Noc upłynęła na rozmowach — wspominaniu przeszłości i mówieniu o
teraźniejszości. O przyszłości żadne z nas nie chciało mówić, nadal czułam w
powietrzu napiętą atmosferę, mimo że udawaliśmy, iż wcale tak nie jest. Nie
dało się jednak naprawić wszystkiego w jedną noc; potrzebowali czasu, dobrze to
wiedziałam. Nie chciałam nic przyspieszać i udawać, że pięć lat, które nas
dzieliło, nie miało miejsca. Jedyne, czego pragnęłam, to usłyszeć w ich głosie
prawdziwą szczerość. Spoglądając na ich sylwetki, nie mogłam się nadziwić jak
bardzo się zmienili i jak bardzo żałuję wyboru sprzed lat; nie było mnie przy
najważniejszych momentach życia moich przyjaciół. Myśląc o tym, zastanawiałam
się, czy oby na pewno powinnam tu być, ale patrząc na ich uśmiechnięte twarze,
wszystkie wątpliwości znikały. Harry i Ginny zaczęli planować ślub, co nie było
dla mnie szczególnym zdziwieniem — z czasów po wojnie pamiętałam, jak bardzo
byli w siebie zapatrzeni. Stanowili parę wręcz idealną, tak przynajmniej mi się
wydawało. Ich dłonie były ciągle splecione. Zazdrościłam im tej miłości i
zastanawiałam się, czy ja jeszcze kiedyś znajdę drugą osobę, która będzie mnie
tak kochała, wbrew wszystkiemu. Z mojej twarzy również nie znikał uśmiech; tak
bardzo cieszyłam się ich szczęściem! Patrząc na nich, decyzja o tym spotkaniu
była dla mnie tą jedyną, właściwą. Miałam ochotę mocno sobą potrząsnąć i
zapytać się samej siebie, czemu do tego spotkania nie doszło wcześniej, czemu
straciłam tyle czasu na ciągłym ukrywaniu się... przed czymś, czego nie
powinnam była się bać. Nie mogłam jednak cofnąć czasu, nawet jeśli bardzo bym
chciała. Dlatego jedyne, co mi pozostało, to nierozpamiętywanie błędów z
przeszłości, a cieszenie się z obecności tej trójki, z tego, że są przy mnie.
Nad ranem wróciłam do pokoju. Zmęczona, ale szczęśliwa, od razu
skierowałam się w stronę łóżka. Sophie spała, przykryta kołdrą. I nie byłoby w
tym widoku nic dziwnego, gdyby nie to, że obok łóżka, na siedząco, spał Malfoy.
Był to obraz tak rozczulający, że w moich oczach zgromadziły się łzy. Nie
rozumiałam, dlaczego tak bardzo się poświęca dla Sophie, nawet dla mnie. To
wszystko było nielogiczne; przysiadłam na łóżku i schowałam twarz w dłoniach.
Chciałam tylko zrozumieć całą sytuację i, w moim mniemaniu, wcale nie pragnęłam
aż tak wiele.
Ranek nadszedł zbyt szybko. Na twarzy czułam ciepło; promienie
słońca, przedostające się przez okno, padały na moją twarz i zapewniły
nieprzyjemną pobudkę. Zmarszczyłam czoło i przewróciłam się na drugi bok, chcąc
jeszcze przez chwilę skorzystać ze snu. Coś mi się jednak nie zgadzało — często
byłam budzona przez Sophie, która była moim osobistym budzikiem, a tym razem
tak się nie stało. Szybko podniosłam się do pozycji siedzącej i spojrzałam na
miejsce, w którym wcześniej spała Sophie, a teraz już jej nie było. Od razu
zerwałam się z łóżka i nerwowo rozejrzałam po pokoju, czując przyspieszone
bicie serca. Milion myśli przebiegło naraz w mojej głowie, ale wszystko z
powrotem się zatrzymało, kiedy zauważyłam na poduszce małą karteczkę zgiętą na
pół. Pełna obaw sięgnęłam po nią, tworząc w myślach milion czarnych
scenariuszy. Mimo że wydawały mi się one niemożliwe, strach nadal pozostawał
moim towarzyszem. Po przeczytaniu tych kilku słów znacznie się uspokoiłam.
Niepokój, który jeszcze przed chwilą czułam, teraz zamienił się w złość na
Malfoya, na to, że mnie nie obudził, a dopisek, znajdujący się na karteczce,
wcale nie tłumaczył jego zachowania — tak przynajmniej usiłowałam sobie wmówić.
A tak naprawdę zrobiło mi się dziwnie miło, bo od długiego czasu nikt nie
okazał mi takiej troski.
Przed moimi oczami pojawiły się czarne plamki, kiedy zbyt szybko
wstałam z łóżka. Chwilę odczekałam, aż wszystko wróciło do normy. Wpadłam do
łazienki, by choć trochę przygotować się do dzisiejszego dnia. Wiedziałam, że
będzie dla mnie pełen wrażeń, że będzie po prostu dobry, czego ostatnio tak
bardzo potrzebowałam. Przemyłam twarz zimną wodą, od razu czując się bardziej
rozbudzona. Spojrzałam w lustro i to, co zauważyłam w odbiciu, wydało mi się
bardzo smutne. Od dawna nie miałam czasu, żeby o siebie zadbać, a od połowy
roku nie zwracałam uwagi na swój wygląd, bo Sophie zawsze była na pierwszym
miejscu, co było dla mnie całkiem normalne. Zignorowałam jednak te myśli, chcąc
jak najszybciej wyjść z pokoju, dołączyć do Sophie i sprawdzić, czy
wszystko z nią w porządku.
Przebrałam się w czyste ubrania, włosy związałam w kucyk, a w
torebkę włożyłam najpotrzebniejsze rzeczy. Kątem oka spojrzałam na widok
rozciągający się za oknem — pogoda zapowiadała się naprawdę piękna i miałam
wrażenie, że nic nie może popsuć tego dnia. Bałam się tego, co przyniesie popołudnie;
czekał mnie cały dzień spędzony razem z Malfoyem. Ostatnie wspólne wyjście
Sophie wspominała przez długi czas i miałam cichą nadzieję, że będzie tak też
tym razem. Małe rzeczy potrafią sprawić wiele radości — a radości chciałam dać
Sophie jak najwięcej.
Przed samym wyjściem z pokoju wzięłam swój płaszcz. Nie miałam
zamiaru wracać po raz kolejny do pokoju po śniadaniu. Czekał nas długi dzień,
dzień pełen wrażeń i przede wszystkim dzień, w którym miałam przypomnieć sobie
to, kim byłam jeszcze kilka lat temu. Atmosfera panująca w zamku sprawiała, że
chciałam wrócić do używania magii, ale sama nie wiedziałam, czy jest to w ogóle
możliwe. Idąc korytarzami Hogwartu, kierowałam się w stronę Wielkiej Sali.
Przez siedem lat uczyłam się w tej szkole; ucieczka od przeszłości była
niemożliwa. Zupełnie nie wiedziałam, co się ze mną stało te kilka lat temu, nie
pamiętałam przyczyny, przez którą zdecydowałam się na wyjazd. Z perspektywy
czasu zauważyłam, jaka byłam nieodpowiedzialna, podejmując tę decyzję.
Wreszcie dotarłam na miejsce. I pomyślałam, że powrót do tego
świata był dobrym rozwiązaniem, jednym z najlepszych, które podjęłam. Pchnęłam
drzwi, które skrzypnęły, jakby w proteście, i weszłam do środka. Od razu
zauważyłam niewielki stół, przy którym siedziało kilka osób. W tym gronie
zauważyłam Draco, siedzącego tuż przy Sophie. Nie dostrzegłam jednak trójki
moich przyjaciół; ich miejsca pozostawały puste. Zmarszczyłam brwi i podeszłam na
środek sali. Całe pomieszczenie było pięknie przystrojone, tak jak zawsze w
święta Bożego Narodzenia w tym miejscu. W sali stało kilka ogromnych choinek;
jedne mieniły się kolorowymi bombkami, na innych jarzyły się małe świeczki. Na
ścianach wisiały gałązki jemioły, przyozdobione łańcuchami i srebrnymi
dzwoneczkami. Cały ten widok sprawiał, że wspomnienia wracały ze zdwojoną siłą;
każde święta spędzone w gronie moich przyjaciół były dla mnie niezwykle ważne i
marzyłam o tym, by to powtórzyć. Ponowna wizyta w Hogwarcie była namiastką
świąt sprzed lat.
— Zobacz, mama! — Usłyszałam krzyk Sophie i od razu zwróciłam swój
wzrok w jej stronę. Uśmiechała się do mnie i machała rączką. Draco również
odwrócił się i lekko się uśmiechnął, jakby cieszył się na mój widok; i może
rzeczywiście tak było. — Mamo, widziałaś te wielkie choinki? A te latające
świeczki?
— Widziałam, widziałam — odpowiedziałam, siadając z drugiej strony
Sophie. Stół, jak zwykle, zachwycał różnorodnością potraw i ich ilością.
Skrzaty co roku serwowały coraz to lepsze jedzenie i tym razem nie było
inaczej. — Sophie, najadłaś się już?
— Tak, już dużo zjadłam. Mogę tam iść? Tam jest wujek Harry! —
zapytała, uśmiechając się w moją stronę. Bez słowa poprawiłam na jej główce
różową chustkę, dobrze widząc, że Malfoy zawiązał ją kiepsko. Nie potrafiłam
opisać szczęścia, które malowało się na jej małej twarzy; wiedziałam, że
wszystko jest w porządku. Spotkałam się z przyjaciółmi, miałam przy sobie
Sophie, wróciłam do miejsca, za którym tak bardzo tęskniłam, a do tego, czego
nawet nie chciałam przed samą sobą przyznać, był Draco — i pomyślałam, że jest
naprawdę dobrze.
