Widok szczęśliwego dziecka z
ojcem zawsze powinien być dla matki czymś wyjątkowym, wartym zapamiętania.
Budując swoje szczęście z drugą osobą w którymś momencie myśli się o rodzinie,
o przyszłości, jaka może kogoś czekać. Kiedy pojawiają się dzieci, a wraz z
nimi ogromna radość, naturalną koleją rzeczy jest zbieranie zdjęć,
kolekcjonowanie albumów i podtrzymywanie tych pięknych wspomnień. Nieprzespane
noce, kolki, ale też pierwsze słowa, kroki… te wszystkie chwile są warte
zapamiętania. W moim przypadku los zaśmiał mi się w twarz, wyszydzając
wszystko, w co do pewnej chwili wierzyłam. Na zdjęciach nie było trzech osób —
mamy, taty i dziecka — ale dwie. Zabrakło wspólnych świąt i czasu spędzonego
przy ubieraniu choinki, lepieniu bałwana. W życiu Sophie była do pewnego
momentu tylko mama i to mama była najważniejszą częścią jej świata. Kiedy
pojawił się drugi rodzic wszystko się zmieniło i sama nie wiedziałam, czy to
dobrze czy źle. Zeszłam na drugi plan, bo pojawił się ktoś równie ważny jak ja.
Stałam na korytarzu, patrząc
przez szybę na Olivera i Sophie. Dziewczynka wyglądała lepiej, niż dzisiejszej
nocy, dlatego patrzenie na nią nie sprawiało mi tak ogromnego bólu. Było już po
godzinie drugiej, a w szpitalu znowu było głośniej, co jak najbardziej mi
odpowiadało. Samotność w takich chwilach nie była dobrym rozwiązaniem —
człowiekowi przychodziły do głowy różne myśli, a większa ich część wcale nie
była pozytywna.
Kiedy Sophie się obudziła, byłam
przy niej. Oliver czekał na korytarzu na znak ode mnie, chociaż nic mu nie
obiecywałam. Rozmowa z nim była dla mnie cholernie trudna; wiedziałam tylko, że
muszę się przełamać, dla dobra Sophie. Rozmawiałam więc z nim, aż lekarz, który
tej nocy zajmował się dziewczynką, przyszedł oznajmić, że Sophie zaraz się
wybudzi. Oliver mówił wiele rzeczy — że szukał, że chciał, że mu przykro, bo
zmarnował tyle czasu przez jedną głupotę. A ja wcale nie wiedziałam, czy
powinnam mu wierzyć i czy naprawdę chcę słuchać jego wyjaśnień. Nie potrafiłam
zapomnieć jego słów, wypowiedzianych kilka lat temu. Wracały do mnie, odbijając
się echem w myślach.
Sophie była mądrym dzieckiem.
Kiedy po kilku godzinach przedstawiłam jej Olivera, początkowo nie była do
niego zbyt dobrze nastawiona. Siedziałam z nimi, nie zostawiając ich samych
nawet na chwilę. Przypatrywałam się Sophie, próbując nacieszyć się jej
widokiem. Odganiałam od siebie myśli, że jest z nią naprawdę źle, a ta poprawa
jest tylko chwilowa… Przez ten moment było wszystko w porządku. Przeszkadzało
mi tylko to, że musiałam się tą chwilą z kimś dzielić — a tą osobą był Oliver. W
końcu postanowiłam zostawić ich samych; w małej sali, słuchając ich rozmów,
czułam się jak intruz, nieproszony gość.
Przypatrywałam się więc ich
dwójce przez szybę. Dziwnie było mi ze świadomością, że Sophie na tą jedną
chwilę mnie nie potrzebuje. Poczułam się odrzucona, ale szybko odgoniłam od
siebie tą myśl; musiała mieć w końcu oboje rodziców. Czas, w którym tylko ja
jej wystarczałam, już minął. Widziałam jak Sophie pokazuje Woodowi swojego
misia i, mimo złego stanu zdrowia, zawzięcie o czymś opowiada. Miałam wrażenie,
że między nimi stwarza się pewnego rodzaju więź — Oliver patrzył na Sophie i
uważnie jej słuchał, tylko co jakiś czas o coś pytając. Przypatrywał się jej
jakby z niedowierzaniem, lekko się uśmiechając. Dopiero wtedy zdałam sobie
sprawę z tego, jak bardzo wszystko się nagle pokomplikowało.
Kiedy w pierwszej chwili
zobaczyłam Wooda na korytarzu, moje serce na chwilę stanęło. Mimowolnie
wstrzymałam oddech; poznałam go od razu i nie miałam wątpliwości, że to
naprawdę on. Minęło tylko sześć lat — a on tak bardzo się zmienił. Był ode mnie
kilka lat starszy, ale dopiero teraz dostrzegłam między nami tą różnicę. Oliver
był dobrze zbudowany i było widać, że gra w Quidditcha dobrze mu służy. Może
byłam okrutna, ale miałam nadzieję, iż patrząc na Sophie zrozumie, jak wiele
stracił. Nie chciałam przecież wiele: pragnęłam tylko, żeby okazał się
odpowiedzialny i wziął odpowiedzialność za swoje czyny. Widocznie bardzo się
myliłam.
— Zamierzałaś mi powiedzieć?
— Nagle usłyszałam chłodny głos Malfoya i momentalnie się wzdrygnęłam.
Spojrzałam w bok i zauważyłam stojącego obok mnie mężczyznę. Byłam tak bardzo
zapatrzona w Olivera i Sophie, że na chwilę zupełnie się wyłączyłam i nie
zorientowałam się, kiedy przyszedł.
— Słuchaj, nie wiedziałam, że
tak szybko przyjedzie. To był dla mnie szok — odparłam, odwracając się w jego
stronę. — Ale nie mogę go odesłać z powrotem, jest ojcem Sophie, nawet jeśli
zdał sobie z tego sprawę trochę za późno. Jest jej teraz, szczególnie teraz,
bardzo potrzebny. Wiesz jak wygląda sytuacja.
— Jeszcze wczoraj o tym
rozmawialiśmy, mówiłaś, że to zamknięty rozdział… Zmieniłaś…
— Nie, nie zmieniłam, do
cholery, zdania. Nic mnie już z nim nie łączy, dlatego mógłbyś przestać się
czepiać mnie o takie rzeczy. Nie prosiłam go, żeby tu przyjeżdżał, to była jego
decyzja, a ja nie zamierzam jej negować — powiedziałam, zaciskając dłonie w
pięści. Zacisnęłam wargi, jakbym chciała powstrzymać się od powiedzenia kolejnych
słów. To już brnęło za daleko, nie chciałam, żeby przybycie Olivera tak bardzo
nas poróżniło, bo przecież to nie o to chodziło. Minęłam Malfoya i usiadłam na
krześle. Czułam na sobie jego wzrok.
— Nie łączy cię z nim nic
oprócz dziecka.
— Oliver mnie zranił i nie
wyobrażam sobie, że coś między nami mogłoby zajść, rozumiesz? To prawda, łączy
nas Sophie, ale nie mogę być egoistką i myśleć tylko o tym, czego ja chcę i czego ja potrzebuję. Jesteś lekarzem, chyba powinieneś to zrozumieć.
