Noc to czas na analizy.
Analizy tego, co było i tego, co mogłoby być — wymyślanie dialogów, sytuacji,
które tak naprawdę nigdy się zdarzą. Niebo tego wieczoru było czyste, a morze
znacznie się uspokoiło. Stałam przy oknie i wpatrywałam się w widok, znajdujący
się za szybą. Dopiero niedawno wróciliśmy do pensjonatu po długim spacerze. Nadal czując na plecach dreszcze, narzuciłam na plecy koc, chcąc
choć trochę się ogrzać. Zastanawiałam się co u Sophie, czy wszystko u niej w
porządku… Zostawienie jej samej, z Oliverem, miało pewne plusy, które zaczęłam
dopiero niedawno dostrzegać. Ich więź z każdą chwilą stawała się coraz trwalsza
i chociaż czasem czułam się odtrącona, wiedziałam, że tak właśnie musi być. Przez
kilka lat miałam Sophie tylko dla siebie, teraz inne osoby musiały się nią
nacieszyć. Odeszłam od okna i usiadłam na skraju łóżka, biorąc w dłonie kubek z
ciepłą herbatą. Napiłam się łyka, od razu czując się lepiej. Ten wyjazd, mimo
że kosztował mnie wiele nerwów, był dobrym rozwiązaniem. Odpocząć od świata —
to właśnie tego w tej chwili najbardziej potrzebowałam. Przez wiele lat byłam
sama, męczyłam się ze swoimi problemami, nikomu ich nie wyjawiając. Żyłam z
dnia na dzień, myśląc tylko o dziecku, a zapominając o sobie. I chociaż za nic w
świecie nie zamieniłabym się z kimś na inne, być może łatwiejsze życie, byłam zmęczona.
Chciałam spać. Bez myślenia o
problemach i o tym, co czeka mnie w kolejnych dniach. Chociaż raz tak po prostu
przestać myśleć. Położyłam się na łóżku, odkładając wcześniej kubek z herbatą
na stolik. Przymknęłam oczy i pewnie bym zasnęła, gdybym po chwili nie usłyszała
cichego pukania. Niechętnie uniosłam powieki ku górze i zauważyłam Malfoya —
nikogo innego się nie spodziewałam. Stał w drzwiach, a w rękach trzymał swój
płaszcz.
— Planujesz gdzieś wyjść? —
zapytałam, nie podnosząc się z łóżka.
— Planujemy gdzieś wyjść, tak
— odparł, wchodząc do środka. Już zdążył się przebrać: założył ciemną koszulę i czarne spodnie, jakby już
wcześniej dokładnie miał wszystko zaplanowane, patrząc na to, że dopiero
wróciliśmy. Uśmiechnęłam się, gdy mężczyzna powiesił swój płaszcz na oparciu
krzesła. Nie przestawał mnie zaskakiwać.
— Dobrze wiedzieć —
mruknęłam, podnosząc się do pozycji siedzącej. Malfoy w tym czasie wyjął z
szafy moją kurtkę, patrząc na mnie wyczekująco. — Powiesz mi gdzie idziemy, czy
mam już zacząć zgadywać?
— I tak ci nie powiem. Ubierz
się ładnie, to wystarczy. — Zaśmiał się. Wcześniej nie zauważyłam, żeby
kiedykolwiek przy mnie głośno się śmiał. Ten wyjazd dał naszej dwójce to, czego
potrzebowaliśmy już od długiego czasu: siebie. Przez te wszystkie lata, kiedy
miałam przy sobie tylko Sophie, zastanawiałam się, czy kiedykolwiek będę miała
szansę być z kimś szczęśliwa. Chciałam poznać kogoś, kto będzie dla Sophie jak
ojciec, ale nikogo nie potrafiłam obdarzyć zaufaniem. Teraz, kiedy kilka
miesięcy temu spotkałam Malfoya, wszystko się zmieniło… i nie potrafiłam już
myśleć o tym, że nie mogę być szczęśliwa. Mogłam, a szczęście dawał mi właśnie
Draco.
— Bardzo ładnie? — Wstałam z
łóżka i podeszłam do mojej torby. Wyjęłam z niej czarną sukienkę z długim rękawem
— jedyną, którą postanowiłam wziąć — po czym wyszłam do łazienki szybko się
przebrać. Malfoy coś powiedział, ale przez zamknięte drzwi nie usłyszałam
odpowiedzi. Stanęłam naprzeciwko lustra i spojrzałam na swoje odbicie… Na mojej
twarzy widniał uśmiech. Taki szczery, prawdziwy, gdy po raz pierwszy niczego
nie ukrywałam. Włosy, które miałam związane w kucyk, rozpuściłam i kilka razy
przeczesałam grzebieniem. Przygładziłam je dłońmi, które wcześniej zmoczyłam wodą.
— No i bardzo ładnie —
powiedział Malfoy, kiedy wyszłam z łazienki. Pomógł mi założyć płaszcz i
wyszliśmy z pokoju.