— Idź — powiedziałam z uśmiechem, nawet się nad tym nie
zastanawiając. Sophie zeszła z ławki i pobiegła w stronę Harry’ego, stojącego
przy wejściu do Wielkiej Sali. Malfoy, jak gdyby nigdy nic, przesunął się w
moją stronę i kontynuował jedzenie. Nałożyłam na swój talerz jedną z potraw i
zaczęłam jeść.
— Wyspałaś się? — zapytał nagle, odwracając się w moją stronę.
— Tak, jasne — odparłam zupełnie zaskoczona. — Dzięki, że
zaopiekowałeś się wczoraj Sophie, a dzisiaj zabrałeś ją, żebym mogła dłużej
pospać… To naprawdę miłe.
— Nie dziękuj, kiedyś ty zrobisz coś dla mnie i wszystko się
wyrówna — wyjaśnił, jakby była to najbardziej oczywista rzecz na świecie.
— Dzięki, Malfoy. Wiedziałam, że masz w tym swój interes,
nie mogło być inaczej — mruknęłam, zaczynając jeść. Rozejrzałam się po całej
sali i zauważyłam jak niewiele osób zostało w tym roku na święta w Hogwarcie.
Trzy osoby siedziały na końcu stołu i spoglądały na nas z podejrzliwością. Nie
było to jednak specjalnie dziwne patrząc na to, że byliśmy dorośli i nie
pasowaliśmy już do tego miejsca. — Nie widziałeś Rona i Ginny? Mieli przyjść na
śniadanie...
— Granger, widziałaś, która jest godzina? O ile dobrze widziałem,
wyszli stąd około dwóch godzin temu, ale pewnie nadal są w zamku, więc nic
straconego. — Spojrzałam na zegarek, znajdujący się na moim nadgarstku.
— Cholera, czemu nie obudziłeś mnie wcześniej? — zapytałam z
wyrzutem, kiedy on zaczął wstawać z krzesła. — Ten dzień miał być długi, a już
straciłam część na spanie, to bez sensu.
— Nie przeżywaj, zdążycie wszystko zobaczyć. Sophie jest wyspana,
wzięła wszystkie leki, więc będzie dobrze. Naprawdę zawsze tak wszystko…
— Nie kończ, Malfoy — powiedziałam, mrużąc oczy. Draco stał przede
mną i patrzył na mnie z ciekawością, przekrzywiając głowę na lewą stronę. —
Pójdziesz dzisiaj z nami? Tak na wszelki wypadek, no i Sophie byłaby naprawdę
szczęśliwa… Chyba że masz inne plany na ten dzień.
— W sumie zamierzałem odespać dzisiejszą noc, ale dla Sophie mogę
zrobić wyjątek. — Z powrotem usiadł na ławce, jednak jego wzrok był utkwiony w
ścianie. — Nigdy nie podejrzewałem, że mogę tu jeszcze wrócić, a tu proszę, w
dodatku w twoim towarzystwie.
— Ej, nie musiałeś się zgadzać — powiedziałam z udawanym wyrzutem.
Wcale nie miałam mu za złe żadnych słów, wiedziałam, że mówi tak specjalnie i
nie ma do mnie pretensji. Nasze relacje już od kilku tygodni ulegały
polepszeniu i czasem oboje pozwalaliśmy sobie na wzajemne
dogryzanie. — Ale racja, ja też nawet nie myślałam o powrocie tutaj.
Prawie nic się nie zmieniło od tego momentu, kiedy byłam tu po raz ostatni…
— Pokazałem Sophie trochę Hogwartu. Byliśmy w Skrzydle
Szpitalnym, w wieży Gryffindoru; chciałem pokazać jej gdzie mieszkałaś, a skoro
mamy dzisiaj wieczorem odjeżdżać pomyślałem, że może nie być już dzisiaj czasu
— mówił cicho, jakby chciał, żeby naszej rozmowy nikt nie słyszał. Nasze dłonie
były niebezpiecznie blisko.
— To dobrze — wyszeptałam, chcąc, by ta chwila trwała jak
najdłużej. Była magiczna, a ja miałam wrażenie, że w tym pomieszczeniu jesteśmy
tylko my.
Zachowywałam się egoistycznie, bo na tę jedną chwilę zapomniałam o
Sophie, śmiejącej się z Harry’ego gdzieś z drugiej strony sali, zapomniałam o
Ronie i Ginny, którzy być może czekali na mnie na zewnątrz. Byłam tylko ja i
Draco, i nasze dłonie, znajdujące się w tak niewielkiej odległości. Pomyślałam,
że dzieli nas tylko kilka centymetrów; odległość niewielka, a stanowiąca tak
ogromny problem. Skierowałam swój wzrok na nasze ręce i po chwili Malfoy też to
zrobił. I zrobił ten krok, którego ja tak bardzo się obawiałam — położył swoją
dłoń na wierzchu mojej. Wstrzymałam oddech, a krew jakby odpłynęła z mojej
twarzy. Między nami było już kilka takich sytuacji, ale ta była wyjątkowa. Moje
serce biło tak głośno, że nie miałam żadnych wątpliwości, iż słychać ten dźwięk
w całej sali. Jego dłoń była przyjemnie chłodna, moja odwrotnie. Nie miałam
pojęcia, ile minęło czasu i nie było to dla mnie ważne. Każda mijana minuta
była sekundą, a sekunda zaledwie mgnieniem, chwilą.
— Mamo, idziemy już? — Usłyszałam Sophie i piękny moment minął,
pozostając już jedynie wspomnieniem. Draco spojrzał na mnie, lekko się
uśmiechając. Zabrał swoją dłoń, pozostawiając po swoim dotyku tylko zimne
powietrze. Sophie podbiegła; niedaleko za nią szedł Harry.
— Tak, możemy już iść — powiedziałam, uśmiechając się w stronę
dziewczynki.
Kiedy wstawałam z ławki, spojrzałam na swój talerz i niezjedzoną
jajecznicę. Pomyślałam tylko, że zjem coś później w Hogsmeade i już
kierowaliśmy się w stronę wyjścia z Wielkiej Sali. Sophie szła przed nami sama,
wszystko podziwiając, starając się zapamiętać jak najwięcej szczegółów tego
miejsca. Miałam nadzieję, że i ona wkrótce dostanie list z Hogwartu; nie mogłam
się tego doczekać. Po mojej jednej stronie szedł Draco, a po drugiej Harry.
Było to dość dziwne — kilka lat temu byliśmy wrogami, a teraz
wszystko odwróciło się o sto osiemdziesiąt stopni. Przy samym wyjściu Malfoy
został z tyłu, jakby wiedział, że na zewnątrz czekają inne osoby. I
rzeczywiście tak było. Kiedy tylko znaleźliśmy się na korytarzu, dostrzegłam
opartą o ścianę Ginny, która rozmawiała cicho z Ronem.
— Wreszcie! — krzyknęła Ginny, podchodząc bliżej nas. Sophie,
idąca z przodu, cofnęła się w stronę Draco i łapiąc go za rękę, schowała się za
nim. Była zawstydzona; często tak reagowała, widząc nowe osoby. Zwykle chowała
się za mną, ale widząc, że wyszłam do przodu, tym razem zrezygnowała. Widok
Sophie, mającej tak dobry kontakt z Draco, był dla mnie, matki, wzruszający.
Chyba nie ma niczego lepszego na świecie, niż widok szczęśliwego dziecka — a to
dawał mojej córce Malfoy. Nie wiedziałam jak, dlaczego on i dlaczego teraz, jednak
to nie było już ważne.
— Przepraszam, wstałam trochę za późno… — mruknęłam, przytulając
Ginny. Ron stał z włożonymi dłońmi w kieszenie spodni, lekko się uśmiechając.
— Ginny też miałaby problem ze wstaniem, gdybym jej nie pomógł,
prawda, Ginny? — powiedział Ron, a jego siostra odwróciła się w stronę
chłopaka, mrużąc oczy.
— Zapamiętam, Ron, i jeszcze ci się odpłacę, zobaczysz. —
Uśmiechnęła się złośliwie. — Czy to Sophie? — zapytała, podchodząc bliżej
dziewczynki i Malfoya. Odwróciłam się w ich stronę zastanawiając się, co zrobi
Sophie, jak zareaguje.
— Sophie, to twoja ciocia, Ginny. Może przywitasz się z nimi? —
Draco przykucnął, nadal nie puszczając dłoni mojej córki. Chciał dodać jej
odwagi i zdałam sobie sprawę z tego, jaką jestem szczęściarą, że to właśnie on
jest jej lekarzem. Nie mogłam lepiej trafić, dobrze to wiedziałam.
Ginny również ukucnęła, a na jej twarzy pojawił się uśmiech.
Zawsze miała dobry kontakt z dziećmi, więc nie byłam zdziwiona, kiedy Sophie
wyciągnęła w jej stronę rączkę. A ja… stałam z boku, niedaleko Rona i
Harry’ego, obserwując całe wydarzenie.
— Cześć — powiedziała w końcu Sophie, przełamując swoją
nieśmiałość.
Zaskoczyła mnie tym i poczułam dumę; nigdy nie podejrzewałam, że
dziecko może dawać tyle powodów do radości, do samego uśmiechu. Właśnie to było
dla mnie w macierzyństwie najpiękniejsze. Kolejny powód do zdziwienia? Zaraz po
Ginny, do Sophie i Malfoya podszedł Ron, witając się z dziewczynką. Przez
chwilę cicho rozmawiali między sobą, w czwórkę. Poczułam, że Harry obejmuje
mnie ramieniem. I ta chwila była zdecydowanie jedną z piękniejszych w moim
całym życiu. Czułam bezgraniczne szczęście i zastanawiałam się tylko, czy
kiedykolwiek zostanie mi ono jeszcze odebrane. Marzyłam o tym, by wszystko się
ułożyło, żeby Sophie wyzdrowiała, bo to właśnie to było moim priorytetem.
— Idziecie z nami do Hogsmeade? — zapytałam pozostałych, kiedy
Draco rzucił mi wymowne spojrzenie.