— Ale ja rozumiem, Granger,
tylko nie rozumiem, czemu nie zdecydowałaś mi się powiedzieć od razu, kiedy uznałaś,
że to dobra chwila, żeby on przyjechał. Bałaś się jak zareaguję, co powiem?
— Bałam się właśnie takiej
rozmowy i chciałam jej uniknąć — powiedziałam, podnosząc wzrok na Draco.
Pod jego oczami pojawiły się
sińce, będące efektem nieprzespanej nocy. Patrzył się na mnie, starając się
zrozumieć. Przez chwilę milczał, nic nie odpowiedział. I chyba właśnie wtedy
zrozumiałam kim stał się dla mnie Draco Malfoy. Stał się dla mnie ostoją; była
to pierwsza osoba, przy której tak się czułam, więc było to dla mnie coś
nowego. Długo nie dopuszczałam do siebie tej myśli, ale w momencie tej rozmowy
spadła ona na mnie tak niespodziewanie, że od razu wszystko stało się jasne. Kochałam go. Nie wiedziałam, w którym
momencie to się zaczęło, że zaczęliśmy się do siebie zbliżać, ale tak było i
już dawno przestałam się przed tym bronić. Zdałam sobie z tego sprawę właśnie
tej nocy, kiedy był przy mnie, nawet wtedy, gdy go odrzucałam. Zakochałam się w
osobie, która przez tyle lat była moim wrogiem, a teraz… teraz między nami nie
było nienawiści. Wszystko było w porządku.
— O czym myślisz? — zapytał,
ucinając poprzedni temat. Byłam mu za to wdzięczna, bo nie miałam siły ani tym
bardziej ochoty kłócić się o takie rzeczy. Pewne sprawy uważałam za
definitywnie zakończone — to, co łączyło mnie kiedyś z Oliverem, właśnie tym
było.
— O nas — powiedziałam
szczerze, czym chyba go zaskoczyłam. — O tym jak wiele się między nami zmieniło
i naprawdę nie mogę w to uwierzyć. Boję się, że zaraz obudzę się z tego snu i okaże
się, że wszystko jest jak dawniej, kiedy chodziliśmy jeszcze do Hogwartu.
Jestem zła, że nie spotkaliśmy się w innych, tylko takich, okolicznościach.
Wszystko wyglądałoby zupełnie inaczej.
— Nie możesz wiedzieć, czy w
takim razie w ogóle kiedykolwiek byśmy się spotkali i czy bylibyśmy tymi samymi
ludźmi. Chyba tak po prostu miało być, Granger.
— Najwidoczniej tak —
odparłam cicho. Kochać go: to było trudne zadanie. Nasze charaktery, tak różne,
niejednokrotnie doprowadzały do kłótni. Przeszłość wciąż deptała nam po
piętach, nie dając spokojnie zacząć żyć — przypominanie sobie wyzwisk skierowanych
do mnie z jego ust, spojrzenia pełne pogardy… To nie byłe dobre wspomnienia,
ale z pewnością dzięki nim czegoś się nauczyłam.
Te dwa
słowa — z pozoru proste — naprawdę nie chciały przejść przez gardło. Coś mnie
blokowało; może była to niepewność uczuć, a może strach przed nieznanym. Człowiek
zawsze się czegoś boi, a wyjawianie swoich uczuć z pewnością należało do moich
słabości.
— Pójdę
zobaczyć co z twoimi wynikami, przebiorę się, bo dzisiaj mam dyżur… Niedługo
wrócę.
Wstał z
krzesła i, nawet nie czekając na moją odpowiedź, odszedł w drugą stronę. Nie
obejrzał się za siebie, a ja poczułam ukłucie żalu. Nie wiem czego się
spodziewałam; że odwróci się, spojrzy się na mnie, albo zawróci z powrotem,
żeby przy mnie być? Nie mogłam oczekiwać od niego takiego poświęcenia, bo już i
tak zbyt wiele dla mnie zrobił. Draco był dobrym człowiekiem z niezbyt dobrą
przeszłością, ale to właśnie przeszłość ukształtowała go na człowieka, jakim
był teraz. Patrzyłam na jego oddalającą się z każdym krokiem postać do czasu,
kiedy zniknął za zakrętem. Najbliższe sekundy spędziłam na dokładnym
analizowaniu moich słów, czy przypadkiem nie powiedziałam czegoś
nieodpowiedniego. Zauważyłam, że nasze ostatnie rozmowy w moim mniemaniu
właśnie na tym polegają — na analizach wypowiedzianych słów — a przecież chyba wcale
nie powinno tak być.
Oparłam
głowę o ścianę. Mogłam jeszcze przez chwilę posiedzieć samotnie na korytarzu,
więc chciałam to wykorzystać.
Po krótkiej chwili usłyszałam trzask
zamykanych drzwi. Podniosłam wzrok do góry i zauważyłam Olivera. Na jego twarzy
dostrzegłam delikatny zarost, który dodawał do jego wyglądu kilka lat. Spojrzał
na mnie i bez słowa usiadł na krześle tuż obok mnie. Przyglądając się mu,
przypomniałam sobie to, co kiedyś mi się w nim podobało. Imponował mi swoim
charakterem, dążeniem uparcie do swoich celów… Ale teraz niektóre cechy
wydawały mi się być wadą, a nie zaletą, jak uważałam jeszcze kilka lat temu. Oliver
przez długi czas nic nie mówił. Wpatrywał się tępo przed siebie, lekko
pochylony do przodu.
— Zasnęła?
— zapytałam, przerywając tą ogłuszającą ciszę.
Dziwnie
było mi siedzieć obok niego, jak gdyby kilka lat temu między nami nic się nie
wydarzyło. Wszystkie słowa, jakie przychodziły mi do głowy, wydawały się głupie
i niestosowne, więc nie powiedziałam nic więcej, czekałam na jego odpowiedź. Mieliśmy córkę, a
nie potrafiliśmy ze sobą rozmawiać — i to było tak okropnie przytłaczające.
Zawsze chciałam stworzyć dla Sophie idealny dom, wraz z idealną rodziną.
Marzyłam o znalezieniu kogoś, kto będzie dla mojej córki ojcem, kto spełni tą
funkcję i pomoże jej stawiać kolejne kroki w życiu. Tymczasem życie naszykowało
dla mnie niespodziankę; musiałam stać się dwojgiem rodziców i dwa razy mocniej
starać się, żeby Sophie niczego nie brakowało. Przypomniałam sobie moją pracę —
pracę jako sekretarka Jacka w kancelarii prawniczej. Musiałam całkowicie
zmienić dotychczasowe życie, w dodatku w tak krótkim czasie, ale myśl o
dziecku, które nosiłam pod swoim sercem, dawała mi siłę. Chyba właśnie dlatego
dałam sobie radę.
