
wokół namiotu było zabezpieczone kilkanaście razy zaklęciami, nakładanymi
przeze mnie. Nie miałam czego się obawiać. Zbeształam samą siebie za tą
podejrzliwość i położyłam się na boku.
─ Pani Granger? ─ Cichy głos zaczął powoli wyrywać mnie
z głębokiego zamyślenia. Pokręciłam głową i nieprzytomnym wzrokiem spojrzałam
na kobietę, która najwyraźniej próbowała mnie obudzić. Nie zauważyłam momentu,
w którym oparłam się o łóżko Sophie i zwyczajnie przysnęłam.
─ Słucham? ─ zapytałam, prostując się szybko na
krześle. W moich plecach coś strzyknęło i mimowolnie skrzywiłam się. Zerknęłam
na Sophie, nadal smacznie śpiącą. Pod jej ręką leżał Rudolf, którego
dziewczynka mocno ściskała. Chyba nigdy z niego nie wyrośnie i ów miś będzie
jej już w każdej chwili życia towarzyszył. Ja także miałam taką zabawkę;
trzymałam ją zawsze przy sobie, a teraz była ze mną, dobrze schowana w torebce.
Włoski Sophie były rozsypane po całej poduszce. Na jej małej twarzy malował się
niewielki uśmiech, więc miałam nadzieję, że po tym ciężkim dniu, chociaż śniło
się jej coś przyjemnego.
─ Doktor Malfoy jest już w swoim gabinecie i
powiedział, że są już wyniki, o których chciałby panią poinformować.
─ Oczywiście. ─ Pokiwałam twierdząco głową, wstając z
krzesła. Zanim wyszłam ostatni raz spojrzałam na moją córkę. Pielęgniarka
skinęła w moją stronę głową, jakby chciała mnie zapewnić, że zostawiam Sophie w
dobrych rękach. Uśmiechnęła się w moją stronę i to trochę mnie podbudowało.
Łudziłam się jeszcze, iż być może Sophie wcale nie jest chora; że w szpitalu w
Londynie pomylili się, źle przeprowadzili badanie. Kobieta poprawiła mojej
córce poduszkę, a ta przekręciła się na bok, wtulając się jeszcze bardziej w
misia.
Ruszyłam korytarzem, zmierzając do gabinetu Malfoya.
Kolejna konfrontacja z nim równała się kolejnym obawom. Za każdym razem, gdy
przychodziło mi rozmawiać z nim, nachodziły mnie wątpliwości, czy nie powinnam
zmienić lekarza. Ale za każdym razem ganiłam siebie samą za takie myślenie.
Jeśli był dobrym lekarzem, musiał uratować moją córkę, nie patrząc na to, kto
jest rodzicem. Musiało być w nim dobro, skoro podjął się takiej pracy. Chciałam
dać mu szansę. Szansę na pokazanie,
że jest lepszym człowiekiem niż kiedyś; szansę na lepsze przedstawienie samego
siebie. Może i byłam naiwna, ale wierzyłam, iż ludzie pod wpływem pewnych
wydarzeń, sytuacji, zmieniają się ─ co prawda czasem na lepsze, a czasem na
gorsze.
Na korytarzu nie było wielu osób. Pojedyncze osoby
spacerowały po korytarzach mimo wczesnej pory. Minęłam automat z ciepłymi
napojami, ale po chwili z powrotem do niego wróciłam. Przeszukałam swoje
wszystkie kieszenie w poszukiwaniu drobnych i w końcu coś wyczułam. Wyjęłam
pieniądze, przeliczyłam je i z radością stwierdziłam, że starczy mi na małą
kawę. Torebkę, w której znajdowały się moje wszystkie pieniądze, pozostawiłam w
sali, a nie opłacało mi się już do niej wracać. Wrzuciłam pieniądze od otworu,
nacisnęłam odpowiedni przycisk i już po chwili trzymałam w dłoniach parujący,
plastikowy kubek z czarną cieczą. Może i nie pachniała zbyt zachęcająco, ale
wystarczył mi sam fakt, iż była to kawa. Miała mnie tylko pobudzić oraz zmusić
do rozsądnego myślenia. Zanim zdążyłam napić się chociażby łyka, zatrzymał mnie
męski głos.
─ Naprawdę zamierzasz to pić? ─ zapytał. Wystarczyło mi usłyszenie jego głosu, by
wiedzieć, że podniósł do góry brew. Powoli odwróciłam się w kierunku mężczyzny,
przybierając na twarz sztuczny uśmiech.
─ Niestety nie mam zbyt wielkiego wyboru, a jednak
chciałabym dzisiejszego dnia jakoś funkcjonować.
─ Wyrzuć to. Dostaniesz coś trochę lepszego, albo
przynajmniej zdrowszego ─ powiedział bez zająknięcia, głosem zupełnie wyprutym
z jakichkolwiek emocji. Dopiero teraz miałam okazję lepiej mu się przyjrzeć.
Przez te pięć lat zmienił się, jeśli chodziło o wygląd; z charakterem jeszcze
nie wiedziałam jak jest i wolałam się nie przekonywać. Ta relacja powinna
opierać się jedynie na kontaktach lekarz ─ pacjent.
Jakaż ja byłam
naiwna…
Ruszył przed siebie, mijając mnie i nawet się za
siebie nie oglądając. Idąc za jego przykładem i ja skierowałam się w stronę
gabinetu, ówcześnie wyrzucając pełny kubek kawy do kosza na śmieci.
Rzeczywiście miałam ochotę na coś o wiele lepszego, co skutecznie postawiłoby
mnie na nogi, a wątpiłam, iż kawa z automatu może to uczynić. Malfoy przepuścił
mnie w drzwiach, kiwając głową. Czułam jego wzrok na swoich plecach,
przeszywający mnie na wskroś. Zajęłam miejsce na krześle, zakładając nogę na
nogę. Słyszałam jak mężczyzna krząta się za mną, coś robiąc. Słyszałam
charakterystyczny dźwięk bulgoczącej wody, stukanie szklanek… Po kilku minutach
bezczynnego siedzenia i wgapiania się w ścianę, Malfoy postawił przede mną
kubek parującej, pięknie pachnącej, czarnej cieszy. Na jej widok lekko się uśmiechnęłam;
właśnie tego było mi trzeba w tej chwili.
─ Dziękuję ─ powiedziałam, biorąc szklankę w dłonie.
Mężczyzna w odpowiedzi skinął nieznacznie głową. Napiłam się łyka kawy i
momentalnie poczułam się lepiej. Ciepły płyn rozchodził się po całym moim
ciele, rozgrzewając mnie oraz sprawiając, że ożywiłam się.