— My niestety nie możemy, mama chciała, żebyśmy pomogli w
przygotowaniach do świąt. Hermiono, wiesz, że zawsze możesz przyjechać do Nory
na Boże Narodzenie, wszyscy naprawdę by się ucieszyli — powiedział Ron wstając
i zatrzymując się naprzeciwko mnie. — Fajnie by było spędzić święta znowu w
swoim gronie.
— Może za rok, co, Ron? Muszę wrócić z Sophie do Denver, tym
bardziej teraz, w trakcie trwania leczenia — mówiłam. Założyłam kosmyk włosów
za ucho i uśmiechnęłam się przepraszająco. Przytuliłam mężczyznę i poczułam jak
mnie mocno obejmuje. Nigdy o nim nie zapomniałam, a teraz, stojąc w jego
ramionach poczułam, jak dobrze znowu tu być z moimi przyjaciółmi.
— Jest dla ciebie i Sophie dobry? — zapytał cicho, a kiedy
rzuciłam mu nic nierozumiejące spojrzenie, dodał: — Malfoy.
— Jest tylko lekarzem Sophie i tyle, Ron, nic mnie z nim nie
łączy. — Kąciki moich ust uniosły się lekko do góry, jakbym usiłowała uwierzyć
w prawdziwość tych słów. — Ale tak, jest dobrym lekarzem dla Sophie,
nie znalazłabym nikogo lepszego. Wiem, że to dziwnie brzmi, ale to prawda.
Ron pokiwał twierdząco głową i odwzajemnił uśmiech. I wszystko było
tak samo dobrze jak kilka lat temu. Sophie podbiegła do mnie, przytulając się
do moich nóg. Wszyscy zaśmiali się na ten widok. Ukucnęłam i wzięłam
dziewczynkę na ręce; od razu poczułam, jak mocno się do mnie przytula. Wczoraj
i dzisiejszego ranka, po raz pierwszy od pięciu lat, mnie przy niej nie było.
Było to dla mnie dziwne i dopiero kiedy oplotła mnie swoimi małymi rączkami,
zrozumiałam, jak bardzo się za nią stęskniłam.
— A ty, Harry, idziesz z nami?
— Mam do załatwienia kilka spraw tutaj, więc raczej zostanę…
Odprowadzimy was do bramy — odparł, a ja pokiwałam ze zrozumieniem głową.
— Chodźmy, macie dużo do zobaczenia! — krzyknęła Ginny, klaszcząc
w dłonie.
Wszyscy, w szóstkę, ruszyliśmy korytarzem w stronę wyjścia.
Żałowałam, że nie miałam szansy spotkać żadnego z nauczycieli, ale miałam
nadzieję, iż jeszcze kiedyś ich spotkam. Sophie już szła z przodu, pytając Ginny
o różne rzeczy związane z Hogwartem; polubiła ją, z czego tak bardzo się
cieszyłam. Ja zostałam trochę z tyłu, razem z Draco. Kiedy w końcu dotarliśmy
do bramy, założyłam Sophie kurtkę, a na główkę założyłam czapkę, chowając
chustkę do torebki. Mimo że na dworze nie było śniegu, mróz zagościł już na
dobre. Gdy przyszedł czas pożegnania, nie było łatwo walczyć z łzami, cisnącymi
się do oczu. Musiało minąć tyle czasu, żebym ponownie spotkała trójkę
przyjaciół — a miałam tylko dzień, żeby się nimi nacieszyć.
— Mam nadzieję, że niedługo się zobaczymy — powiedziała Ginny,
przytulając mnie po raz ostatni. Czekał na nich powóz, który miał ich zawieźć
na peron. My postanowiliśmy iść do Hogsmeade na pieszo, była zbyt piękna
pogoda, by ją zmarnować. W odpowiedzi na słowa Ginny pokiwałam głową,
uśmiechając się. Nie chciałam, żeby zapamiętali mnie płaczącą, niemogącą znieść
pożegnania, a silną, z uniesionymi kącikami ust.
Ron i Ginny wsiedli do powozu, machając nam na pożegnanie. Harry
ruszył korytarzem, a my wyszliśmy na zewnątrz. Marzyłam o ciepłej herbacie w
którejś z kawiarek, znajdującej się w wiosce. Sophie szła przed nami, a ja i
Draco znajdowaliśmy się niedaleko niej. Dziewczynka rozglądała się wokół
siebie. Jej widok, radosnej i uśmiechniętej, był dla ogromnym szczęściem. W
ostatnich tygodniach przekonywałam ją do jedzenia, próbowałam ją zabawiać,
byleby się uśmiechała, a i tak przychodziło to z trudem.
Widoki, które mieliśmy okazję podziwiać, były naprawdę wyjątkowe.
Usiłowałam zapamiętać jak najwięcej, bo nie wiedziałam, kiedy będę miała okazję
tu wrócić. Między mną a Malfoyem panowała cisza. Tego ranka wydarzyło się
więcej, niż zwykle i nie wiedziałam jak w związku z tym mam się zachowywać. W
oddali zauważyłam pierwsze domki. Sophie podbiegła do mnie, chcąc, żebym wzięła
ją na ręce. Czekałam na ten moment; już i tak bardzo długo szła, więc nie było
dziwnym, że jest zmęczona. W końcu dotarliśmy na miejsce. Zarówno ja, jak i
Malfoy stanęliśmy w miejscu, wpatrując się przed siebie. Miałam wrażenie, że
czas tutaj się zatrzymał — wszystko było takie, jakie zapamiętałam, nic się nie
zmieniło.
— Chodź — powiedział Draco, kiedy przez dłuższy czas nie ruszałam
się z miejsca.
— No przecież idę — burknęłam w odpowiedzi.
Sophie w końcu zechciała z powrotem iść o własnych nogach;
postawiłam ją na ziemi i złapałam za rączkę. Na ulicy kręciło się zbyt wiele
ludzi i nie chciałam, żeby się zgubiła. Po chwili z powrotem szliśmy główną
ulicą, rozglądając się wokół. W wiosce panowała piękna, świąteczna atmosfera.
Każdy, kogo mijaliśmy, witał się z nami i życzył miłego dnia. Już zapomniałam
jak uprzejmi potrafią być w tym miejscu ludzie. Wszyscy biegali ze sklepu do sklepu,
robiąc świąteczne zakupy, jakby na ostatnią chwilę — mimo że do świąt zostało
jeszcze kilka dni.
— Mamo, a wejdziemy do tamtego domku? — zapytała Sophie, ciągnąc
mnie za płaszcz, żebym zwróciła na nią uwagę. Dziewczynka pokazywała palcem na
Pub pod Trzema Miotłami. W tak zimny dzień jedyne, o czym w tym momencie
myślałam, to wypicie czegoś ciepłego, dlatego pokiwałam twierdząco głową.
— Sophie, mówiłam ci, żebyś nie pokazywała na nic ani na nikogo
palcem. Ale tak, wejdziemy tam, napijemy się czegoś ciepłego i ruszymy na
dalsze zwiedzanie, co ty na to? — Sophie przytaknęła na moje słowa.
— Malfoy, idziesz z nami czy masz jakieś inne plany? — spytałam,
chociaż tak naprawdę bardzo chciałam, by poszedł z nami. Nie wiedziałam
dokładnie, czemu, po prostu czułam się w jego towarzystwie pewniej,
bezpieczniej.
— Jasne, że tak, w końcu to wycieczka Sophie i ona nam planuje
dzień — odparł. Sophie zaśmiała się i drugą ręką złapała za dłoń Draco.
Pociągnęła nas w stronę budynku, a ja tylko spojrzałam się na mężczyznę,
idącego obok mnie i wzruszyłam ramionami.
Kiedy weszliśmy do środka, ciepłe powietrze od razu uderzyło mnie
w twarz. Zważając na to, że było przed południem, w pubie nie było wiele osób.
Zdjęłam kurtkę Sophie, a na główce zawiązałam chustkę, zamiast czapki.
Odwiesiłam nasze ubrania na wieszak i zajęliśmy stolik stojący przy oknie.
Dzięki temu mieliśmy widok na to, co działo się na ulicy. Sophie zajęła miejsce
najbliżej parapetu i ciągle obserwowała chodzących po drugiej stronie ściany
ludzi. Usiedliśmy przy stoliku, czekając, aż madame Rosmerta przyjdzie przyjąć
zamówienie. To miejsce również nie zmieniło się od tego momentu, gdy byłam tu
ostatni raz. Zastanawiałam się czy ktoś zwróci na naszą dwójkę uwagę, w końcu
Hermiona Granger i Draco Malfoy w jednym miejscu; osoby, które zniknęły kilka
lat temu osobno, teraz wróciły razem.
— Co podać? — Nagle, nawet nie zauważyłam, kiedy pojawiła się przy
nas kobieta, zajmująca się obsługą w pubie. Madame Rosmerta patrzyła się na nas
z ciekawością, jakby skądś nas kojarzyła, ale nie wiedziała dokładnie skąd.
— Dla mnie będzie woda goździkowa, dla Sophie herbata z cytryną, a
ty… — powiedziałam szybko; chciałam tylko żeby kobieta jak najszybciej odeszła.
Spojrzałam na Malfoya dając mu znaki, by dopowiedział resztę.
— Herbata z cytryną będzie idealna — dokończył, uśmiechając się do
Rosmerty. Uniosłam do góry brew, nawet nie usiłując zastanawiać się, w co gra
Malfoy.
— Dwa razy herbata z cytryną, raz woda goździkowa, już się robi —
powiedziała, odchodząc od naszego stolika i kierując się w stronę innych
klientów.
Westchnęłam głośniej i spojrzałam na Sophie. Nie wiedziałam, czy
powrót do tego miejsca jest dobry, nie wiedziałam, czy Sophie tego potrzebuje,
ale chciałam jej zapewnić choć minimalną rozrywkę. Leczenie w Denver jest
monotonne, wszystko wygląda tak samo, Sophie codziennie widzi te same twarze,
dlatego z czasem pojawia się obojętność w wykonywaniu zwykłych czynności. Dla
mnie, mamy, ten widok był bolesny. Teraz siedzieliśmy, czekając na herbaty,
razem z lekarzem Sophie. Osoba, która nas zna, pomyślałaby, jaki ten widok jest
ironiczny, jednak… najważniejsze było to, że Sophie była szczęśliwa.