— Tak —
powiedział nagle Oliver. Dopiero po chwili dłuższego zastanowienia przypomniałam
sobie, o co wcześniej zapytałam. — Słuchaj, chciałem…
— Naprawdę
myślisz, że zjawisz się po kilku latach i będziemy rozmawiać jak starzy
znajomi, jakby nic się nie wydarzyło? — zaatakowałam, przerywając mu i nie
pozwalając dokończyć. Wstałam z krzesła i przeszłam kilka kroków. Byłam
odwrócona, więc nie widziałam jego reakcji na moje słowa. Na odpowiedź nie
musiałam długo czekać.
— Naprawdę
was szukałem, chciałem poznać moją córkę, a ty zapadłaś się pod ziemię, nigdzie
nie mogłem cię znaleźć. Wiem, że źle zrobiłem, ale chcę wrócić do życia Sophie.
— Jak
możesz wrócić do jej życia, skoro nigdy w nim nie byłeś? — zapytałam cicho,
odwracając się w jego stronę. Patrząc na niego, nie byłam pewna, czy jestem w
stanie mu wybaczyć. Niemożliwym było naprawić lata nieobecności w jeden dzień.
— Daj mi
szansę. Co mam zrobić, żebyś chociaż na chwilę zmieniła do mnie nastawienie?
Żałuję tych kilku straconych lat, ale przecież nie cofnę czasu, sama dobrze
wiesz.
— Oliver,
ale czego ty właściwie ode mnie oczekujesz? Pozwolenia na pobyt tutaj,
pokiwania głową? A więc dobrze, nie zabronię ci się widywać z Sophie, ale skoro
pojawiłeś się w jej życiu, masz teraz być obecny, rozumiesz? Za dużo już
przeszła, żebyś teraz mógł się pojawiać i znikać.
Odwróciłam
się w jego stronę, zaciskając wargi. Oliver spojrzał na mnie, kiedy poczuł na
sobie mój wzrok, i pokiwał głową. Unikając jego spojrzenia, zerknęłam w bok i
zauważyłam przypatrującą nam się z recepcji pielęgniarkę: Megan. Przyglądała mi
się z troską, zastanawiając się pewnie kim jest mężczyzna, z którym rozmawiam.
Uśmiechnęłam się lekko w jej stronę, jakbym chciała jej przekazać, że wszystko
w porządku. Z pewnością usłyszała podniesiony ton mojego głosu, chociaż nie
miałam zamiaru się tak denerwować. Ostatnim czego potrzebowałam, były kłótnie z
nim. Dlatego wzięłam głęboki oddech i
przypomniałam sobie to, czym zawsze się kierowałam — że każdy zasługuje na
drugą szansę, mimo popełnionych w przeszłości błędów.
Z mojego
żołądka wydobyło się ciche burknięcie. Brak posiłku od poprzedniego wieczoru
wreszcie zaczął dawać się we znaki. Mimowolnie ziewnęłam, nawet się od tego nie
powstrzymując. Ta noc bez wątpliwości należała do tych trudniejszych, a ja
dawno nie czułam tak ogromnej potrzeby snu. Od pewnego czasu Sophie nie była na
żadnych kilkudniowych wizytach w szpitalu, jakby wszystko zaczynało się
poprawiać, wracać do normy. Teraz wiedziałam, że to była tylko cisza przed
czymś większym.
— Chcę być
w jej życiu. Naprawdę chcę. Ona jest niesamowita, z takim przejęciem o
wszystkim mi opowiadała, a ja tylko słuchałem, bo nawet nie chciałem jej
przerywać — powiedział. Kątem oka zauważyłam, że na jego twarzy pojawił się
lekki uśmiech. — Mogę coś zrobić? Chciałbym jakoś działać, pomóc.
To
stwierdzenie kompletnie zbiło mnie z tropu. Spojrzałam na niego ze
zdezorientowaniem. To był ich pierwszy dzień, dopiero co się poznali, a on już
chciał coś robić. Mimo że nie chciałam sama przed sobą tego przyznać, cieszyłam
się. Sophie potrzebowała ojca i potrzebowała w końcu całej rodziny w komplecie.
To ona była teraz najważniejsza, dlatego wszystkie uprzedzenia, jakie miałam do
Wooda, odstawiłam na bok. Myślałam tylko o Sophie.
— Sophie
potrzebuje przeszczepu nerki. Dzisiaj w nocy miałam robione badania, czy mogę
być dawcą, niedługo powinny być wyniki, więc… chyba na razie pozostało tylko
czekać — powiedziałam.
— A jaką
rolę w tym wszystkim odgrywa Malfoy? — Tego pytania kompletnie się nie
spodziewałam. Byłam zupełnie zaskoczona i w pierwszej chwili nie wiedziałam jak
zareagować, co odpowiedzieć. Zdecydowałam się więc na najprostszą odpowiedź. Oliver
nie musiał znać żadnych szczegółów tego, co było między mną, a Draco, chociaż
pewnie zaczął się czegoś domyślać. Kiedy zauważył mnie tej nocy po raz pierwszy,
Malfoy trzymał mnie za dłoń; nietrudno było się domyślić reszty.
— Jest
lekarzem Sophie — odpowiedziałam spokojnie. Oliver nic nie odparł, tylko
pokiwał w zamyśleniu głową. — Idę coś zjeść, więc gdybyś mnie szukał, będę w
kawiarni — mówiąc te słowa, wstałam z krzesła i skierowałam się w stronę
recepcji. Przy wejściu do szpitala znajdowała się mała restauracja, do której
miałam zamiar się udać. Odchodząc, czułam na sobie wzrok Wooda. I chociaż
mówiłam sobie wcześniej, że on i ja to zakończony rozdział, to dopiero teraz
poczułam, że daję naszym wspólnym wspomnieniom odejść. Nie było już nas: dwójki młodych osób, które kilka
lat temu spotkały się na balu i spędziły razem noc. Teraz byłam ja i on,
osobno.
~
W kawiarni
było pusto. Zajęłam swój ulubiony stolik pod oknem, a po kilku minutach
przyszła kelnerka, przynosząc moje zamówienie: talerz naleśników i czarną kawę.
Jedzenie nie wyglądało zbyt apetycznie, ale dobrze wiedząc, że od długiego
czasu nie miałam nic w ustach, wzięłam widelec do rąk i zaczęłam jeść. Każdy
kęs długo przeżuwałam, próbując zmusić się do zjedzenia chociaż połowy.
Ostatecznie po kilku minutach usiłowania wmuszenia w siebie obiadu, odsunęłam
talerz na drugi koniec stolika. Napiłam się łyka kawy i od razu poczułam się
lepiej. Zrobiło mi się cieplej i chociaż kawa na pusty żołądek nigdy nie była
dobrym pomysłem, piłam dalej. W ciszy patrzyłam na parking, obserwując
wjeżdżające i wyjeżdzające samochody. Dzień był wyjątkowo pochmurny i na chwilę
obecną nie zapowiadało się, żeby cokolwiek mogło się zmienić. Resztki śniegu
leżały na dachach aut. Pragnęłam jeszcze przez chwilę posiedzieć sama, w ciszy,
pijąc kawę i rozmyślając. Sophie pewnie spała, a ja nie chciałam siedzieć z
Oliverem. Jego obecność mnie przytłaczała.
