Pierwsza godzina czekania minęła szybko.
Chodzenie z jednego końca korytarza do drugiego okazało się być bardzo
zajmujące, więc robiłam to bez przerwy. To było cholernie niesprawiedliwe —
spędzać noc wigilijną w szpitalnych ścianach. Ostatnio takich sytuacji, w
których Sophie nagle lądowała w szpitalu, było coraz więcej. Tym, co tym razem tak
przeraziło było to, że nigdy nie miała podobnych dolegliwości. Przeczytałam
mnóstwo książek o białaczce, ale nie potrafiłam sobie przypomnieć żadnych
szczegółów. Niewiedza była strasznie denerwująca, a poczucie bezsilności…
jeszcze gorsze. Pomyślałam, że mogłabym dla zdrowia Sophie zrobić wszystko, ale
co mi jeszcze pozostało, skoro już tak wiele dla niej poświęciłam?
Przystanęłam w miejscu i w końcu usiadłam
na krześle, opierając głowę o ścianę. W szpitalu było niewiele osób — większość
dzieciaków dostała przepustkę na ten jeden dzień, więc nie było słychać żadnych
śmiechów, głośnych rozmów. Było nieznośnie cicho. Kilka krzeseł obok siedział
Draco. Od kiedy wyszliśmy z mieszkania nie zamieniłam z nim ani słowa, a on
również nie zdawał się być chętny do rozmowy. Każde z nas było pochłonięte
swoimi myślami. Gdzieś z tyłu głowy zaczęła dręczyć mnie myśl, że to przeze
mnie Sophie znowu wylądowała w szpitalu, przez moją nieuwagę i brak ostrożności.
Wyjazd do Hogwartu może i był dobrze spędzonym czasem, ale niósł ze sobą kilka
zagrożeń, których zdawałam się wtedy nie widzieć. Patrząc na to z perspektywy
czasu… byłam wtedy naprawdę naiwna myśląc, że nic się nie stanie. Zbliżenie na
błoniach Hogwartu między mną, a Malfoyem, było kolejnym głupim posunięciem — bo
przez to przestałam myśleć logicznie i widziałam wszystko w różowych barwach. A
przecież to było życie, moja Sophie była poważnie chora i powinnam była stanowczo
patrzeć na świat. Zawsze byłam rozważna i wszystko dokładnie analizowałam, a w
ostatnich dniach, jakkolwiek głupio by to brzmiało, zgubiłam rozum.
Spojrzałam na Draco. Był lekko pochylony,
wpatrywał się w ścianę. Na jego widok gdzieś w środku mnie poczułam ciepło.
Żałowałam, że nie poznaliśmy lepszych wersji siebie w innym, lepszym czasie. Może
gdybyśmy spotkali się w normalnych okolicznościach wszystko ułożyłoby się
inaczej… a teraz, nawet jeśli już oboje dobrze wiedzieliśmy co do siebie
czujemy, nie mogliśmy tego ciągnąć. Dobrze wiedziałam, że nie ma dla nas
przyszłości, nie w tym świecie. Coś mnie ukłuło, bo kilka ostatnich dni było
najlepszymi w ostatnich latach — ale ta sielanka nie mogła trwać wiecznie.
Zapomniałam, że mam chore dziecko, a to było z mojej strony najbardziej
nieodpowiedzialną rzeczą, którą mogłam zrobić.
Wstałam z krzesła. Nie mogłam już dłużej
siedzieć w jednym miejscu, dlatego skierowałam swoje kroki w stronę łazienki.
Lekarz dyżurujący tej nocy powiedział, że mamy czekać, że dopiero wszystko się
okaże za kilka godzin; te kilka godzin stawało się dla mnie z każdą mijaną
sekundą coraz większą wiecznością. Przed oczami ciągle miałam widok Sophie,
leżącej bezwładnie na podłodze, i nie mogłam się go pozbyć. Ilekroć próbowałam
myśleć o czymś innym, ten obraz powracał.
Skręciłam na końcu korytarza i wreszcie
zauważyłam drzwi od łazienki. Weszłam do środka, stając na środku
pomieszczenia. Moje ramiona jakby opadły, oparłam się o ścianę i tak przez
chwilę trwałam. Przypomniałam sobie radość Sophie wieczorem, jej śmiech, uśmiechniętą
buzię… Nagle usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Spojrzałam w tym kierunku i,
tak jak podejrzewałam, zauważyłam Draco. Stał tam, ubrany elegancko, i ten
obraz zupełnie nie pasował do obecnych okoliczności.
Patrzył na mnie zatroskany, a ja nie wiedziałam jak mam na jego obecność w tym
momencie zareagować. Między nami panowała cisza. Mężczyzna zrobił w moją stronę krok, potem
następny i jeszcze kolejny. W końcu stanął naprzeciwko mnie i, patrząc mi w oczy,
zbliżył się, przytulając mnie. Nagle poczułam się taka mała i bezbronna,
trwając w jego ramionach.
— Nie powinnam była… dzisiaj… —
powiedziałam cicho, przymykając oczy.
— Cicho — mruknął Malfoy, gładząc moje
włosy. Wcześniejsze myśli jakoś na tą jedną chwilę odpłynęły; miałam wrażenie,
że to jego ramiona są dla mnie schronieniem przed całym złem świata. Po jakimś
czasie odsunął mnie od siebie na niewielką odległość. — Wszystko będzie dobrze,
Sophie jest w dobrych rękach — powiedział, jakby chciał pocieszyć nie tylko
mnie, ale też siebie. Nie byłam głupia; Malfoy był lekarzem i na pewno
podejrzewał co jest Sophie, tylko nie chciał mnie jeszcze uświadamiać. Chyba
byłam mu nawet za to wdzięczna, bo pragnęłam być jak najdłużej dobrych myśli.
Cofnęłam się krok w tył i odwróciłam się
od mężczyzny tyłem. Objęłam się ramionami, kiedy poczułam na skórze dreszcze.
Płaszcz i szalik wisiały gdzieś na krześle na korytarzu.
— To wszystko przeze mnie. Byłam
nieuważna, nie zauważyłam, że Sophie gorzej się czuje, że coś jest z nią nie
tak, że…
— Przestań, twoje obwinianie się w niczym
nie pomoże, tylko pogorszy sprawę. Na razie trzeba czekać na końcowe wyniki
badań, rozumiesz? — przerwał ostro, nie siląc się na miły ton.
— Właśnie, że nie, Malfoy! To wszystko
przez to, że pojechałeś z nami do Hogwartu, gdyby cię tam nie było, nic między
nami by się nie wydarzyło, a ja zachowywałabym się jak normalna matka, mająca
chore dziecko. Przez to wszystko straciłam głowę, przez ciebie straciłam głowę — mówiłam, nie przerywając nawet na chwilę.
Tą mowę układałam już w głowie od kiedy znaleźliśmy się w szpitalu. Później,
analizując wypowiedziane przeze mnie słowa, żałowałam, że nie powiedziałam
czegoś więcej, co pokazałoby, że wcale nie chciałam tego mówić. Moje
niezdecydowanie zaczynało irytować nawet mnie, bo sama nie wiedziałam czego tak
naprawdę pragnę. Z jednej strony chciałam, żeby przy mnie był, a z drugiej…
chciałam, żeby był tylko lekarzem mojej córki i nasze kontakty ograniczały się
tylko do tego.