~
Jechaliśmy ponad godzinę. Nie
miałam pojęcia, gdzie tak naprawdę jesteśmy, bo Malfoy nie chciał mi nic
powiedzieć, a po drodze nie mijaliśmy nic tak charakterystycznego, żebym mogła
się zorientować w terenie. W końcu wjechaliśmy do małego miasteczka —
najprawdopodobniej była to miejscowość, znajdująca się najbliżej naszego
pensjonatu. Ulica, którą się poruszaliśmy, była wąska. Po jej bokach znajdowały się
małe sklepiki i kamienice. Latarnie były przyozdobione świątecznymi
światełkami. W oddali zauważyłam wieżę kościoła. Mimo że było już późno, na
ulicy nie brakowało spacerujących mieszkańców miasta. Jutro miał być sylwester,
a za chwilę miał się zacząć nowy rok… Ten czas tak strasznie szybko leciał,
miałam wrażenie, że ucieka mi przez palce i nie zauważam zbyt wielu ważnych
rzeczy. Skupiłam się z powrotem na przechodniach: każdy się spieszył, chcąc
zdążyć przed zamknięciem supermarketów. W dzisiejszym świecie wszyscy byli
zabiegani, nie zatrzymując się nawet na chwilę. Ciągły bieg, chęć bycia lepszym
od innych, przysłaniały naprawdę istotne sprawy. Czym było cieszenie się z
nowego roku, jeśli nie było się z osobami, które były najważniejsze?
Zatrzymaliśmy się przed małą
restauracją. Wysiedliśmy z samochodu, a ja stałam i patrzyłam jak zaczarowana
na budynek. Przy drzwiach były rozwieszone świecące, jasne lampki, w oknach
postawione małe choinki, przystrojone bombkami i błyszczącymi gwiazdkami.
Zdałam sobie sprawę z tego, że rzeczywiście kilka dni temu były święta — przez
pogorszenie się stanu Sophie zupełnie o tym zapomniałam. Nie potrafiłam cieszyć
się tym okresem, gdy życie mojej córki stało pod wielkim znakiem zapytania. A
jednak teraz znajdowałam się daleko od niej.
— Wchodzimy? — Usłyszałam
głos Mafloya blisko mnie. Spojrzałam na mężczyznę i pokiwałam twierdząco głową.
Pewnie wziął moją dłoń, splatając nasze palce razem.
Weszliśmy do środka. Kilka
stolików było zajętych, ale większość stała pustych. Na pierwszy rzut oka można
było sądzić, że miejsce to jest małe, dopiero po chwili dostrzegłam przejście
do drugiej sali, nieco większej. Malfoy pomógł mi zdjąć płaszcz i powiesił go
na wieszaku, stojącym przy wejściu. Restauracja była niezwykle przytulna, ale
spodziewałam się tego już po tym, jak wyglądała na zewnątrz. Na dwóch ze ścian
zrobiono imitację cegieł ze specjalnej tapety, a na niej były powieszone różnej
wielkości czarno białe zdjęcia. W równej odległości na ścianach również były rozwieszone
małe, białe lampy; takiego samego koloru były też krzesła i stoliki. Dwie
kolejne ściany były szare, ozdobione tylko wymalowanymi ornamentami.
Przeszliśmy do stolika.
Zachwycona tym miejscem, nadal rozglądałam się wokół siebie, a Malfoy był moim
zachowaniem wyraźnie rozbawiony. Draco odsunął mi krzesło; podziękowałam mu
skinieniem głowy, lekko się uśmiechając. W całym pomieszczeniu panował lekki
półmrok, co dawało każdemu poczucie prywatności. Na stolikach były postawione czerwone świeczniki; palące się świeczki oświetlały chociaż trochę miejsce, przy którym siedzieli goście. Zamiast obrusów były tylko czerwone,
materiałowe, podkładki, a na nich była rozstawiona biała zastawa.
— Czy to randka? — zapytałam,
kiedy Malfoy już zajął swoje miejsce.
— Można tak powiedzieć.
— Nie zapytałeś, czy w ogóle
chcę z tobą iść na randkę.
— Przecież odpowiedź i tak
byłaby oczywista.
Podniosłam brew do góry, słysząc
te słowa. Malfoy oparł łokcie na stoliku i nachylił się w moją stronę. Poczułam
zapach jego wody kolońskiej; dzieliło nas zaledwie kilka centymetrów.
Żałowałam, że poznaliśmy się w takich okolicznościach, że nie spotkaliśmy się
wcześniej, w innym, lepszym życiu. Zacisnęłam usta i oparłam się wygodnie,
oddalając się od twarzy Draco i ucinając kontakt wzrokowy.
— Dobry wieczór, witam w
naszej restauracji… czy mogę już podać państwu menu? — Usłyszałam obok siebie.
Spojrzałam w górę i zauważyłam stojącą obok naszego stolika młodą kobietę.
— Tak, poprosimy — odparł
Malfoy; kelnerka zostawiła przede mną kartę i odeszła w stronę małego baru. W
tle leciała delikatna muzyka z gramofonu, stojącego na ladzie. — Wino?
— Chcesz mnie upić?
— Możliwe — odpowiedział, a
ja parsknęłam śmiechem. — Co wybierasz?
— Zaskocz mnie, Malfoy.
— Z przyjemnością, Granger.
~
— Skąd znasz to miejsce, ten
pensjonat? — zapytałam, gdy czekaliśmy na jedzenie. Mężczyzna spojrzał na mnie,
odchylając się lekko do tyłu.