— Mogę się
dosiąść? — Usłyszałam głos, głos Megan. Podniosłam wzrok do góry i napotkałam
jej spojrzenie. W odpowiedzi pokiwałam tylko twierdząco głową i z powrotem
wróciłam do picia kawy. Niemal natychmiast podeszła do nas kelnerka, zbierając
zamówienie od kobiety i zabierając przy okazji talerz z naleśnikami. Chyba była
już przyzwyczajona do tego, że ludzie, którzy przychodzą tu, zazwyczaj nie mają
apetytu.
— Dawno cię
nie widziałam — powiedziałam w końcu, przerywając tą niezręczną chwilę.
— Musiałam
wziąć sobie trochę wolnego — wyznała. — Miałam trochę problemów, ale na
szczęście to już przeszłość i mogę ruszyć dalej. Byłam zobaczyć co u Sophie,
ale ten mężczyzna ciągle przy niej siedzi, a ona śpi, więc nie chciałam im
przeszkadzać.
Zacisnęłam
wargi, nie wiedząc co odpowiedzieć. Wybierając między głupim tłumaczeniem, a
ciszą — wybrałam drugą opcję.
— Nie chcę
wyjść na wścibską, ale ten mężczyzna… to ojciec Sophie, prawda? — zapytała,
patrząc na mnie niepewnie. Megan była jedną z najmilszych i najżyczliwszych
osób, jakie spotkałam w tym miejscu. Znałam ją od samego początku pobytu tutaj
i czułam, że mogę jej ufać. Są osoby, które się zobaczy — i po prostu się wie,
że te osoby są dobre. Takim człowiekiem była Megan.
— Tak, to
ojciec Sophie. Nie mogłam mu przecież zabronić kontaktu z nią, sama nie…
— Dobrze
zrobiłaś — przerwała mi kobieta.
Położyła
swoją dłoń na mojej i spojrzała się na mnie z troską. Megan była dla mnie jak
matka, której w ostatnich latach tak bardzo mi brakowało. Kiedy zaszłam w
ciążę, padło wiele przykrych słów, przez które tak diametralnie zmieniłam swoje
życie. Teraz, po pewnym czasie, żałowałam wielu rzeczy, ale najbardziej nie
potrafiłam sobie wybaczyć utraty kontaktu z rodzicami. Dla każdego człowieka
rodzice powinni być osobami, którym można się wyżalić, opowiedzieć o swoich
problemach. I kiedy Megan trzymała moją dłoń, poczułam się strasznie smutna.
Potrzebowałam usłyszeć pocieszający głos taty, jednak jedyne co mi pozostało, to
ich wspomnienie. Wątpiłam w to, że kiedykolwiek uda mi się odnowić z nimi
kontakt. W moich oczach zebrały się łzy; szybko opuściłam głowę, nie chcąc,
żeby Megan je zauważyła. Nie chciałam, żeby się o mnie martwiła. Miała
wystarczająco swoich problemów, bym mogła obciążać ją jeszcze dodatkowo moimi.
— Wszystko
będzie dobrze — powiedziała, jakby czytając mi w myślach. Czasami te proste i
trochę naiwne słowa potrafiły podnieść człowieka na duchu.
— Wiem. —
Pokiwałam głową, lekko się uśmiechając. — Muszę wracać do Sophie. Dzięki za
rozmowę, Megan.
— Już
uciekasz? Tak mało zjadłaś… Potrzebujesz dużo siły.
— Zjem
później, obiecuję — odparłam, wstając od stolika. Wyszukałam w kieszeni spodni pieniądze
i zostawiłam je na stoliku. Zanim wyszłam z kawiarni, odwróciłam się za siebie
i pomachałam Megan na pożegnanie.
~
Do łazienki
wpadłam w ostatniej chwili. Otworzyłam drzwi do toalety i po chwili wszystko,
co niedawno zjadłam, zwymiotowałam. Gorzka kawa w takich chwilach nie była
dobrym rozwiązaniem i zrozumiałam to trochę za późno. Usiadłam na podłodze,
opierając głowę o ścianę. Oddychałam głęboko, próbując się uspokoić. Dopóki nie
wyszłam z kawiarni, wszystko było w porządku. Później pomyślałam o Sophie, o
tym co ją czeka i poczułam mdłości… tak bardzo się o nią bałam, że normalne
funkcjonowanie zaczynało być dla mnie coraz trudniejsze. Przymknęłam na chwilę
oczy. Posadzka była zimna; czułam na plecach lekkie dreszcze. Nie chciałam się
bać, ale w takich chwilach trudno było mi wierzyć w słowa „wszystko będzie
dobrze”. Objęłam się ramionami. Do oczu napłynęły mi łzy, ale chyba byłam
dzielna, bo żadna nie wydobyła się na zewnątrz. Urwałam kawałek papieru i
przetarłam nim oczy. Straciłam rachubę czasu — sama nie wiedziałam ile czasu
byłam już w łazience. Miałam zamiar już wstawać, kiedy usłyszałam, że ktoś
wchodzi do środka.
— Jesteś
tutaj? — Głos Malfoya rozniósł się po drugiej stronie drzwi. Na początku wcale
nie miałam zamiaru odpowiadać, jednak rozsądek kazał mi otworzyć kabinę i się
pokazać. Nie wstając z podłogi, dosięgnęłam klamki i ją nacisnęłam. — Jesteś —
powiedział, stojąc ciągle w tym samym miejscu, kiedy drzwi otworzyły się na
oścież. Odwrócił się za siebie, jakby chciał się upewnić, że nikogo za nim nie
ma, i wszedł do środka. Mimo że było tak niewiele miejsca, zamknął za sobą
drzwi i po chwili usiadł naprzeciwko mnie. Wpatrywał się we mnie intensywnym
wzrokiem, a ja uciekałam przed jego spojrzeniem, patrząc na swoje dłonie.
— Nie
jesteś u Sophie?
— Jak
widać, nie jestem.
W ustach
nadal czułam nieprzyjemny smak; marzyłam w tej chwili o napiciu się herbaty
albo rumianku. Nie wiedziałam po co Draco tak naprawdę mnie szukał; ale nie
chciałam o tym myśleć. Jeszcze przez ten jeden moment pragnęłam trzymać się nadziei,
że wszystko jest dobrze. Malfoy przyglądał mi się, jakby próbował zrozumieć
czemu tu jestem i dlaczego nie ma mnie przy córce.
— A ty
czemu tu jesteś? Szukałeś mnie? — zapytałam w końcu, odważając się spojrzeć na
mężczyznę. Ta sytuacja była dziwna: siedzieliśmy na podłodze w małej toalecie,
naprzeciwko siebie. I chociaż byliśmy tak blisko, myślami oboje przebywaliśmy
gdzieś daleko. Draco miał na sobie biały kitel. Był nieprawdopodobnie blady i
wyglądał tak, jakby był chory. Jego oczy — miał tak cholernie piękne oczy —
lekko błyszczały, kiedy na mnie patrzył. Wiedziałam, że czuje do mnie to samo,
co ja do niego, jednak zarówno on, jak i ja, byliśmy dobrzy w ukrywaniu swoich
uczuć.