— Ale ci ludzie są dziwnie ubrani — mruknęła w zamyśleniu, nadal
nie przestając wpatrywać się za okno.
Spojrzałam na Malfoya i oboje zaczęliśmy się śmiać, ale
dziewczynka nie zwracała na to uwagi. W końcu Rosmerta przyniosła nasze napoje;
woda goździkowa była idealna. Sophie wyznała, że herbata, którą w tym miejscu
piła, nigdy nie będzie tak samo dobra jak moja — takie słowa zawsze podnosiły
mnie na duchu. Po niecałej godzinie, spędzonej na wspólnym rozmawianiu i
śmianiu się, wyszliśmy z gospody, kierując się tym razem w stronę Miodowego
Królestwa. Od zawsze wszyscy uczniowie Hogwartu przychodzili tu, by zaopatrywać
się w słodycze, więc i ja chciałam pokazać Sophie to szczególne miejsce.
Weszliśmy do środka. Dzwonek, zawieszony przy drzwiach, oznajmił nasze
przybycie. Tak jak zwykle w rok szkolny miejsce to było zatłoczone uczniami,
tym razem znajdowały się tu jedynie pojedyncze osoby, chcące zapewne dorzucić
trochę słodyczy do prezentów dla najbliższych. Rozglądałam się po całym
sklepie, zupełnie tak, jakbym była tu pierwszy raz. Sophie stała w miejscu i
przyglądała się wszystkiemu z uwagą. Każda półka była wypełniona przeróżnymi
słodyczami — od czekoladowych kociołków i lukrecjowe pałeczki po miętowe
ropuchy i słonowodne ciągutki. Po prawej stronie znajdowała się lada, a za nią
stała właścicielka cukierni.
— Mamo, chodźmy tam! — krzyknęła Sophie, ciągnąc mnie za
rękę w stronę jednej z półek.
Malfoy stał niedaleko, przyglądając się słodyczom. Już wcześniej
ustaliliśmy, że wychodzimy stąd z pełnymi torbami, więc pewnie zastanawiał się,
co ze sobą zabrać. Chciałam mieć coś ze sobą z tego miejsca, gdy wrócę do
Denver. Wybór słodyczy okazał się o wiele trudniejszy, niż początkowo
przypuszczałam. Spędziliśmy w sklepie dużo czasu i nie obyło się bez śmiania
się i głośnych, może nawet zbyt głośnych rozmów. Ostatecznie wszyscy wyszli ze
sklepu zadowoleni i obładowani zakupami. Właścicielka prawdopodobnie odetchnęła
z ulgą, kiedy wreszcie w jej miejscu nastał spokój i cisza. Uśmiech na twarzy
Sophie nie malał, a wręcz przeciwnie, z każdym odwiedzonym sklepem coraz
bardziej się powiększał. Wiedziałam, że wpływ na jej szczęście ma też Malfoy —
nadal uwielbiała spędzać czas w jego towarzystwie.
— Granger, idę po pióro do sklepu Scrivenshafta, idziecie ze mną
czy zostajecie? — zapytał nagle Draco. Nastało już po południe, a w zimie
ciemno robiło się naprawdę wcześnie. Czekał nas jeszcze powrót do Hogwartu po
rzeczy, a później odjazd pociągiem do domu. Chciałam pokazać Sophie jeszcze
dużo miejsc, ale wiedziałam, że nie mamy już czasu.
„Jeszcze tu wrócimy” — pomyślałam, stając w miejscu.
„Jeszcze tu wrócimy” — pomyślałam, stając w miejscu.
— Nie, pójdziemy jeszcze zobaczyć sklep Zonka, może tam coś
jeszcze kupimy — odparłam. Policzki Sophie były zarumienione od zimna i byłam
pewna, że to już jest ten moment, w którym musimy wracać. Dawno nie była tak
długo na dworze i nie chciałam, żeby się przez to rozchorowała. Było to
ostatnie, czego w tej chwili potrzebowałam. — Spotkajmy się tutaj za
kilkanaście minut.
Draco w odpowiedzi pokiwał twierdząco głową, zgadzając się.
Odszedł w kierunku sklepu, a my w dalszym ciągu stałyśmy w miejscu. Malfoy
odwrócił się przy wejściu do budynku, jakby sprawdzając, czy jesteśmy; lekko
się uśmiechnął i zniknął za drzwiami. Ja i Sophie ruszyłyśmy w końcu, ale w
przeciwną stronę, kierując się do naszego celu. Sklep Zonka był miejscem dość
nietypowym, co nie zmieniało faktu, że większość uczniów Hogwartu uwielbiała to
miejsce i byli tu stałymi klientami. W czasie wojny budynek był zamknięty,
jednak najwyraźniej właściciele wrócili, chcąc dalej prowadzić interes.
Przypomniało mi się jak Fred i George robili kawały każdemu, kto tylko im się
nawinął. Ta myśl wprawiła mnie w smutek, bo przypomniała mi się wojna i ogromne
żniwo, które zebrała. Weszłyśmy do sklepu, żeby chociażby chwilę tam pobyć.
Pomieszczenie to było dość duże — wszystko miało w nim swoje miejsce. Sophie
podbiegła do jednej z szaf, obserwując wynalazki. Wszystko dokładnie
obeszłyśmy, nic nie omijając.
Draco czekał na nas w ustalonym miejscu. Czarny płaszcz, który
miał na sobie, kontrastował z jego jasną cerą. Stał odwrócony, a ja pomyślałam,
że chciałabym dać nam szansę; dobrze wiedziałam, iż nie tylko ja coś do niego
czuję. Byłam już dorosła i mogłam sama przed sobą to przyznać.
Ruszyliśmy w drogę powrotną. Tym razem Sophie nie chciała iść sama
i wykorzystała w tym celu Malfoya, który sam się zaoferował. Zachodzące słońce
mocno świeciło sprawiając, że musiałam mrużyć oczy, by cokolwiek widzieć.
Gdzieś w oddali zauważyłam Wrzeszczącą Chatę — miałam z nią związanych tyle
wspomnień! I wiedziałam już, że niezależnie od tego, co się w przyszłości
wydarzy, muszę tu jeszcze wrócić. Wreszcie doszliśmy do zamku. Za rogiem
zauważyłam kotkę Norris, brakowało tylko jej właściciela; chociaż pewnie gdzieś
niedaleko spacerował. Korytarze o tej porze były już puste, kilkoro uczniów,
którzy zostali na święta w Hogwarcie, albo już siedzieli w swoich dormitoriach,
albo nadal przebywali w Hogsmeade. Kiedy wróciliśmy do naszego pokoju, Sophie
już spała. Draco położył ją na łóżku, a ja zajęłam się zdjęciem jej ubrań.
Przykryłam dziewczynkę kocem i pocałowałam w czoło — ten dzień należał z
pewnością do udanych, ale też tych męczących. Chciałam żeby jeszcze odpoczęła
przed podróżą, ponieważ jeszcze dzisiejszego wieczora czekał nas powrót do
domu.
Nasze rzeczy spakowałam szybko, nie miałyśmy ich wiele, bo jedynie
kilka podręcznych rzeczy i trochę ubrań. Spojrzałam na zegar, wiszący nad łóżkiem
— do odjazdu pociągu mieliśmy jeszcze trochę czasu. Mimo że dopiero co
wróciliśmy, chciałam jeszcze chwilę się przejść, przemyśleć kilka spraw na
świeżym powietrzu. Założyłam z powrotem na siebie płaszcz i zanim zamknęłam za
sobą drzwi, sprawdziłam jeszcze, czy z Sophie wszystko w porządku. Przeszłam do
pokoju Malfoya i zapukałam w drzwi, a kiedy usłyszałam głośne „Proszę”,
otworzyłam je i weszłam do środka. Draco, podobnie jak ja przed chwilą, pakował
się.
— Chciałam zapytać, czy możesz mieć oko na Sophie… Chcę jeszcze
się przejść, pozbierać myśli — powiedziałam, przegryzając środek policzka.
Blondyn pokiwał twierdząco głową, a ja w odpowiedzi się lekko
uśmiechnęłam. Nie wiem, czego dokładnie oczekiwałam — tego, że mnie zatrzyma,
będzie chciał porozmawiać? Na oczekiwaniach się skończyło, ponieważ kilka
sekund później kierowałam się już w stronę wyjścia. Męczyło mnie nasze
zachowanie, chciałam tylko wiedzieć, na czym stoję.
Gdy tylko wyszłam na zewnątrz, zimne powietrze od razu uderzyło
mnie w twarz. Na dworze było o wiele chłodniej, niż wcześniej; poprawiłam
szalik i wolnym krokiem ruszyłam w kierunku jeziora. Oddychałam głęboko i
równo, usiłując uspokoić oddech. Niedaleko zauważyłam chatkę Hagrida, jednak
światła były zgaszone. Podejrzewałam, że wyjechał na święta, może do Nory, może
gdzieś indziej, sama nie wiedziałam, tak długo nie miałam z nim kontaktu.
Drzewa Zakazanego Lasu lekko się bujały, wprawione w ruch przez wiatr. Objęłam
się ramionami i stanęłam niedaleko jeziora. Noc jeszcze nie nadeszła, dopiero
zbliżała się pora wieczorowa. Niebo, jak prawie zawsze w tym miejscu, było
bezchmurne. Gdyby było ciepło, zabrałabym ze sobą koc i przeleżała tu całą noc…
Pociągnęłam nosem, pocierając swoje dłonie. Rzadko kiedy miałam takie chwile,
które były całkowicie przeznaczone dla mnie — dlatego tym bardziej cieszyłam
się z tego momentu. Zamknęłam na chwilę oczy, ale zaraz z powrotem je
otworzyłam, gdy usłyszałam za sobą kroki. Odwróciłam się gwałtownie do tyłu i
zauważyłam Malfoya, idącego przez błonia. Zmarszczyłam brwi, ponieważ nie
miałam pojęcia, co tu robi i czemu zostawił Sophie samą. Otworzyłam usta i po
chwili ponownie je zamknęłam; nawet nie wiedziałam jak mam zareagować.