─ Przyszły wyniki Sophie ─ zaczął, biorąc w swoje ręce
czarną teczkę. Wyjął z niej kilka kartek i dokładnie się im przyjrzał. Na jego
czole pojawiła się niewielka zmarszczka, która była oznaką tego, że intensywnie
nad czymś myśli. Nie zauważyłam momentu, w którym zacisnęłam zęby. Moje serce
przyśpieszyło rytm, chociaż dobrze wiedziałam, jakie są wyniki. Objawy pasowały
tylko do jednej choroby.
─ Biopsja jedynie potwierdziła nasze obawy. Sophie ma
ostrą białaczkę limfoblastyczną. Trzeba jak najszybciej zacząć leczenie, bo
wyniki nie są zbyt dobre. Mam nadzieję, że mała będzie dobrze przyjmowała
chemię. Zgodzi się pani na leczenie?
─ A mam inne wyjście? ─ zapytałam cicho, nieświadomie
przegryzając wargę. Malfoy nie odpowiedział. Bez słowa podał mi dokument i
pokazał, w którym miejscu mam podpisać. Pociągnęłam nosem, czując łzy
zbierające się w moich oczach.
To właśnie
teraz miała rozpocząć się prawdziwa walka…
Świetny rozdział :) chociaż nie było dużo akcji, to podobało mi się. Ciekawie opisane wspomnienia. Choć rozdział był pisany w stylu melancholijnym, to bardzo podobała mi się ta część, w której Malfoy mówi do Hermiony, że nie będzie pić "tego" , czyli 'smakowitej' i zdrowej' kawy z automatu i sam przygotowuje jej w gabinecie. :) To była chyba taka pierwsza rozmowa Hermiony z Malfoyem na taki zwykły temat.
OdpowiedzUsuńBiedna, mała Sophie :( Mam nadzieję, że uda im się ją wyleczyć!
Czekam na więcej oraz życzę WESOŁYCH ŚWIĄT ! :)
/Oblliviatee
Dziękuję bardzo, cieszę się, że rozdział Ci się spodobał. :)
UsuńTaak, to taka pierwsza w miarę normalna rozmowa pomiędzy nimi, mam nadzieję, że mi wyszło, bo mimo że to kilka słów, to chciałam nadal utrzymać między nimi tą oschłość. :)
Czy uda, hm, to już niedługo się okaże.
Dziękuję i pozdrawiam. :)
M.
TY KOMPLETNA IMITACJO KOLEŻANKI, JAK MOGŁAŚ MI NIE POWIEDZIEĆ, ŻE JUŻ GO DODAŁAŚ -JAK MOGŁAŚ?! Nie wybaczę...
OdpowiedzUsuńAle teraz idę czytać, i nie - dalej Ci nie wybaczyłam, Mery. :))
Nienawidzę Cię i naprawdę głupio mi, bo mam ochotę się na tobie wyżyć, ale nie mogę, bo rozdział jest lepszy niż na początku przypuszczałam. Miałam łzy w oczach, kiedy opisywałaś scenę Dracona z jego matką - ta zimna, rozważna miłość w jednej chwili, na krótki moment, przeistoczyła się w coś pięknego - nieujarzmionego. Piękny proces.
UsuńIlość opisów jest powalazjąca, ale czytało mi się dobrze, naprawdę się wczułam i nie skakałam po całym tekście, jak głupia czytelniczka.
Podoba mi się relacja Draco z Hermioną - nie ma big love, kisski i w ogóle - co najważniejsze, nie ma w tym nawet sympatii. Obojętność może, ale chyba nienawiść dalej daje się we znaki, co jest bogosławieństwem -ile to się naczytałam brednii! - których tu nie ma.
Wszystko jest subtelne - jest takie, jakie naprawdę by było.
Przepraszam, następnym razem poinformuję. ;___;
UsuńNo, cieszę się, że jest lepszy, niż na początku mogłoby się wydawać. Starałam się, żeby wyszło mi jak najlepiej, a jak mi wyszedł efekt końcowy? To już nie mi oceniać.
Eee tam, opisów wcale nie jest tak dużo. Muszę ich pisać jeszcze więcej, tak. Bardzo mnie cieszy, że nie są męczące i czyta się je z przyjemnością, a nie ciężko - to dla mnie ogromny komplement.
Draco i Hermiona, zanim do siebie dotrą, minie dużo czasu, chociaż zaczną się akceptować dość... dobra, ja nic nie mówię, bo w końcu za dużo powiem! Wszystkiego się dowiecie w odpowiednim czasie.
Dziękuję jeszcze raz. :)
M.
Naprawdę nienawidzę opisów. W książkach, gdy widzę ogromną ilość opisów przeskakuję po kilka zdań ale tutaj się zmogłam. Przeczytałam wszystko od deski do deski i powiem, że jestem mile zaskoczona. Po pierwszym rozdziale chciałam się poddać. Nie wiedziałam o kim piszesz itd. ale pomyślałam, że skoro znalazłam Twój blog na stowarzyszeniu to MUSI być Dramione.
OdpowiedzUsuńPiszesz świetnie. Gdy już się wczułam nie mogłam przestać i gdy dotarłam do ostatniego zdania w tej notce poczułam, że chcę więcej.
Mogła byś powiadomić mnie o następnym rozdziale na :
http://bez-tej-milosci-nie-mozna-zyc.blogspot.com/
Najlepiej pod ostatnią notką. Będę bardzo wdzięczna.
Życzę weny.
Ps. Proszę, proszę, proszę niech Sophie będzie zdrowa. :(
Cieszę się, że udało mi się Ciebie pozytywnie zaskoczyć, jest mi bardzo miło. Opisy wcale nie muszą być nudne i ciągnące się w nieskończoność. :)
UsuńRzeczywiście po pierwszym rozdziale można czuć się nieco zagubionym, jednak cieszę się, że się nie poddałaś i ruszyłaś dalej. Myślę, że już w kolejnych rozdziałach wszystko staje się jaśniejsze.
Dziękuję za tak pozytywną opinię, jest mi niezmiernie miło. :)
Co do Sophie, nic nie powiem. Mam co do niej już plan i nic ani nikt nie jest w stanie go zmienić. :D
Oczywiście, powiadomię.
Jeszcze raz dziękuję, i pozdrawiam.
M.
Tak więc, jak już sama wiesz, to rozdział jest super!