— Tak,
szukałem — odparł po kilku sekundach. — Spotkałem Megan w kawiarni i
powiedziała, że miałaś wrócić do Sophie, ale w jej sali spotkałem tylko Wooda.
Ostatnio lubisz zaszywać się w łazience, więc pomyślałem, że możesz tu być. I
jesteś.
— Co się
działo z Megan w ostatnich tygodniach? Dawno jej nie widziałam — powiedziałam,
chcąc zboczyć z tematu Olivera. Kłótnia była ostatnią rzeczą, której teraz
potrzebowałam.
— Miała
problemy z byłym mężem. Wyjechała na trochę do siostry, dobrze jej to zrobiło.
Pokiwałam
ze zrozumieniem głową, nie chcąc się już się o nic więcej dopytywać. Mimo że w
mojej głowie krążyło w tej chwili milion pytań, ceniłam prywatność Megan i
zamierzałam to uszanować. Wiedziałam jak to jest, kiedy ludzie szepczą za
plecami, pokazują palcami; nie życzyłam takiego traktowania nawet najgorszemu
wrogowi.
— Więc po
co mnie szukałeś?
—
Pielęgniarka powiedziała, że za chwilę przyjdzie do ciebie z wynikami, więc
dobrze by było, jakbyś była tam na miejscu — wyjaśnił krótko, wstając z
podłogi. Otworzył drzwi toalety, robiąc mi przy tym miejsce, żebym i ja mogła
się podnieść. Podał mi swoją dłoń, a ja ją lekko ujęłam, stając na nogach. Z
powrotem poczułam mdłości, ale zacisnęłam usta, odetchnęłam kilka razy głębiej
i wszystko przeszło.
— Czemu nie
powiedziałeś mi od razu? Nie siedziałabym tu, tylko poszła dowiedzieć się jakiś
szczegółów. — Puściłam jego dłoń i nachyliłam się nad umywalką. Odkręciłam
wodę, po czym przemyłam twarz zimną wodą. Potrzebowałam takiego orzeźwienia;
zaczęłam myśleć jaśniej i, przede wszystkim, rozsądniej. Wytarłam twarz
papierowym ręcznikiem. W odbiciu lustra zauważyłam Malfoya, opierającego się o
ścianę.
— Bo to bez
różnicy, czy czekałabyś tu czy pod salą. Zauważyłem, że gorzej się czujesz,
więc nie chciałem ci mówić, bo od razu chciałabyś iść. Nawet jeśli mogłabyś się
po drodze przewrócić, miałabyś to w nosie. Czasami powinnaś myśleć trochę o
sobie, wiesz?
— Mając
chore dziecko, wszystko schodzi na drugi plan, powinieneś to dobrze wiedzieć. Własne
samopoczucie, swoje potrzeby… takie rzeczy nie są już ważne. — Odwróciłam się w
jego stronę. — Chodźmy, może już przyszła.
Draco
kiwnął głową. Wyszliśmy z łazienki, idąc w stronę sali dwieście trzynaście. Droga
ta wydawała mi się być o wiele dłuższa, niż kiedykolwiek. Czas się niesamowicie
dłużył, ale zauważyłam, że tak już jest w takich chwilach. Dzisiaj był pierwszy
dzień świąt, Boże Narodzenie, jednak na szpitalnych korytarzach było więcej
osób, niż poprzedniego dnia, w Wigilię. Pojedyncze osoby wychodziły z
poszczególnych sali — jedyni bardziej szczęśliwi, drudzy mniej. Spędzanie świąt
w szpitalu było okropnym przeżyciem. Pocieszało mnie jedynie to, że byłam tu z
Sophie. Ona potrzebowała mnie, a ja potrzebowałam jej; nie potrafiłam wyobrazić
sobie życia bez niej. Ciężko było mi myśleć, jak wyglądałby mój świat, gdyby
nie ona. Moja codzienność była wypełniona jej śmiechem, wspólnymi zabawami. Bez
niej przecież nic nie miałoby sensu.
W końcu
doszliśmy do miejsca. Nie czekałam: od razu weszłam do środka. Przy łóżku
Sophie siedział Oliver. Ciągle się w nią wpatrywał i nie zauważył momentu, w
którym pojawiłam się w sali. Dopiero kiedy znalazłam się po drugiej stronie
łóżka, przeniósł swój wzrok na mnie. Kiwnął głową i wstał z krzesła. Zanim
wyszedł, obejrzał się za siebie, a na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech.
Może odnalazł dopiero swoje szczęście i tego dnia zdał sobie z tego sprawę?
Spojrzałam
na Sophie. Dziewczynka spała na boku. Na końcu łóżka leżał jej ulubiony miś,
przywieziony dzisiejszej nocy z domu. Kiedy maskotka znajdowała się gdzieś
blisko niej, wydawała się spokojniejsza. Wzięłam do swoich rąk jej małą dłoń.
Była zimna, dlatego po chwili poprawiłam kołdrę, lepiej przykrywając nią
Sophie. Pod oczami miała sińce, a twarz była bledsza niż zwykle. Nie pamiętam
ile dokładnie czasu tam siedziałam, ale w pewnym momencie z moich oczu spłynęło
kilka pojedynczych łez. Zacisnęłam mocno powieki, powstrzymując się od dalszego
płaczu. To w niczym mi nie pomagało, mogłam jedynie poczuć chwilową ulgę, ale
rzeczywistość zaraz wracała z podwójną siłą.
Ktoś wszedł
do sali — spojrzałam do góry i zauważyłam Malfoya. Kiwnął głową, dając mi znak,
żebym wyszła na zewnątrz. Zerknęłam ostatni raz na Sophie, po czym ruszyłam do
drzwi wyjściowych. Na korytarzu, pod ścianą, siedział Oliver, a niedaleko niego
stał lekarz, który przyjął Sophie tej nocy. Trzymał w dłoniach plik papierów,
przeglądając je. Byłam pod wrażeniem tego, jak szybko potrafili zorganizować
zespół, by wszystko dokładnie zbadać. Takich lekarzy nie spotykało się często,
dlatego tym bardziej się cieszyłam, że Sophie trafiła właśnie tutaj, a nie
nigdzie indziej. Odgłos moich kroków było słychać na całym korytarzu; lekarz od
razu się na mnie spojrzał. W jego wzroku dostrzegłam coś niepokojącego i poczułam,
że to nie zwiastuje niczego dobrego.
— A więc?
Wszystko wyszło w porządku? Mogę oddać Sophie nerkę? — zapytałam od razu,
podchodząc bliżej lekarza. Mężczyzna zdjął okulary, chowając je do kieszeni
fartucha.
— Wyniki nie
wyszły zbyt dobrze, twój organizm jest bardzo osłabiony… taki poważny zabieg w
tej chwili byłby dla ciebie bardzo niebezpieczny, a przecież to nie o to
chodzi. Sophie ma mało czasu, a regeneracja twojego organizmu nie zajdzie ot
tak, potrzebujesz do tego kilka tygodni — mówił spokojnie. — Nie przeprowadzimy
przeszczepu z twoimi wynikami. Wpisaliśmy Sophie do rejestru, ze względu na
stan jej zdrowia nie powinna długo czekać.