— Przyszedł Potter, powiedział, że przez chwilę popilnuje Sophie —
powiedział, widząc mój wzrok.
— Czemu tu przyszedłeś? — zapytałam po kilku sekundach, odwracając
się w stronę jeziora. Malfoy stał tuż przy mnie, czułam dotyk jego ręki na
swojej.
— Też musiałem się przewietrzyć — wyjaśnił, ucinając temat. —
Wiesz, dzisiejszy dzień był naprawdę fajny. Cieszę się, że mogłem go z wami
spędzić. Takie powroty… uważałem je za niebezpiecznie, że nie warto do nich
wracać, ale chyba zmieniłem zdanie.
— Mi też się dzisiaj podobało — wyszeptałam. — Sophie była
naprawdę wszystkim zachwycona, ja zresztą też.
Między nami zapadła cisza. Oboje byliśmy pochłonięci przez swoje
myśli. Wpatrywałam się w taflę jeziora; ten widok był dla mnie tak
hipnotyzujący, że nie mogłam oderwać od niego swojego wzroku. Malfoy również
musiał być zajęty swoimi sprawami. Nie wiem jak długo tam staliśmy, kiedy nagle
poczułam na swojej dłoni dotyk. Jego palce oplotły moje, jakby w geście
tęsknoty, jakby wydarzenia, które miały miejsce między nami, teraz złączyły się
w jedno, tworząc punkt kulminacyjny. Dłoń Draco, w przeciwieństwie do mojej,
była ciepła, w końcu niedawno wyszedł z zamku. Moje serce zabiło dwa razy
szybciej, na plecach poczułam dreszcze i sama już nie wiedziałam, czy to z
powodu zimna, czy dotyku Draco. Spojrzałam na nasze złączone dłonie, po czym
przeniosłam swój wzrok na Malfoya. Odwróciłam się wolno w jego kierunku i on,
automatycznie, zrobił to samo. Mimo że na dworze było już ciemno, widziałam
jego niebieskie oczy, przeszywające mnie na wylot. Między nami nie było już
żadnych barier, a ja nie myślałam o niczym innym, jak o oczach, które patrzyły
na mnie z dziwną troską. Kolejny krok zrobiłam ja — przybliżyłam się do
mężczyzny, a swoją drugą dłoń przeniosłam na jego ramię. Czułam intensywny
zapach jego perfum, widziałam z bliska popękane usta i pomyślałam, że nie chcę
tego psuć, nie chcę zatrzymywać. Zbyt daleko zaszło uczucie między nami, teraz
było już za późno. Dłoń Draco zatrzymała się na moich plecach, a mnie przeszły
kolejne dreszcze. Dzieliły nas tylko milimetry, tak niewiele, a tak trudno było
ten odcinek pokonać. Przegryzłam wargę i wtedy to się stało — poczułam jego
usta na swoich. Nie wydarzyło się nic nadzwyczajnego; w pobliżu nie wybuchły
fajerwerki, nikt nie zaczął nam bić brawa. Byliśmy tylko my i miałam wrażenie,
że jesteśmy zamknięci w swoim świecie i prócz nas nie ma nikogo innego. Malfoy
całował mnie tak, jakby jutro miało nie nadejść, jakby miało to być pożegnanie,
co było niemożliwe: był przecież lekarzem mojej córki, musiał przy nas być.
Swoją dłoń przeniosłam na jego kark, chcąc być jeszcze bliżej, chociaż tak
naprawdę chyba nie dało się być bliżej. Uniosłam się odrobinę na palcach, a on,
próbując zmniejszyć dystans między nami, bardziej się schylił. W końcu zabrakło
powietrza — oderwaliśmy się od siebie, wpatrując się w swoje oczy. Chciałam coś
powiedzieć, tylko sama nie wiedziałam, jakie słowa będą w tym momencie
odpowiednie. W zamian za to opuściłam swój wzrok, nie mogąc już dłużej patrzeć
w jego oczy. Poczułam jak Malfoy przytula mnie do siebie; przymknęłam powieki i
zrobiłam to samo, odwzajemniając uścisk.
— Porozmawiamy — obiecał, szeptając do mojego ucha. Ciepłe
powietrze przyjemnie mnie załaskotało i lekko się uśmiechnęłam. Kiwnęłam głową,
zgadzając się, ale w tej chwili… nie potrzebowaliśmy niczego innego, niż ciszy.
Ciszy i swojej obecności. Poczułam, że odnalazłam wreszcie coś, co dawno temu
zgubiłam — moje szczęście nie miało granic.
I tego wieczora wreszcie spadł śnieg.
___________
Halo, halo, czy ktoś jeszcze pamięta starą
M.? Tak, to ja, wróciłam z nowym rozdziałem, nowymi chęciami do pisania i nową
weną! Nawet nie wiecie jak się za tym stęskniłam – za publikowaniem rozdziałów,
za czekaniem na Wasze komentarze, czy jakieś wyświetlenia. Ostatnie tygodnie
były, hm, dość trudne, cały maj miałam zajęty maturami, ale wreszcie jestem!
Ustne zdane całkiem dobrze, pisemne mam nadzieję, że też (ale nic nie mówię,
żeby nie zapeszyć!!), no i co jeszcze… Mam już wakacje! Więc od teraz, mam
nadzieję, rozdziały NWW będą pojawiać się o wiele częściej i, przede wszystkim, szybciej. Na początku pisania
tego rozdziału, miałam problem, nie potrafiłam za bardzo się wciągnąć w
pisanie, ale z czasem… jakoś tak samo poszło. :)) Mam ogromną nadzieję, że ten
rozdział Wam się spodobał. Piszcie, proszę, proszę, bardzo ładnie proszę, co o
nim sądzicie. Myśl, że ktoś jeszcze czyta moje opowiadanie, jest bardzo
motywująca.
Nie wiem czy wiecie, ale równo dwa lata
temu opublikowałam pierwszy rozdział tego oto opowiadania. Tak, dzisiaj blog
obchodzi swoje drugie urodziny, a ja obchodzę, również dzisiejszego dnia, dziewiętnaste! To strasznie
miła myśl, że pisanie stanowi taką część mojego życia. Nawet nie wiecie jak się
spieszyłam, tylko żeby opublikować rozdział jeszcze 8 czerwca. ;)
Jeśli macie do mnie jakieś pytania,
dotyczące mnie samej, matury czy opowiadania, piszcie, proszę, bez krępowania w
komentarzach. Naprawdę na to czekam! Przy okazji, korzystając z tego, że mogę
się już cieszyć wolną chwilą, zostawiajcie w komentarzach linki do swoich
blogów. Obiecuję, że wejdę, przeczytam i skomentuję. :) Ostatnio nie miałam głowy do czytania opowiadań, ale teraz mam zamiar wszystko nadrobić.
Kurczę, to chyba tyle. Ale się rozpisałam,
aż sama nie mogę uwierzyć! Strasznie się za Wami stęskniłam, to chyba
dlatego dostałam takiego motorka.
Do kolejnego rozdziału! Piszcie co u Was,
jestem bardzo ciekawa!
PS. Rozdział niesprawdzony. :< Jeśli
dojrzycie jakieś błędy, poinformujcie mnie, bo na pewno wkradły się literówki
itd. :)
M.
Heloł!!
OdpowiedzUsuńNa razie odpowiem na twoją wielką przemowę. Rozdziału jeszcze nie miałam okazji przeczytać, ale zrobię to dzisiaj po lekcjach - okazało się, że w autobusie muszę, niestety, uczyć się do polskiego. Całkiem wyleciał mi z głowy ten sprawdzian.
A teraz wiadomość do czytelników Mrs M.: ona naprawdę się spieszyła. Presja czasu, adrenalina... Udało się!
No i to w końcu nadeszło - druga rocznica niewolaków... Masakra, kiedy to minęło? Zaczęłam cię czytać, kiedy pisałaś jeszcze Drogę do miłości, nach. Świat się starzeje, a my stoimy w miejscu, pamiętaj!
Popołudniu będzie tu mój komentarz, który będzie dotyczył treści właściwej. :-)
Do następnego!
Robak zabity! Co prawda zostałam brutalnie obudzona (usiadł obok poduszki), ale żyję! Nie zjadł mi głowy.
UsuńRozdział... jest niesamowity. I nie mówię tu o samej scenie pocałunku, która, moim nieskromnym zdaniem, wyszła ci świetnie, ale również o opisach. Wiesz, że opisy to twoja mocna strona. Dialogi są też dobre, ale to opisy mają w sobie całą magię Twojego opowiadania. Powtarzałam Ci to wielokrotnie, wiem. I będę powtarzać to ciągle.
Nie mogę się doczekać aż rozwiążesz wątek Sophie. ;)
To będzie wóz albo przewóz - albo wyzdrowieje, albo nie. Jestem ciekawa, którą z tych opcji wybierzesz i jakie będzie to niosło za sobą konsekwencje. Zwłaszcza jeśli chodzi o Malfoya. Stworzą szczęśliwą rodziną czy pogrożą się we dwójkę w żałobie? To będzie ciekawe!
Ale wracając do samej treści - OPIEKUŃCZY MALFOY! Wiesz, jak ten fragment mnie zaskoczył? Aż ci go wysłałam w prywatnej wiadomości z mało błyskotliwym komentarzem: ,,sikam1!!1one". Tak.
Cieszę się, że pokazałaś Harry'ego, Rona i Ginny od miłej strony, chociaż... spodziewałam się większej draki. Naprawdę. Nie chodzi mi o typowe zagrania w opkach, ale taką ludzką ciekawość, zaciętość... Hermiona ma szczęście z tymi przyjaciółmi. ;)
No i wreszcie pocałunek! Był przeciwieństwem pierwszego pocałunku Hermiony w ,,Bez cukru". Ten był taki... cudowny w swojej normalności. Wszystko było takie prawdziwe, bez zbędnych wstawek. To był normalny gest, wyrażający uczucia, tylko czułam się, jakbym przechodziła go na własnej skórze, a nie tylko smętnie czytała z zapartym tchem.