— Właściciel pensjonatu to…
stary znajomy mojej matki. Kiedy chciała, żebym zaczął wszystko od nowa, to z
nim się skontaktowała, a on mi pomógł ułożyć sobie życie. Trochę to trwało, ale
opłacało się, bo dzięki temu jestem teraz tu, z tobą.
— Nigdy nie rozmawialiśmy o
naszych… poprzednich życiach — powiedziałam cicho, patrząc uważnie na blondyna.
Napiłam się wina wiedząc, że ta rozmowa może być trudna.
— Nie rozmawialiśmy. Chyba
nadszedł czas to nadrobić. Od czego zaczynamy?
— Szkoła — zaczęłam, a Malfoy
przewrócił oczami. — No co? Chcę wiedzieć, czemu tak strasznie mnie nie
lubiłeś, zresztą z wzajemnością. Byłeś naprawdę strasznym dupkiem.
— Przyjaźniłaś się z
Potterem, czy to nie wystarczający powód? Poza tym ciągle się wymądrzałaś i to
mnie irytowało. Zawsze wszystko wiedziałaś, o cokolwiek by nie zapytali. Kto
normalny zna odpowiedź na każde pytanie?
— Sugerujesz, że byłam
nienormalna? To miłe — powiedziałam, odkładając kieliszek z winem na stolik.
— Poza tym, hej, Gryffindor i
Slytherin, musieliśmy się nie lubić, taka tradycja. — Wzruszył bezradnie
ramionami. Nie zaczynaliśmy rozmowy o moim pochodzeniu: o tym, że pochodziłam z
mugolskiej rodziny i niejednokrotnie słyszałam z jego ust padające wyzwiska.
Stąpaliśmy po bezpiecznym gruncie, omijając to, co niepewne. — Nie wróciłaś na
siódmy rok nauki, prawda?
— Nie. Chciałam wrócić, ale
pojawiła się Sophie, z czym wiązało się to, że… opuściłam miasto, zaszywając
się w mugolskiej dzielnicy. Nie chciałam, żeby ktokolwiek mnie znalazł. A ty,
co zrobiłeś po wojnie? Gdzie byłeś, z kim?
— Wyjechałem. Dość szybko, bo
kilka miesięcy po upadku Voldemorta. Samotnie, to wydawało mi się najlepszym
rozwiązaniem. Zacząłem nowe życie, jako zupełnie inny człowiek i wszystko w
sumie było w porządku, a później pojawiłaś się ty i Sophie, i moje życie znowu
się zmieniło, tym razem na lepsze. — Uśmiechnęłam się, słysząc te słowa. — Nie
do końca wiedziałem, jak to wszystko się rozwinie. Kiedy zobaczyłem cię tego
jednego dnia na szpitalnym korytarzu, nie miałem pojęcia, jak zareagować.
Zawsze starałem się oddzielać życie zawodowe od prywatnego, ale ty wywróciłaś
wszystko do góry nogami.
— To ten moment, w którym
powinnam przeprosić?
— Nie, to ten moment, w
którym powinienem ci podziękować, bo…
— Proszę, oto państwa dania.
Życzą sobie państwo coś jeszcze? — Nagle jakby znikąd pojawiła się kelnerka z
naszymi zamówieniami. Wiedziałam, że byliśmy tak w siebie zapatrzeni, że
zwracaliśmy uwagi na to, co dzieje się wokół nas. Draco pokiwał przecząco
głową, a kobieta odeszła w stronę baru.
~
— Zainteresowania.
— Książki, filmy. Zawsze
lubiłam jeździć na łyżwach, rodzice mnie zabierali, kiedy byłam młodsza i
wracałam do domu na święta z Hogwartu. Ulubione jedzenie?
— Zupy Megan. Ewentualnie
pizza z lokalnej pizzerii, ale zupy Megan wygrywają wszystko.
— Jestem pewna, że gdybyś
zjadł moją zupę, zmieniłbyś zdanie. Nawet Sophie ją je, a to jest naprawdę duży
sukces. — Zaśmiałam się, zakładając pasmo włosów za ucho. Skończyliśmy jeść
deser i teraz czekaliśmy na kawę. Było już późno, robiłam się coraz bardziej
senna, a dla nas noc nadal trwała, tak jakby nigdy miała się nie skończyć.
Rozmawialiśmy, śmialiśmy się, cieszyliśmy się ze swojej obecności. Myślałam
tylko o nim, siedzącym naprzeciwko mnie, patrzącym na mnie z troską, czułością…
naprawdę go kochałam.
— Nie jestem pewien, czy
miałbym czas na zmienienie zdania, jeśli ta zupa byłaby ostatnim zjedzonym przeze mnie daniem…
— Kwestionujesz moje
umiejętności kulinarne? Kiedy u nas byłeś, wydawało mi się, że trzymałeś się
całkiem nieźle i wcale nie wyglądałeś na
umierającego.
— Nie chciałem ci po prostu
zrobić przykrości. Dalej, muzyka.
— Klasyczna. Zasypiam przy
dźwiękach pianina, a później ciężko mnie dobudzić.