— Więc nagle przestałaś już do mnie czuć
coś więcej, wracamy do początków naszej znajomości? — powiedział ze złością.
Nie musiałam się odwracać w jego stronę, by wiedzieć, że jest zdenerwowany.
Bolało mnie to, że reaguje tak w akurat tej chwili, kiedy nie potrzebowałam
jego złości, a zrozumienia.
— Może po prostu zrozumiałam, że nie ma
dla nas wspólnej przyszłości, że to, co jest między nami, nie ma prawa istnieć?
— szepnęłam bardziej do siebie, niż do niego.
— Cholera, Granger, czy ty musisz być taka
trudna w komunikacji? Nie wiem co sobie ubzdurałaś, ale to nie przez ciebie
Sophie wylądowała w szpitalu. W jej chorobie… trzeba być przygotowanym na każdą
ewentualność i dobrze to wiedziałaś, kiedy było zaczynane leczenie. To nie jest
twoja wina — powtórzył łagodniej, a po wcześniejszej złości jakby nie było już
śladu. — Nie wiem czemu nie chcesz dać nam
szansy, ale ja nie poddam się od tak, nie należę do osób, które łatwo
rezygnują. Rozumiesz?
Poczułam na mojej ręce jego dłoń; powoli
odwrócił mnie w swoją stronę. Na początku nie chciałam na niego patrzeć, bo pod
moimi powiekami zaczęły gromadzić się łzy. Kilka razy szybciej mrugnęłam, chcąc
się ich pozbyć, ale efekt był marny. Ostatecznie, kiedy podniosłam wzrok na
twarz Malfoya, z oczu popłynęły pierwsze łzy, ale ostatecznie wcale się ich nie
wstydziłam, nie w tym momencie. Miałam gdzieś to, że byłam Gryfonką, która
powinna zawsze się trzymać, zawsze być silna — w niektórych sytuacjach człowiek
po prostu zapomina o tym, co wypada, a robi to, co czuje. Ja miałam ochotę tylko
płakać.
Pokiwałam w odpowiedzi głową i starłam łzy
z policzków. Nagle ktoś otworzył drzwi; oboje odwróciliśmy się w tym kierunku. Do
łazienki weszła jedna z pielęgniarek. Była zaskoczona naszą obecnością, a
szczególnie obecnością Malfoya, który — mimo wszystko — stał w łazience
damskiej. Kobieta obdarzyła nas nieprzychylnym spojrzeniem i weszła do jednej z
toalet. Była pewnie zła nie tylko na nas, ale też na to, że musi tą noc spędzić
na dyżurze, w szpitalu, zamiast ze swoją rodziną przy wigilijnym stole. Bo
przecież święta to okres, w którym nie powinno spędzać się czasu w szpitalnych
ścianach. Po chwili Draco z powrotem zatrzymał wzrok na mojej na twarzy. Lekko
się uśmiechnął, dodając mi siły na kolejne godziny czekania.
— Chodźmy, nie chcę się bardziej narażać
tej pielęgniarce, i tak nie darzy mnie od pewnego czasu sympatią — mruknął,
biorąc mnie za dłoń. Wyszliśmy z łazienki razem, trzymając się za ręce.
Kolejna godzina oczekiwania upłynęła
szybciej, niż te poprzednie. Tym razem nie odrzuciłam obecności Draco. Przez
cały ten czas zastanawiałam się, co się dzieje z Sophie, czy wszystko będzie w
porządku — ale coś wewnątrz mnie kazało mi sądzić, że tym razem wizyta w
szpitalu nie jest skutkiem odwodnienia czy zwykłego zasłabnięcia. W ciągu
poprzednich wizyt w szpitalu zawsze się bałam, to jasne, jednak teraz…? Teraz
byłam przerażona.
Siedzieliśmy na szpitalnych krzesłach. Mój
kręgosłup zaczął drętwieć, więc od czasu do czasu wstawałam i chodziłam od
jednej ściany do drugiej. W ciągu kilkunastu minut zdążyłam zapytać zarówno
pielęgniarek, jak i przechodzących lekarzy, czy już wiadomo co z dziewczynką,
która kilka godzin temu trafiła na oddział. Odpowiedź zawsze była ta sama:
„Badania trwają”, „Proszę uzbroić się w cierpliwość”. Tylko że ja nie chciałam
w nic się uzbrajać, pragnęłam tylko wiedzieć. Draco też nie ukrywał swojego
zdenerwowania — nie pozwolili mu wejść do środka, mimo że był lekarzem Sophie.
Ze względu na cholerne przepisy.
Dochodziła północ. Moja głowa już jakiś czas temu opadła na ramię Draco,
chociaż sen wcale nie przychodził. Czuwałam, czekając na kogoś, kto
powiedziałby mi coś dobrego.
W końcu po jakimś czasie usłyszałam dźwięk
otwieranych drzwi. Szybko odwróciłam głowę w tym kierunku i natychmiast
podniosłam się z krzesła. Moja torebka spadła na podłogę, ale nawet nie
zwróciłam na to uwagi. Podeszłam bliżej lekarza — i zauważyłam zmęczony wyraz
jego twarzy. Malfoy często też tak wyglądał. Nigdy nie zwracałam uwagi na to,
jak wyczerpująca może być praca jako lekarz, nie tylko w aspektach fizycznych,
ale głównie psychicznych. Nie próbowałam sobie wyobrazić, jak wiele razy musieli
oglądać sceny, w których rozpadało się czyjeś życie.
— Co z nią? — zapytałam, nie chcąc czekać
nawet sekundy dłużej. Mężczyzna spojrzał się na mnie i wyraz jego twarzy stał
się cieplejszy, jakby już mimowolnie chciał mnie już pocieszyć. Wskazał ręką na
krzesło, dając mi znak, żebym usiadła. Zajęłam miejsce; zapomniałam na chwilę o
towarzystwie Malfoya, a przypomniałam sobie o nim dopiero wtedy, kiedy poczułam
na swojej dłoni lekki uścisk. Spojrzałam na niego z wdzięcznością.
— Hermiono, mogę się tak do ciebie
zwracać? — zapytał lekarz, patrząc na mnie wyczekująco.
Zupełnie nie rozumiałam czemu się o to
pyta i czemu przedłuża chwilę wyznania prawdy. Niecierpliwie pokiwałam
twierdząco głową. Bałam się odpowiedzi, tak cholernie się bałam jego słów, bo
sam sposób w jaki do mnie mówił sprawił, że czułam, co powie. Mimo to strach
nadal przy mnie trwał, nie opuszczając mnie nawet na krok. Czułam na karku
nieprzyjemne dreszcze i sama nie wiedziałam, czy to z nadmiaru emocji czy
zimna. Mężczyzna zdjął swoje okulary i przetarł szkła skrawkiem rękawa fartucha
lekarskiego. Gdzieś na drugim końcu korytarza zadzwonił telefon, przerywając
ciszę i potęgując oczekiwanie. Zaczęłam bawić się bransoletką, którą niedawno
zdjęłam z ręki. I nagle, ciągle czekając jak tylko coś powie, poczułam się
bardzo samotna.