Jestem z Ciebie dumna! Każdy następny rozdział będzie moim ulubionym, zawsze tak jest, dlatego tak dobrze mi się czyta Twoje opowiadanie. Mam nadzieję, że następny rozdział powoli Ci się rodzi w głowie i na papierze. Czekam na następny! Kc, mordo.
Jaki długi komciak! I jaki miły! <3 Tego chrabąszcza naprawdę Ci współczuję, ja miałabym traumę do końca życia i jeden dzień dłużej. Spać z chrabąszczem to jak... dobra, nie będę kończyć.
UsuńZa bardzo mi słodzisz, to niepoprawne! Żartuję, strasznie miło mi czytać takie słowa, są bardzo podbudowujące. Co Ty masz z tą Sophie, jakaś obsesja, czy coś, umówić się na jakieś spotkanie anonimowych wielbicieli Sophie?? XD Żartuję, żarcik mnie dzisiaj trzyma od rana. :(
Lubię opiekuńczych ludzi, a jeszcze Malfoya, to... wiesz. A jeśli chodzi o Rona, Ginny - chciałabym, żeby w takiej sytuacji, przyjaciele właśnie tak się zachowali. Jakoś tak wyszło. Ale to nie ostatnia scena z nimi, obiecuję!
Cieszę się, że ta scena Ci się podobała! Napisałam ją najprawdopodobniej w około 3 minuty, chyba to fragment, który najszybciej napisałam, serio!
Ja też troszkę jestem z siebie dumna, traciłam nadzieję, że skończę ten rozdział, ale jest i jestem bardzo szczęśliwa.
Dziękuję za komentarz!
M.
Podobał mi się ten rozdział. W końcu między Draco i Hermioną doszło do czegoś więcej niż ukradkowe spojrzenia i dotyk dłoni. Całowali się!
OdpowiedzUsuńMalfoy jest bardzo dobrym lekarzem, ale wydaje mi się, że nie robił tego tylko ze względu na swoją profesję. Raczej od dawna planował okazanie swoich uczuć Hermionie, ale ten magiczny moment, który wybrał jest najlepszy.
Pozdrawiam!
Cathleen
Na początku — bardzo dziękuję za komentarz! Bardzo się cieszę, że ten rozdział Ci się spodobał, bo i mi również przypadł do gustu. :)
UsuńMuszę przyznać, że tą sytuację miałam zaplanowaną od dwóch lat, więc moja radość, a zarazem taka ekscytacja, podczas pisania tego fragmentu, była naprawdę ogromna. :)
Również pozdrawiam!
M.
Od zawsze lubiłam liczbę dziewiętnaście, i nie do końca było to związane tylko z moimi urodzinami.
OdpowiedzUsuńJak zawsze urzekłaś mnie tym rozdziałem, pobudzając we mnie wielkie emocje. Gdy wyobrażam sobie Sophie śmiejącą się z równie radosnym Draco – moje serce mięknie. Dla takich scen i myśli chce się czytać, chce się sprawdzać codziennie tego bloga w poszukiwaniu informacji o kolejnym rozdziale.
Hermiona coraz bardziej przekonuje się do swoich uczuć, a scena pocałunku – ohh... ona była cudowna! ♥
Mam nadzieję, że w następnym rozdziale dowiem się więcej o uczuciach naszej pary, i zniecierpliwiona czekam na kolejne zbliżenia.
Choć nie rozpisałaś się na temat Ginny i Harry'ego, ciesze się, że są razem, i układa się im.
No i oczywiście trzymam kciuki aby wyniki matury były jak bardziej pozytywne, a uśmiechaj zawsze ci towarzyszył przy czytaniu komentarzy ☺
PS To już 2 lata? Kiedy to zleciało? :D
Miliony całusów,
#Hedwiga
http://crazy-in-love-dramione.blogspot.com/
Właśnie sobie uświadomiłam, że dodałam 19 rozdział w 19 urodziny, wcześniej w ogóle nie zwróciłam na to uwagi. :D
UsuńBardzo, ale to bardzo się cieszę, że rozdział Ci się tak bardzo spodobał. Właśnie dla takich osób jak Ty aż chce się pisać kolejne rozdziały. :)
Dziękuję za trzymanie kciuków! Bardzo mi się przydadzą, chociaż na razie nie myślę o wynikach zbyt wiele, cieszę się wakacjami. :)
Ja też nie wiem kiedy to zleciało, naprawdę! Okropnie szybko ten czas leci. :<
Buziaki,
M.
Ten rozdział był naprawdę świetny. Zaczytałam się i nawet nie wiedziałam, kiedy się skończył. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. Wszystko zaczyna się układać, w końcu!
OdpowiedzUsuńTrzymaj się
Jej, cieszę się bardzo, że Ci się spodobał! Tak, wreszcie coś zaczęło się układać. :)
UsuńDziękuję za komentarz!
M.
Hejo hejooo :D
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz jak strasznie stęskniłam się za tym opowiadaniem. Cieszę się że wróciłaś i to w wielkim stylu :D
Pochwal moją intuicję, bo od początku tego rozdziału wiedziałam, że się pocałują! :D brawo ja!
Chemia pomiędzy nimi była tak mocno wyczuwalna, że wiedziałam iż zwykłe trzymanie się za ręce nie wystarczy :D
Pozdrawiam serdecznie i czekam na next, Iva Nerda
kiedyjestesprzymniedramione.blogspot.com
PS Czy mi się wydaje, czy masz w tym miesiącu urodziny? Wprawdzie nie znam dokładnej daty, ale chciałam Ci życzyć wszystkiego najlepszego :D
Jak to mówi moja rodzicielka - rośnij duża :D
Nawet nie wyobrażasz sobie, jak się cieszę z takich słów, miód na moją duszę. :D
UsuńHaha, właśnie chciałam trochę zbudować taką atmosferę, żeby było czuć, że coś się może wydarzyć między tą dwójką. :)
Tak, dziękuje za pamięć! Opublikowałam rozdzial 8 czerwca i właśnie wtedy miałam 19 urodziny. :D Dziękuję za życzenia!
Dziękuję za komentarz i pozdrawiam ciepło!
M.
Bardzo się cieszę, że wróciłaś i z niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały :*
OdpowiedzUsuń<3
UsuńDziękuję za komentarz!
M.
Czekałam, czekałam i się doczekalam;-) Na rozdział i na ten pocałunek. Nie mam słów, by wyrazić jak bardzo cieszy mnie, że wreszcie przestali hamować to, co do siebie czują. Ten pocałunek to taki most do ich związku. Cieszę się ogromnie, bo oboje tego naprawdę chcieli.;-)
OdpowiedzUsuńIle jeszcze planujesz rozdziałów? Mam nadzieje, że to nie jest początek końca;-)
Czekam na kolejny rozdział
pozdrawiam i życzę weny
Kate
Haha, ja też się cieszę z tego, co wydarzyło się w tym rozdziale! Była to dla mnie naprawdę ogromna przyjemność go napisać. :)
UsuńMyślę, że pojawi się jeszcze około 10/12 rozdziałów, przynajmniej mam taki plan, ale moje plany często się nagle zmieniają. :D
Dziękuję za komentarz!
M.
Awww...brak mi słów. Cudowny rozdział a końcówkę kocham ♡
OdpowiedzUsuńMam niedosyt i jestem straasznie ciekawa rozwoju wydarzeń!
Pozdrawiam
Bardzo się cieszę, że rozdział Ci się spodobał! Kolejny postaram się już wkrótce dodać, muszę tylko wpaść na pomysł, jak go zacząć. :D
UsuńDziękuję za komentarz i również pozdrawiam!
M.
Rozdział cudowny... przez cały czas czekałam aż dodasz kolejny rozdział. Mam nadzieje, że rozdziały teraz będzą szybciej :) Nie mogę się doczekać i życzę weny :)
OdpowiedzUsuńP.S
Gratuluje zaliczonych matur :D
Dziękuję, kochana! Naprawdę bardzo się cieszę, że się podoba. :) Ja też mam taką nadzieję!
UsuńDziękuję za komentarz i gratulacje - chociaż nie wiem czy to nie za wcześnie, bo jeszcze nie wiadomo jak z pisemnymi - ale mimo wszystko bardzo dziękuję! :)
M.
Ojeju. Ojeju... M, ale się cieszę, że wróciłaś z takim świetnym rozdziałem! <33 Nie przypuszczałam, że stanie się to, co się stało...Ale to dziwnie zabrzmiało...
OdpowiedzUsuńNa początku dziękuję za powiadomienie mnie o rozdziale i przepraszam, że jestem tutaj tak późno, ale ostatnio w ogóle nie wchodziłam na blogspota.
Cały rozdział czytało mi się bardzo przyjemnie. Byłam bardzo ciekawa jak poprowadzisz akcję w Hogwarcie...Rany, ale mnie zaskoczyłaś tą ostatnią sceną!! Ale po kolei...:D Czytałam więc wszystko z zainteresowaniem. Bardzo i to bardzo, podobała mi się troska Dracona o małą Sophie, o Hermionę zresztą też. Dziewczynka ma z nim świetne relacje i jestem rozczulona, gdy czytam o tej dwójce. Achh..
Naprawdę widziałam każdą sytuację przed sobą, miałam ją w głowie...Wielka Sala, korytarze zamku, Hogsmeade i jezioro... Stworzyłaś magiczną atmosferę dzięki barwnym opisom. Sophie była bardzo szczęśliwa i mam nadzieję, że jej szczęście potrwa jeszcze dłużej. Tak samo Draco i Hermiona mogli skupić się na sobie i przypomnieć sobie przeszłość.