W restauracji było już coraz
mniej osób. Kilka par, rozmawiających ze sobą przyciszonym głosem, a w sali
obok większe przyjęcie. Kelnerka chodziła między stolikami sprawdzając, czy
nikomu niczego nie brakuje. Na parapetach zostały już zapalone białe lampki, oświecające
małe choinki, stojące przy oknach. Nagle Draco wstał i odszedł w kierunku baru,
nic mi wcześniej nie mówiąc. Powiedział coś do drugiej z kobiet, które się tam
znajdowały i po chwili znowu do mnie wrócił, tyle że już nie usiadł. Stanął
naprzeciwko mnie i wyciągnął dłoń, chwytając moją.
— Co ty wyprawiasz? —
zapytałam, siadając bokiem, żebym lepiej go widziała.
— Zapraszam cię do tańca,
Granger — odparł i pociągnął mnie za sobą.
— W sumie to nawet się nie
zapytałeś, czy chcę z tobą zatańczyć.
— Musisz być taką marudą?
— Już się nie odzywam!
W tym też momencie muzyka
stała się głośniejsza i spokojne dźwięki było już słychać w całej restauracji. Zaśmiałam
się głośno, gdy wyszliśmy na środek sali. Uwaga wszystkich obecnych zwróciła
się na nas; na twarzach innych gości pojawiły się uśmiechy i obok nas, pojawiły
się też dwie inne pary. Mrok, który panował w restauracji, teraz w niczym nie
przeszkadzał, bo właśnie tak było idealnie. Mafloy przyciągnął mnie blisko
siebie, kładąc swoje dłonie na mojej talii. Swoje przeniosłam na jego kark, sprawiając,
że byliśmy jeszcze bliżej siebie. Na całym ciele miałam ciarki — ta chwila była
tak idealna, iż miałam wrażenie, że to wszystko, co się dzieje, nie dzieje się
naprawdę. Ale jednak byliśmy razem, tańcząc przy dźwiękach pianina, przytuleni.
Czułam przyspieszone bicie jego serca, jego niepewność i obawy.
— A więc za co chciałeś mi
podziękować? — zapytałam cicho, zdobywając się na odwagę. Poprzednim razem
rozmowę przerwała nam kelnerka, przynosząc nasze dania i nie zdążyłam się
niczego dowiedzieć. W ten piękny grudniowy wieczór, gdy na zewnątrz lekko padał
śnieg, po prostu nie mogło być lepiej. Nigdy nie podejrzewałam, że znajdę
miłość, ale okazało się, że to miłość znalazła mnie. Nie musiałam szukać, bo
sama przyszła, w najbardziej nieoczekiwanym momencie mojego życia.
— Za to, że jesteś. Ty i
Sophie — odpowiedział, lekko odsuwając mnie od siebie, by na mnie spojrzeć.
Nadal trwaliśmy blisko siebie, wpatrzeni w siebie. Tym właśnie była miłość, po
wielu latach szukania wreszcie znalazłam jej definicję. Z powrotem przytuliłam
się do Malfoya mocniej; po chwili poczułam, jak całuje mnie lekko w czubek
głowy.
— Myślałaś o tym, co będzie
za dziesięć lat? Co będziesz robił?
— Chcę dalej robić to, co
robię. Ratować ludzkie życia, być z tobą i Sophie. To mi najzupełniej w świecie
wystarczy.
Na ten dzień oboje
zapomnieliśmy, że Sophie została w Denver, nadal chora… Odłączyłam się od
świata, chociaż to było tak nieodpowiedzialne. Od jutra wszystko miało wrócić
na swoje właściwe tory; ja miałam być mamą, Malfoy lekarzem. Na ten wieczór
oboje staliśmy się dawną wersją samych siebie — tą roześmianą, cieszącą się z
życia i z tego, że po prostu mamy siebie. Poczułam, że Malfoy obejmuje mnie
mocniej, a w moich oczach nagle zgromadziły się łzy. Myśl o tym, że od
kolejnego dnia ponownie zacznę walkę o życie córki, w tym momencie mnie
sparaliżowała. Uciekłam od problemów, od Olivera, wyjeżdżając z Malfoyem.
— A ty? Jakie masz marzenia?
— Chcę tylko żeby Sophie
wyzdrowiała. Byłabym gotowa zrobić wszystko,
byle była zdrowa.
~
Zajechaliśmy pod pensjonat
przed pierwszą w nocy. W ciągu drogi rozmawialiśmy, ciągle na siebie zerkając. Nie
było między nami żadnej ciszy, niezręczności. Tej nocy otworzyliśmy się na
siebie, ufając sobie nawzajem. Niczego nie ukrywaliśmy, nie było żadnych
tajemnic… tylko my. W oknach domku było ciemno, najwyraźniej właściciel już
dawno spał. Cicho weszliśmy do środka, od razu kierując się w stronę schodów,
prowadzących na pierwsze piętro. Doszliśmy do swoich pokoi, trzymając się za
ręce. Czułam się jak zakochana nastolatka i tak się zachowywałam. Śmialiśmy
się, próbując być jak najciszej, chociaż tak naprawdę wychodziło zupełnie na odwrót. Oparłam się o drzwi, rozsuwając swój płaszcz. Mimo że na dobrze było
zimno i wiał mocny wiatr, w domu było niesamowicie ciepło; a może to wino,
wypite w restauracji, jeszcze na mnie działało.