— Kiedy Sophie zaczynała chemioterapię,
zostałaś poinformowana o jej skutkach. Te skutki dzielą się na ostre, wczesne,
opóźnione i odległe. Zaczynając leczenie nie możemy przewiedzieć przyszłości
pacjentów, więc działamy ostrożnie. Z Sophie wszystkie procedury leczenia
zostały przeprowadzone poprawnie, lekarz prowadzący zlecił dodatkowe badania,
wszystko szło w dobrym kierunku, rokowania były naprawdę dobre. Ale tak jak
powiedziałem, z czasem mogą pojawić się opóźnione skutki chemioterapii. Teraz
ujawnił się jeden z nich… nerki Sophie powoli przestają funkcjonować.
Te kilka słów zawisło w powietrzu. Poczułam
falę ciepła i zrobiło mi się słabo. W głowie zaczęło się kręcić, chociaż dzielnie
się trzymałam, siedząc w miejscu. Milion pytań nasunęło mi się do głowy,
chociaż czytałam o niewydolności nerek i dużo rzeczy wiedziałam — ale teraz już
kompletnie niczego nie byłam pewna. Spojrzałam niepewnie na Draco, siedzącego
obok mnie, oczami pełnymi przerażenia. Zdawał się tego nie zauważyć, bo był
pochylony i wpatrywał się w ścianę, jakby chwilowo chciał uniknąć kontaktu ze
mną. Przeniosłam swój wzrok z powrotem na lekarza, wpatrującego się we mnie z
troską. Pewnie patrzył się tak na każdego, komu przekazywał takie informacje.
— Ale… teraz? Czemu teraz, przecież
wcześniej nic na to nie wskazywało — powiedziałam cicho, kręcąc z niedowierzaniem
głową. Byłam w szoku i trudno było mi wydobyć z siebie sensowne słowa. Jej
nerki przestają funkcjonować… Wiedziałam co to oznacza, tylko nie chciałam,
żeby to była prawda. Zapragnęłam, by wiedza o chorobie, którą zdobyłam dzięki
książkom, okazała się nieprawdziwa. Że to tylko kolejny mały incydent i można
szybko się go pozbyć.
— Białaczka, na którą choruje Sophie,
znana jest z tego, że jest złośliwa. Takie zmiany pojawiają się więc nagle. Tak
też jest w przypadku Sophie — powiedział. Przetwarzałam w głowie słowa lekarza,
próbując zrozumieć ich sens.
— Jak będzie leczona, co zamierzacie
zrobić? — zwróciłam się zarówno do lekarza, jak i Malfoya. Spojrzał się na mnie
i zacisnął wargi.
— W jej przypadku hemodializy nie są
dobrym rozwiązaniem… Sophie potrzebuje nowej nerki i to możliwie jak
najszybciej. Potrzebujemy twojej zgody, czy możemy wpisać Sophie do rejestru.
Sophie potrzebuje nerki. Moje małe dziecko potrzebuje nowej nerki,
żeby móc dalej żyć. Ta myśl wprawiła mnie w otępienie; nigdy nie pomyślałabym,
że będzie mi dane móc na własnej skórze przeżyć taki szok. W ten jeden,
świąteczny wieczór, straciłam wszystko — nadzieję, pewność siebie i poczucie,
że wszystko się ułoży.
— A gdybym ja mogła oddać Sophie nerkę? —
zapytałam nagle. Te słowa same wypłynęły z moich ust, bo to wydawało mi się
rzeczą całkiem naturalną: móc dać coś od siebie, by własne dziecko mogło dalej
żyć. Nie widziałam w tym nic strasznego, wręcz przeciwnie. Jeśli to była jedyna
opcja, żeby Sophie wróciła do zdrowia, nie zastanawiałam się nad
konsekwencjami, chciałam od razu działać.
— Jeśli wszystkie badania wyjdą dobrze,
nie widzę żadnych przeciwwskazań. Sprawdzimy zgodność, załatwimy wszystkie
dokumenty… — zaczął lekarz, wstając z krzesła. — Wyślę do ciebie kogoś, kto
pobierze ci krew i zorganizuje szybko resztę badań. Na razie… jeśli chcesz,
możesz wejść zobaczyć córkę — dokończył. Założył z powrotem na nos okulary i,
zerkając na mnie po raz ostatni, odszedł w przeciwną stronę.
Z podłogi podniosłam torebkę, która
wcześniej mi spadła. Zanim weszłam do Sophie do sali, chciałam jeszcze przez
chwilę pobyć sam na sam z własnymi myślami. Na początku choroby trudno było mi
przyjąć do wiadomości fakt, że Sophie jest poważnie chora i czeka ją długie
leczenie. Teraz? Teraz przyszło mi myśleć, czy kolejnego dnia moja córka się
obudzi, bo choroba już tak ją pogrążyła. Z tych dwóch stanów wolałam pierwszy,
jakkolwiek beznadziejnie to brzmiało. Siedziałam w ciszy, przypominając sobie
każde słowo, które skierował do mnie lekarz. Okropnie było być z tą wiadomością
samą, nie móc nic z tym zrobić. Mogłam jedynie się modlić, żeby wszystko
wreszcie zaczęło się układać. Wstałam z krzesła. Spojrzałam na Malfoya; był
zamyślony. Nie miałam mu niczego za złe, bo niczego nie zaniedbał, wykonał
swoje wszystkie obowiązki, obwiniać mogłam się jedynie ja.
— Jesteś pewna, że chcesz to zrobić? Oddać
nerkę Sophie? — zapytał nagle, wytrącając mnie z zamyślenia. Wstał ze swojego
siedzenia, stając naprzeciwko mnie. — Do końca życia będziesz musiała na siebie
uważać, będziesz ograniczona...
— Draco, to moja córka. Zrobię dla niej
wszystko — przerwałam mu, lekko się uśmiechając.
Martwił się już nie tylko o Sophie, ale
też o mnie. Potrzebowałam tylko wparcia i niczego więcej od niego nie
oczekiwałam.
Nie spodziewałam się, że w jeden dzień
wszystko może aż tak się zmienić. Sophie w złym stanie, potrzeba przeszczepu…
ten wieczór był po prostu złym snem, z którego chciałam jak najszybciej się wybudzić.
Ale uszczypnięcie w ramię niczego nie zmieniło, wszystko nadal było takie samo
— stałam na korytarzu, próbując przekonać siebie samą do wejścia do sali. Życie
nie było już proste, jakie zawsze mi obiecywano; przede mną pojawiły się trudne
wybory i musiałam zacząć decydować co będzie najlepsze, nie tylko dla mnie, ale
też dla mojej córki. Ostatni raz spojrzałam na Malfoya i odwróciłam się w
stronę drzwi. Chciałam wejść tam sama, spędzić chwilę z Sophie sam na sam,
nawet jeśli była nieprzytomna. Dlatego kiedy nacisnęłam klamkę drzwi, weszłam
do środka samotnie, zostawiając mężczyznę na korytarzu.
Sala była jasna i niewielkich rozmiarów.