OdpowiedzUsuńZachowałaś zimną stronę Draco, więc duży +, bo w takim wydaniu jest najlepszy.
Trochę ciężko mi się czytało to jego wspomnienie, ale potem już poszło z górki.
Strasznie mi szkoda Sophie. Mam nadzieję, że Malfoy ją wyleczy.
Uwielbiam, jak oni są wobec siebie tacy zimni tutaj, matko.
Dużo weny i buziaki,
Avada.
Dziękuję, miło mi. C:
UsuńM.
Zakochałam się w tej historii od pierwszego rozdziału. Czekałam niecierpliwie na każdy kolejny rozdział tak jak i na ten.
OdpowiedzUsuńCo ja mogę ci napisać? Po prostu jesteś w czołowej trójce najlepszych blogów jakie czytałam, a czytałam ich wiele i jestem pewna, że nie raz popłacze się tutaj. Dziś miałam łzy w oczach, a może się zaczytałam i nie mrugałam? Ciężko mi powiedzieć bo kiedy zaczynam czytać to opowiadanie wyłączam się kompletnie i nic z zewnątrz do mnie nie dociera :)
Wspaniale piszesz i czekam na kolejny rozdział :)
Nuśka
Ps. Wesołych Świąt, dużo zdrowia, szczęścia i aby uśmiech nie znikał z twojej twarzy, a wena nigdy nie opuściła, żebyś dotrzymała postanowień noworocznych i nigdy w siebie nie wątpiła :) (a całe świąteczne jedzonko poszło w cycki XD)
Ps2. ŚLICZNY SZABLON, ja genialna zastanawiałam się dlaczego te opłatki lecą raz z jednej raz z drugiej strony, dopiero jak pisałam komentarz kapnęłam się, że to przez do że poruszam kursorem XD
(Wybacz błędy śpieszę się po ciasto z kuchni)
takie-tam-dramione.blogspot.com
Jest mi niesamowicie miło, kiedy czytam takie słowa, tyle że nie wiem czy na nie zasługuję. Ale mimo wszystko bardzo dziękuję, to bardzo podbudowujące. :)
UsuńDziękuję za życzenia, i wzajemnie. :D
Haha, ja też zastanawiałam się nad tym i dopiero po pewnym czasie się skapnęłam o co w tym chodzi. xD
M.
Nie mogę doczekać się kolejnych rozdziałów, jestem strasznie ciekawa co będzie dalej :D rozdział świetny, wspomnienia bardzo mi się podobały, szkoda, że kończą się w takich momentach :D pozdrawiam i Wesołych Świąt! :)
OdpowiedzUsuńhttp://slady-cieni-dramione.blogspot.com/ przy okazji zapraszam :)
Dziękuję, bardzo mi miło czytać takie słowa. :)
UsuńTwojego bloga już zaczęłam czytać i jestem przy 11 rozdziale, wkrótce pojawi się mój komentarz. :)
M.
Wesołych Świąt!
OdpowiedzUsuńahh jak ja kocham te wstawki ze wspomnieniami, są takie prawdziwe i nostalgiczne...
Zdziwiło mnie, że Malfoy najpierw miał paskudny humor a potem po wspomnieniu czuł się całkiem dobrze. Może coś przegapiłam? W każdym bądź razie Narcyza mnie zaskoczyła, myślałam, że wyjazd to był pomysł jej syna. Sophie za dużo tu nie było, bo malutka smacznie spała ale rozdział bardzo ciekawy, wciągnął mnie i nawet nie wiem kiedy był koniec :)
Diagnoza postawiona, więc przypuszczam, że zacznie się intensywne leczenie. To do tego komentarza powyżej :)
OdpowiedzUsuńZapomniałam się podpisać :D
Pozdrowienia przesyłam i życzę dużżoooo prezentów :)
Dajana
Cieszę się, że Ci się spodobało. :)
UsuńPewnie nic nie ominęłaś, tylko ja się jakoś zagalopowałam.
Taak, wreszcie jest wiadome, czemu Draco wyjechał. Chciała chronić swojego syna, tyle że swoim kosztem. Ale która matka nie jest gotowa do poświęceń?
Od kolejnego rozdziału Sophie będzie już nam towarzyszyła, w sumie ten rozdział był bardziej takim "dodatkiem". :) Tak, zacznie się leczenie, tylko co z niego wyniknie? To już w kolejnych rozdziałach.
Cieszę się, że Ci się podobał, dziękuję. :D
M.
Szablon śliczny.
OdpowiedzUsuńAle w końcu ta sama graficzka, więc trudno by było o brzydki. :) Rozdział jak zwykle genialny, opisy i Sophie <3 I Draco <3
Uwielbiam !
U mnie ukazał się nowy rozdział na który zapraszam Cię i czekam na Twoją opinię! Rozdział 12 - dramione-teatr-uczuc.blogspot.com.
UsuńLayls
Chciałabym się rozpisać, ale niestety nie mogę, bo brakuje mi słów :(. Ten rozdział zrozumiałam, nie wiem jak inni, jako bardzo smutny i refleksyjny, piękny. Wspomnienie Draco, cudowne. A koniec taki smutny, i ostatnia linijka, ostatnie zdanie, po prostu perełka!
OdpowiedzUsuńCzekam bardzo niecierpliwie na kolejny, nie mogę się doczekać!
Pozdrawiam i życzę weny,
Charlotte Petrova
Dziękuję bardzo za takie miłe słowa, aż się zarumieniłam. :)
UsuńM.
Kiedy pojawi sie kolejny rozdział?
UsuńKolejny rozdział pojawi się na poczatku lutego, a przynajmniej postaram się, żeby tak było. Zacznę ferie, więc będę miała wolny czas. Rozdział ogólnie miał być wcześniej, ale spotkały mnie pewne trudności - zepsucie laptopa - na szczęście w sobotę już go odzyskam i zabiore się za rozdział. :)
UsuńM.
M. Świetny rozdział!
OdpowiedzUsuńTo wszystko zaczyna mnie jeszcze bardziej wciągać :)
życzę vi,żeby nowy rok był lepszy niż ten :D
U mnie pada snieg od wczoraj non stop :D
Weny.
Pozdrawiam,Lili.
Dziękuję. :)
UsuńJa również życzę Ci lepszego, niż ten, roku 2015, aby obfitował w szczęśliwsze dla Ciebie wydarzenia.
U mnie trochę śniegu spadło i od tamtej chwili nic więcej. :(
M.
AJ kolejny cudowny rozdział.
OdpowiedzUsuńRozpieszczasz mnie na koniec roku.