— To był dobry wieczór — powiedział
Draco, stojąc naprzeciwko mnie.
— Zdecydowanie dobry —
szepnęłam, uśmiechając się.
Malfoy zbliżył się do mnie i
oparł ręce na drzwiach, po obu stronach mojej głowy. Patrzył się na mnie
intensywnie, jakby chciał się dowiedzieć o czym myślę. Nagle jego usta znalazły
się tak blisko moich, że nie zdążyłam nic powiedzieć: po prostu mnie pocałował.
Zamknęłam oczy, chcąc tylko cieszyć się tą chwilą. Swoje dłonie przeniosłam na
jego kark, odsuwając się od drzwi. W tym momencie przestałam myśleć
racjonalnie, a serce zdecydowanie wygrało z rozumem. Dopiero kiedy na swoich
plecach poczułam jego dłonie, oderwałam się od niego, ciężko oddychając. Dotknęłam
jego lekko zaróżowionych policzków — jeszcze były zimne. Przesunęłam palcami po
linii żuchwy, nadal czując dłonie Draco, znajdujące się na mojej talii. Czułam
przyspieszone bicie serca, a ręce jeszcze lekko drżały.
— Dobranoc — szepnęłam,
stając na palcach i całując go krótko w kącik ust.
Puściłam jego dłonie i
odwróciłam się, wchodząc do swojego pokoju. Dopiero tam zorientowałam się, że wstrzymywałam
oddech. Opierając się o drzwi, zsunęłam się na podłogę. Otuliłam się szczelniej
płaszczem, bo nagle zrobiło mi się zimniej. Nie mogłam wiedzieć, że w tym czasie,
po drugiej stronie drzwi, Draco zrobił to samo. Razem, a jednak osobno…
dzielił nas tylko kawałek drewna, którego nie chciałam już dzisiaj pokonywać.
W końcu wstałam z podłogi, a kurtkę zdjęłam i położyłam na krześle. Zdjęłam
buty, idąc w stronę łóżka i nie mając zamiaru rozbierać się z niczego innego:
nie miałam już na to siły. Położyłam się więc w sukience w poprzek łóżka, przykrywając
się tylko kocem. Patrzyłam przez okno na gwiazdy, które tej nocy błyszczały
wyjątkowo intensywnie. Myślałam, że kilkadziesiąt kilometrów stąd moja Sophie
już śpi, mając nad sobą to samo niebo.
Tej nocy nie chciałam być
sama.
Wyszłam z pokoju tak samo
szybko, jak do niego weszłam. W sukience, na boso, otulona kocem, stanęłam
przed drzwiami. Miałam zapukać, ale pomyślałam, że może on już śpi, a przecież
nie chciałam go obudzić. Wychodząc z pokoju sama nie do końca wiedziałam, co
chcę zrobić i teraz, stojąc w przedpokoju, zorientowałam się, jak głupio może
to wyglądać. Nie chciałam się jednak cofać, więc po prostu nacisnęłam klamkę;
drzwi się otworzyły. W pokoju było ciemno, spojrzałam jednak w bok i zauważyłam
świecące się światło w łazience. Usiadłam na łóżku i miałam zamiar czekać.
Po kilku minutach Malfoy
wyszedł z łazienki; nie zdążył się jeszcze przebrać. Miał na sobie tę samą
koszulę, jedynie odpiął dwa górne guziki. Miał mokre włosy. W dłoniach trzymał
ręcznik, którym najprawdopodobniej przed chwilą wycierał włosy. Draco patrzył
na mnie z dezorientacją, stojąc w miejscu. Przekrzywił głowę na bok, mrużąc
oczy.
— Co tu robisz? Czemu nie
śpisz? — zapytał, nie spuszczając ze mnie wzroku. Nie zapalił światła i byłam
mu za to wdzięczna. Nie chciałam, żeby zobaczył ślady łez na moich policzkach.
— Nie chciałam tej nocy być
sama.
— Ja też — odparł krótko. —
Chodźmy spać.
Łóżko było jednoosobowe, więc
zanim oboje się na nim wygodnie położyliśmy, minęło dużo czasu. W końcu
zdecydowaliśmy położyć się naprzeciwko siebie, co było najlepszym rozwiązaniem.
Przykryliśmy się kocem i mimo że było już późno, żadne z nas nie było senne. Więc
leżeliśmy, wpatrując się w siebie, nic nie mówiąc. Cisza była w tej chwili
najlepsza. Nasze dłonie były splecione — Malfoy gładził kciukiem wierzch mojej dłoni.
Na zewnątrz szalał wiatr, było mroźnie, a w pokoju był tylko spokój. W końcu
zasnęłam, usypiana dotykiem mężczyzny, którego kochałam.
~
Ranek nadszedł zdecydowanie
zbyt szybko. Nadszedł czas na powrót do rzeczywistości, w której było zbyt
wiele smutku. Miniona noc była jedną z najlepszych w moim życiu; nad ranem
oboje się obudziliśmy i dalej rozmawialiśmy, tym razem o gorszych przeżyciach.