Kiedy postawiłam w pokoju pierwszy krok zauważyłam siedzącą przy małym biurku
pielęgniarkę. Układała coś w teczkach i na początku nie zwróciła na mnie uwagi.
Dopiero po chwili zorientowała się, że jestem w środku. Spojrzała się na mnie,
po czym uśmiechnęła się lekko w moją stronę. Nie zważając na kobietę podeszłam
bliżej łóżka, na którym leżała Sophie. Wokół niego stały dziwne maszyny, część
rurek była podłączona do małego ciałka dziewczynki. Zobaczyłam ją, tak małą,
bezbronną i nagle zakręciło mi się w głowie. W ostatniej chwili złapałam się za
oparcie krzesła, ledwo trzymając się na nogach. Pielęgniarka zauważyła, że coś
się ze mną dzieje, bo zaraz do mnie podeszła. Posadziła mnie na krześle, coś
powiedziała i wyszła, zostawiając mnie samą. Oparłam się, próbując unormować
swój oddech, uspokoić się.
Sophie leżała na łóżku, przykryta do
połowy białą kołdrą. Jej usta były sine, a twarz nienaturalnie blada. W moich
oczach zgromadziły się łzy. Dopiero kiedy mrugnęłam, wydostały się na zewnątrz.
Kilka kropel skapnęło na podłogę. Już wiedziałam, co czuje człowiek, kiedy jego
świat zaczyna runąć. Już wiedziałam jak to jest przeżyć koniec świata — bo mój
koniec świata zaczął się z chwilą, gdy tej nocy zobaczyłam Sophie, wyglądającą
na bardziej chorą, niż kiedykolwiek. Do sali ktoś wszedł. Nie podniosłam
wzroku, żeby zobaczyć kim jest ta osoba, bo zupełnie mnie to nie obchodziło.
Chciałam tylko siedzieć przy Sophie i jej pilnować. Nagle poczułam na swoim
ramieniu dotyk. Niechętnie spojrzałam w bok. Draco ukucnął naprzeciwko mnie, a
tuż za nim stała pielęgniarka, która zajmowała się opieką Sophie.
— Może wyjdziesz na chwilę i zaraz tu
wrócisz? Susan powiedziała mi, że zasłabłaś. Złapiesz świeżego powietrza i z
powrotem tu wrócisz, obiecuję — zaczął cicho. Zerknęłam na Sophie i choć
dopiero co tu weszłam, potrzebowałam wyjścia na zewnątrz. Pokiwałam twierdząco
głową, a Draco pomógł mi wstać. Objął mnie ramieniem, chociaż uważałam to za
całkowicie niepotrzebny ruch — i wyszliśmy na korytarz. Stamtąd, nie zwracając
na nikogo uwagi, od razu ruszyliśmy ku wyjściu.
Na dworze było zimno. Malfoy wrócił do
środka po mój płaszcz, a ja siedziałam na ławce, trzymając w dłoniach kubek z
ciepłą herbatą. Przymknęłam oczy, głęboko oddychając. Czułam się dziwnie słabo,
w głowie nadal się kręciło. Nastała już noc, ale nie wiedziałam która jest
dokładnie godzina. Straciłam rachubę czasu w momencie, w którym przyjechało
pogotowie, zabierając Sophie. Postawiłam kubek obok mnie, na ławce, i wzięłam w
dłonie swoją torebkę. Zaczęłam szukać w niej telefonu, a gdy wreszcie go
znalazłam, odłożyłam torbę z powrotem na bok. Wyszukałam kontakt „Harry” i
nacisnęłam zieloną słuchawkę. Harry nie używał telefonu, ale chciał mieć ze mną
kontakt — więc specjalnie dla mnie założył numer. Byłam mu za to ogromnie
wdzięczna, bo czasem rozmowa z nim dawała mi siłę na kolejne dni. Minął
pierwszy sygnał, a za nim kolejny i jeszcze kolejny. Zaczęłam się zastanawiać
jaka jest różnica czasu między Londynem, a Denver, kiedy w końcu usłyszałam
zaspany głos mężczyzny.
— Hermiono? — Usłyszałam i nagle zachciało
mi się płakać. Przegryzłam wargę, powstrzymując się od łez.
— Obudziłam cię? — zapytałam głupio,
dobrze wiedząc jaka będzie odpowiedź. Harry powiedział coś cicho do kogoś i
chyba wstał z łóżka.
— I tak miałem niedługo wstawać, więc nic
nie szkodzi. Dzisiaj spełniłaś rolę mojego budzika — odparł, a ja zaśmiałam się
nerwowo, przełykając łzy. Przez chwilę nie odzywałam się, więc między nami
panowała cisza. — Coś się stało, prawda?
Pokiwałam głową, chociaż wiedziałam, że on
tego nie zobaczy. Trudno było mi wypowiedzieć jakiekolwiek słowo, bo w moim
gardle zebrała się gula. Nie wiedziałam od czego zacząć, bo tak wiele miałam mu
do powiedzenia. Chciałam, żeby był tu ze mną, przytulił i powiedział, że
wszystko się ułoży. Potrzebowałam obecności moich przyjaciół do dalszego życia,
a tymczasem pozostała mi tylko rozmowa przez telefon.
— Sophie trafiła do szpitala, okazało się,
że jej nerki przestają funkcjonować i… i potrzebuje przeszczepu — powiedziałam
szybko, nie zdając sobie sprawy, że wstrzymuję oddech. Harry na początku nic
nie odparł. Przez długi czas po drugiej stronie panowała cisza, a ja mogłam
sobie tylko wyobrażać, jak zareagował na tą wiadomość. W tym samym czasie
zauważyłam, że Malfoy wrócił. Trzymał w rękach mój płaszcz. Widząc mnie z
telefonem bez słowa usiadł obok mnie.
— Chcesz, żebym do ciebie pojechał?
— Nie wiem… Nie, chyba dam radę sama. Nie
wiem co mam o tym myśleć, Harry. Niedługo mają mi zrobić badania, czy mogę
oddać jej swoją nerkę. Boję się tego wszystkiego, boję się jutra — powiedziałam
cicho. Malfoy narzucił płaszcz na moje ramiona i wziął moją dłoń w swoją.
— Rano będę u ciebie, wszystko będzie
dobrze, rozumiesz? Damy radę, razem damy radę. Coś wymyślimy.
— Nie, są święta, zostań w domu. — Wstałam
z ławki, puszczając dłoń Malfoya. Odeszłam kawałek, patrząc pod swoje nogi.
Przetarłam twarz dłonią. — Ja po prostu nie wiem, już niczego nie wiem. Sophie
wygląda na taką chorą… Nie widziałam jej jeszcze w takim stanie, co jeszcze
bardziej mnie przeraża.
— Jesteś pewna, że nie chcesz naszego
wsparcia? — zapytał. Jego głos był zmartwiony; od tak niedawna znowu byliśmy
razem, a ja już odrzucałam pomoc, mimo że przecież jej potrzebowałam.
— Zostań ze wszystkimi, tak będzie
najlepiej.