Kiedy to
wszystko mówił, usiadłam na krześle. Z każdym wymawianym przez niego słowem
moja nadzieja coraz bardziej obumierała. Nie płakałam, nie krzyczałam,
milczałam. Czułam, jakby wszystkie pozytywne uczucia nagle mnie opuściły; jakby
świat stracił wszystkie kolory i chyba rzeczywiście tak było. Lekarz coś do
mnie mówił, ale już go nie słuchałam. Wpatrywałam się przed siebie, analizując
od nowa wszystkie słowa mężczyzny. Nie
przeprowadzimy… niebezpieczny… nie powinna…
— Ja to
zrobię. Oddam Sophie nerkę.
_____________
Hej,
kochani!
Kolejny
rozdział — już dwudziesty drugi — mam przyjemność opublikować. Szczególnie mi
zależało, żebym opublikowała ten rozdział jeszcze we wrześniu i nawet nie
wiecie jak bardzo się cieszę, że mi się to udało! Dwa rozdziały w jednym
miesiącu to dla mnie nie lada wyczyn, bo w sumie nie pamiętam, kiedy ostatni
raz takie coś mi się zdarzyło; chyba przy poprzednim opowiadaniu. :) Pomocą w
pisaniu był na pewno brak internetu przez kilka dni, bo kiedy nie miałam co
robić, chcąc czy nie chcąc, w końcu otwierałam worda i dopisywałam coś do
rozdziału. Jeśli chodzi o ten rozdział, muszę Wam powiedzieć, że jestem z niego
nawet zadowolona! Wszystko wyszło mi tak, jak zaplanowałam. Chciałam, żeby ten
rozdział był trochę spokojniejszy, ze względu na to, co w nim opisuję. Mam
nadzieję, że sprostałam Waszym wymaganiom. Przy okazji pozdrawiam anonimową
Kate, która już przy poprzednim rozdziale przejrzała mnie na wylot. ;)
Co u Was
słychać, kochani? Jak po miesiącu uczęszczania do szkoły? Nauczyciele bardzo
gnębią? Piszcie, co ciekawego się u Was dzieje. Ja już we wtorek zaczynam
zajęcia i nawet nie wiecie jak bardzo się tym stresuję! Mam nadzieję, że studia
nie są takie straszne, jak mi się wydaje. Na razie przyzwyczajam się do nowego
miasta — jeżdżenia tramwajami, autobusami i tego całego zgiełku.
To chyba
tyle. Za każdym razem, kiedy zaczynam pisać notkę pod rozdziałem, obiecuję
sobie, że tym razem aż tak się nie rozpiszę, ale zawsze wychodzi zupełnie na
odwrót. :( No cóż, piszcie, komentujcie (bo komentarze to dla mnie paliwo do
pisania) i… trzymajcie się! Do zobaczenia wkrótce.
(Głosowanie
na Dramione Award Poland wciąż trwa — NWW bierze udział w kategorii dramione dorosłość —
jeśli ktoś ma ochotę zagłosować: link!)
Dziękuję za 100 tysięcy wyświetleń.
Dziękuję za 100 tysięcy wyświetleń.
M.
Jej ale stęskniłam się za Tym opowiadaniem... Rozdział cudowny, pomimo, że wszystko co się dzieje na razie jest bardzo smutne. Czekam na kolejne części i życzę wiele weny :)
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło czytać takie słowa, więc bardzo dziękuję! Cieszę się, że rozdział Ci się spodobał. :)
UsuńDziękuję za komentarz!
M.
W końcu komentuje na bieżąco.
OdpowiedzUsuńO rety tak dawno nie było nowego rozdziału a ty jak zwykle wracasz z wielką pompą czym pozytywnie zaskakujesz.
Oliver... hmmm nie mam dokładnego zdania na temat Olivera. Sama nie wiem właściwie co o nim mogłabym powiedzieć.
Mam złe przeczucie iż zaburzy delikatną nić jaka łączy Draco i Hermionę.
Może przynieść więcej kłopotów zamiast pomocy i jakoś tak nie mam o nim za dobrego zdania.
Porzucił Hermione a teraz znalazł się jako wrażliwy ojciec.
Brr. mam nadzieję, że Hermiona nie będzie dla niego zbyt miła i od początku pokaże mu gdzie jego miejsce.
Jestem ciekawa co będzie dalej z Sophie i czy Hermiona będzie mogła być dawcą.
Czekam na ciąg dalszy i pozdrawiam!
Czy ja wiem czy tak dawno? Trzy tygodnie odstępu to dla mnie wcale nie tak dużo, powiedziałabym nawet, że jak na mnie to mały odstęp. :D
UsuńOliver to... generalnie dobry człowiek, który podjął w życiu jedną złą decyzję, na takiego chcę go wykreować.
Co dalej z Sophie już w kolejnych rozdziałach!
Dziękuję za komentarz. ;)
M.
Witaj,
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc chciałam napisać WRESZCIE jakiś porządny komentarz, a jak przyszło co do czego, to mam pustkę w głowie. Może po kolei:
Hermiona - niezwykle dojrzała, nad wyraz uczciwa, gotowa oddać wszystko dla dziecka. Wykreowałaś tę postać w tak świetny sposób, że nie pozostaje nic innego jak tylko bić brawa. Jej przemyślenia zwalają z nóg, jej troski i obawy wzbudzają altruizm u każdego, zatwardziałego hipokryty. Wszystko ozdobione Twoim cudownym stylem, masą przemyśleń i głębokiej refleksji... uwielbiam!
Oliver - wzbudza moją niechęć. Ok, rozumiem, szukał ich, wrócił, cieszy się jak wariat, że poznał Sophie, ale to trochę... za późno, przynajmniej jak dla mnie. Nie wiem, czy mój stosunek do niego opiera się tylko na tej nutce zagrożenia, jakie wtargnęło do, w miarę uporządkowanego życia Hermiony i Dracona, czy po prostu dlatego, że z góry jestem nieufna w stosunku do ludzi. Jak powiedziała Herm, każdy zasługuję na drugą szansę. Jeśli odda małej swoją nerkę, (bo to do niego należy ta ostatnia kwestia, prawda?)to przysięgam, że będę go wielbić! Ale jeśli wtargnie z buciorami pomiędzy Dracona i Herm to mnie popamięta, a co! :D
No i na koniec, blond wisienka na torcie - Dracze. W tym rozdziale jest mi go tak niewyobrażalnie szkoda! Od razu został na drugim planie, a nasza Herm, mimo iż nieświadomie, to jednak więcej uwagi poświęca Oliverowi, niż jemu. Draco to taka ostoja, pomocny i zaradny, zawsze gotowy by nastawić rękaw do wypłakania, lub by podnieść Cię z posadzki, gdy nie będziesz miała sił, by stać dalej, dlatego też tak bardzo mi go szkoda :/
Rozdział sam w sobie jest genialny! Tak wychuchany i budzący wiele uczuć. Gratuluję Ci, bo niełatwo stworzyć coś tak przejmującego, dogłębnego i pięknego, za jednym razem. Chylę czoła i błagam o więcej, Iva Nerda
Ivo, Twój każdy komentarz jest porządny! Za każdym razem kiedy czytam Twoje komentarze unoszę się kilka metrów nad ziemią, tyle mi prawisz komplementów. :)
UsuńMuszę przyznać, że co do zachowań Hermiony często mam jakieś "ale", nie wiem czy pasują do niej niektóre zachowania, zastanawiam się nad dialogami, bo nie chcę popełnić żadnej gafy - więc tym bardziej si,e cieszę, że tak uważasz!