O wspomnieniach z okresu wojny, którymi z nikim się nie dzieliliśmy. Noc
odkryła nasze sekrety, dzięki czemu czułam się o wiele lżej. Miałam wrażenie,
że ktoś zdjął z mojego serca ogromny ciężar. Nigdy nie myślałam, że będę w stanie otworzyć się właśnie przed Malfoyem. Oboje nie mieliśmy łatwej przeszłości,
co nas tak zbliżyło. Oboje byliśmy niewolnikami własnych wspomnień, własnych błędów
i pomyłek.
Zapakowaliśmy nasze rzeczy do
bagażnika i poszliśmy na ostatni spacer nad morze. Tym razem ubrałam się jeszcze cieplej, przygotowana na mocny wiatr. Stojąc nad brzegiem i patrząc na wzburzone
morze, czułam spokój. Przymknęłam oczy, wdychając świeże powietrze. Zanim
odjechaliśmy, pożegnaliśmy się z właścicielem pensjonatu, chociaż nadal
dokładnie nie wiedziałam, kim ten mężczyzna był dla Malfoya.
Droga minęła szybko. Ciągle
wpatrywałam się w widoki, jakie mijaliśmy, nie chcąc niczego przegapić. Dopóki
Draco nie zwrócił mi uwagi, ciągle stukałam palcami o okno. Denerwowałam się
powrotem, denerwowałam się obecnością Olivera i nadchodzącą operacją Sophie.
Przez noc, która już minęła, zdążyłam o tych kilku sprawach zapomnieć. Teraz
stresowałam się wszystkim dwa razy bardziej.
Od razu podjechaliśmy pod
szpital. Wciąż pamiętałam ostatni koszmar i to, co w nim się wydarzyło. Nie
było mnie przy Sophie tylko jeden dzień, a miałam wrażenie, że minęło o wiele
więcej czasu. Etap obwiniania się miałam już za sobą, teraz chciałam po prostu
przy niej być i na nią patrzeć. Wyszliśmy z samochodu razem, idąc w stronę
wejścia. Nie zabrałam ze sobą żadnej torby, tylko narzuciłam na siebie kurtkę
dobrze wiedząc, że i tak zaraz z powrotem ją zdejmę.
Przez szpitalne korytarze
szłam szybciej, aż w końcu doszłam do znajomej mi sali. Spojrzałam Malfoya,
który został trochę z tyłu, jakby chciał dać mi i Sophie trochę prywatności.
Kiwnął w moją stronę głową, uśmiechając się. Usiadł na krześle, a ja odwróciłam
się i podeszłam do drzwi. Weszłam do środka i moje serce na jedną chwilę
stanęło. Łóżko było puste, pościel potargana, a krzesło znajdowało się pod
oknem. Otworzyłam lekko usta; przez moją głowę przemknęło milion złych myśli.
Wszystko wyglądało tak samo jak w śnie. Odwróciłam się, wychodząc z pokoju i
rozglądając się z przerażeniem na boki.
— Gdzie ona jest? — zapytałam
głośniej, widząc stojącą obok Malfoya Megan; mój głos drżał.
— Mama! — Usłyszałam za sobą.
Na końcu korytarza zauważyłam Olivera, który niósł na rękach Sophie. W moich
oczach zgromadziły się łzy, łzy szczęścia, że słyszę głos mojej córki, że ją
widzę i znowu mogę z nią być. Nie zdawałam sobie wcześniej sprawy z tego, jak
bardzo za nią tęsknię, nawet jeśli nie ma mnie przy niej tak krótki czas.
Zaczęłam iść w ich stronę; kiedy w połowie korytarza się spotkaliśmy, wzięłam
Sophie na ręce, mocno ją przytulając. Usiadłam na krześle, ciągle trzymając ją
w objęciach. Nie zauważyłam, że z moich oczu spłynęło kilka łez. Szybko
wytarłam je końcem rękawa, byleby nikt ich nie dostrzegł.
— Już jestem i nigdzie się
nie wybieram.
________________
Cześć, kochani!
Nie było mnie dość długo — bo
prawie półtora miesiąca. Miałam trochę na głowie, ale już wracam i obiecuję
więcej na tak długi czas nie znikać. Wiecie jak idealnie pisało mi się ten rozdział?
Wystarczyło, że wczoraj stało się coś, dzięki czemu byłam taka szczęśliwa
(okazało się, że nie muszę pisać strasznie trudnego kolokwium, które miałam
mieć w tym tygodniu! Serio, dzięki temu stałam się szczęśliwym człowiekiem :D),
że… usiadłam i zaczęłam pisać. Pisałam ciągle, pisałam, pisałam, w nocy, na telefonie, w drodze do rodziny — ciągle. I skończyłam. Jestem tak szczęśliwa,
że nawet sobie nie wyobrażacie. Agh, dość o mnie – co u Was, moi kochani?
Szybko opowiadajcie, stęskniłam się trochę za Wami! Jak Wam minęły święta,
sylwester? Co słychać w tym nowym roku?
Mam nadzieję, że rozdział Wam
się spodoba. Chciałam, żeby jedyne, co w nim było, to Hermiona i Draco, nic
więcej, więc dlatego jest krótszy niż zwykle… I jeśli mam być szczera, to naprawdę jestem z tego rozdziału
zadowolona. Piszcie w komentarzach co o nim sądzicie!