— Hermiono… — zaczął Harry, kiedy znowu
między nami zaczęła doskwierać cisza. — A co z Woodem? — To pytanie ugodziło
mnie i zatrzymałam się w miejscu, wstrzymując oddech. Pokręciłam przecząco
głową. — Nie powinien wiedzieć, że jego córka, Sophie, jest chora?
— Harry, nie bądź śmieszny. Przez sześć
lat miał nas w nosie, chciał mi dać pieniądze, bylebym zniknęła z jego życia.
Nie potrzebuję znowu jego osoby w moim świecie, po prostu nie.
— Nie myśl tylko o sobie. Pomyśl o Sophie,
o tym, że może poznać swojego ojca, należy jej się to, szczególnie teraz. Nie
chcę robić niczego wbrew tobie, ale… znam osoby, które mają z nim kontakt. Może
to dobra chwila, żeby się z nim skontaktować?
Na początku nic nie odpowiedziałam.
Analizowałam słowa Harry’ego zastanawiając się, czy mówi to poważnie. Osoba
Olivera często gościła w moich myślach — przyłapywałam na przyglądaniu się
Sophie i szukaniu podobieństw do jej ojca. Miała jego oczy i podobny kształt
nosa. Była moim największym szczęściem i nie wiedziałam, czy potrafiłabym się
nim z kimś podzielić. Zastanawiałam się jak wyglądałoby nasze życie, gdyby
tamtego dnia Oliver inaczej zareagował na wieść o ciąży… ale nie do końca
potrafiłam wyobrazić sobie jak by to wszystko wyglądało. Minęło tak wiele
czasu. Harry miał rację: Sophie powinna poznać swojego ojca.
— Dobrze — powiedziałam spokojnie,
przełykając głośno ślinę.
— Naprawdę?
— Tak, masz rację. Jeśli mógłbyś to
załatwić, jeśli chciałby za tydzień, dwa, przyjechać, poznać swoją córkę… Nie
mogę mieć nic przeciwko temu, nie mogę być taką egoistką. Przez kilka lat
miałam Sophie tylko dla siebie, teraz nadszedł czas, żeby ktoś inny mógł się
nią nacieszyć. — Ostatnie słowa wyszeptałam. Dopiero teraz przypomniałam sobie
rozmowę z Draco o ojcu Sophie. Jeszcze tego wieczora wydawało mi się, że
niemożliwością jest to, żeby wrócił. Teraz ta perspektywa stała się bardziej
realna, niż kiedykolwiek było to możliwe. Po raz kolejny tej nocy opanował mnie
strach przed następnym dniem.
~
Po powrocie do środka szpitala od razu
wróciłam do sali, w której leżała Sophie. Siedziałam z nią, trzymając jej
malutką rączkę i ani razu nie puszczając. Było mi niewygodnie, bo ciągle byłam ubrana
w sukienkę, dlatego ostatecznie Draco wrócił do domu po wygodniejsze ubrania.
Ja nie miałam zamiaru zostawiać Sophie samej. Chciałam być przy niej, kiedy się
obudzi i będzie wystraszona — taka była moja rola. Pielęgniarka, pilnująca
dziewczynki, nie opuszczała sali nawet na chwilę, ale nie odczuwałam jej
obecności. Siedziała przy biurku, zajmując się swoimi sprawami i czuwając,
gdyby coś zaczęło się dziać. Mój organizm był coraz bardziej zmęczony i
zaczynałam odczuwać upływający czas. Od siedzenia w jednej pozycji zesztywniał
kark, a oczy dziwnie piekły.
Po jakimś czasie do pokoju wszedł Malfoy.
Kazał mi się iść przebrać do łazienki, a on zajął miejsce przy Sophie.
Próbowałam wyobrazić sobie bawiącego się Olivera z dziewczynką i ten widok
wydawał mi się naprawdę dziwny, a zarazem… chciałam to widzieć. Dla każdej
matki widok dziecka z ojcem powinien być wzruszający, mimo popełnionych w przeszłości
błędów, kilku niepotrzebnie wypowiedzianych słów. Na razie nie mówiłam Malfoyowi,
że być może Oliver pojawi się w naszym życiu. Nie chciałam burzyć tego, co dopiero niedawno
zaczęliśmy budować.
Po powrocie do sali, prawie od razu z niej
wyszłam. Można już było zrobić mi wszystkie badania, więc nawet się nie
zastanawiając, od razu się zgodziłam. Rzuciłam ostatnie spojrzenie na Sophie,
westchnęłam i poszłam za pielęgniarką. Kobieta coś do mnie mówiła, a ja mechanicznie
wykonywałam każde jej prośby. Swoje myśli skupiłam tylko na Sophie, a każde
wkłucie igły ignorowałam. Bolało, to było jasne — ale bardziej bolała myśl o
stracie Sophie i to motywowało mnie za każdym razem. Nie wiedziałam ile spędziłam
tam czasu, bo kiedy wyszłam za oknem ciągle panowała noc. Byłam otępiała po
znieczuleniach i pobraniach krwi, dlatego po wyjściu od razu oparłam się o
ścianę. Czułam zawroty głowy, jednak to podobno było naturalne, straciłam
trochę krwi, więc osłabienie było normą. Na korytarzu nikogo nie było —
trzymając się ściany doszłam do krzesła, od razu na nim siadając. Przymknęłam
oczy i oparłam głowę o ścianę. Na tą jedną chwilę świat przestał wirować i od
razu poczułam się lepiej.
— Wszystko w porządku? — Usłyszałam głos
Draco niedaleko mnie. Otworzyłam oczy i zauważyłam, że siedzi obok mnie.
Uśmiechnęłam się lekko na jego widok i pomyślałam, jak to dobrze mieć go przy
sobie. Wspierał mnie, trzymał za rękę i był lekarzem mojej córki. Był dla mnie
ważny i nie potrafiłam dłużej tego przed sobą ukrywać.
— Nie zauważyłam kiedy przyszedłeś — odparłam,
ignorując jego pytanie. Od kiedy Sophie zachorowała nic nie było w porządku. —
Wiesz która godzina?
— Dochodzi piąta. Jeszcze chwila i zacznie
robić się jasno. Chodź, zejdziesz na dół, zjesz coś w kawiarni, żeby nabrać sił
— zdecydował za mnie, wstając z krzesła.
Podał mi swoją dłoń i pomógł się podnieść.
Znowu poczułam zawroty, ale tym razem był przy mnie Malfoy. Wyczuł, że gorzej
się poczułam; objął mnie mocniej w talii, pomagając iść. Zaczęliśmy schodzić i
dopiero w połowie drogi zaczęłam się zastanawiać czemu w sumie nie zjechaliśmy
windą. Znowu wróciłam myślami do Sophie, leżącej gdzieś na dole. Uspakajała
mnie tylko myśl, że ciągle ktoś z nią był i była bezpieczna. Musiałam wrócić
jeszcze tego dnia do domu; chciałam żeby kiedy Sophie się obudzi, miała przy
sobie swojego przyjaciela — misia — Rudolfa. Od czasu, gdy skończyła dwa latka,
nie rozstawała się z pluszakiem i wszędzie z nim chodziła. Pilnowała go, był oczkiem
w jej głowie. Zgubiła go zaledwie raz, zostawiając przez przypadek w
przedszkolu. Od tamtego momentu już nigdy go nie zostawiła. Tak bardzo byłam
pochłonięta tymi myślami, że nie zauważyłam stojącego przy recepcji mężczyzny.