Mam nadzieję że malutka dojdzie do siebie szybko i pokona wstrętną chorobę jaka ogarnęła jej ciało.
Poruszyły mnie również same wspomnienia Hermiony.
Jestem ciekawa w jaki spsob połączysz obie postacie gdyż u Ciebie wydają się być mocno skomplikowane.
A nowy szablon jest cudowny i ma swój urok;*
Dziękuję. :)
UsuńNic nie mówię, już wkrótce się okaże, czy Sophie wygra z chorobą, a jest to przeciwnik dość silny.
Wspomnienie Hermiony pisało mi się nadzwyczaj lekko, i nie zauważyłam, kiedy już skończyłam.
Jak ich połączę? Och, sama nie wiem. :P Jakoś na pewno.
Dziękuję. :)
M.
No i kolejny wyczerpujący rozdział :)
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem jak dalej potoczą się ich losy, bo sądząc po zakończeniu to teraz wszystko się dopiero zacznie.
Oby mała była zdrowa i szczęśliwa.
Czekam na kolejny rozdział.
Pozdrawiam, Dominika.
Tak, masz rację, teraz tak naprawdę wszystko się zacznie. :) Sama jeszcze nie wiem jak to dalej będzie, ale cóż, coś wymyślę. :D
UsuńM.
Witaj M ! ;))
OdpowiedzUsuńPowiem Ci, że od trzech dni czytam powyższy rozdział. Przez te wszystkie przygotowania do świąt miałam trochę mało czasu, a zwłaszcza próbowałam sama napisać miniaturkę ( bardzo i to bardzo dziękuję Ci za taki ciepły komentarz, zresztą jak zawsze, na moim blogu).
Cóż, ten rozdział faktycznie był krótki, ale za to jaki...emocjonalny i ważny. Jak możesz myśleć, że jest nudny ?! Piszesz coraz lepiej, czarujesz tak niesamowicie słowami, że nie da się oderwać wzroku od tekstu ! Pamiętam, że jak wczoraj jechałam autobusem czytałam wspomnienia Miony dotyczące Harry'ego i w ogóle tego całego opisu. Bardzo mi się spodobał ten wątek, takie przeniesienie w przeszłość, do tego jak wyglądała wojna i taki kochany opis wspierających się przyjaciół. Aż mi się wtedy zrobiło ciepło na sercu. Hm, wspomnienie Dracona trochę dołujące, ale przynajmniej już wiemy jaka była przyczyna jego wyjazdu. Hermiona i Draco są po podobnych, ciężkich przejściach i mam nadzieję, że postać Sophie ich połączy. Dziękuję za początkową perspektywę Dracona, bardzo byłam ciekawa, co sobie o tym wszystkim myśli. Ojeju, to takie kochane, że Draco zrobił Mionie kawę...niby nic takiego ale zawsze coś ;). Choroba Sophie mnie dobija ale jestem pewna, prawie pewna, że nie pozwolisz, aby coś się stało tej kochanej dziewczynce ;D. Opisy są naprawdę Twoją mocną stroną i jak zawsze po przeczytaniu notki jestem pod wrażeniem, na jakim wysokim poziomie piszesz..A teraz wybacz ale piszę z telefonu i już prawie zasypiam, napisałam tyle ile mogłam ;). Bądź z siebie dumna, kochana !
Nie życzyłam Ci wesołych świąt, trochę za późno bo po świętach, ale Nowy Rok za pasem, więc życzę Ci wszystkiego najlepszego z tej okazji...Aby nadchodzący rok był dużo lepszy, weselszy i szczęśliwy...;D.
Dziękuję za wszystko...
Pozdrawiam ;3
co-serce-pokocha-dramione.blogspot.com
Ja również miałam czasu przed świętami, jednak tak szybko mi one minęły... Praktycznie tego nie zauważyłam, a teraz z chęcią wróciłabym do dnia Wigilii. A nie ma nawet za co dziękować, to dla mnie przyjemność. :)
UsuńJest króciutki, ale masz rację, bardzo ważny. Dziękuję za takie miłe i ciepłe słowa, to mnie niesamowicie podnosi na duchu. Wspomnienie Hermiony z tego rozdziału pisało mi się lekko i przyjemnie, ogólnie z perspektywy Hermiony pisze mi się o wiele lepiej. Wydaje mi się, że bardziej wczuwam się w jej osobę, nie wiem czemu.
Następnym razem postaram się, żeby wspomnienie Draco było bardziej optymistyczne, ale nic nie obiecuję, nie wiem jeszcze co będzie w kolejnym rozdziale. :D
Idziesz dobrym tropem. Przez chorobę Sophie napewno jakoś Hermiona i Draco do siebie się zbliżą, ale czy to wystarczy? To już niedługo się okaże. ;) Z chorobą Sophie nic nie mówię, mam co do niej plan i postanowiłam, że uparcie się niego będę trzymać.
Dziękuję za taki miły komentarz, naprawdę mocno mnie podbudował. ;)
Ja także życzę Ci, aby nadchodzący rok był dla Ciebie lepszy i obfitował w same przyjemne sytuacje.
M.
Zapraszam do siebie na rozdział :)
UsuńSzablon piękny. <3
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału.. Trochę krótki.. XDD No, ale za to jest on ostatnim z tych "nudnych", Twoim zdaniem, bo moim to one są świetne, rozdziałów. :D Teraz to się dopiero zacznie, mam nadzieję, że Sophie wygra tą walkę. Bardzo bym chciała.. Bardzo podobały mi się wspomnienia Hermiony i Draco. Przyznam szczerze, że przy Draco i Narcyzie łezka w oku się zakręciła. Bardzo smutne.. Ale przynajmniej wiemy jak to się stało, że Draco trafił do Denver. Liczę na więcej takich wspomnień, niekoniecznie smutnych. :))
Mam nadzieję, że święta były udane. Udanego sylwestra i weny! ;*
- Voldemort
Cieszę się, że Ci się podoba, ja również jestem nim oczarowana! :D
UsuńHaha, krótki? Rozpieściłam Was, ma ponad 7 stron. Co prawda wcześniejsze miały po 9,10, no ale. :P Kolejny będzie dłuższy, obiecuję. Masz rację, teraz dopiero wszystko się zacznie. Czy Sophie wygra tą walkę? To się dopiero okaże, ja nic nie mówię.
Dziękuję, cieszę się, że się spodobały. Postanowiłam wreszcie wyjaśnić jak to się stało, że Draco znalazł się w Denver. Postaram się w kolejnym rozdziale dać wspomnienie weselsze. :)
Dziękuję!