To wielka ulga, że wszystko się już wyjaśniło między Granger i jej przyjaciółmi. Harry i Ginny, przedstawiłaś ich jako szczęśliwą parę i takich ich widzę. :D
Mój ulubiony moment to chyba ten we Wielkiej Sali, gdy Draco ujął dłoń Hermiony. Wyobraź sobie mój szeroki uśmiech, gdy czytałam ten moment! Ich relacje są tak delikatne i subtelne, że się rozpływam. Końcówka też była genialna, miałam dreszcze, naprawdę! Pocałunek został świetnie opisany. Niby nie stało się nic specjalnego, ale...wow. Świetny rozdział, M! I jeszcze wszystkiemu towarzyszyła ta zimowa aura...<3 Pięknie. Nie mogę wyjść z zachwytu.
Dwa lata?:D Gratuluję, że wytrwałaś tyle czasu i nadal piszesz. Mój blog też jakoś w maju ,,obchodził" dwulecie. XD
Masz urodziny w ten sam, co moja mama...Tak tylko piszę. :D
Fajnie, że jesteś zadowolona z wyników matury. :D Mój brat pisał w tym roku biologię i chemię, więc patrząc na niego, wyobrażam sobie przez co musiałaś przejść. Pisałaś rozszerzenie z matematyki?:)
Przepraszam za chaotyczny komentarz, ale jestem w szkole...
Czekam na kolejny rozdział i pozdrawiam! :D
Nela.
co-serce-pokocha-dramione.blogspot.com
Jejej, jaki długi komentarz, moje serce aż skacze z radości! :D
UsuńJa też bardzo się cieszę, że udało mi się w końcu wrócić z nowym rozdziałem! Było trochę trudności, ale ostatecznie dałam radę i opublikowałam go w dniu, w którym tak bardzo chciałam to zrobić. :)
A daj spokój, wcale nie późno, jestem bardzo Ci wdzięczna, że w ogóle masz nadal ochotę czytać moje opowiadanie!
Muszę przyznać, że trochę obawiałam się właśnie tego, jak uda mi się rozwinąć wątek Hogwartu, ale ostatecznie uważam, że nie wyszło mi tak źle i jestem nawet zadowolona. Tym bardziej się cieszę, że i Tobie się to spodobało.:)
Ach, czekałam aż dwa lata, kiedy napiszę o Ginny, Ronie i Harrym, wreszcie się doczekałam. :D A wiesz, że to chyba też i mój ulubiony fragment? Mam do niego taki sentyment, a pomysł ten wyszedł z mojej głowy tak totalnie na spontana.
Naprawdę baaardzo się cieszę, że ten rozdział przypadł Ci do gustu, to naprawdę bardzo miłe. :) Właśnie pamiętałam, że zaczęłyśmy opowiadania w praktycznie tym samym czasie, fajny zbieg okoliczności. O, a to też niespodzianka z urodzinami! :D
Z ustnej owszem, jestem zadowolona, boję się troszkę, jak poszły mi rozszerzenia, ale co ma być, to będzie. Tak, dokładnie, pisałam matematykę rozszerzoną. :)
Nic nie szkodzi, dla mnie nie jest ani trochę chaotyczny!
Dziękuję za komentarz, droga Nelu! <3
M.
Tak bardzo czekałam na kolejną część opowiadania! Jesteś najlepsza <3
OdpowiedzUsuńOjej, dziękuję! Dziękuję też, że czekałaś tyle czasu, to naprawdę bardzo podnosi na duchu. <3
UsuńDziękuję za komentarz!
M.
I jak tu być kreatywnym, gdy przede mną tyle komentarzy dokładnie opisujących moje uczucia, co do tego rozdziału?
OdpowiedzUsuńMimo wszystko postaram się!
Kolejna część cudowna! Gdy zobaczyłam, że jest już 19 rozdział...byłam niezmiernie uradowana. Wiedziałam, że jak zwykle nie zawiedziesz i powstała kolejna perełka. Całość bardzo mi się podoba, opis spędzania dnia, szczęście Sophie, uczucia Hermiony, co do przyjacioł, jednak tak, jak moje poprzedniczki/cy stwierdzam, że scena nad jeziorem bezapelacyjnie wygrała!
Te drobne gesty, jak czułe spojrzenia, czy dotknięcie dłoni. Ach..
Dziś już 13, ale dopiero teraz zobaczyłam, więc chcę Ci życzyć wszystkiego najlepszego droga M. :) Spóźnione, ale szczere. A! I pamiętaj! Matura to bzdura. :) Na pewni było dobrze.
Z niecierpliwością czekam na nowy rozdział i życzę dużo weny!
Bardzo się cieszę, że wszystkie wydarzenia z tego rozdziału Ci się spodobały, to bardzo, bardzo miłe! Haha, ja również lubię ten fragment! Chciałam, żeby te drobne gesty, które między głównymi bohaterami miały miejsce, były takim wstępem. :)
UsuńDziękuję bardzo za życzenia! Haha, racja, matura to bzdura, ale miło byłoby ją jakoś zdać. :D Niemniej, co będzie to będzie. :D
Dziękuję za komentarz, kochana!
M.
Długo czekałam na tern rozdział :) Piękny... bardzo dojrzale piszesz, i widać że jesteś już osobą dojrzałą (chodź po części). Dziękuję.
OdpowiedzUsuńBardzo Ci dziękuję za tak miłe słowa! To chyba najlepsze, co mogłam usłyszeć, naprawdę, pięknie Ci dziękuję. :)
UsuńDziękuję za komentarz!
M.
Na taki rozdział warto czekać :)
OdpowiedzUsuńTo bardzo miłe i naprawdę kochane. <3
UsuńM.
Spóźniona cały miesiąc, ale jestem! Niestety, dopiero teraz znalazłam czas na nadrobienie i skomentowanie wszystkich zaległych rozdziałów.
OdpowiedzUsuńHm, brakowało mi zdecydowanie obszerniejszych opisów spotkania Hermiony z Ronem i Ginny. Mam niedosyt po przeczytaniu ich krótkiej wymiany zdań, a przecież nie widzieli się tyle czasu. W poprzednim rozdziale znalazłam tylko jeden, ostatni, akapit, więc, jak dla mnie, niewystarczająco.
Fragment przy śniadaniu był dla mnie zupełnie niezrozumiały. Nagle chwila, w której Malfoy coś mówił, stała się magiczna, co analizowałam przez moment, ale dalej nic. To znaczy, rozumiem, że to znak oznaczający to rosnące uczucie itd., jednak mam wrażenie, że gdybyś opisała to inaczej, dodając może jakieś szczegóły, wyszłoby to lepiej i bardziej mogłabym się wczuć.
Swoją drogą, wreszcie! Jak pewnie każdy twój czytelnik czekałam na taki rozwój ich relacji od samego początku. :D No i też nastąpiło to tak naturalnie. Tutaj akurat opisy wyszły Ci bardzo dobrze i przyjemnie się to czytało. Szczególnie spodobało mi się to, że ani Draco, ani Hermiona nie uciekli, jak to zazwyczaj w opowiadaniach wygląda. Obydwoje tego chcieli i byli tego świadomi, idealnie. :D
Co do poprawności tekstu, widać niestety, że jest niezbetowany, chociaż muszę przyznać, że treść naprawdę to wynagradza. Nie będę tutaj wypisywać wszystkich błędów (chyba że znajdę czas), ale wspomnę tylko o przecinkach, które czasami, mam wrażenie, są stawiane zupełnie przypadkowo.
To wszystko i daj znać, jakie wyniki matur! Pozdrawiam i czekam niecierpliwie na kolejny rozdział. :)
Oj tam, i tak bardzo Ci dziękuję, że znalazłaś tą chwilę czasu, żeby przeczytać i skomentować! <3
UsuńHmhm. Wiem, że tych sytuacji jest stanowczo za mało, nawet miałam umieścić w tym rozdziale ich dłuższe rozmowy - ale zwyczajnie nie podoba mi się, jak to opisuję. :P Ich rozmowy są dla mnie wyzwaniem, sama nie wiem czemu. Ale obiecuję, że postaram się w kolejnym rozdziale coś wykombinować!
Myślę, że dwójka dorosłych ludzi z czasem zaczyna być świadoma tego, co czuje i takie reakcje są naturalną koleją rzeczy. :)
Ach te przecinki, nigdy mnie nie lubiły i chyba już nie polubią. :(
Z wyników jestem w sumie całkiem zadowolona! Podstawy poszły mi, jak na moje oko, całkiem dobrze, ustne też udało mi się świetnie zdać, jedynie z rozszerzenia z matematyki nie jestem zadowolona, ale to mniej ważne. :D
Dziękuję za komentarz!
M.
Cześć! Z góry przepraszam, że tak późno komentuję. W końcu rozdział jest już od miesiąca, a ja dopiero dzisiaj go przeczytałam. Powinnam się wstydzić. Wiesz, co? Do dzisiaj pamiętam dzień, w którym poznałam twojego bloga. Złapałam fazę na Dramione. Wyszukałam w gogle "opowiadania dramione". Kliknęłam na "blogi z opowiadaniami Dramione", czy coś w tym stylu. Był tam spis blogów, tytuły opowiadań i linki do nich. I wiesz? Z każdym przeczytanym rozdziałem twojego opowiadania dziękuję samej sobie, że kliknęłam link do twojego opowiadania, a nie żadnego innego :') Zakochałam się już po pierwszym rozdziale. Postanowiłam że muszę nadrobić. W zaledwie parę dni przeczytałam jakieś... 14 rozdziałów, bo chyba tyle wtedy było. No i później już z niecierpliwością wyczekiwałam kolejnych rozdziałów. Twoje opowiadanie jest zwyczajnie niesamowite. To jak opisujesz pozwala się wczuć i to jest naprawdę świetne <3
OdpowiedzUsuńKażdy kolejny rozdział podoba mi się coraz bardziej i bardziej. Ten jest po prostu przecudny!