Oliver rzeczywiście zrozumiał swój błąd późno, ale w końcu lepiej później niż wcale. Jego powrót na pewno dużo namieszał, więc czy przyniesie to Hermionie spokój, czy wręcz przeciwnie... niedługo się okaże. :D Draco rzeczywiście jest taki pomocny, gotowy dla niej na poświęcenia, jedyne pytanie, czy wytrzyma tak przy niej trwać wiedząc, że obok jest ojciec Sophie, Wood.
Bardzo się cieszę, że rozdział Ci się spodobał! Mam nadzieję, że kolejne rozdziały równie przypadną Ci do gustu. :)
Dziękuję za komentarz!
M.
Najpierw radosc, że pojawił się nowy rodzial. Potem lekki smutek, że względu na małą Sophie, a także na zachwianie relacji między Draco a Hermiona spowodowana pojawieniem się tego trzeciego. Wierzę że jednak wszystko się ułoży. Twoje opowiadanie jest mieszanka skrajnych uczuc: radości szczęścia ale także smutku i bólu i to właśnie to zróżnicowanie emocji lubię w nim najbardziej. Dokonałem dodajesz opisem wszystkie te uczucia. Czekam na kolejny rozdział i zycze powodzenia na studiach.
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że tak uważasz! Takie słowa są dla mnie bardzo miłe i nawet nie wiesz jaką przyjemność sprawiają mi takie komentarze. :)
UsuńDziękuję bardzo za taki miły komentarz! Sama nawet nie wiem co odpisać, bo często mnie w takich chwilach zatyka, że mam takich świetnych czytelników. :)
M.
Kochana, rozdział wyszedł Ci naprawdę piękny. Spokojny,emocjonalny...lubię to! I to nawet bardzo ;)
OdpowiedzUsuńSzkoła jak szkoła, klasa maturalna męczy. W którym mieście zdecydowałaś się na studia? Tak czy tak życzę Ci powodzenia i trzymam mocno kciuki! Dasz radę :D
Pozdawiam
Vivenn
Baaardzo się cieszę, że rozdział Ci się spodobał! Klasa maturalna jest straszna, ale minie naprawdę szybko, zanim się obejrzysz, a już będzie maj, wybór studiów. :D
OdpowiedzUsuńWybrałam Łódź - więc jak ktoś chciałby się spotkać, to śmiało, haha. :D Kciuki na pewno mi się przydadzą. Ja też trzymam za Ciebie kciuki!
Dziękuję pięknie za komentarz. :)
M.
Dalej, dalej, błagam, DALEJ!!!!!
OdpowiedzUsuń:)
UsuńWstyd i hańba, że zapomniałam o tym blogu! No, ale już jestem i wszystko nadrabiam. Oliver...hmm... tak w sumie to nie wiem, co o nim myślę. No, ale on mnie za bardzo nie obchodzi. Draco i Hermiona! Taaak, to jest to, o czym chcę Ci napisać. Są cudowni! Niby teraz nic szczególnego się między nimi nie dzieje, ale i tak są słodcy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
dramione-ja-to-ja.blogspot.com
A tam, ja też często zapominam... o naprawdę wielu rzeczach. :D
UsuńDziękuję za komentarz!
M.
Tak jak już Ci apelowałam: Jeśli już ktoś miałby umierać, wolałabym, żeby to był Oliver. Nie Sophie. Ale jak kto woli. Wyjątkowo ty tu rządzisz.
OdpowiedzUsuńOd czego by zacząć? Może od końca? Pojawienie się Olivera było nieuchronne. Ja ogólnie nie lubię słuchać tłumaczeń, a jego wyjaśnienia... Idiotyczne! Podziwiam Hermionę, że dopuściła go do Sophie. Nie wiem, czy bym tak potrafiła. Może gdybym miała dziecko, wiedziałabym, i przede wszystkim umiałabym, przełożyć dobro dziecko ponad swój żal, urazę i niewyobrażalną zazdrość.
Śmieszne jest dla mnie to, że ty potrafiłaś się postawić w takiej sytuacji. Ja bym dodała chociaż jakąś zażartą kłótnie, bym jako autorka pokazała swoje zdanie, itp. Ten tekst pokazuje jak niesamowicie dojrzała jesteś. Dojrzała z charakteru i literackiego punktu widzenia.
Malfoy... Widzę w nim siebie! Nie pokazuje, jak boli go cała sytuacja, a prostu trwa przy Hermionie, dopóki ona tego chce.
Osobiście zazdroszczę Ci tego tekstu. Płakałam przy ostatnich akapitach. Wywołałaś dużo zamieszania, ale podoba mi się to. Twój styl tak się zmienił, tak dorósł w przeciągu tych naszych dwóch lat. :)
Opisy są pełne współczucia i wyobraźni. W tekście nie widzę tylko Ciebie, ale też magię.
Czekam na więcej. Do następnego!
Wyjątkowo to do mnie należy ostatnie słowo co stanie się z którym bohaterem i to uczucie jest naprawdę świetne!
UsuńDużo miłych słów mi tu napisałaś, a ja nie wiem czy na nie zasługuje. Pozostaje mi więc tylko podziękować! Mam nadzieję, że kolejne rozdziały spodobają Ci się tak samo.
Dziękuję za komentarz!
M.
Weszłam na twój blog niedawno. Dzisiaj do rana go czytałam. Muszę Ci powiedzieć, że jest to najlepsze opowiadanie jakie kiedykolwiek czytałam. A musisz mi uwierzyć na słowo, że już trochę ich było. Masz prawdziwy talent, kochana. Myślę, że najbardziej podobają mi się zawroty akcji. Najpierw jest fantastycznie,a potem nagle wszystko się burzy. Jak w życiu. Z początku twoja fabuła wydawała mi się szaleństwem, bez sensu. Teraz stwierdzam, że to prawdziwe dzieło sztuki. Życzę Ci, żeby Twoje rozdziały nadal były tak niesamowite i poruszające.
OdpowiedzUsuńE.
Nawet sobie nie wyobrażasz, jak bardzo wzruszył mnie Twój komentarz! Bardzo się cieszę, że tak uważasz. Dziękuję za wszystkie miłe słowa i mam nadzieję, że kolejne rozdziały będą Ci się podobały równie mocno i nie zawiodę. :)
UsuńDziękuję za komentarz!
M.