Dopiero kiedy usłyszałam cichy głos Malfoya, wróciłam na ziemię. W momencie, w
którym spojrzałam na nieznajomego, on zwrócił swój wzrok na mnie w tej samej
chwili. Wspomnienia wróciły jak za pstryknięciem palców, zobaczyłam tą znajomą twarz i przypomniałam sobie jak
to wtedy było. Puściłam dłoń Draco i przeszłam kilka kroków, stając w
niedalekiej odległości od mężczyzny. Przypatrywałam się jego twarzy, sylwetce,
a on patrzył się na mnie. Otworzył usta, ale ostatecznie nic nie powiedział.
Oddychałam niespokojnie i miałam wrażenie, że bicie mojego serca słychać na
całym korytarzu.
Oliver Wood wrócił do naszego życia,
chociaż tak naprawdę nigdy w nim nie był.
_______________________
Cześć, cześć!
Obiecałam rozdział na początku września —
i oto jest! Jestem z siebie bardzo dumna, że udało mi się dotrzymać obietnicy.
Powyższy rozdział jest jednym z tych, które naprawdę dobrze mi się pisało! Mam
nadzieję, że to widać i będzie się Wam dobrze go czytać. Trochę się porobiło,
nie? Jestem ciekawa, czy spodziewaliście się takiego obrotu spraw. Piszcie co
sądzicie, jestem bardzo ciekawa Waszych opinii, ale też trochę się ich boję!
Ale cóż — do odważnych świat należy, więc piszcie koniecznie! Przy okazji prosiłabym
Was o oddanie głosu w ankiecie obok:
osoby, które są ze mną od trochę dłuższego czasu wiedzą, że co dziesięć
rozdziałów robię ankietę, ile osób czyta moje opowiadanie, bo wiem, że wszyscy
nie komentują. :)
Przy okazji, jeśli już o ankietach mowa…
Jest mi niezmiernie miło Was poinformować, że NWW zostało zgłoszone do konkursu
Dramione Awards! Moje opowiadanie zostało zgłoszone w kategorii opowiadania
trwające: dorosłość. Nawet nie wiecie jak mnie to podbudowało! Będzie mi miło,
gdyby osoba, która zgłosiła „Niewolników…” odezwała się w komentarzach, bo
baaardzo chciałabym podziękować jej osobiście. :) Jeśli ktoś chciałby
zagłosować w ankiecie, wybierając swoich ulubieńców w poszczególnych
kategoriach: klik!
Opowiadajcie, kochani, kto wrócił do
szkoły pierwszego września, a kto ma jeszcze wakacje? Ja na szczęście należę do
tego drugiego grona. <3 Piszcie co czeka Was w tym roku szkolnym — ktoś ma
maturę, testy gimnazjalne?
No dobrze… To kiedy chcielibyście zobaczyć
kolejny rozdział? :) Póki mam wakacje bardzo chciałabym to wykorzystać. Musicie
też wiedzieć, że dużymi krokami zbliżamy się do końca.
Ach, ależ się rozpisałam! Mam nadzieję, że
ktoś dotarł do końca. Zostawcie po sobie jakiś ślad, co? :)
Na razie kończę; zostawiajcie w
komentarzach linki do swoich blogów, a ja postaram się do Was wejść, przeczytać
i zostawić po sobie komentarz. Życzę Wam miłego tygodnia!
Milion
buziaków,
M.
Boże jak dawno mnie tu nie było. Ale byłam trochę zajęta.Musisz mi wybaczyć. Przeczytałam poprzednie rozdziały i mam mieszane uczucia...
OdpowiedzUsuńTzn. do ostatniego rozdziału było dobrze. Przy ostatnim wyczułam, że coś jest nie tak. Taki suchy był, mniej emocjonalny. Wiem, linczujcie. Ale kiedy przeczytałam notkę autorską wiedziałam, że mam rację.
Cieszę się, że odzyskałaś przynajmniej częściowo serce do tej historii. Nawet nie wiesz jak bardzo. I jestem szczęśliwa, że zostałaś nominację. Na pewno zagłosuję na Ciebie! Bo zasłużyłaś!
OMG! Nie mogę uwierzyć, że to już końcówka. Myślałam, że dopiero się rozkręcasz ;)
Rozdział zdecydowanie lepszy od poprzedniego. Te emocje. No i to wyznanie Dracona... Rozpłynęłam się. Idealnie opisujesz ich emocje. Szkoda mi małej Sophie. Biedne dziecko. Mam tylko nadzieję, że jej nie uśmiercisz. Będę na Ciebie wściekła!
Ja niestety mam już zapierdziel w szkole. Nie wiem jak dotrwam do świąt w grudniu. Do tego (głupia ja!) zapisałam się na studia zaoczne. Ten sam kierunek. Więc będę zakuwać od poniedziałku do ... poniedziałku :(
Dość mojego narzekania! A co tam słychać u Ciebie? Jak minęły wakacje?
Ciesz się jeszcze tym miesiącem. Nabierz dużo siły na kolejny rok zakuwania ;)
Życzę dużo, dużo weny :)
Dajana
P.S. Kiedy następny rozdział? Hmmmm... Za tydzień? :D
Dajano! Nawet nie wiesz jak się cieszę, że się odzywasz. Ostatnio nawet o Tobie myślałam, co u Ciebie słychać. :)
UsuńW sumie chyba trochę dzięki tej nominacji odzyskałam z powrotem chęci do działania, bo bardzo mi ich brakowało. Mam nadzieję, że już tego zapału nie stracę.
Bardzo się cieszę, że uważasz ten rozdział za lepszy od poprzedniego! Ten pisało mi się lekko i przyjemnie, a z poprzednim trochę się męczyłam, co, jak podejrzewam, było czuć.
Tak, mi też trudno uwierzyć w to, że zostało mi jeszcze kilka rozdziałów do napisania. Jakoś szybko zleciały mi te dwa lata, w ciągu których pisałam NWW.
O kurczę, postawiłaś sobie wysoko poprzeczkę! Trzymam kciuki, żebyś dała radę, na pewno sobie poradzisz. :)
Wakacje mijają.. pracowicie. Miałam kilka wyjazdów, trochę zamieszania ze studiami - i jakoś leci ten czas. :)
Haha o kurczę, nie wiem czy zdołam na za tydzień, bo od jutra mam znowu pracę, ale myślę, że na za dwa tygodnie dam rade! :D
Dziękuję za komentarz!
M.