Na początku zachwyciło mnie to jak ich dłonie się spotkały w Wielkiej Sali, a na koniec... Jeszcze większy zachwyt! Chwila, gdy Draco złapał Hermionę za rękę i ten pocałunek... Ach, mogłabym czytać ten fragment w nieskończoność. Opisałaś to w taki sposób, że sama czułam dreszcze jakby ktoś miał mnie zaraz pocałować :D Niesamowite. Szacunek dla ciebie za ten śliczny fragment, który dostarczył mi tyle przyjemnych emocji, jak i za cały rozdział :)
Cieszę się bardzo, że wreszcie Draco i Hermiona okazali uczucie, którym się darzą. Te subtelne spotkania dłoni, to jak na siebie patrzyli było piękne, ale "wyzwolenie" uczuć w pocałunku podoba mi się jeszcze bardziej.
Gratuluję rozdziału i niecierpliwie czekam na kolejny, bo w końcu Draco obiecał, że porozmawiają ^^ :D
Pozdrawiam :)
Jeej, nawet nie wiesz jak ucieszył mnie Twój komentarz! Bardzo lubię je czytać, potrafią podnieść na duchu w gorszy dzień. :) Bardzo się cieszę, że moje opowiadanie tak przypadło Ci do gusty, to naprawdę bardzo, bardzo miłe!
UsuńHm, muszę przyznać, że sama lubię ten rozdział! Długo nad nim pracowałam i mam nadzieję, że to widać. :) Miło mi czytać takie słowa, baaardzo Ci dziękuję! Ach, wreszcie musiał nadejść ten moment, sama nie mogłam doczekać się kiedy go napiszę - bo miałam to już zaplanowane od momentu, w którym opublikowałam pierwszy rozdział. :)
Mam nadzieję, że nowy rozdział uda mi się wkrótce opublikować. :( Strasznie mi głupio, że tak długo nic nie ma, ale pracuję praktycznie od rana do wieczora i po powrocie do domu padam od razu na łóżko. :( Ale postaram się coś wykombinować, żeby niedługo ten rozdział się pojawił.
Dziękuję za komentarz!
M.
Nie komentowałam tak dawno, że chyba nawet nie pamiętam jak się to robi. Nie mniej już zabieram się do roboty.
OdpowiedzUsuńZacznijmy od gratulacji. To już dwa lata? Nie czytam od samego początku, ale jestem pod wrażeniem. Z biegiem czasu jesteś coraz to lepsza! Nie zawiesiłaś bloga do tej pory, mam nadzieję że nie zawiesisz go później.
Co do samego rozdziału: jest dobrze. Podobają mi się u Ciebie opisy. Na szkolnych wypracowaniach były same szóstki, prawda?
Znakomity był też pocałunek. Taki subtelny i zrównoważony. Bez zbędnych fajerwerków i przedstawień. Taki jaki powinien być.
Kończę, nie zamulam, wszystkiego najlepszego (spóźnionego) !
Ta, której imienia nie wolno wymawiać...
Och, ja też tak czasem mam, że przez bardzo długi czas nie komentuję, a później nagle nie wiem od czego zacząć. :)
UsuńTak, dokładnie, to już dwa lata! Strasznie szybko zleciał mi ten czas. Nawet nie wiesz jak się cieszę, że tak uważasz, to chyba najlepsze, co można usłyszeć od swoich czytelników - że z biegiem czasu jest coraz lepiej. :) Nie lubię nie dokańczać czegoś, co zaczęłam, zwykle wszystko doprowadzam do końca - i tak też zamierzam zrobić z NWW. Z dłuższymi przerwami czy nie, doprowadzę to opowiadanie do końca!
Haha, co ty, czasami nawet dwójki mi wpadały z analiz czy rozprawek!
Dziękuję za komentarz i za wszystkie miłe słowa. :)
M.
Och, M. byłabym zapomniała! Mogłabyś polecić jakieś dobre blogi czy opowiadania na fanfiction.net, forum mirriel, czy nawet wattpadzie? Nie mam już co czytać, ale jestem otwarta na nowe pairingi i historie!
OdpowiedzUsuńJasne, że mogę! Ale może mogłabyś mi podać jakiś kontakt do siebie (mail, gg) i tam bym Ci wszystko wypisała? :) Albo Ty napisz do mnie - kontakt do mnie jest w zakładce jak coś. Jak Ci wygodniej. Chyba że chcesz tutaj, to mogę wypisać tu. :)
UsuńM.
Niestety nie mam gg, a mail jest prywatny, dlatego prosiłabym o podanie tutaj, jeśli to nie problem :)
UsuńJasne!
UsuńZ tych takich, które czytałam w miarę na bieżąco to „Wiara” - autorstwa agatte; „Renowacje uczuć” (nieskończone) - autorstwa Salvio Hexii; „Seven Times” również bardzo Ci polecam, ogólnie jest to tekst zagraniczny, ale Rzan. go przetłumaczyła. :)
„Ukochana Polityka”, „Obsługa Klienta”, „Publiczne Okazywanie Uczuć”, „Echo naszych słów”. „Póki nie przyjdzie śmierć” – do tego opowiadania mam ogromny sentyment, bo było to pierwsze dramione, które przeczytałam, ale zdecydowanie bardzo je lubię i często do niego wracam! Kiedyś czytałam też „Paryskie dni” i również bardzo je mile, że tak powiem, wspominam. ;) „Dragon’s Bride” – to również tekst zagraniczny i jest w trakcie tłumaczenia, ale część rozdziałów jest już przetłumaczona. Na wattpadzie niczego nie czytam, bo jakoś nie mogę się do niego przekonać. :) Hm, co ja jeszcze ciekawego czytałam… „Sny zwycięzców”, „Zakręty losu” i „Jazgot, larum, galimatias” – to opowiadanie o Snape’ie. Fajne, można się przy nim pośmiać. :) I to chyba tyle z tego, co pamiętam na obecną chwilę, jak przypomnę sobie jakieś fajne opowiadanie, to tutaj w komentarzu jeszcze dodam link. Generalnie mało czytam opowiadań, w których nie ma konkretnego pairingu i nie jest to dramione. Jeśli masz coś ciekawego i wartego polecenia to koniecznie mi napisz, sama chętnie bym przeczytała coś nowego. :)
M.
Wreszcie znalazłam czas, by przeczytać rozdział i go skomentować! Wow, jestem pod wrażeniem. Pamiętam, jak kiedyś mówiłaś mi, że pocałunek będzie w dwudziestym którymś rozdziale, a ja byłam taka zła, że tyle trzeba czekać grrr... A tu proszę! Takie cudeńko, że nie mogę! Przesłodkie, Draco jest taki czuły i kochany i awww no po prostu uroczy <3
OdpowiedzUsuńAleAle co było dalej? W mojej głowie już się pojawiają świąteczne obrazy; ciepełko, kocyk, herbatka, kominek, pocałunki... Kurcze, zapomniałam, że przecież oni jeszcze do domu wracają :o No cóż, mam nadzieję, że odłożą to na inny wieczór hihi :D
I Ron był taki... ronowaty haha. Jak przytulił Hermionę i tak się zatroszczył, czy Draco jest dla nich dobry... masz mnie. To mnie ujęło za serducho. :D
Najpiękniejszy fragment tego rozdziału? "Malfoy, jak gdyby nigdy nic, przesunął się w moją stronę i kontynuował jedzenie." To mówi tak mało, a zarazem tak wiele!
Mam nadzieję, że niczego teraz nie zepsują, no ale to w końcu ONI... Czyli muszą coś zepsuć,pokłócić się, czy rozejść... Gr już mi się to nie podoba :(
No nic, będę śledzić dalej ich losy i czekać aż wszystko się ułoży dobrze, ale już tak na zawsze heh.
Tak z ciekawości, ile przeciętnie stron mają Twoje rozdziały i jaką czcionką?
Planujesz jakieś inne opowiadanie po tym?
Pozdrawiam, życzę duużo weny :D
Wciąż znikająca i powracająca do dramionowego świata,
Ana M. :D
Haha, ja też to pamiętam! Chyba nawet ta rozmowa miała miejsce około rok temu, więc rzeczywiście długo trzeba było czekać na tą chwilę. :)
OdpowiedzUsuńSama nie mam określonego planu na następne rozdziału, no ja nie umiem planować z wyprzedzeniem, bo z moich planów zwykle nic nie wychodzi. :< Ale mam nadzieję, że takie dobre wieczory, jak napisałaś wyżej, też się pojawią!
Cieszę się, że ten fragment Ci się spodobał! Mała rzecz, a potrafi sprawić tyle radości, nie?:)
Przeciętnie około 9-10 stron, czasami jak się rozpędzę, to i 11 napiszę. :D Piszę czcionką Georgia, rozmiar 11. :)
Czy planuję... Zastanowię się, gdy skończę NWW. :)
Dziękuję za komentarz!
M.
Hej! Trafiłam na twojego bloga wczoraj i przeczytałam wszystko za jednym razem( teraz jeszcze trzeba wytłumaczyć mojej mamie, że mam jakieś życie poza internetem). Baaaardzo podoba mi się twój blog, bo nie jest typowy w Hogwarcie, wspólne dormitorium, nienawiść, miłość bla, bla, bla... tylko taki, eee inny. I się pocałowali, a już myślałam, że będę musiała na to tyle czekać. Nie wiem czy moje komentarze będą pojawiały się często ze względu na słaby dostęp do internetu, a od września szkołę, ale się postaram.
OdpowiedzUsuńŻyczę weny
Ja to Ja
#MagiczneSmakołyki #PieprzneDiabełki
OdpowiedzUsuńPo ostatniej scenie mam ochotę piszczeć z radości, bo stało się to, na co czekałam <3 i było tak romantico.... ach, umarłam (no prawie)
Cieszę się szczęściem Sophie. Zapewne gdybym miała możliwość być w Hogwarcie, też bym chodziła wszędzie. Naprawdę wszędzie, więc w ogóle jej się nie dziwię.
O dziwo Weasleyowie dobrze przyjęli Draco. Miła odmiana i oczywiście mi się to podobało
Na bloga trafiłam dzięki Akcji komentatorskiej „Magiczne Smakołyki”.