M.
Jeżu, za krótki, M., ZA KRÓTKI. Mam ochotę na Ciebie nawrzeszczeć, ale wiem, że szkoła nie daje czasem żyć, a co dopiero rodzina podczas Świąt :') Porządki, te sprawy
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo mi się podobał, bo przecież nie samym Dramione człowiek żyje. Nie, wróć... Właśnie że samym XD Chcę Dramione, kurczaki no, już, teraz, natychmiast, w trybie nał ;_; Ale takiego pięknego. Ten rozdział Ci wybaczę, ale jak nie będzie ładnej scenki z ich wspólnym udziałem, oberwiesz, really. Nie żartuję.
Właściwie opisy były fajne, bo wprowadziły na właściwy tor opowiadanie, ale ileż można, M., katujesz nas. Katujesz. Katujesz ;_____;
Łokej, kończę, bo i tak nic produktywnego już nie napiszę, mam nadzieję, że Święta udane, baw się dobrze w Sylwestra i wróć do nas w jednym kawałku XD
P.S. Zuzia chyba wyjechała, ale nie dam sobie za to ręki uciąć. Jeśli do tego czasu się z Tobą nie skontaktowała, mogę do niej napisać jeśli chcesz C: *Natalia - chłopiec na posyłki, hehe*
Ne marudź! xD Nie jest wcale taki krótki, tylko się Wam tak wydaje. ;_;
UsuńNo, cieszę się, rozdział Ci się podobał. Cierpliwości, i na dramione przyjdzie czas. Wszystko w swoim czasie, proszę mnie nie poganiać. XD
Trzeba trochę pokatować. Ja Was uczę cierpliwości, powinniście być mi wdzięczni, o tak!
Jestem w jednym kawałku, nie było źle.
Już sprawdzony, wstawiony, wszystko pięknie i ładnie. :D
M.
No nie będę pierwsza, która skomentuje, bo trochę się spóźniłam, ale co tam! Już mówiłam, że to zaszczyt betować Twoje opowiadanie, że mnie wkurzasz, bo taki krótki i że wszystko psujesz, i już się boję Twojego pomysłu, mogłam Ci nie zdradzać swoich domysłów, które nie były słuszne. XD CO DO TREŚCI! Kocham Malfoya, jest taki... malfoyowaty. Idealnie wykreowałaś tę postać, mimo że jesteś taką jędzą. Smutno mi, że tak zostawił matkę i jestem też zła na Hermionę, że opuściła Harry'ego, mam nadzieję, że to się zmieni, bo jesteś okropna! Chcę już następny rozdział, piiiiiiiisz go.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Cave Inimicum
http://dramione-jestesmy-jednoscia.blogspot.com/
PS. SERIO SUPER JEST TEN ŚNIEG!!!!!!
A weź. XD Dałaś mi taki super pomysł, że o ja cię... Nie mogę się doczekać kiedy to opiszę, szczęki Wam opadną, mówię Wam. B|
UsuńJedzo, jedzo, pizze jedzo...
Jeszcze nie raz okażę się jędzą, hyhyhy.
Jak tak myślę, to rzeczywiście jestem okropna, bo Hermionę i Malfoya w życiu spotykają same przykrości. Ale spokojnie, przyjdzie i czas na szczęście. Chyba.
PS. JA WIEM!!!
M.
Piękny rozdział, czekam z niecierpliwością na następny. To jak bardzo utrzymujesz ich charaktery jest niesamowite ;) Styl i pomysł jak zwykle zachwycające.
OdpowiedzUsuńSzkoda mi tylko małej Sophie
Pozdrawiam Syntia Black
Dziękuję. :)
UsuńM.
Super :)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńHej:) Cudowny rozdział... Dawno tak przyjemnie mi się czegoś nie czytało. Wszystko jest tak pięknie napisane i każde zdanie płynie niczym liście na wietrze. Czekam na kolejny rozdział moja cudowna Mrs M... I przepiękny szablon:*
OdpowiedzUsuńCieszę się, że rozdział Ci się spodobał, to na prawdę wiele dla mnie znaczy. :)
UsuńDziękuję!
M.
Heeej, chciałabym Cię serdecznie zaprosić na mojego bloga http://dramione-by-empiezo.blogspot.com/. Nie wiedziałam w której zakładce to zrobić, więc z góry przepraszam za spam. Dawno nie pisałam, ale chcę dokończyć historię, którą już zaczęłam. Mam nadzieję, że zajrzysz i Ci się spodoba. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńOstatnio cierpię na nadmiar wolnego czasu, stąd moje wizytacje na setce przypadkowych blogów w przerwach między pisaniem kontynuacji własnego opowiadania. I tak oto trafiłam na Ciebie. Właściwie bardzo długo zastanawiałam się od którego z blogów zacząć, ale ostatecznie wybrałam ten, z którego postami mogę być na bieżąco.
OdpowiedzUsuńZaczynając od początku: Muszę się przyznać, że po przeczytaniu pierwszych rozdziałów wahałam się czy brnąć dalej. Jestem wielką zwolenniczką magicznego świata i nie wyobrażam sobie, by pominąć ten wątek w swoim FF. Ja, przykładowo, wciskam na każdym kroku odniesienia, porównania, nawet zwykłe machnięcia różdżką. Wydaje mi się, że to wprowadza naprawdę świetną atmosferę - w końcu każda z nas pokochała Harry'ego Pottera właśnie za inny, nieprawdopodobny świat. Zaskoczyło mnie to, że postanowiłaś przenieś akcję do mugolskiej rzeczywistości. Trochę mnie to odrzuciło, ale bardzo zgrabnie wszystko uzasadniłaś, przedstawiłaś związek przyczynowo-skutkowy i nie wyskoczyłaś z ich decyzjami jak przysłowiowy filip z konopi, więc nie mogłam znaleźć argumentu, który skłoniłby mnie do przerwania czytania. Zwłaszcza, że bardzo cenię w historiach logikę zachowań bohaterów. Dodatkowo spodobał mi się Twój styl i mimo, że nie wciągnęła mnie fabuła, to nadal przyjemnie było powędrować sobie wzrokiem po tym, co zamieściłaś.
Właśnie wtedy, gdy naszły mnie wątpliwości, zaczął się rozdział zwiastujący chorobę Sophie. Kolejne "mugolskie" rozwiązanie, jednak temat ten zawsze wzbudzał we mnie bardzo silne emocje i nigdy nie potrafię przejść obojętnie obok tekstów, filmów, piosenek czy innych dzieł nawiązujących do choroby. W szczególności dziecka.