Witaj,
OdpowiedzUsuńNo faktycznie - porobiło się! Szczerze powiedziawszy wiadomość o przeszczepie mnie zdruzgotała! Jakbym rzeczywiście siedziała przy łóżku Sophie i była świadkiem jej choroby. To, jak realistycznie piszesz, przekazujesz emocje, przemyślenia i odczucia Hermiony jest nieskrywaną perełką tego opowiadania. Pisałam to już wielokrotnie i powtórzę jeszcze raz - uwielbiam! Twoje opowiadanie jest dojrzałe, dopracowane, "wychuchane". Cudo :D
Ten rozdział ostro dał w kość Draconowi. I myślę tutaj o tym, że mógł poczuć się odrzucony. Najpierw w łazience, kiedy to Hermiona nieudolnie próbowała wrócić do poprzedniej relacji lekarz - pacjent, a potem przy rozmowie telefonicznej, kiedy to mimo jej wcześniejszych zapewnień, od razu zgodziła się na powrót Wooda. Rozumiem, że kierowała się dobrem córki, ale tak mi źle z tą myślą, że Draco czuje się odrzucony, że gdybym mogła to sama bym go przygarnęła :P Tzn w sumie to nie wiem hak on się czuję, no ale ja na pewno bym tak to interpretowała.
Obecność Wooda może sporo namieszać w naszej miłosnej przygodzie, ale mimo wszystko wierze, że Herm jasno da do zrozumienia, zarówno Oliwerowi, jak i Draconowi, gdzie jest ich miejsce. W ten sposób Wood nie bd miał przysłowiowego"polotu", a Draco zyska pewność, że Hermiona faktycznie coś do niego czuje. Po tym jak był dla niej opiekuńczy, ile zrobil przez jeden gest, czy zwykłe przywiezienie ubrań z domu - właśnie to pokazuje ile dla niego znaczą Hermiona i jej córka. Wiem, że maluje go w samych superlatywach, no ale bądźmy szczerzy - taki facet to ideał.
Przelałaś na "papier" jeszcze więcej emocji niż zazwyczaj, przez co jestem pod wielkim wrażeniem. Gratuluje nominacji, bo faktycznie na nią zasłużyłaś :D
Cieszę się, że dodałaś rozdział tak szybko! Mam nadzieję, że z kolejnym będzie podobnie :D
Pozdrawiam, Iva Nerda
Jej, nawet sobie nie wyobrażasz jak Twój komenatrz mnie ucieszył. :D
UsuńBardzo się cieszę, że tak lubisz moje opowiadanie! To chyba najmilsza rzecz, którą może usłyszeć autor od swoich czytelników. :)
Dokładnie! Draco w tym rozdziale mógł poczuć się odrzucony. Tak jak napisałaś - scena w łazience i rozmowa z Harrym jest na to idealnym dowodem.
Oliver... sama w sumie za bardzo nie wiem jakie mam co do jego osoby plany. Niby mam coś zaplanowane, ale to nic dokładnego, więc - pewnie jak to ja - będę wszystko wymyślała w trakcie pisania. :D
Bardzo się cieszę, że tak to odbierasz! Nie wiem czy zasługuję na tyle dobrych słów. :)
Ja również mam taką nadzieję i postaram się napisać go jak najszybciej!
Dziękuję za komentarz!
M.
Co tutaj się porobiło? Biedna Sophie tyle już przeżyła mimo swojego wieku :( Piszesz tak realistycznie, że mam wrażenie, że biorę udział w tej całej historii. Tyle emocji, że zaraz wybuchnę. Już niedługo koniec? Dlaczego ja wcześniej nie znalazłam Twojego bloga? Tyle mnie ominęło...
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci duuużo weny i zapraszam do mnie dramione-ja-to-ja.blogspot.com
Aj, całkiem dużo się porobiło! Bardzo się cieszę, że tak uważasz, bo to ogromny komplement. :) Jakby nie patrzeć to już 21 rozdział, prawie 200 napisanych stron w Wordzie, to całkiem dużo, więc tak, zbliżamy się do końca. :) E tam ominęło, zawsze można wrócić do niektórych rozdziałów! :)
UsuńBardzo dziękuję za komentarz i, oczywiście, w najbliższym czasie postaram się do Ciebie wpaść!
M.
Jestem i widzę, że sporo mnie ominęło.
OdpowiedzUsuńSzkoda mi Sophie... jest naprawdę dzielną i cudowną dziewczynką.
Mam nadzieję, że wszystko dobrze się skończy.
I te zawiłe relacje Draco i Hermiony.
Czuje że między nimi jest chemia i mam nadzieję, że znajdzie ujście.
Pasują do siebie i liczę iż jednak dadzą radę jakoś dojść do siebie.
Draco jest zupełnie inny niż Vood i zasługuje na szczęście.
P.s. wróciłam do pisania.
Nowa historia powstaje na starym adresie łotra ;) Natchnęłaś mnie i postanowiłam nie rezygnować.W końcu pisanie to pasja.
Pozdrawiam mocno!
Mi też jest nawet szkoda Sophie, jakoś trudno mi się pisze o cierpieniu innych osób. Czy między Draco a Hermioną będzie wszystko w porządku... To się jeszcze okaże. Przez pewien czas na pewno tak, ale czy ciągle? :)
UsuńNie wiecie jaki jest jeszcze Wood, zarysowałam jedynie jego postać sprzed tych kilku lat, kiedy Hermiona dowiedziała się o ciąży. Może się zmienił, a może wręcz przeciwnie? ;)
Dziękuję za komentarz! Oczywiście wejdę do Ciebie na bloga i zostawię po sobie znak. To bardzo miłe czytać, że Cię natchnęłam! Mogę się tylko z tego powodu cieszyć.
M.
Strasznie podoba mi sie Twoj styl pisania! Mam nadzieje, ze to nie bedzie Twoje ostatnie opowiadanie :) pozdrawiam Cie i zycze weny na kolejne rozdzialy :)
OdpowiedzUsuńDramione-karmelove.blogspot.com
Cieszę się, że tak uważasz. ;)
UsuńDziękuję za komentarz!
M.
Powiedzieć, że trochę się pokomplikowało, byłoby poważnym niedomówieniem. Hermionę czeka teraz ciężki okres w życiu, cięższy, niż dotychczas. Można zrozumieć, dlaczego obwinia się o wszystko i rezygnuje z własnego szczęścia na rzecz ratowania życia Soph. Mam nadzieję jednak, że wszystko pomału zacznie się układać. Chociaż wydaje mi się, że pojawienie się Wooda, może się poważnie odbić na relacji Granger z Draco. Oj, Malfoy... Życzę ci powodzenia.
OdpowiedzUsuńDo następnego, weny życzę! :)
A.
W sumie racja, troszkę bardzo się pokomplikowało. :< Hermionę czeka trudny czas, dużo ciężkich decyzji do podjęcia i, chcąc czy nie, będzie musiała się z nimi zmierzyć. Pojawienie się Wooda na pewno coś zmieni - czy na lepsze, czy na gorsze, to się okaże. :)
UsuńDziękuję za komentarz!
M.
Hejka:-D
OdpowiedzUsuńRozdział mega. Świetnie się go czytało. Bardzo ciekawy. Tak sobie myślę, że okaże się w badaniach, że Hermiona nie będzie mogła oddać nerki, a zgodnym dawcą będzie właśnie Olivier. I tu się popieprzy, bo nagle będzie chciał brać czynny udział w życiu Sophie i Hermiony. No i zrobi się tłok. Mam nadzieje, że Draco tak łatwo nie odpuści i będzie walczył o Hermione.
Co masz na myśli, pisząc, że zbliżamy się wielkimi krokami do końca opowiadania? Ile jeszcze rozdziałów będzie?