Pojawia się dużo pytań, kiedy
koniec opowiadania. Już niedługo. Zostało około 5-6 rozdziałów, a ostatni
rozdział planuję opublikować 8 czerwca, w trzecią rocznicę powstania tego też
bloga. Mam nadzieję, że to mi wyjdzie, bo teraz planuję porządnie wziąć się za
pisanie! Trzymajcie kciuki, żeby mi się udało.
Kolejny rozdział pojawi się
najprawdopodobniej na początku lutego. Wcześniej nie, bo czeka mnie sesja, więc
mam naprawdę dużo nauki. Możecie mnie pospieszać, zawsze dzięki temu dostaję
kopa do pisania. :)
Nie było mnie tu wcześniej,
więc piszę dopiero teraz — Szczęśliwego Nowego Roku, kochani! Oby był lepszy od
poprzedniego.
Do
zobaczenia,
M.
Pierwsza1!1!one!!
OdpowiedzUsuńWitaj,
OdpowiedzUsuńNa początek przyjmij życzenia z okazji nowego roku! Oby byl lepszy niż poprzedni :)
No cóż ja mogę napisać? Czy mi się podobało? To oczywiste! Nie wiem dlaczego, ale uwielbiam opowiadania, gdzie akcja skupia się głównie na niech. A ten rozdział właśnie taki był! Cud, miód na moje serducho!
Draco jest aniołem (a przynajmniej w tym opowiadaniu). I cieszę się z tego faktu, bo stanowi wielkie wsparcie dla Hermiony. Bo czyż nie jest dobrze, gdy mamy obok siebie ramię, w które możemy się wypłakać? Albo kogoś, kto dokładnie wie, czego w danej chwili nam potrzeba, nawet jeśli my same nie zdajemy sobie z tego strawy? Myślę, że ten wyjazd był dla nich kluczowy. Nie tylko ze względu na to, że chociaż na chwilę mogli oderwać się od problemów, ale też po to, by się poznać. Ot tak po prostu, w najbardziej banalnym znaczeniu tego słowa. Wreszcie rozłożyli karty na stół, opowiedzieli o przeszłości, a wyrazili marzenia na przyszłość.
Aż na koniec chciało mis ie krzyknąć "błagam, nie wyjeżdżajcie jeszcze!!!"
Wiadomo jednak, że od problemów uciec się nie da, można jedynie stawić im czoło. Ważne, że razem.
I wszystko, absolutnie wszystko byłoby dobrze, gdyby nie fakt, który dosłownie zmroził moje serce. No bo jak to możliwe, że zostało tak mało rozdziałów do końca?! Proszę, nie rób mi tego :/
Dziękuję za kolejną dawkę wzruszeń i emocji, które przy Twoim opowiadaniu stały się niemal normą.
Powodzenia na sesji!
Pozdrawiam, Iva Nerda
Witaj, Ivo!
UsuńDziękuję za życzenia, mam nadzieję, że się spełnią i ten rok będzie o wieeele lepszy. :)
Cieszę się, że rozdział Ci się spodobał. W poprzednich nie do końca skupiłam się na nich, więc ten jeden rozdział - miał być tylko o Hermionie i Draco. Wiesz, właśnie o to mi chodziło w tym rozdziale. To dorośli ludzie, więc związek, który tworzą, jest równie dojrzały. I po prostu mają być dla siebie nawzajem.
Ano, niedługo koniec, samej nie chce mi się w to wierzyć. To opowiadanie to kawałek mojego życia, więc gdy je skończę - skończy się też ten rozdział mojego życia. Przywiązałam się do bycia tutaj! Trudno będzie odejść. Ale na razie kilka rozdziałów jeszcze przed nami, więc nie myślę o tym. Będę, gdy przede mną będzie napisanie ostatniego rozdziału.
Dziękuję Ci, kochana, za komentarz! Naprawdę dużo dla mnie znaczą. :)
M.
Jejku rozdział wyszedł Ci mega klimatycznie! Spokojny, uczuciowy i z jakąś specyficzną głębią. Cieszę się, że już jesteś!
OdpowiedzUsuńTobie też szczęśliwego nowego roku :)
Pozdrawiam bardzo cieplutko
Vivenn
Rozdział ukazujący głębię uczyć Draco i Hermiony, czyli jednym słowem fantastyczny. Ich rozmowa w pewien sposób oczyściła atmosferę i pozwoliła naszym zakochańcom się poznać.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział!
Powodzenia w nowym roku :)
Buziaki!
Wykorzystam Twój komentarz to odpowiedzi na ten wyższy, bo niestety - blogger się obraził i nie chce mi pod poprzednim opublikować odpowiedzi.
UsuńA więc, Vivenn:
Cieszę się, że Ci się spodobał! Twoje słowa to miód na moje serce. :)
Dziękuję za komentarz!
M.
A teraz odpowiedź na drugi komentarz (jeju, jakie to zawiłe, haha :D).
UsuńZdecydowanie ich rozmowy pozwoliły im się bliżej poznać! Wreszcie porozmawiali, bo tych rozmów było naprawdę mało. Ciesze się, że rozdział Ci się spodobał i mam nadzieję, że kolejne również przypadną Ci do gustu. :)
Dziękuję za komentarz i... również powodzenia!
M.