Ponadto lubię, gdy w opowiadaniach przedstawiony jest szeroki profil osobowości postaci, a tutaj, bądź co bądź, masz naprawdę wielkie pole do popisu. Wiadomo, że takie przeżycia, które często ciągną się przecież bardzo długo, wzbudzają wiele emocji. Jeśli pasuje Ci opisywanie nie tylko wydarzeń, ale również uczuć i zmian w psychice, to naprawdę dobrze wybrałaś.
Jak już wcześniej wspomniałam: postaci wykreowałaś bardzo naturalne. Wiążesz wszystko z wersją podaną w książce, umiejętnie dostosowując cechy charakteru i zachowania Hermiony i Draco do własnych wizji. Nie siedzę z krzywą miną czytając o przemianie wewnętrznej Malfoya. Nie walę ręką w czoło, gdy dowiaduję się, że Hermiona ma dziecko i rodzice się jej wyparli. Dlaczego? Bo to naprawdę płynne przejścia, ludzkie odruchy na określone wydarzenia. Nic nie wydaje mi się tutaj absurdalne i naciągane. Masz za to wielkiego plusa. Naprawdę brawa, bo ostatnio przekopałam - jak już wspomniałam wyżej - setki blogów. Co drugi prezentował Granger jako zimną egoistkę i nad wyraz wrażliwego Draco. Tutaj natomiast wszystko trzyma się kupy.
Reasumując: jestem na "tak" :)
Będę na pewno tutaj wpadać, ciekawa jestem jak to dalej się rozwinie. Ach, zapomniałam wspomnieć, że zawsze wychodziłam z założenia, że wątek dramione powinien bardziej opierać się na zbliżeniu emocjonalnym niż fizycznym(choć tym nie gardzę :D), a tutaj masz okazję stworzyć coś bardzo realnego i pięknego. W końcu bliskość i oparcie w trudnych chwilach często kończy się wielką miłością.
Kilka razy właściwie zabierałam się za DHL, ale u mnie wychodziło bardziej na DHSF(czyt. superfriends haha). Niedawno wróciłam do pisania po bardzo długiej przerwie i tym razem liczę na to, że zamiast tylko szacunku i zrozumienia uda mi się wcisnąć gdzieś jeszcze pożądanie haha :)
Poza tym mam nadzieję, że pomogą sobie nawzajem i uda im się pogodzić z przeszłością. Jakby nie patrzeć każde z nich ma naprawdę ciężkie czasy za sobą( i jak się okazuje przed sobą też). Kurczę, naprawdę liczę na więcej magii! Jako symbol zamknięcia za sobą niektórych drzwi, powinni teleportować się na Pokątną po nowe różdżki :)
No właśnie, muszą dać sobie z tym radę - w końcu pożegnanie ze wspomnieniami to główny odnośnik w tym opowiadaniu. Trzymam kciuki!
Pozdrawiam gorąco i życzę weny!
[Contagious-Evil]
Jeju, bardzo Ci dziękuję za taki długi komentarz, bo pewnie zajęło Ci to dużo czasu, także na prawdę dziękuję. Chyba cieszę się, że wybrałaś to opowiadanie, bo w sumie na poprzednim jeszcze się "uczyłam" i dobrze to widać w tamtych rozdziałach. ;)
UsuńCieszę się, że jednak postanowiłaś dobrnąć do końca. W sumie ten pomysł miał zostać wykorzystany zupełnie inaczej, ale jako że do głowy wpadł mi taki pomysł, postanowiłam go wykorzystać. Poszłam na tak zwanego "spontana". Co do magii - spokojnie, jeszcze nie raz, nie dwa pojawi się w opowiadaniu. Myślę, że jako tako Was zaskoczę i już zacieram ręce, bo nie mogę się doczekać, kiedy to uczynię. Cieszę się, że wszystko było logiczne i nie było żadnego zamieszania. Dziękuję za takie miłe słowa. :)
Muszę przyznać, że po raz pierwszy piszę taki tekst, w którym jest podejmowany trudny temat, bo białaczka zdecydowanie nim jest. Skoczyłam na głęboką wodę; pytanie, czy uda mi się wypłynąć i skończyć ją, bez żadnego zawieszania.
W sumie czy to mi pasuje, to sama nie wiem... Te słowa, przemyślenia, wypływają ze mnie same i czasem nie zauważam praktycznie, kiedy napisałam dany akapit. Robię to już automatycznie. :D
Bardzo się cieszę, i jest mi niezmiernie miło, że takie jest Twoje zdanie. Staram się nie idealizować bohaterów, bo wiadomo, iż każdy człowiek ma swoje wady, a więc moje postacie również. Wiedz, że tym komentarzem niewątpliwie podniosłaś moją samoocenę. Dziękuję. ;)
Hm, tutaj ten związek będzie się opierał bardziej na zbliżeniu emocjonalnym, zresztą... nic nie mówię, bo sama jeszcze nie wiem jak to dokładnie będzie wyglądać. Na pewno postaram się nie zawieść, a jak mi wyjdzie w efekcie końcowym? To się już okaże. Będzie jeszcze dużo wspomnień, dużo przemyśleń, ale i znajdzie się czas na radość - może i będzie w tym opowiadaniu przeważał smutek, to ta iskierka radości będzie się od czasu do czasu pojawiać. Magia będzie, obiecuję! Potrzeba jedynie cierpliwości, bo ja nie zamierzam się spieszyć; planuję dużo rozdziałów, więc na wszystko będę mieć czas.
Dziękuję jeszcze raz za poświęcony czas, i również pozdrawiam!
M.