Pozdrawiam
Kate
Jejejej, bardzo się cieszę, że rozdział Ci się tak spodobał! Czy w Twoich spekulacjach jest coś prawdziwego, to okaże się w najbliższych rozdziałach. Na razie nic nie zdradzam. :)
UsuńZostało jeszcze 6-8 rozdziałów do końca. :)
Dziękuję za komentarz!
M.
Narobiło się :) czekam na kolejną część :)
OdpowiedzUsuńTroszkę rzeczywiście się narobiło! :D
UsuńDziękuję za komentarz. :)
M.
Przeczytalam calosc , jestem zachwycona. Smialam sie I plakalam czytajac. Blagam Cie nie skazuj Sophie na smierc. Dodaje do zakladek Twoje opowiadanie I obiecuje zaglladac bardzo mnie zaciekawila historia. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że moje opowiadanie tak Ci się podoba! To naprawdę miłe czytać takie słowa. :)
OdpowiedzUsuńM.
Gratuluję nominacji <3
OdpowiedzUsuńOj porobiło się, porobiło...A już miałam nadzieję na jakiś głębszy obrót spraw na linii Draco-Hermiona. Ale lubisz zaskakiwać! I to bardzo dobrze. Dziękuję za kolejny świetny rozdział <3
Mnie w tym roku czeka matura, więc trzeba trzymać kciuki :D
Pozdrawiam i czekam na kolejny cudowny rozdział
Vivenn
Bardzo dziękuję! Byłam bardzo zaskoczona, kiedy zauważyłam tą nominację, naprawdę się tego nie spodziewałam. :D
UsuńTroszkę się porobiło, ale to może tylko zbliży do siebie Draco i Hermionę? Ale już nic nie mówię. :D
Z jakich przedmiotów zdecydowałaś się zdawać maturę? Oczywiście będę trzymać kciuki.:)
Dziękuję za komentarz!
M.
Jejku jesteś taka miła <3 I podziwiam, że odpisujesz na każdy komentarz.
UsuńA co do matury to czeka mnie rozszerzenie z wosu i angielskiego. A z czego Ty zdawałaś?
Vivenn
A tam miła, po prostu uwielbiam mieć kontakt z czytelnikami, dlatego odpisywanie na komentarze jest dla mnie samą przyjemnością! :)
UsuńAj, wos, nigdy nie lubiłam tego przedmiotu, bo zawsze z trudem wchodziły mi do głowy wszystkie pojęcia. :D Ja wybrałam polski i matematykę — mieszankę wybuchową. :D W każdym razie życzę powodzenia z maturą! Wcale nie jest tak strasznie, jak mówią. :)
M.
Tak czy tak super, że to robisz ;)
UsuńWos nawet dla mnie jest bardzo trudny, ale uczenie się tego przedmiotu sprawia mi(o dziwo dużą przyjemność. Podziwiam, bo nigdy nie podjęłabym się zdawania tych przedmiotów w ramach rozszerzenia.
(Nie) dziękuję :)
Vivenn
Wos obejmuje pewnie duży zakres materiału, prawda? Ważne, że sprawia przyjemność! No bo po co uczyć się czegoś, co zupełnie nie interesuje? :< Wcale nie było tak strasznie, jakoś poszło. :)
UsuńM.
Oprócz suchej wiedzy np. wydarzenia do 3 lat w tył :) Trochę zabawy z tym przedmiotem jest, ale według mnie warto.
UsuńWybierasz się na jakieś studia? Mniej więcej jaki kierunek skoro wybrałaś te przedmioty?
Vivenn
Jak Cię interesuje, to jasne, że warto!
UsuńWybieram się na pedagogikę - zawsze chciałam pracować z dziećmi, więc uznałam, że będę działać w tym kierunku. :)
M.
Kiedy mozemy liczyc na nowy rozdzial ?
OdpowiedzUsuńMyślałam, że uda mi się w tym tygodniu, ale mam na głowie przeprowadzkę, a teraz dodatkowo bierze mnie jakieś choróbsko - więc ostatecznie mam nadzieję, że do końca września coś się pojawi, bo chyba wcześniej nie dam rady. :<
UsuńM.
Witaj, M!
OdpowiedzUsuńNie myśl, że zapomniałam o Twoim opowiadaniu. Jest mi bardzo głupio, że jestem o dwa rozdziały w tył, ale wreszcie znalazłam chwilę, żeby wpaść. Już od dłuższego czasu planowałam nadrobić zaległości u Ciebie, ale...ostatnio prawie z niczym nie wyrabiam i tak jakoś wyszło.
Ojeju! Co to był za rozdział! Końcówka - pytałaś czy spodziewaliśmy się takiego obrotu wydarzeń: Nie, nie, nie. Całkowicie mnie zaskoczyłaś. Aż mam ochotę już zacząć czytać nową notkę, dobrze, że jest już kolejny rozdział! :D
Harry miał rację, gdy powiedział Hermionie, że Sophie powinna wreszcie poznać swojego ojca, jeszcze w takich okolicznościach jest to nawet konieczne. Zdziwło mnie, że Wood pojawił się w szpitalu dość szybko...Może żałuje tego jak potraktował Granger...no i jestem bardzo ciekawa, jak zareaguje na fakt, że jego córka jest tak ciężko chora. I jak w ogóle będzie zachowywał się Draco? Czy zyska rywala w walce o miłość Hermiony? Trochę mi go żal, ale wszystko się okaże! Tak poza tym, uwielbiam sceny, w których widać troskę i wsparcie Dracona, dużo było takich fragmentów w tym rozdziale. To kochane, że Malfoy tak się stara i dba o Granger... Byłam wkurzona, kiedy Hermiona zaczęła myśleć, że to co stało się z Sophie jest jej winą i jest to spowodowane osobą Dracona. Gdy powiedziała, że ich relacja nie ma przyszłości...Och, to musiało boleć, ale Draco szybko załgodził sytuację i w ogóle... Niewydolność nerek, o rany, naprawę poważna sprawa. Nawet nie wiesz jak zrobiło mi się żal Sophie, kiedy opisałaś ją jako taką drobniutką dziewczynkę leżącą w tym szpitalnym łóżku. I to wszystko stało się jeszcze w święta. Okropne.
Dobra, lecę dalej, ale nie wiem, czy uda mi się jeszcze dzisiaj skończyć kolejny rozdział. ;(
Pozdrawiam! <3
Ps. Widziałam już wcześniej Twój blog w nominowanych i oddałam swój głos.:)
Nela.
#MagiczneSmakołyki #PieprzneDiabełki
OdpowiedzUsuńNie wiem dlaczego, ale uwielbiam fragmenty poważnych rozmów między Draco a Hermioną. Ta w łazience miała w sobie coś innego. Cieszę się, że Draco tak otwarcie mówi o tym, że jest dla niego ważna. Podoba mi się także jego opiekuńczość wobec Sophie.
Ale kiedy przeczytałam, że mała ma problemy z nerkami, od razu mi przeszło przez myśl, że pojawi się Wood. No i proszę, wykrakałam. Aż się boję, co będzie dalej...
Na bloga trafiłam dzięki Akcji komentatorskiej „Magiczne Smakołyki”.