A jednak nie zdołałam poskromić swojej ciekawości i przeczytałam ten rozdział, nawet nie zauważyłam kiedy.:D
OdpowiedzUsuńO rany. Czy ostatnie słowa należały do Olivera? Pewnie tak. Właśnie podejrzewałam, że tak może się stać; że Hermiona nie będzie mogła oddać swojej nerki i w tym czasie na scenę wkroczył Wood. Jestem nastawiona do jego postaci nieco sceptycznie. Twierdzi, że szukał Hermiony i pewnie tak było, ale sam fakt, że wcześniej ją tak potraktował jest okrutny. Hermiona może i powinna mu wybaczyć, ale na tym koniec. Jak było wspomniane w tekście, są dwójką różnych ludzi, których łączy tylko Sophie. Mam nadzieję, że tak pozostanie. W każdym razie cieszę się, że dobrze dogaduje się z córką.
Ten rozdział jest niby spokojny, ale i tak trzyma w napięciu. Obawiałam się jak zareaguje Draco na pojawienie się Wooda, ale prócz paru nieprzyjemnych zdań, nie stało się nic wielkiego. Ojeju, Hermiona zdała sobie sprawę, kim jest dla niej Malfoy, że go kocha...Pięknie opisałaś tą chwilę: nieśmiałość, poczucie wdzięczności i niepewność. Granger wie, że on czuje to samo, ale obydwoje jak na razie skrywają to w sobie i powoli idą do przodu. Sceny dramione bardzo mi się podobają, sytuacja w toalecie też była całkiem pomysłowa. Podczas czytania tylko czekam aż pojawi się Draco; co powie, jak się będzie zachowywał. Inne sceny oczywiście też są bardzo ciekawe. Podobały mi się też przemyślenia Hermiony. Świetnie opisałaś jej sytuację. Sophie jest dla niej wszystkim i świadomość, że jest chora, a ona nie może nic zrobić, wyniszcza ją coraz bardziej. Dobrze, że ma wsparcie Dracona i nawet Megan. Mam nadzieję, że Hermiona spróbuje odnowić również w swoim czasie relacje z rodzicami. Nie wyobrażam sobie jak mogła być wcześniej taka samotna...:(
Czekam na kolejny rozdział, na to co się stanie i ogólnie nie mogę się doczekać. Pisz też jak tam na Twoich studiach, jestem bardzo ciekawa co i jak.
Pozdrawiam :))
Nela.
Cieszę się, że aż tak się wciągnęłaś w czytanie! To jedna z najlepszych rzeczy, jakie może usłyszeć autor od swoich czytelników. :)
UsuńTak, tak. Ach, już kolejna osoba, która przeczuwała, że to tak się może skończyć! A myślałam, że chociaż trochę Was zaskoczę.
Oliver to dobry człowiek, który popełnił w życiu kilka błędów i tak chciałam go przedstawić.
Hm, jeśli chodzi o relację Draco i Olivera, nie spodziewajcie się fajerwerków w postaci kłótni itp., bo to dorośli ludzie, znający powagę sytuacji, w jakiej bliscy im ludzie się znaleźli.
Bardzo się cieszę, że sceny z Hermioną i Draco Ci się podobają! Staram się ich wpleść jak najwięcej, chociaż wiadomo, że wychodzi to różnie.
Na moich studiach... do przodu. Ostatnio trochę się pogubiłam, ale wracam do życia! ;) Opowiadaj co u Ciebie.
Dziękuję za komentarz!
M.
Witam serdecznie!
OdpowiedzUsuńwspaniała historia, naprawdę. Od niedawna śledzę Twojego bloga, pochłonęłam szybko rozdziały, które czyta się bardzo szybko i przyjemnie.
Czytałam wiele Dramione, dlatego chciałabym pochwalić Cię za Twoją oryginalność. Mimo że spotykałam się już nieraz z doktorem Malfoyem, to nie w takiej odsłonie. Podoba mi się, że przedstawiłaś go jako profesjonalistę w swoim fachu - że mimo wszystko chciał pomóc Hermionie i Sophie.
Jak najbardziej staram się również zrozumieć uczucia i rozpacz Hermiony względem sytuacji Sophie (staram się, ponieważ sama nie jestem matką i nigdy nie wiadomo, jak człowiek zachowałby się w takiej sytuacji), aczkolwiek czasami już mnie drażniła ;) - takie moje odczucia. Oczywiście nie neguję teraz tego, w jaki sposób piszesz, ponieważ piszesz bardzo dobrze - chciałaś ją w tej sposób przedstawić, dlatego to szanuję jak najbardziej ;) To tylko momentami moje odczucie. Mam ochotę ją kopnąć w tyłek i wrzasnąć "weź się w garść, kobieto, skończ się nad sobą rozczulać!".
Podoba mi się także, że w opowiadaniu się pojawił Oliver. Byłam ciekawa, czy wróci on do życia Hermiony i mnie nie zawiodłaś. Liczę, że rozwiniesz jeszcze ich relacje.
Troszkę mi smutno, że już opowiadanie kłania się ku końcowi. Mam nadzieję, że jeszcze wrócisz z czymś świeżym, co zresztą równie chętnie przeczytam.
Pozdrawiam i życzę dużo weny,
Predit.
[http://szaty-milosci-dramione.blogspot.com/]
Jejejej, bardzo się cieszę, że tak uważasz! Od razu na początku bardzo Ci dziękuję, że postanowiłaś napisać komentarz, bo nawet nie wiesz jak poprawiłaś mi nim humor. :) Dziękuję za wszystkie miłe słowa. Jeśli chodzi o Hermionę - muszę przyznać Ci rację - bo czasami czytając moje poprzednie rozdziały, mam ochotę co nieco pozmieniać! :)
UsuńOliver, Oliver, Oliver... Do końca opowiadania będzie się pojawiał w rozdziałach.
Mi też jest smutno, że już niedługo koniec, bo jakby nie patrzeć, bardzo przywiązałam się do tej historii - piszę ją już praktycznie 2,5 roku. Kto wie, może jeszcze wrócę z kolejnym opowiadaniem?
Dziękuję za komentarz!
M.
Jestem tu z tobą dopiero od nie dawno i muszę ci powiedzieć, że twoje opowiadanie stało się jednym z moich ulubionych ;) Jestem ciekawa jak rozwinie się dalsza relacja Draco i Hermiony. Czekam na next.
OdpowiedzUsuńP.S Nominowałam cię do Liebster Blog Award. Więcej informacji tutaj -> http://mioloscprzychodzinieoczekiwanie.blogspot.com/2016/11/liebster-blog-award-nominacja-do.html
Bardzo się cieszę! Postaram się niedługo odpowiedzieć na nominację. :)
UsuńM.
#MagiczneSmakołyki #PieprzneDiabełki
OdpowiedzUsuńPrawdę mówiąc, rozumiem rozżalenie Draco i pretensje. Pewnie każdy byłby zły, gdyby był na jego miejscu. Ale kamień z serca, że Hermiona nie zmieniła zdania.
Cieszę się, że Oliver postanowił się... zrehabilitować? Tak, to chyba dobre słowo. Nie wiem dlaczego, ale mam przeczucie, że to on postanowił oddać nerkę. Mam rację?
Na bloga trafiłam dzięki Akcji komentatorskiej „Magiczne Smakołyki”.