Właściwie nie masz za co dziękować, bo wychodzę z założenia, że jeśli poświęciłam czas, by zapoznać się z treścią jakiegoś opowiadania, to wypada mi zostawić po sobie ślad z opinią. Nijak się ma kilka minut bazgrania komentarza do wielu godzin, które spędziłaś na pisaniu postów. Każdy autor zasługuje na docenienie jego twórczości i starań w ten sposób. :)
UsuńKażde opowiadanie, którym rozpoczyna się przygodę z pisaniem, jest na niższym poziomie. Ważne, żeby stawiać kolejne kroki. Jeśli widzisz progres między pierwszymi rozdziałami, a tym, co piszesz teraz, jest to powód do zadowolenia. Nie ma czego się wstydzić, że początek był gorszej jakości. Sama, gdy czytam swoje poprzednie opowiadanie, czasami łapię się za głowę. Jednak po chwili pocieszam się myślą, że teraz kleję zdania o wiele lepiej. Nie jest to perfekcja, ale czuję, że z każdym kolejnym rozdziałem idę w dobrym kierunku. :)
Mój pierwszy poważny projekt zamieszczałam na Onecie, który złączył mi wyrazy w postach, a tak, bardzo chętnie wysłałabym Ci link. Zawiesiłam je, co prawda, po 21 lub 22 rozdziale, ale gdybyś miała ochotę, mogłabyś się zapoznać. Chwilowo mogę Ci jedynie zaproponować aktualne opowiadanie. Na razie zamieściłam tam tylko prolog i pierwszy rozdział, także nie jest to wielka próbka mojego stylu. Poza tym pierwsze rozdziały często są suche i wprowadzające, więc tym bardziej nie miałam szansy się wykazać. Nie mniej jednak, gdybyś wyraziła chęć przeczytania, to zapraszam - Contagious-Evil.blogspot.com. Nie będziesz mieć porównania z moimi pierwszymi pomysłami, ale może kiedyś uda mi się przywrócić porządek na poprzednim blogu. Kto wie :)
Odetchnęłam z ulgą, gdy przeczytałam, że nie zrezygnowałaś na dobre z wątku magicznego. Skrycie liczę, że uda im się uratować Sophie, korzystając z jakiegoś rodzaju zaklęć lub eliksirów. Swoją drogą, ciekawe czy córka Hermiony również będzie czarownicą. Wydaje mi się, że nie bez powodu wspomniałaś, że jak dotąd nie przejawiała żadnych zdolności. Choć przykładowo Neville - z tego, co pamiętam - także długo dawał babci powód do zmartwień w związku z talentem magicznym. Także Sophie ma jeszcze czas.
Tak, temat wybrałaś zdecydowanie bardzo trudny. Przede wszystkim posługiwanie się także terminami medycznymi, objawami, na pewno musiałaś poświęcić sporo czasu, by z tym wszystkim się zapoznać.
Dobrze, że wspomniałaś o tej radości. Nie możemy przecież zapominać, że w końcu oni także są tylko ludźmi i należy im się chwila wytchnienia. :)
Nie ma co się śpieszyć, rozwinięcie niektórych wątków wymaga czasu. :)
Cała przyjemność po mojej stronie!
Och, nawet nie wiesz jak się cieszę, że wychodzisz z takiego założenia, bo teraz o to trudno. Mam wrażenie, że większość myśli: "Po co komentować, co tam, mogę się polenić, jeden komentarz nie zrobi różnicy." Smutne, ale prawdziwe.
UsuńTak, masz rację, nie ma nad czym się załamywać. Czasami wracam do moich pierwszych rozdziałów i patrząc na aktualne rozdziały, mogę powiedzieć, że jestem z siebie dumna. Czuję, że się rozwijam, a gdy widzę, że innym to się podoba, jestem w stanie dokonać wszystkiego.
Bardzo chętnie przeczytałabym Twoje pierwsze opowiadanie, więc jak znajdziesz link, koniecznie mi go podrzuć. Za Twoje aktualne opowiadanie już się zabrałam, więc wyczekuj wkrótce mojego komenarza. :)
Nie mogłabym zrezygnować z magii, jestem zbyt bardzo związana z Harrym, żeby to zrobić. Na pewno nie raz się pojawi. Cieszę się, że zwróciłaś uwagę na ten drobny szczegół! Ma on duży wpływ na dalsze losy Sophie.
Muszę przyznać, że rzeczywiście przeczytałam mnóstwo artykułów, ale bardzo mnie to wciągnęło, więc czytałam z przyjemnością.
Masz absolutną rację - nie można zapominać o radości, nawet w złych chwilach, bo czasem bywa ona zbawienna. :)
M.
Przepraszam, że dopiero teraz, ale zwyczajnie nie miałam czasu :(
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że wybaczysz mi tą zniewagę, gdy napiszę Ci kilka milusich słów:D.
Otóż, moja droga M, muszę szczerze powiedzieć, że nudzi mnie już mówienie - jak zwykle mnie nie zawiodłaś, świetny rozdział itd... Weź się za siebie i w cholerę w końcu coś spartacz, bym mogła Cię ochrzanić :D
Rozdział przeczytało mi się szybciutko i bardzo, ale to bardzo podobało mi się wspomnienie Draco. Jestem ogromnie ciekawa rozwinięcia znajomości Draco - Hermiona i tym, jak czuję się biedna Sophie..
Czy panna Granger w końcu odezwie się do przyjaciół?
Wróci do świata magii?
Czy pomogą sobie uleczyć demony przeszłości?
Stawiasz przede mną wiele pytań i na żadne nie dajesz odpowiedzi, oh, zła kobieto! :P
Buziaki,
Promise
pragnienia-naszego-serca.blogspot.com
No dobrze, jakoć Ci to wybaczę! :D
UsuńHaha, okej, w następnym rozdziale na prawdę postaram się coś zepsuć! Chociaż według mnie w każdym coś jest nie tak - hm, na przykład ten jest za krótki.
Cieszę się, że rozdział Ci się spodobał. Wspomnienie Draco pisałam dwa razy, bo za pierwszym nagle wyłączył mi się laptop, i rozdział przepadł. Ale ta wersja wspomnienia wydaje mi się lepsza, więc może lepiej, że tak się stało.
Ach, jak cudowna jest świadomość, że ja wszystko wiem, a wy nic. :) Cierpliwości, wkrótce wszystko się wyjaśni.
M.
Chcę Cie poinformować, że zostałaś nominowana do The Versatile Blogger Award na http://opowiadaniahp.blogspot.com/2015/01/the-versatile-blogger-award.html
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,Lili.
Hejka
OdpowiedzUsuńChciałam zaprosić na mojego bloga, dopiero dziś zaczęłam, więc jeśli masz ochotę to wpadnij na prolog :D
http://hogwardzka-milosc-i-magia.blogspot.com/
Ps. Czytam twoje opowiadanie od dawna i mam zamiar zacząć komentować z konta zamiast anonima :)
Supi, supi, supi!
OdpowiedzUsuńTo opowiadanie w tak krótkim czasie wygrało moje serduszko, może dlatego, że autorką jest M (komplementy się sypio! ), a może dlatego, że jest ono po prostu cudownie napisane. Akcja rozgrywa się wolno, ale nie za wolno, świetnie opisujesz uczucia bohaterów, to, jak Hermiona martwi się o córkę, jak Draco nadal przeżywa swoją przeszłość, w ogóle to ndidnuewdunduewu
I nawet jak nie chce mi się komentować, to wiedz, że czytam, bo zawsze czytam wszystko, co tylko napiszesz.
kc Marysieńka, buzi
Vilene (nie-pytaj-mnie-o-jutro.blogspot.com)
Dzięki, dzięki, dzięki!