Hej, rozdział naprawdę meega na poziomie. Super pomysł z kolacją. No i oczywiście coraz bardziej do przodu jeśli chodzi o Draco i Hermione. Jescze to przywitanie z Sophie.. Fantastyczny zwrot akcji i szczęśliwy koniec. Czyli to co lubię najbardziej. Musze Ci powtórzyć, że to jest najlepsze opowiadanie Potterowe jakie kiedykolwiek czytałam.
OdpowiedzUsuńNa ten rozdział czekałam naprawdę długo ... I jak w końcu się pojawił to od razu przeczytałam. Kompletnie zapomniałam o skomentowaniu, wiec dopiero teraz Ci coś pisze.
W świeta miałam gorączkę,a w sylwestra angine, wiec nie bardzo, ale twój blog skutecznie mi poprawia humor. A co tam u Ciebie? Jak tam święta, sylwester???
Cieplutko pozdrwiam i zycze duuuużo weny. Jeszcze raz powtarzam: Rozdział genialny!!! I juz kończę moje wywody...
E.
Ojej, ale mi poprawiłaś humor swoim komentarzem. <3
UsuńDziękuję za wszystkie komplementy! Bardzo się cieszę, że rozdział Ci się spodobał, bo pisałam go z ogromną radością, jakiej dawno z pisania nie miałam.
Kurczę, to rzeczywiście nieciekawo, jak tak chorowałaś. :< Ja za to chorowałam w tamtym roku, spędzając ostatecznie święta w szpitalu, więc w tym roku uważałam co jem i wszystko było idealnie! Sylwester równie udany, dziękuję, że pytasz. :) Oprócz tego, co u mnie... jutro mam pierwszy egzamin w sesji i chyba czas się wziąć do nauki! :D
Również pozdrawiam i dziękuję za wszystkie miłe słowa. :)
M.
Hej trafiłam tu przypadkowo i nie żałuję
OdpowiedzUsuńCo to pisać twoje dramione jest świetne ma swój styl
Mam nadzieje ze Sophie przeżyje i ze będzie dobre zakończenie bo inaczej chyba pęknie mi serce
Cieszę się, że moje opowiadanie Ci się spodobało! <3
UsuńM.
Wybacz, że dopiero później.
OdpowiedzUsuńTak długo z tym zwlekałam iż w końcu przeczytałam rozdział jednym tchem.
Rety wspaniale razem wyglądają moim zdaniem. Aż jestem pod wrażeniem. W ogóle wszystko tak pięknie pokazałaś.
Nie sądziłam jak we wspaniały sposób można pokazać taką parę.
Dla mnie bomba przez wielkie B.
I to dosłownie.
Przede wszystkim zaintrygowała mnie rozmowa Hermiony i Dracona.
Musieli tak wiele sobie wyjaśnić i otworzyć. To wymaga naprawdę wiele odwagi.
Co pokażesz dalej? Na pewno wpadnę i nie będę żałować. Każdy Twój rozdział jest dla mnie przygodą.
Pozdrawiam serdecznie.
Nie dziwię Ci się, że byłaś zadowolona z tego rozdziału, bo ja miałam prawie łzy zachwytu w oczach, gdy go czytałam. Haha, czytałam z zapartym tchem i pochłaniałam zdania z niesamowitą szybkością, aż zapomniałam, co to za uczucie..:)
OdpowiedzUsuńDraco bardzo się postarał, zabierając Hermionę do restauracji i cały ten tajemniczy, świąteczny klimat, tylko ich dwoje, wpatrzonych w siebie. Achh <3 Brakowało mi właśnie takiego rozdziału, w którym będzie tylko Draco i Hermiona, bez zmartwień i bólu. Bo Granger zasłużyła na chwilę wytchnienia, czuję autentyczny żal, kiedy czytam o jej uczuciach, o chorej Sophie. Tyle wycierpiała, ale pojawił się Draco. Kochany Draco... <3 Ich rozmowa podobała mi się najbardziej, ale też oczywiście scena pocałunku przed snem, a potem jeszcze moment, w którym Granger do niego przyszła. Wreszcie zaczęli mówić o przeszłości, otworzyli się przed sobą i bardziej poznali. W końcu do mnie dotarło, że się naprawdę kochają i mam nadzieję, że ta więź utrzyma się jak najdłużej, na zawsze. Naprawdę się wzruszyłam i jest mi tak strasznie głupio, że tyle czasu nie komentowałam, ale wiedz, że nie zapomniałam o tym blogu i często wchodziłam, podczytując fragmenty. Nie mogę się doczekać, jaki będzie finał tej historii i cieszę się, że mam do nadrobienia jeszcze rozdział :)
N.
#MagiczneSmakołyki #PieprzneDiabełki
OdpowiedzUsuńMówiłam to już kilka razy, ale powtórzę jeszcze raz: uwielbiam Twojego Draco. To w jaki sposób zachowuje się wobec Hermiony, jego gesty, słowa i czyny są po prostu niesamowite. Te rozmowy były takie intymne a zarazem przesiąknięte ironią i sarkazmem. Scena w restauracji to mistrzostwo! Fajnie, że koszmar się nie spełnił i mała jest w pełni sił
Na bloga trafiłam dzięki Akcji komentatorskiej „Magiczne Smakołyki”.