UsuńOch, ale mi słodzisz, bez przesady. ;_; Właśnie mam wrażenie, że akcja jest zdecydowanie zbyt wolna, ale co ja mam zrobić, skoro chcę opisywać wszystko po kolei. Kurde, ale mam problemy.
ALCIA, GRABISZ SOBIE.
M.
Wigilia Wigilią, ale mamy Nowy Rok i czekamy na nowy rozdział ten jest bardzo obiecujący i rozwija się swoim rytmem
OdpowiedzUsuńSpokojna głowa, rozdział się ciągle pisze i opublikuję go jutro wieczorem bądź w środę. :) Byłby wcześniej, ale niestety rzeczy martwe potrafią być złośliwe - zepsuł mi się laptop, ale już go odzyskam.
UsuńPozdrawiam!
Chciałabym powiadomić Twą osobę, iż zostałaś nominowana do Liebster Blog Award!
OdpowiedzUsuńSzczegóły na blogu :
WWW.DM-HG-love-story.blogspot.com
I w końcu zawitałam! Wiem, niezmiernie się cieszysz z tego faktu, szczególnie, że absolutnie nie masz co aktualnie robić, wcale nie masz się na co uczyć, a czasu wolnego masz mnóstwo. Tak, tak, więc jestem!
OdpowiedzUsuńNa samym końcu komentarza zamieszczę literówki, które wyłapałam, bo rozdział jak zwykle niesamowity, nie ma do czego się przyczepić, więc zawsze jakaś przesunięta literka w słowie mi zostaje do nacieszenia się... Smutny mój los, absolutnie:(
Więc, jak już wspomniałam, rozdział fantastyczny. Jak ja kocham takie marudzenie, że był pewnie nudny/nic się nie działo... Tak, być może byłby nudny, gdyby pisał go ktoś inny, kto nie ma takich umiejętności jakie Ty posiadasz. A tak to mamy kolejny z niezwykłych rozdziałów, przy którym czas płynie tak, że nawet się nie zdążysz obejrzeć, a dochodzisz do ostatniej linijki i zdajesz sobie sprawę z tego, że czas napisać komentarz, odnieść się do tego wszystkiego, co zostało przeczytane, a co zwróciło Twoją uwagę. A moją uwagę zwróciło absolutnie wszystko, więc wiedz, że naprawdę piszesz niesamowicie, że każdy element był cudowny i pisanie komentarza tutaj jest takim zastanawianiem się nad pojedynczym słowem, bo nie chce się napisać głupoty albo czegoś niewłaściwego.
Strasznie wczułaś się w obu bohaterów, bardzo mi się to podoba - Twoja umiejętność plastycznego przyjmowania ich cech i pisania tak, by wszystko zgadzało się z kanonem (hello, master). Zawsze mi szkoda Draco - kiedy ludzie zrozumieją, że to nie było z jego winy, tak samo jak Narcyza (mimo że praktycznie wybór należał do niej), to nie chciała takiego życia? Nikt z nich nie potrafi wykazać się chociaż odrobiną empatii. Żałuję, że Draco nie mógł ułożyć sobie życia z dala od tego wszystkiego właśnie ze swoją matką, wydaje mi się, że wtedy byłby o wiele szczęśliwszy i byłoby mu lepiej. Oboje by odżyli. Ech... :( Taka refleksja, aż się zamyśliłam!
Oczywiście wiesz to od samego początku, że strasznie szkoda mi Sophie i wolałabym, żeby to ktoś inny zmagał się z białaczką, a nie ona (szczególnie przez fakt, że jest taka malutka!), ale chyba wtedy nie byłoby ważnego wątku w opowiadaniu, więc musi pozostać... Mam nadzieję jedynie, że nie szykujesz jakiegoś niespodziewanego zakończenia typu: "Sophie umiera". Wtedy uduszę, masz moje słowo!
Wiesz, że zachwycasz mnie każdym Twoim napisanym słowem, a żeby jakoś to zneutralizować, to najwyższy czas na (taaak!) literówki et cetera! Wiem, wiem, niemiłosiernie na to czekałaś<3
1. "Współczułam Harry’emu, że musi w taką paskudną pogodę wartę." - ktoś był głodny i zjadł "pełnić"; zgadnij kto?:D
2. "Tą rutynę" - tę.
3. "Chciałam dać mu szasnę." - literówka (szansę).
4. "Minęłam automat z ciepłymi napojami, ale minęło kilka sekund..." - no i powtórzenie.
To wszystko, świetny rozdział, zaraz mknę do następnego, buziaki!
Tyle wspomnień... I tych przyjemnych i tych, o których nasi bohaterowie woleliby zapomnieć. Trochę nie zgadzał się czas. Niby Draco miał dyżur na późniejszą godzinę a w szpitalu był wcześnie, bo na korytarzu jeszcze nie było nikogo. Albo słychać było stukanie szklanek, postawił przed Hermioną kubek a ta wzięła w ręce szklankę. Niby takie drobiazgi ale jednak mnie kłuło(?) w oczy. A kiedyś napisałaś, że Hermiona jest czarodziejką;-) Tu raczej powinno być słowo: czarownica. Trochę się czepiam, wiem. Ale to nie ze złośliwości tylko w trosce o dobry wizerunek twojego opowiadania;-) Pomysł na nie jest nieziemski dlatego tak dobrze się czyta. (W moim komentarzu pewnie też roi się od błędów - zalatuje to hipokryzją;-))
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Kate
#MagiczneSmakołyki #PieprzneDiabełki
OdpowiedzUsuńPowinnam zacząć od Draco, ale to Narcyza mnie zachwyciła, a raczej jej podejście do syna i zachowanie. Zawsze uważałam, że była silną kobietą, którą mąż manipulował jak chciał. Tutaj pokazujesz ją w bardzo fajny sposób. Troskliwa matka, chcąca szczęścia swojego syna. Uwielbiam ją
Ach szkoda mi małej, ale już to pisałam. Podejrzewam, że to dopiero początek koszmaru, który się tu wydarzy. Znając Ciebie M., będziesz dawkować emocje do samego końca. Ale ja się nie skarżę, nigdy w życiu!
Na bloga trafiłam dzięki Akcji komentatorskiej „Magiczne Smakołyki”.